Temat: rozwiązanie
Iwono,
przede wszystkim dla kotki samo zbliżenie jest bardzo bolesne - jest to związane z budową kocich narządów płciowych. Dlatego też często kotki tuż po stosunku są agresywne w stosunku do kocura - z powodu bólu.
Ruja jest stanem podporządkowania się całkowicie instynktowi - stąd też bardzo wiele kocic ginie w tym czasie - szukając partnera, nie zważają przy tym często na samochody, niebezpieczeństwa. Kocury czują kotkę w rui nawet w promieniu 2 km - a to oznacza, że próbując do niej dotrzeć muszą pokonać wiele ulic (co zwykle oznacza spore niebezpieczeństwo).
Przy zaburzeniach hormonalnych zdarzają się ruje permanentne - trwające niemal bez przerwy, które są dla kotki wycieńczające. Zresztą samo odchowywanie kociąt także jest sporym obciążeniem dla organizmu.
Doroto,
jeszcze parę lat temu (kiedy mało kto zajmował się kastracją kotów wolnożyjących) rozpowszechniła się taka opinia, że koty kastrowane są traktowane przez grupę gorzej, że sobie nie radzą. Była to obawa związana z brakiem doświadczeń w tej materii.
Nic bardziej mylnego! Jest wręcz odwrotnie. Wykastrowane koty przestają być "konkurencją" dla swoich niewykastrowanych kolegów, nie wzbudzają agresji. W związku z tym kocurki odnoszą mniej ran (związanych z walką o samice i dominację), a kotki nie tracą sił na ciąże i odchowywanie kociąt (a jest to olbrzymi wydatek energetyczny). Poza tym jest jeszcze jedna zaleta takiej kastracji: eliminuje to rozpowszechnianie się śmiertelnych dla kotów chorób: białaczki i FIV (które, tak jak ludzki HIV, są przenoszone wraz z wydzielinami, krwią i śliną - czyli koty zarażają się przede wszystkim w efekcie krycia i pogryzień).
Obserwuję od 5 lat takie wykastrowane grupy wolnożyjących kotów i mogę powiedzieć z pełną odpowiedzialnością: to jest najlepsze, co można dla nich zrobić.
Wykastrowane koty zdrowsze, nie migrują (unikają tym samym niebezpieczeństw), no i - nawet ich przeciwnicy przyznają po jakimś czasie, że nagle "przestało śmierdzieć" i koty już nikomu nie przeszkadzają :))
Krótkie życie kotów wolnożyjących jest związane z wielością niebezpieczeństw z jakimi sie spotykają, z chorobami, wypadkami itd. Kastracja może tylko pomóc to ich życie przedłużyć.
Tak jak napisała Barbara: "za ich wysoką smiertelnością stoją ludzie/samochody/trutki w karmie/choroby a nie brak miejsca w stadzie."
Napisałaś o polskim ustawodawstwie dot. ochrony zwierząt. Ja myślę, że prawo polskie w tej materii jest naprawdę OK i nie wymaga na tą chwilę zmian. Kwestia tylko tego, że nie jest ono respektowane.
Ceny zabiegów, które podałaś są bardzo wysokie - nigdy nie spotkałam się z tak wysoką ceną. Średnio kastracja kotki to 100-180 zł, a kocura 60-120 zł. A przy tym: w wielu miastach można skorzystać z tańszych zabiegów z okazji marcowego "Dnia kastracji" lub: po prostu poprosić o rozłożenie zapłaty za zabieg na raty (w końcu weterynarz też człowiek i zawsze warto ponegocjować, zwłaszcza, jeśli ma się więcej zwierząt pod opieką :)) lub poszukać tańszej lecznicy. Można też poprosić o pomoc w znalezieniu takiej lecznicy którąś z organizacji prozwierzęcych.
Jeśli chodzi o ropomacicze to kastracja w 100 % "zapobiega" tej chorobie.
Nie ma macicy = nie ma ropomacicza!
Ten rzekomo służący kotkom "jeden miot" to legenda z czasów, kiedy wiedza wet. była na zupełnie innym poziomie niż obecnie. to straszne, ale zdarza się "starym" weterynarzom, którzy się od czasów studiów nie douczali, jeszcze powtarzać tą bzdurę, ku szkodzie zwierząt.
Ropomaciczu sprzyjają ciągłe wahania hormonalne związane z rujkami, a także: podawanie hormonów.
A wczesna kastracja ma dodatkową zaletę: zmniejsza ryzyko wystąpienia u kotki guzów sutków (które są hormonozależne).
===============================================================
I jeszcze moja dygresja odnośnie cen kastracji:
Kastracja kotki: np. 150 zł.
Ktoś (X) twierdzi, że to za drogo, że woli w takim razie rozmnażać kotkę.
Odchowanie (takie odpowiedzialne!!!) miotu kociąt to koszt:
- dwukrotnego odrobaczenia kotki w czasie ciąży
- dwukrotnego odrobaczenia wszystkich kociąt
- szczepień ochronnych dla kociąt
- dobrej jakości karmy dla kotki i kociąt przez minimum dwa miesiące (bo przecież nie chcemy naszych podopiecznych karmić "byle czym" - od tego, co jedzą, zależy całe ich życie)
- żwirek dla całej gromady kotów (ile go potrzeba wie każdy, kto miał w domu kocięta :))
Do tego nie wliczam ceny:
- testu na białaczkę (a powinno się go zrobić dopuszczając koty do rozrodu)
- USG (które jest potrzebne w razie jakichkolwiek komplikacji!)
- cesarskiego cięcia w razie problemów z porodem (co kosztuje kilkaset złotych!)
- ewentualnych chorób kociąt i ich leczenia
Łatwo policzyć, że koszt odchowania miotu kociąt jest o wiele wyższy, niż koszt kastracji kotki!
Oczywiście pod warunkiem, że ktoś nie wychodzi z założenia, że "niech by sobie były zarobaczone, co mnie to obchodzi!", a jak kotka będzie miała problemy z porodem to "trudno - weźmie się nową").