konto usunięte

Temat: Życie kotów na wsiach:(

Witajcie!
Dziś, a własciwie wczoraj, miałam ,,przyjemność" zobaczyć jak wygląda życie wiejskiego kota.
I nie wiem od czego zacząć :( .
Byłam u rodziny mojego faceta na wsi. Akurat tego dnia kotka urodziła trzy maluchy... Dom był pełen ludzi, wrzeszczących dzieci. Nikt nie pilnował psa, który oberwał od kota broniącego potomstwo. Komentarz był coś w stylu ,,wredny sierściuch" . Ktoś inny stwierdził, że pies powinien jej do gardła doskoczyć :( . Kotka urodziła swoje male w takiej jakby schowanej części altany, w takim kącie, w którym było ciemno ale wszystkie wrzaski dzieci i przekrzykiwanie się dorosłych było słychać. Mało tego, dzieci ciągle biegały po korytarzu drąc się w jak mogą niemal, że nad tym kotem, bo ta altanka była zaraz obok drzwi. Kotka nie chciała karmić, uciekała do cichego miejsca :(
Maluchy piszczały, na tyle ile mogłam przywrociłam kotkę i opanowałam z chłopakiem aby drzwi były choć przez chwilę zamknięte. Przenieść nie był gdzie, bo hałas był po prostu wszędzie.
Posłanie takie jakie tam miała było jeszcze od krwi, brudne i poplamione wydzielinami po porodzie :(.
Kotka chodziła nie mogąc znaleźć sobie miejsca, pomiałkując... i cholera nic nie mogłam zrobić :( Pomogłam już kilku kociakom w mieście za pomocą fundacji, leczyliśmy je, uratowaliśmy od śmierci.
Tam nie mogłam zrobić nic.
Zwierze patrzy na mnie i miauczy a ja poza pogłaskaniem jak nigdy nie mogę nic zrobić, nigdzie zadzowonić.
Nasza kotka jak miauczy, to zazwyczaj sie wie, że o coś chodzi, że chce by jej drzwi otworzono, że może w kuwecie jej się nie podoba a może gdzieś się za haczyła... Nie wiem, cokolwiek. Słucham swoje zwierzęta, obserwuje i chcę, żeby miały wszystko. Jak dla mnie tamte koty nie mają nic. Nie mają uwagi, nie mają spokoju, by wykarmić młode, ludzie je przeganiają z kąta w kąt, za to mają resztki ze stołu, które nie mają żadnych wartości odżywczych tym bardziej dla kotek karmiacych.
Teraz jestem juz w domu i ciągle o tym myśle wsciekła na siebie, że miałam związane ręce.
Jak sobie pomyślę jaka jest nasza kotka, z nami związana, jak nam to okazuje - tryka baranki, łasi się, podgryza uszy mrucząc, kładąc się na brzuchu z głową wtuloną przy szyi... tamte koty nie mają pojęcia co to jest, ze tak może być.
Pewnie ktos mi powie, że przyroda, że takie życie... nie zgadzam się... każde zwierze czy wiejskie czy miejskie zasługuje na miłość, opiekę, szacunek i leczenie. Każde czuje tak samo.
Sterylizacja tam to marzenie a edukacja ludzi, to jak kulą w płot.
Przekonałam się o tym na własnej skórze dodatkowo czując się jak szurnięta baba... a tylko zasugerowałam... co by bylo, gdybym wypowiedziała to, co myślę, to na co ten kot zasługuje?
I tak nie miałoby to sensu, bo tak było przeciez zawsze, bo kot sobie radzi bym usłyszała.

Czuję się bezradna wobec tego tematu. Sytuacja zwierząt w miastach jest ciężka ale to co jest na wsiach, to jest porażające. Nie da się tego tak przelać w tekst.... ogladac jest przykro, serducho pęka :(

Znacie jakieś organizacje, które maja na celu poprawę sytuacji kotów i psów też, na wsiach?
Coś, co jest na to ukierunkowane?
Domyślam się, że sytuacja tamtych zwierząt wygląda wyjątkowo słabo i na niewiele można liczyć ale może komuś coś się o uszy obiło?
Dorota Magdalena S.

Dorota Magdalena S. psycholog, filolog
rosyjski

Temat: Życie kotów na wsiach:(

Ja zawsze jestem niemiło zaskoczona jak na mojej rodzinnej wsi traktowane są koty...A oni twierdzą, że to miastowe koty traktowane sęę nienormalnie i że to nie jest żadne życie dla zwierząt...tamte koty są tak zastraszone, ze nawet nie podchodzą do człowieka, nawet nie spojrzą w oczy, gdy się na nie zawoła...
Raz tylko wzięłam jakiegos malucha na ręce bo serce mi się ściskało, ze zaraz wpadnie pod jakis samochód pod kościołem bo sam chodził po całęwsi...

konto usunięte

Temat: Życie kotów na wsiach:(

To okropne jest. Jakby zwierze nie czuło :(
Mimo, że kotu sie niby tylko kuwetę wymienia i karmi się go, pilnuje szczepień, to przecież kot może zachorować.
Nasza kotka ma teraz zapalenie jelita grubego i wypróżnia się z krwią. I mimo, że po jej zachowaniu nic nie widać, to gdybym nie obserwowała kuwetki, to bym nie zauważyła malutkich krwinek, to pewnie by jej się pogorszyło.
Później już były widoczne kropelki a wyobraźcie sobie, że tam nikt nic takiego nie zauważy. Kot przecież nie pokaże tak od razu, że coś go boli albo może na początku choroby nic nie czuć... Wiejskiemu kotu się będzie pogarszać i będzie umierać w mękach w krzakach i nikogo nie zdziwi, że zwierze zniknęło :( Bo przecież tam, to jest normalne:(
Jak się wspomni o leczeniu, to się wywoła usmiech na twarzy. A leczenie i kontrole są konieczne :(.
Strasznie bezradnie się czuję w tym temacie :(
Dorota Magdalena S.

Dorota Magdalena S. psycholog, filolog
rosyjski

Temat: Życie kotów na wsiach:(

Wiesz, przeciez to tez jest tak, ze koty tak chowane są o wiele bardziej odporne niz koty "miastowe"...Tak samo z ludźmi- dzieci chowane na wsiach albo w rodzinach wielodzietnich choc są mniej zadbane, to jednak są bardziej odporne...kazdy organizm przystosowuje się do warunkow w jakich żyje.
Ale ja tez nie moge patrzeć, jak kotom wszystkiego sie zabrania, nie moze nawet wskoczyc na krzesło...choc to przeciez tez zrozumiałe, jesli siedzi w stajni albo w stodole...ja na pewno nie miałabym sumienia wyganiać kota zimą na dwór...
Ale psy są przeciez jeszcze gorzej traktowane niz koty...

konto usunięte

Temat: Życie kotów na wsiach:(

Z tą odpornością, to prawda... w mieście częściej biegamy do lekarzy i to coraz młodsi ludzie ;/

Co do zwierząt, to chodzi mi głównie o to, że nie są zwyczajnie szanowane jako istota żyjąca, czująca... są traktowane jak coś, co żyje własnym życiem, nie odczuwa, rozmnaża się , lapie myszy a my ludzie nic nie jesteśmy mu winni...
A wiemy przecież, że koty równiez się przywiązują i to bardzo. Ja zawsze byłam uczulona na takie traktowanie zwierząt ale dopóki nie przygarnełam kotki, nie pomyślałam, że kot tak się potrafi przywiązać. Nie jak pies oczywiście ale na swój sposób potrafi bardzo okazywać przywiązanie.

Psy... to kolejna historia... pies na łańcuchu to tam norma, bo przecież nie słucha i nie da się go opanować i może ugryźć... tylko, że to wszystko da się zrobić a już na pewno dało się jak był szczenięciem... Tak, wiem na wsi nawet o tym nie myślą... ale idziemy do przodu... skoro w miastach można to i na wsiach można zwyczajnie zacząć szanować zwierzęta i okazać mu coś więcej niż karmienie...

A jesli chodzi o przystosowanie sie organizmów, tu mam na myśli te ludzkie, to fakt szybko się przystosowują ale zyją w swoim trybie i nie rozwijają się dalej... mają ciągle ten sam punkt widzenia i zachowania ... nie uważam, że to jest gorsze, bo nie lubię podziału gorszy - lepszy ale irytuje mnie brak samokrytyki zastanowienia się, że cos może być inne, zostać zmienione na lepsze niż było, tu mam na myśli własnie kwestie traktowanie tych zwierząt. NIe chodzi też o to, żeby każdy miał fioła na punkcie zwierząt jak tacy jak ja maniacy;) ale, żeby przyjąć pewne normy, które są dobrem zwierzęcia jak choćby sterylizacja.

Nadal niewiele mogę znaleźć mozliwości w sprawie działania na wsiach... jakby ktoś cokolwiek wiedział i slyszał, to bardzo się na pewno przyda.



Wyślij zaproszenie do