Anna
W.
Kurator, Galeria
Obok ZPAF,
Instruktorka,
Szkoleniowiec
Temat: Co sprawiło że ten styl wydał Ci się wart zainteresowania?
No dobrze, to ja rozpocznę dyskusję na temat wing tsun.W moim wypadku, trafienie do szkoły WT było zbiegiem szeregu wypadków. Pracując jako redaktor jednego z wydawnictw, próbowałam na wzór "Men's Healt" opracować pismo z grupą docelową 30-40latków o tematyce od jeździectwa, przez żagle, wykfalikowaną turystykę i sztuki walki. Robiłam akurat swój prywatny ranking klubów w Warszawie. Za sobą miałam bagaż kilku lat doświadczeń z taekwon-do ITF, zawodów i walk sportowych oraz wiedzę wyniesioną ze wspólnych "braterskich" spotkań z moją wesołą kompanią z "klubu" Formoza, gdzie chłopcy uczyli mnie prostych zastosowań Kombatu (56).
Trafiając w celu przeprowadzeniu wywiadu na Polną do Sifu Marka, dowiedziałałam się o seminarium z Dai Sifu Norbertem Madayem oraz o wizycie SiJo Leung Tinga (2005). Miałam więc praktycznie na samym początku mojej drogi możliwość rozmawiania i podpatrzenia Wing Tsun według przekazu obu tych mistrzów. Co mnie uderzyło? Prostota i logiczność rozwiązań. SiJo prezentował mi wówczas i tłumaczył pewne zasady osobiscie - szkoda, że byłam wówczas całkowicie zielona, pewnie wiedziałabym lepiej o co pytać. Cóż. Sytem wydał mi się również całkowitą odwrotnością wszystkiego co wiedziałam dotąd o sztukach walki - zwłaszcza o
stylach kopanych. Oczywiście zachwyt, zachwytem, ale musiałam (muszę) ciągle przerabiać kłopoty związane chociażby z koordynacją ruchową (wiecie o czym piszę:)).
Podsumowując, z Wing Tsun jest jak z lasem. Im głębiej, tym więcej drzew, trudno więc będzie mówić o znudzeniu stylem - mam co robić do emerytury:)))Anna W. edytował(a) ten post dnia 27.10.07 o godzinie 12:36