Marcin Nowak

Marcin Nowak Handel B2B

Temat: Wietnamska kultura w stolicy

Dobry wieczór, Wietnamie
Marcin Flint 27-01-2009

W weekend dwukrotnie próbowano przekonać nas, że Wietnamczyków można postrzegać w kontekście innym niż wojna i handel.
Wietnamskie imprezy przyciągają warszawiaków regionalnymi przysmakami i klimatem egzotycznych podróży

Wietnamskie imprezy przyciągają warszawiaków regionalnymi przysmakami i klimatem egzotycznych podróży

Mieszkańcy stolicy kojarzą zwykle azjatycką społeczność z zapracowanymi ludźmi, którzy pozwalają im tanio się ubrać i zjeść za parę złotych. Nie jest ona na tyle duża, by budzić poczucie zagrożenia. Organizacje społeczne mówią o 30 tys. Wietnamczyków w Warszawie, badacze (dr Teresa Halik) podają taką liczbę odnośnie całej Polski, ale to niewiele przy 500 tys., jakie zamieszkuje Francję.

Niewiele ze statystycznego punktu widzenia, ale wystarczająco dużo, by przyjrzeć się egzotycznej dla nas kulturze.

Azjatyckie inspiracje

W ten weekend była ku temu okazja. A to za sprawą tematycznych wieczorów w wolskim klubie Chłodna 25 i praskim Saturatorze.

W klubie przy ul. 11 Listopada w niedzielę świętowano wejście w nowy księżycowy rok – Rok Bawołu. Niezbyt udanie. Opóźniony pokaz latających lampionów, uważany za największą atrakcję wieczoru, okazał się mniej spektakularny niż koncert żartownisiów z Mitch & Mitch. Ku rozczarowaniu wszystkich czerwone lampiony puszczano z dachu w dużych odstępach czasu i co najwyżej parami.

Temu swoistemu performance’owi towarzyszyły dość przeraźliwe dźwięki didgeridoo. Skąd pomysł na wykorzystanie australijskiego instrumentu? Trudno powiedzieć. Na swój groteskowy sposób pasował do amerykańskiego hip-hopu w piwnicy (zapowiadano „soul z azjatyckimi inspiracjami“) czy tajskiego soku z mango sprzedawanego na środkowej kondygnacji klubu (anonsowano „możliwość zakupu egzotycznych napojów i produktów z Wietnamu“).

Wietnamski charakter imprezy ratowały wspomnienia z podróży, filmy krótkometrażowe czy oryginalne specjały kulinarne, w tym np. podczas noworocznego święta nieodzowne Bánh chįng – „ciasteczka“ z kleistego ryżu i mięsa.

Nie obyło się bez rozczulania nad Stadionem Dziesięciolecia. Racja – dla warszawskich Wietnamczyków to był niewątpliwie ważny obiekt. Nie na darmo tuż przy jego szczątkach – przy ul. Zamoyskiego – mieści się kulturalne centrum Thang Long. Z tym, że to trochę tak, jakby Polaków w Anglii pokazywać przez pryzmat wielkich placów budowy, z otaczającymi ich przyczepami mieszkalnymi i polową kaplicą.

A o oryginalnych, niezwykle barwnych wietnamskich zapasach, czy choćby To He – szalenie precyzyjnie wykonanych zabawkach z kolorowego ryżu, zdolnych zadowolić nie tylko dzieci, ale i dorosłych – wciąż wiemy tyle, co nic. Szkoda, że Wietnam przepadł w galimatiasie. Tym bardziej że Saturator wypełniony był po brzegi.

Rola drugoplanowa

O ile dla imprezy w Saturatorze wietnamska otoczka wydawała się marketingowym chwytem, o tyle podczas piątkowego wieczoru na Chłodnej 25 była dodatkiem do... deliberacji nad specyficznym urokiem Stadionu Dziesięciolecia. Zadbano o piwo znad Zatoki Tonkińskiej, DJ ReNe skutecznie zachęcał do karaoke, pokazując, że amerykański akcent przy wietnamskim żywiole wokalnym nie ma najmniejszych szans. Płyty (ze stadionu) puszczał orientalista i podróżnik Magura. Bawiono się nieźle.

Jednej i drugiej imprezie zabrakło jednak wietnamskiego ducha, który miała choćby druga edycja festiwalu Kino w Pięciu Smakach.

Wietnamska kultura w stolicy

Wietnamski dom kultury Thang Long (ul. Zamoyskiego 4) nie na darmo ujęto w oficjalnym spocie reklamującym Warszawę. Zmniejszona nieco replika pagody Świątyni Literatury w Hanoi i żółty smok bardzo pobudzają wyobraźnię. Niestety, z wyjątkiem nielicznych projektów w rodzaju nagradzanej „Podróży do Azji” z 2006 r. jego działalność skierowana jest jedynie do Wietnamczyków. Za jego sprawą mogą poćwiczyć taniec, zobaczyć koncert, zagrać w bilard czy poczytać publikacje w rodzimym języku. Więcej na stronie http://nhavhthanglong.pl.

Życie Warszawy
http://www.zw.com.pl/artykul/1,329051.html