Dawid Milczarek AkademiaVAT.pl
Temat: Wyrok NSA z 25 stycznia 2012 r., sygn. akt II FSK 1445/10.
Adam Bartosiewicz:
Oczywistym jest, że reprezentacja chyba zawsze pojmowana było jakie działanie zewnętrzne, z tym skutkiem, że wywierająca efekt na zewnątrz podatnika, wśród sfery jego kontrahentów i potencjalnych klientów. Tylko w tym sensie ma ona sens. Jest reprezentacją. Wewnątrz siebie (swojej struktury organizacyjnej) podatnik reprezentować się nie musi, bo to nie ma sensu.
Rzeczy w tym, że całkowitym NIEPOROZUMIENIEM jest w tym kontekście odwoływania się do działań podejmowanych wewnątrz firmy (w jej budynku) i na zewnątrz firmy (poza jej budynkiem).
Jeśli wręczę wizytówkę kontrahentowi (przedstawiając się) w siedzibie firmy, to nie będzie to reprezentacją, zaś jak wręczę mu na chodniku (drodze publicznej) przed siedzibą firmy, to juz będzie reprezentacja?
Toż właśnie o tym pisze sąd:
Należy zatem stwierdzić, że wydatki na wszelkie tego typu usługi i artykuły, wiążące się z reprezentowaniem podatnika lub prowadzonego przez niego przedsiębiorstwa, nie mogą być zaliczone do kosztów uzyskania przychodów – niezależnie także od tego, czy usługi te i zakupione artykuły były wykorzystywane w kontaktach z kontrahentami w siedzibie przedsiębiorstwa (zakładu), czy też poza nią.
Sformułowania zawarte w uzasadnieniu odnoszą się do konkretnej sprawy, ale powtórzę jeszcze raz: są sformułowane w sposób - dla mnie oczywisty - pozorujący walor ich ogólności. Owszem - być może temu sądu (!) się nie podobały obiady w restauracji, ale uzasadnił odrzucenie ich jako kosztów argumentując to w sosób nieproporcjonalny.
Moim zdaniem NSA przywrócił taką wykładnię reprezentacji, która najpełniej odpowiada językowej treści przepisu. Sąd nie wykluczył przy tym krytycznej oceny obecnych rozwiązań:
Celowość i zasadność omawianego wyłączenia mogą oczywiście być dyskutowane – zwłaszcza wobec powszechności zwyczaju częstowania kontrahenta handlowego napojami czy przekąskami – niemniej słuszność lub niesłuszność przyjętego rozwiązania ustawowego nie należy do materii normatywnej.
Uznał jednak, że póki są jakie są, wszelka reprezentacja (i wewnątrz i na zewnątrz firmy, i wystawna i niewystawna) jest wyłączona z KUP.
Zabił komara za pomocą armaty. I wcale nie przekonuje mnie, że zamiast armaty mógł użyć bomby atomowej.
Nie zgadzam się. Orzekł to, co uznał, że wynika z przepisu. Możemy nie zgadzać się z metodami wnioskowania. Ale jeżeli je akceptujemy, to prowadzą one właśnie do takiego efektu, jaki wyłania się z życzliwie rozumianej tezy.
Mogę nie mieć zastrzeżeń do kierunku samego rozstrzygnięcia (bo mogę się pogodzić z linią orzeczniczą, zgodnie z którą obiady w restauracji nie są kosztami). Ale sposób uzasadnienia, to przysłowiowe wylanie dziecka z kąpielą.
Nie rozumiem. Jeżeli założymy, że podchodzimy do sprawy podobnie jak NSA (wszelka reprezentacja (i wewnątrz i na zewnątrz firmy, i wystawna i niewystawna) jest wyłączona z KUP), to co moglibyśmy, poza doprecyzowaniem o jakie przedstawicielstwo chodzi, udoskonalić w wyroku NSA? Co przy takim założeniu nie byłoby wylaniem dziecka z kąpielą?
***
To nie jest tak, że powyższy wyrok mi się w 100 % podoba. Próbuję go jakoś zrozumieć. Możliwe są różne interpretacje, więc nie zakładam z góry, że tylko jedna z nich - najbardziej absurdalna - jest właściwa. Jeżeli tylko nie będziemy utożsamiali przedstawicielstwa, w rozumieniu sądu, z przedstawicielstwem tak jak je pojmuje się np. na gruncie prawa cywilnego, ale uwzględnimy, że chodzi o przedstawicielstwo w ramach budowania wizerunku firmy wśród klientów i kontrahentów, to dojdziemy do wniosku, że wyrok NSA nie jest taki "od czapy".
Główne zastrzeżenie, jakie ja mam do tego wyroku, to to, że moim zdaniem NSA powinien podkreślić, że wybiera takie rozumienie reprezentacji, które ŁĄCZY dwa elementy:
- działania w imieniu i na rzecz podatnika,
- działania w ramach budowania wizerunku firmy wobec klientów i kontrahentów.
Podatnicy zazwyczaj skupiali się do tej pory na kwestii wystawności i lokalizacji działań reprezentacyjnych (sądząc, że ma to jakieś znaczenie), a nie doceniali bezpośredniego znaczenia pierwszego aspektu. NSA położył nacisk na ten pierwszy aspekt. Zrobił to wprawdzie w taki sposób, że powstaje wrażenie, iż ten drugi nie ma znaczenia, ale moim zdaniem to tylko złudzenie.
Jest coś pozytywnego: jasno stwierdzono, że ani lokalizacja działań reprezentacyjnych, ani ich wystawność, nie mają przy obecnym brzmieniu przepisu żadnego znaczenia.Dawid Milczarek edytował(a) ten post dnia 12.03.12 o godzinie 20:58