Temat: Mój kot u sąsiada w ogródku....
Agata Gąsiorowska:
Kot - kastrowany
Siatka i kojec -cóż, my akurat w szeregówce, więc ogródek malutki, jakbym taki kojec wstawiła to dla dziecia już miejsca nie starczy...
Myślałam o tych ultradźwiękach - ptaki nie były by problemem, bo sąsiad anty zwięrzęcy jest ogólnie, ale obawiam się, że zgłosiłoby się jeszcze kilku, że oni też - a to już droga zabawa...
Nie wypuszczanie kota - to kurcze nie po to się wyprowadzałam, żeby kocisko się kisiło w domu....
A z prawnego punktu widzenia - ktoś wie, co może grozic posiadaczom kotów z osiedla?
Ja wiem tyle, ze posiadacz zwierza powinbien po nim sprząć i to robię... ale co jeszcze?
Jakiś przepis o kotach luzem? ;) że zabronione?
Musisz niesety dobrze sie zastanowić, ponieważ po ostatnich doświadczeniach przeżyłam już w swoim życiu cały asortyment walki sąsiadów z kotami:
1. Ukradzono rudego dachowca sąsiadom, bo jest to poszukiwany kolor u dachowców (wiem, bo podrzucają mi maluszki i te trzykolorowe i rude szybciutko znajdują domy, a inne ,no cóż...)
2.Kilkanaście lat temu sąsiad wyrzucał z gniazda dokarmiane przez nas pod balkon kociaki z matką...psu na rozszarpanie. Dowiedziałam się dopiero od niego i znalazłam jednego,jeszcze ślepego maluszka w krzakach, nie udało sie go odratować.
3. Sąsiad wrzucił kota, dokarmianego przeze mnie w ogródku, do beczki z olejem napędowym (miał ciężarówkę i nie lubił kotów). Po ok. 2 tyg. walki o życie kota,wysiadły mu wszystkie organy i w strasznych męczarniach ...odszedł:(((
4. Kochany Milusi uciekł nam przez balkon i sąsiad z bloku chwalił się wszystkim, jak udało mu się przyspieszyć samochodem i "stknąć" go (to ten specjalista od kociej rodzinki) Po operacji, drutowaniu złamanej nogi kocisko przeżyło.
5. Kochany Milusi w wieku 7 lat odszedł, na skutek przełamania go przez dziecko z mojej rodziny zastępczej.
7. W niewiele ponad tydzień temu ..odszedł mój kochany 2,5 roczny rudy kocurek Fifi. Wychodził tylko kiedy byliśmy w domu do woliery. Wiedziałam, że dzieciaki trują w naszej (naszej od 5 lat) wsi psy i koty trutką na gryzonie. Nooo, tak myślałam, że jestem taka opiekuńcza i przewidująca. Ktoś wsypał trutkę do woliery i jeszcze w trawie przykrył ją deseczką. Po ok. 2 miesiącach walki,dokarmiania intensywnym leczeniu, ponieśliśmy klęskę - wielonarządowa niewydolność:(((
Proszę powiedzcie, że już wyczerpaliśmy cały asortyment ... nieszczęść!!!
To ty podejmujesz decyzję, ale to kot gra w rosyjska ruletkę o swoje życie.
Masz według mnie takie wyjścia:
1.Ryzykować życie i zdrowie kota, ale pamiętaj, że nie zawsze kot "pada" na miejscu. Pomyśl omoich kotach,walce ,męczarni zwierzątka i o klęsce na koniec.
2.Pomysł z wolierą odrzuciłaś. Są też elektryczne pastuchy dla kotów i psów. Nie wiem, czy to miłe dla zwierzęcia,ale podobno po pierwszej próbie już nie podchodzą do ogrodzenia. Pamiętaj również,że ktoś może podrzucić jakąś trutkę też na twoją posesję, czy do woliery.Trzeba chyba sprawdzać teren regularnie i ...liczyć na szczęście. Sumińska opisywała,że nawet jej zwierzęta potrafili sąsiedzi truć na ...zabudowanym balkonie.
3. Przyjazny dla kota teren domu,z atrakcjami, zabawkami, może towarzyszem kocim, z właścicielem bawiącym się z nim,jest dla kota jego terenem łowieckim, jego miejscem na świecie.Jestem przekonana,że koteczek jest tam szczęśliwy.Można zabezpieczyć siatką balkon, można wychodzić z kotem na szeleczkach,można otwierać zabezpieczone siatką okna.
Pamiętaj proszę,że twój kot ci ufa,że o niego dobrze zadbasz, ale decyzja należy do ciebie...
Magdalena Grzegorzewska edytował(a) ten post dnia 02.02.09 o godzinie 11:50