Temat: O'Callahan - znaczy twardziel.
Najnowsze wieści z frontu, będa niestety ostatnimi. O'Callahan wykonał manewr odkrzydlający i skutecznie ulotnił się spod moich skrzydeł.
Przygotowywałem się do wizyty gości, wobec czego zmuszony byłem przewietrzyc mieszkanie. Okno uchylilem skośnie, tak, że pozostała tylko mala szparka i bardzo wysoko. Kot nie miał prawa tamtędy zwiać.
Ale zwiał. Mieszkam na niskim parterze i tylko widzialem rudą kitę sunącą po śniegu.
Szukałem go w sumie 12 godzin po całej okolicy. Bezskutecznie.
Cóż. Smutne, ale wygląda na to, że jednak było mu u mnie trochę jak w więzieniu. Skorzystał z pierwszej okazji. Zresztą, do ostatniej chwili nie pozwolił do siebie podejść. Ani przez chwilę nie okazał najmniejszego zaufania. Potrafił cały dzień nie jeść, jeśli znajdowałem się zbyt blisko miski.
Pocieszam się jedynie tym, że widac poczuł się juz na tyle dobrze, że dał rade nawiać. Teraz jest juz ciepło, więc pewnie upoluje sobie jakas myszkę, czy ptaszka. Tak widać musiało być...
Prawdopodobnie za jakiś czas wybiorę się do schroniska i przywiozę do domu jakiegos innego sierściucha. A może Wy znacie kogoś, kto chce oddać? Nie ważna rasa, ani kolor. Byle tylko był malutki i mógł sobie dorastać obok mnie. I najlepiej, żeby to był chlopak. Dwóch facetów zawsze się jakoś dogada...
Proszę o symboliczne zamknięcie tematu. :(