konto usunięte

Temat: rozwiązanie

krótko i na temat
jestem na nie jesli chodzi o rozmnazanie kotow niehodowlanych.

jesli chodzi o odłowione, wysterylizowane i wypuszczone kotki to za ich wysoką smiertelnością stoją ludzie/samochody/trutki w karmie/choroby a nie brak miejsca w stadzie.
Co do dobroczynnego wpływu jednego miotu-to jest to mit-lub prawda objawiona niesprawdzona.
Rozumiem snobizm na rasowe koty.gdyby tego snobizmu (??) nie było, wiele ras by zaginęło.ras fantastycznych.wystarczy poczytac co ludzie robili aby ocalic nfo . tutaj można o tym poczytac.
http://nfo.pl/art/index.php?art=1

Bezdomnych sierot by nie było gdyby ludzie kastrowali swoje kotki-utopia, wiem.

Co do sterylizacji to jakie to szczescie ze mieszkam w krakowie i zamknełam sie w kwocie 100 złotych .(rok temu)
wiem też, ze w marcu jest akcja sterylizacji i w droższych miastach mozna wykastrowac kotki/kocury/suki i psy za mniejsze pieniadze.spis lecznic bioracych udział w akcji jest podawany na miau lub dogomanii.
co do dotacji na kastracje bezdomnych to wiem ze unia ma takie programy.ale to juz powinien sie wypowiedziec ktos kto w tym siedzi.
Straż dla zwierząt u nas dopiero raczkuje, ale bądzmy dobrej mysli.
a jesli chodzi o koszty leczenia kotów to ja się nikomu z tego nie tłumaczę.jakie to szczęście ze pracuje wsrod ludzi ktorzy maja psy lub koty albo żółwie.mamy nawet galerię swoich pupili.tam parę dni wolnego aby zaopiekowac się kotem czy psem po zabiegu nikogo nie szokuje.
Ola Ż.

Ola Ż. Poszukująca własnej
drogi :-)

Temat: rozwiązanie

To że chociaż jedna ciąża zabezpiecza przed ropomaciczem to mit.
Odnośnie bólu: chyba nie myślicie że kotka podczas stosunku miauczy z rozkoszy??? Ona miauczy z bólu bo niestety członek samca zawsze sprawia jej ból..
Znam dużo kocich "wariatek", jestem troche jedną z nich. Trochę bo staram sie pomagać w różnych akcjach ale niestety nie moge miec kota w domu bo mam alergika. Strasznie cierpie bo koty to moja miłość , na szczescie u rodziców mamy trzy koty, które są cudowne. oczywiście wysterylizowane.
Też mam kota który jest chory i dostaje kroplowki, a pewnie od przyszlego tygodnia będiemy robić je same.
Kot sie świetnie czuje, i gdyby nie codzienny obowiazek nikt by nie wiedział ze jest chory, ma 17 lat.
Staram sie nie miec w swoim życiu koło siebie osób które uważaja ze to TYLKO zwierzę, ale ja koty i psy kocham jak ludzi, w domu sa naszą rodziną. Usłyszalam już pare razy ze jestem stuknięta, ale przestalam sie tym przejmowac.
Po najdłuższym zyciu każdego naszego kota, nastepny na pewno bedzie przygarnięty.
Co do psów "niestety" jesteśmy zakochane w wyżłach wegierskich, ale przewineły sie przez nasz dom rowniez kundelki, obok wyżla był kundelek. Nie jest dla nas jakąś ambicją super rasowy pies, ale kolo sie zamyka, nie wolno dopuszczac do rodzenia psów nierodowodowych.
Niestety niewiele sie w tych trudnyc tematach zmienia, i trzeba działac w takich warunkach jakie mamy.

konto usunięte

Temat: rozwiązanie

Iwono,
przede wszystkim dla kotki samo zbliżenie jest bardzo bolesne - jest to związane z budową kocich narządów płciowych. Dlatego też często kotki tuż po stosunku są agresywne w stosunku do kocura - z powodu bólu.
Ruja jest stanem podporządkowania się całkowicie instynktowi - stąd też bardzo wiele kocic ginie w tym czasie - szukając partnera, nie zważają przy tym często na samochody, niebezpieczeństwa. Kocury czują kotkę w rui nawet w promieniu 2 km - a to oznacza, że próbując do niej dotrzeć muszą pokonać wiele ulic (co zwykle oznacza spore niebezpieczeństwo).
Przy zaburzeniach hormonalnych zdarzają się ruje permanentne - trwające niemal bez przerwy, które są dla kotki wycieńczające. Zresztą samo odchowywanie kociąt także jest sporym obciążeniem dla organizmu.

Doroto,

jeszcze parę lat temu (kiedy mało kto zajmował się kastracją kotów wolnożyjących) rozpowszechniła się taka opinia, że koty kastrowane są traktowane przez grupę gorzej, że sobie nie radzą. Była to obawa związana z brakiem doświadczeń w tej materii.
Nic bardziej mylnego! Jest wręcz odwrotnie. Wykastrowane koty przestają być "konkurencją" dla swoich niewykastrowanych kolegów, nie wzbudzają agresji. W związku z tym kocurki odnoszą mniej ran (związanych z walką o samice i dominację), a kotki nie tracą sił na ciąże i odchowywanie kociąt (a jest to olbrzymi wydatek energetyczny). Poza tym jest jeszcze jedna zaleta takiej kastracji: eliminuje to rozpowszechnianie się śmiertelnych dla kotów chorób: białaczki i FIV (które, tak jak ludzki HIV, są przenoszone wraz z wydzielinami, krwią i śliną - czyli koty zarażają się przede wszystkim w efekcie krycia i pogryzień).
Obserwuję od 5 lat takie wykastrowane grupy wolnożyjących kotów i mogę powiedzieć z pełną odpowiedzialnością: to jest najlepsze, co można dla nich zrobić.
Wykastrowane koty zdrowsze, nie migrują (unikają tym samym niebezpieczeństw), no i - nawet ich przeciwnicy przyznają po jakimś czasie, że nagle "przestało śmierdzieć" i koty już nikomu nie przeszkadzają :))

Krótkie życie kotów wolnożyjących jest związane z wielością niebezpieczeństw z jakimi sie spotykają, z chorobami, wypadkami itd. Kastracja może tylko pomóc to ich życie przedłużyć.
Tak jak napisała Barbara: "za ich wysoką smiertelnością stoją ludzie/samochody/trutki w karmie/choroby a nie brak miejsca w stadzie."

Napisałaś o polskim ustawodawstwie dot. ochrony zwierząt. Ja myślę, że prawo polskie w tej materii jest naprawdę OK i nie wymaga na tą chwilę zmian. Kwestia tylko tego, że nie jest ono respektowane.

Ceny zabiegów, które podałaś są bardzo wysokie - nigdy nie spotkałam się z tak wysoką ceną. Średnio kastracja kotki to 100-180 zł, a kocura 60-120 zł. A przy tym: w wielu miastach można skorzystać z tańszych zabiegów z okazji marcowego "Dnia kastracji" lub: po prostu poprosić o rozłożenie zapłaty za zabieg na raty (w końcu weterynarz też człowiek i zawsze warto ponegocjować, zwłaszcza, jeśli ma się więcej zwierząt pod opieką :)) lub poszukać tańszej lecznicy. Można też poprosić o pomoc w znalezieniu takiej lecznicy którąś z organizacji prozwierzęcych.

Jeśli chodzi o ropomacicze to kastracja w 100 % "zapobiega" tej chorobie.
Nie ma macicy = nie ma ropomacicza!

Ten rzekomo służący kotkom "jeden miot" to legenda z czasów, kiedy wiedza wet. była na zupełnie innym poziomie niż obecnie. to straszne, ale zdarza się "starym" weterynarzom, którzy się od czasów studiów nie douczali, jeszcze powtarzać tą bzdurę, ku szkodzie zwierząt.

Ropomaciczu sprzyjają ciągłe wahania hormonalne związane z rujkami, a także: podawanie hormonów.

A wczesna kastracja ma dodatkową zaletę: zmniejsza ryzyko wystąpienia u kotki guzów sutków (które są hormonozależne).

===============================================================

I jeszcze moja dygresja odnośnie cen kastracji:

Kastracja kotki: np. 150 zł.
Ktoś (X) twierdzi, że to za drogo, że woli w takim razie rozmnażać kotkę.
Odchowanie (takie odpowiedzialne!!!) miotu kociąt to koszt:
- dwukrotnego odrobaczenia kotki w czasie ciąży
- dwukrotnego odrobaczenia wszystkich kociąt
- szczepień ochronnych dla kociąt
- dobrej jakości karmy dla kotki i kociąt przez minimum dwa miesiące (bo przecież nie chcemy naszych podopiecznych karmić "byle czym" - od tego, co jedzą, zależy całe ich życie)
- żwirek dla całej gromady kotów (ile go potrzeba wie każdy, kto miał w domu kocięta :))

Do tego nie wliczam ceny:
- testu na białaczkę (a powinno się go zrobić dopuszczając koty do rozrodu)
- USG (które jest potrzebne w razie jakichkolwiek komplikacji!)
- cesarskiego cięcia w razie problemów z porodem (co kosztuje kilkaset złotych!)
- ewentualnych chorób kociąt i ich leczenia

Łatwo policzyć, że koszt odchowania miotu kociąt jest o wiele wyższy, niż koszt kastracji kotki!

Oczywiście pod warunkiem, że ktoś nie wychodzi z założenia, że "niech by sobie były zarobaczone, co mnie to obchodzi!", a jak kotka będzie miała problemy z porodem to "trudno - weźmie się nową").
Dorota P.

Dorota P. HR z pasją :-)

Temat: rozwiązanie

a jesli chodzi o koszty leczenia kotów to ja się nikomu z tego nie tłumaczę.jakie to szczęście ze pracuje wsrod ludzi ktorzy maja psy lub koty albo żółwie.mamy nawet galerię swoich pupili.tam parę dni wolnego aby zaopiekowac się kotem czy psem po zabiegu nikogo nie szokuje.


O, zawsze czegoś się można od Was nauczyć - to dla mnie cenne.

Ale tego co zacytowałam powyżej z Twojej wypowiedzi nie rozumiem - o co Ci chodzi??? Ja też pracuję wśród normalnych ludzi, mój szef właśnie dał mi wolne z powodu choroby kota, a inni dopytują o jego zdrowie (kota, oczywiście:)... Jeśli z mojej wypowiedzi wynikało że wokół mnie są potwory nie ludzie to nic bardziej błędnego. A kolega o którym pisałam nie pracuje ze mną.
Pozdrawiam Cię z całkiem fajnej firmy!
Dorota P.

Dorota P. HR z pasją :-)

Temat: rozwiązanie

Obserwuję od 5 lat takie wykastrowane grupy wolnożyjących kotów i mogę powiedzieć z pełną odpowiedzialnością: to jest najlepsze, co można dla nich zrobić.
Wykastrowane koty zdrowsze, nie migrują (unikają tym samym niebezpieczeństw), no i - nawet ich przeciwnicy przyznają po jakimś czasie, że nagle "przestało śmierdzieć" i koty już nikomu nie przeszkadzają :))


To dobra wiadomość, kotki którymi opiekuje się moja przyjaciółka miały widocznie mniej szczęścia.

Ten rzekomo służący kotkom "jeden miot" to legenda z czasów, kiedy wiedza wet. była na zupełnie innym poziomie niż obecnie.

Niestety niektórzy lekarze ten mit nadal rozpowszechniają, choć nie tam gdzie leczę swoje koty (ci "moi" rzeczywiście są widocznie douczeni)

Ceny za kastrację nie wzięłam z sufitu, dokładnie tyle zapłaciłam w kwietniu tego roku w Warszawie za kastrację jednej z moich kotek. Z drugiej strony nie słyszałam jeszcze o takich cenach o jakich piszecie w Warszawie - cztery lata temu (!) kiedy kastrowałam mojego kocura zapłaciłam prawie 200 PLN.

Oczywiście pod warunkiem, że ktoś nie wychodzi z założenia, że "niech by sobie były zarobaczone, co mnie to obchodzi!", a jak kotka będzie miała problemy z porodem to "trudno - weźmie się nową").


Ale właśnie o tym mówię żeby UŚWIADAMIAĆ ludzi i budzić ich odpowiedzialność. Z Twoich wypowiedzi wnioskuję, że jesteś lekarzem weterynarii, bądź bardzo głęboko siedzisz w temacie i dlatego tak wiele wiesz. NAPRAWDĘ wielu ludzi nie wie tego wszystkiego o czym tu piszecie, w poczekalniach do gabinetów ludzie przekazują sobie obiegowe opinie z ust do ust, jest wielu niedouczonych lekarzy (czy nie tak dzieje się także w przypadku chorób "ludzkich"?) i wielu ludzi po prostu NIE WIE jak postępować, więc robią coś co im się wydaje w porządku. I nie chodzi mi o to żeby usprawiedliwiać zwyrodnialców którzy dręczą zwierzęta, topią mioty czy doprowadzają zwierzaki do wyczerpania tylko o to żeby postarać się zrozumieć skąd to wszystko sie bierze, a nie potępiać w czambuł - wtedy nasze działania / zabiegi będą skuteczniejsze.

Naprawdę podziwiam Twoją misję. Pozdrawiam.

konto usunięte

Temat: rozwiązanie

no to jeszcze raz
napisałam ze się nikomu nie tłumaczę z tego na co i w jaki sposob wydaję własne, cięzko zarobione pieniądze
i zdrowiej tak
i mniej stresów
koty leczę, o pieniadzach nie rozmawiam
a na komentarz-ja bym swojego kota nie leczył-odpowiedziałabym-i dlatego go nie masz.względnie-to twoj problem, nie moj.
Dorota P.

Dorota P. HR z pasją :-)

Temat: rozwiązanie

[author]Barbara

konto usunięte

Temat: rozwiązanie

Dorota P.:
[author]Barbara

konto usunięte

Temat: rozwiązanie

Doroto, nie jestem lekarzem weterynarii, natomiast większość swojego czasu poświęcam kotom i staram się oprócz codziennej opieki nad nimi uczyć jak najwięcej, czytać, rozmawiać z mądrymi lekarzami.

Masz rację - edukacja, edukacja, edukacja, choćby małymi kroczkami i do przodu. Trzeba sie cieszyć z każdego sukcesu.

Niestety w naszych realiach wygląda to tak, że często za sukces należy uważać, kiedy ktoś, kto do tej pory topił kocięta albo wyrzucał na śmietnik, nagle zaczyna rozumieć, że uśpienie ślepego miotu jest dopuszczalne prawem, ale topienie NIE, że kocięta czują ból, że kotka nie musi rodzić, że schronisko nie jest dla nich rozwiązaniem.
Czasem, po kilku takich rozmowach dziennie, ma się ochotę walić głową w mur.

Ceny za kastracji są (w porównaniu z całą Polską) bardzo zawyżone w Warszawie i na Pomorzu.
W Warszawie za to bezdomne i wolnożyjące koty mają wielkie szanse na darmowy zabieg - Warszawa przeznacza na kastracje bezdomnych zwierząt największe w skali kraju pieniądze.

Zawsze warto pytać o ceny, prosić o pomoc w organizacjach prozwierzęcych o kontakty do lecznic, gdzie zabiegi są stosunkowo tańsze, ewentualnie skorzystać z marcowego "dnia kastracji".

Ewentualnie, przewidując ten problem, adoptować kota już wykastrowanego - teraz większość organizacji oddaje dorosłe koty już po szczepieniach i kastracji.Magdalena Nykiel edytował(a) ten post dnia 13.07.07 o godzinie 12:04

konto usunięte

Temat: rozwiązanie

Magdalena N.:
Iwono,
przede wszystkim dla kotki samo zbliżenie jest bardzo bolesne - jest to związane z budową kocich narządów płciowych. Dlatego też często kotki tuż po stosunku są agresywne w stosunku do kocura - z powodu bólu.
Ruja jest stanem podporządkowania się całkowicie instynktowi - stąd też bardzo wiele kocic ginie w tym czasie - szukając partnera, nie zważają przy tym często na samochody, niebezpieczeństwa. Kocury czują kotkę w rui nawet w promieniu 2 km - a to oznacza, że próbując do niej dotrzeć muszą pokonać wiele ulic (co zwykle oznacza spore niebezpieczeństwo).
Przy zaburzeniach hormonalnych zdarzają się ruje permanentne - trwające niemal bez przerwy, które są dla kotki wycieńczające. >
Doroto,

jeszcze parę lat temu (kiedy mało kto zajmował się kastracją kotów wolnożyjących) rozpowszechniła się taka opinia, że koty kastrowane są traktowane przez grupę gorzej, że sobie nie radzą. Była to obawa związana z brakiem doświadczeń w tej materii.
Nic bardziej mylnego! Jest wręcz odwrotnie. Wykastrowane koty przestają być "konkurencją" dla swoich niewykastrowanych kolegów, nie wzbudzają agresji. Wykastrowane koty zdrowsze, nie migrują (unikają tym samym niebezpieczeństw), no i - nawet ich przeciwnicy przyznają po jakimś czasie, że nagle "przestało śmierdzieć" i koty już nikomu nie przeszkadzają :))
>
Ceny zabiegów, które podałaś są bardzo wysokie - nigdy nie spotkałam się z tak wysoką ceną. Średnio kastracja kotki to 100-180 zł, a kocura 60-120 zł. A przy tym: w wielu miastach można skorzystać z tańszych zabiegów z okazji marcowego "Dnia kastracji" lub: po prostu poprosić o rozłożenie zapłaty za zabieg na raty (w końcu weterynarz też człowiek i zawsze warto ponegocjować, zwłaszcza, jeśli ma się więcej zwierząt pod opieką :)) lub poszukać tańszej lecznicy. Można też poprosić o pomoc w znalezieniu takiej lecznicy którąś z organizacji prozwierzęcych.

Jeśli chodzi o ropomacicze to kastracja w 100 % "zapobiega" tej chorobie.
Nie ma macicy = nie ma ropomacicza!

Ropomaciczu sprzyjają ciągłe wahania hormonalne związane z rujkami, a także: podawanie hormonów.

Mogę potwierdzić, że permanentna ruja jest bardzo wycieńczająca dla kotki - Antoninka mojej siostry miała rujki non stop. Kończyło się w pewnym momencie nawet obsikiwaniem wszystkiego łącznie z łóżkiem. Dlatego wszystkie trzy pannice: Tosia, (łącznie z Bzinką z ropomaciczem, które było spowodowane braniem zastrzyków hormonalnych)i moja Malutka, która zaczynała swoją 1 ruję w życiu - poszły pod nóż. Lecznice prowadzą akcje promocyjne, więc za ok. 200 złotych cała trójka została wysterylizowana - bardzo fachowo.
Jeśli chodzi o kocurki - mój Krzysiek przyszedł do mnie świerzo po wykastrowaniu - dlatego jeszcze napadał 'panny' w niecnych celach:-) Jego mocz był jeszcze baaaardzo mocno 'pachnący' samcem. Ale po ok. miesiącu już przestał tak 'samczyć'...
Jako kastrat dostaje specjalną karmę, wcale nie jest ospały i grubaśny - jak to krąży opinia o tym , że kocurek po kastracji traci energię i nic tylko by leżał i spał...
Robię im co jakis czas badania moczu - trzeba, bo z biegiem lat mogą mieć kłopoty z nerkami. Nie każdy kastrat, ale prewencja nie zaszkodzi....
Pownieważ mieszkam teraz na parterze - zaobserwowałam ciekawostkę, że Krzysiek nagle z potulnego misiaczka stał się obrońcą nas, kobitek:-) Niestety miewamy 'wizyty' dzikich kotów na parapecie (czują zapachy nowych kotów) - KrZysztof wtedy dostaje wariacji i nachętniej by zagryzł napastnika...

konto usunięte

Temat: rozwiązanie

:-))Olimpia K. edytował(a) ten post dnia 07.11.09 o godzinie 11:18

konto usunięte

Temat: rozwiązanie

Hej, jeśli kotka jest hodowlana i rasowa, z papierami - moje gratulacje!
Jeśli nie - naprawdę, nie ma się raczej czym chwalić...

Temat: rozwiązanie

Uschi Pawlik:
Hej, jeśli kotka jest hodowlana i rasowa, z papierami - moje gratulacje!
Jeśli nie - naprawdę, nie ma się raczej czym chwalić...

Narodziło się nowe życie i nowe kocię!
Bez względu na to, czy jesteśmy przeciwni rozmnażaniu niehodowlanych kotów, tekst - "naprawdę, nie ma się raczej czym chwalić" jest, wg mnie, trochę nie na miejscu.

Olimpio,
bez względu, czy kot rasowy czy nie - moje gratulacje! To musiało być niesamowite przeżycie :)

konto usunięte

Temat: rozwiązanie

Nie chcę nikogo obrazić, ale czy nie jesteście zbyt agresywne? Generalnie jestem za kastracją a moje kotki są z bidula, ale uważam, że jeśli ktoś ma zapewniony dom i opiekę dla nowonarodzonych kociąt, to o co tyle hałasu??? Nie każdy chce/może/potrafi zabrać ze schroniska często schorowane i zaniedbane kociątka i to też trzeba zrozumieć. Człowiek tutaj napisał, żeby podzielić się radością, a wy mu od razu o mitach, ropomaciczach itp. Proszę nie traktujcie innych jak nieuświadomionych morderców tylko dlatego, że same "jesteście w temacie". Powtarzam - to nie prowokacja ani pobłażanie dla nieodpowiedzialności, po prostu radość że małe kociaki są zdrowe i mają dom!!!

konto usunięte

Temat: rozwiązanie

wiem...
fajnie, ze są małe, zdrowe i mają dom...

rozumiem potrzebę podzielenia się radością.

może po prostu za dużo już w życiu widziałam konsekwencji tej "radości"...

dziewczyny, staram sie nei być agresywna. ale jak, wyjaśnijcie mi, jak sie zachować? napisać sobie gdzieś tekst w tonie łagodnym, perswazyjnym, i wszędzie go wklejać? copy-paste?

przecież wyciągnięcie logicznych konsekwencji z faktu, ze urodził się kolejny miot domowej kotki niehodowlanej (jeśli tak jest w tym przypadku, czego oczywiście nie wiem) - jest bardzo proste...

gdybym się z tego cieszyła - byłabym hipokrytką. nie naskakuję, nie obrażam - staram się zmusić do myślenia...

powiedzcie, proszę,jak inaczej mam to robić? poprawię metody...

konto usunięte

Temat: rozwiązanie

Joanna Wolak:
[...] Człowiek tutaj
napisał, żeby podzielić się radością, a wy mu od razu o mitach, ropomaciczach itp. Proszę nie traktujcie innych jak nieuświadomionych morderców tylko dlatego, że same "jesteście w temacie". Powtarzam - to nie prowokacja ani pobłażanie dla nieodpowiedzialności, po prostu radość że małe kociaki są zdrowe i mają dom!!!
Jeszcze jedno - to pewnie też zabrzmi bardzo egzotycznie, ale moim marzeniem jest taki stan uświadomienia społeczeństwa, zeby takie wydarzenie nie było powodem do radości - a do wstydu właśnie...

Wierzę, ze może się to wydać szokujące.

Ale spróbujcie spojrzeć na to odrobinę szerzej...

Zapraszam an forum.miau.pl. To na pewno ułatwi spojrzenie na sprawę szerzej. Ja nie mam umiejętnosci dyplomatycznych, zeby tłumaczyć takie sprawy - czego dowodzą najwyraźniej moje posty na GL. A czasem przykład działa lepiej.

konto usunięte

Temat: rozwiązanie

Koci porod i male kociaki to naprawde fajny widok.

Ale:

a) moze mlode maja juz zapewnione miejsce w cieplym opiekunczym domu? Teoretycznie ok, TYLKO sie cieszyc! :)

b) ale... jak ktos sie naogladal, jak takie tygodniowe kociaki laduja w wiadrze z woda (wies) albo sa wyrzucane (miasto), jak ktos byl choc raz w bidulu, jak ktos poswicil choc chwile nie swoim, ale tym wyrzuconym kociakom, to faktycznie moze sie zdenerwowac. Tym bardziej, ze tak NAJCZESCIEJ dzieje sie z takimi kotami.

Nie mnie (ani innym) oceniac postepowanie osob, ktore rozkacaja dachowce. Nie mnie (ani innym) oceniac wolontariuszy, ktorzy traca wlasny czas i pieniadze na ratowanie porzuconych/dzikich kociakow.

Nie biore ani nie oceniam (czego i innym zycze) ani jednych, ani drugich. I jedni i drudzy maja swoje racje, swoje argumenty.

Uszanujmy to, ok?

:)

konto usunięte

Temat: rozwiązanie

..Olimpia K. edytował(a) ten post dnia 07.11.09 o godzinie 11:19
Agnieszka M.

Agnieszka M. specjalista i
doradca ds. reklamy
Internetowej,
psycholog...

Temat: rozwiązanie

Jerzy K.:
b) ale... jak ktos sie naogladal, jak takie tygodniowe kociaki
laduja w wiadrze z woda (wies) albo sa wyrzucane (miasto)


Jurku,
To bardzo optymistyczna wersja... dla pokazania ludzkiej bezduszności powiem Ci, że częsciej nie jest to wiadro z wodą (i tak skrajnie nieludzkie), a np. szambo, gdzie kociak ląduje i próbuje sie utrzymać na powierchni powoli się topiąc lub zakopanie żywcem... a w mieście tradycyjnie śmietnik... dodam, że miejscy mordercy kociąt uwielbiają wyrzucać je w mrozy i w dodatku w nocy... by powoli umierały zamarzając...
Żeby jeszcze lepiej zobrazować... dodam, że są to najczęściej nie kocięta ślepe... tylko np. 2-tygodniowe, które mają niewielkie szanse bez matki, a juz się znudziły... I znajduje sie je w śmietniku wyziębione tak, że nie ma jak ich juz ratować i można tylko patrzeć jak ostatkiem sił, umierając patrzą na człowieka niebieskimi jeszcze oczkami...

Właśnie z powodu takich widoków - cud narodzin nierodowodowych kociąt - nie cieszy, a smuci:(
Też chciałabym móc sobie pozwolić na oglądanie takiego cudu... niestety świadomość losu wielu piwnicznych kociaków, prawdopodobnie nigdy nie pozwoli mi na taki luksus...

Jak kotka hodowlana - gratuluję:)

konto usunięte

Temat: rozwiązanie

No właśnie, a ja znam widoki kotek hodowlanych, które rozmnarzane w głupi sposób przez pseudohodowców lub wzięte dla kaprysu właściciela dają potem życie całym gromadom półrasowych kociąt, które giną w w/w sposób... Tak więc czy jet to akurat kotka hodowlana, dla mnie nie jest to sprawdzian ludzkiej mądrości czy serca! Chodziło mi po prostu o to żebyście od razu nie rzucali kamieniami i nie osądzali innych z taką łatwością.



Wyślij zaproszenie do