Temat: Emisja bonów połączona z usługą reklamową
Adam Bartosiewicz:
Myślę, że jednak na gruncie VAT powinniśmy wiązać pojęcie świadczeń z konsumpcją, a nie ze stworzeniem możliwości konsumpcji. To nie PIT ;-)
VAT jest podatkiem od konsumpcji, ale chyba nie powinniśmy tej konsumpcji rozumieć zbyt dosłownie. Inaczej mielibyśmy problem z opodatkowaniem takich świadczeń, jak np. zobowiązanie się do powstrzymania od dokonania czynności lub do tolerowania czynności lub sytuacji. Jakiego rodzaju konsumpcję, przy Twoim jej rozumieniu, dostrzegłbyś w przypadku tego typu świadczeń?
Twoje podejście jest dość skrajne i chyba właściwie niemożliwe do stosowania w praktyce. Teoretycznie, gdy klient w restauracji zostawia część obiadu na talerzu, to sprzedawca - pojmujący konsumpcję tak jak Ty - powinien częściowo skorygować VAT należny od sprzedaży, bo w przeciwnym razie mogłoby dojść do zakłócenia np. proporcji sprzedaży (to samo przy niewykorzystanych biletach na basen, doładowaniach do telefonu, usługach najmu itd).
W modelowych świecie VAT nie powinno być opodatkowania. Nawet jeśli zatrzymywana jest zapłata, to należałoby uznać, że w istocie przekształca się ona w zryczałtowane odszkodowanie dla niedoszłego usługodawcy.
W modelowym świecie VAT, przy spełnieniu pewnych warunków, to może i tak. Ale VAT funkcjonuje w świecie realnym i w związku z tym prawodawca odstępuje od modelowego ujęcia i zrównuje z typowymi świadczeniami różne sytuacje, w których - w modelowym ujęciu - trudno byłoby stwierdzić, że ktoś komuś coś w ogóle świadczy (np. zużycie towarów na cele osobiste, refakturowanie, zaniechania etc.).
To chyba zbyt daleko posunięte stwierdzenie, że w sytuacji zatrzymania wynagrodzenia pomimo niewykorzystanego kodu aktywacyjnego na program informatyczny mamy do czynienia z odszkodowaniem. Gdzie tu szkoda? Ja bym tego nie nazwał żadnym odszkodowaniem, tylko wynagrodzeniem za WYKONANE świadczenie. W pewnych szczególnych sytuacjach można by się oczywiście odszkodowania dopatrywać (tak jak to zrobił ETS w orzeczeniu w sprawie opłaty za rezerwację), ale chyba nie można twierdzić, że w takich sytuacjach z zasady mamy do czynienia z odszkodowaniami, a świadczenie nie zostało wykonane.
Owszem – można się zastanawiać, czy i na ile, gotowość do świadczeń może być uznana za świadczenie (ale czy wówczas odrębne świadczenie od samego świadczenia zasadniczego) [aha, zacząłem to pisać, zanim przeczytałem resztę Twojej wypowiedzi, właśnie do tego się odnoszącej]
Otóż to, ja właśnie stoję na stanowisku, że stworzenie komuś potencjalnej możliwości skorzystania z jakiegoś świadczenia jest również świadczeniem. Jedną z najczęściej spotykanych tego typu sytuacji są przypadki, gdy podstawą skorzystania z owej potencjalnej możliwości są właśnie określone znaki legitymacyjne. Porównałbym to do refakturowania, a z uwagi na odwróconą chronologię nazwałbym "prefakturowaniem" danego świadczenia.
Gdybyśmy poszli tym tropem, to należałoby dojść do wniosku (co już sygnalizowałem), że w istocie:
- gotowość do wykonania świadczenia wymiennego na bon, kod aktywacyjny, zdrapkę, cokolwiek, jest świadczeniem samym w sobie;
- samo świadczenie (otrzymane za bon, zdrapkę, kod) nie jest świadczeniem? czy też jest świadczeniem, ale co wówczas z jego opodatkowaniem? Jeśli bowiem uznamy odrębność gotowości do świadczenia zasadniczego i samego świadczenia zasadniczego, to przy opodatkowaniu owej gotowości (jako odrębnego świadczenia – co sugerujesz) musimy postawić pytanie o opodatkowanie samego świadczenia zasadniczego
Jeżeli mamy taką sytuację:
X sprzedaje bon (bilet) na rzecz Y
Y sprzedaje bon (bilet) na rzecz K
K realizuje bon (bilet) u X
to do sprzedaży dochodzi pomiędzy X a Y oraz pomiedzy Y a K. W tych przypadkach bon (bilet) jest przekazywany niejako wtórnie, przede wszystkim chodzi o sprzedaż (za wynagrodzeniem) potencjalnej możliwości skorzystania ze świadczenia wykonanego przez X. Przekazanie natomiast bonu (biletu) przez K na rzecz X nie jest żadną sprzedażą (nie ma tu żadnej odpłatnej czynności), tylko jest już samą realizacją owej potencjalnej możliwości.
No i w tym momencie pojawia się problem - czy sprzedaż potencjalnej możliwości skorzystania z usługi (znaku legitymacyjnego) może być potraktowana jako sprzedaż samej usługi transportowej? Ja bym uznał, że tak. Nie dlatego, że to wynika z modelowego ujęcia VAT-u, ale ze względów praktycznych (podobnie jak przy refakturowaniu uznaje się, że do świadczenia/konsumpcji dochodzi zarówno pomiędzy faktycznym świadczeniodawcą a pośrednikiem, jak i pomiędzy pośrednikiem a ostatecznym beneficjentem). Zwłaszcza w sytuacji, gdy znak legitymacyjny jest powiązany ze ściśle określonym świadczeniem.
Problem mam, gdy świadczenie nie jest skonkretyzowane, w takim przypadku - podobnie jak ETS we wspomnianym orzeczeniu - chyba uznałbym, że mamy do czynienia ze świadczeniem usługi, której bym nie utożsamiał z tym świadczeniem, które ostatecznie zostanie faktycznie wykonane. ETS ujął to tak:
Bony towarowe będące przedmiotem sporu przed sadem krajowym umożliwiają otrzymującym je pracownikom nabywanie towarów lub usług w określonych przedsiębiorstwach, a zatem, jak podniósł rzecznik generalny w pkt 31 swej opinii, bony te przyznają pracownikom przyszłe i nieokreślone co do przedmiotu prawo do towarów lub usług.
Uznałbym, że mamy do czynienia z otrzymaniem płatności na poczet przyszłej dostawy; zdarzeniem opodatkowanym nadal byłaby dostawa towaru, tyle że obowiązek podatkowy powstawałby już w chwili otrzymania płatności przez „sprzedawcę”.
Też bym tak uznał, ciekawe co na to ETS.
A teraz pytania do Ciebie:
Przychodzę do sklepu, w którym jest różny asortyment. Umawiam się z właścicielem, że dam mu teraz 100 zł, a jak przyjdą święta, to przyjdę do sklepu i wybiorę sobie różnych towarów. On mi przyrzeka, że tak będzie.
1) Ufam mu na słowo – czy jego ustne przyrzeczenie jest przedmiotem opodatkowania?
2) Dostaję od niego przyrzeczenie na piśmie – czy to jest bon, który należałoby opodatkować?
3) Nagrywam jest słowa na dyktafon – czy nagranie jego słów jest bonem, który należałoby opodatkować?
To jest właśnie ten problematyczny przykład, o którym pisałem wyżej. Problematyczny, bo towary nie są skonkretyzowane. Ale jednak pewnego rodzaju "uprawnienie" zostaje sprzedane. I chyba trzeba by tego typu sytuację potraktować tak, jak sugeruje ETS.
Problem, jaki ja dostrzegam w orzeczeniu ETS nie polega na tym, że nie da się tego wtłoczyć w modelowe ujęcie VAT-u. Akurat jeśli o to chodzi, to owo modelowe ujęcie można odpowiednio przeformułować, tak jak to kiedyś zrobiono z refakturowaniem, ze świadczeniami kompleksowymi itd. Problem polega na tym, że podejście ETS-u - stosowane konsekwentnie - zabije rynek bonów towarowych, który znamy dzisiaj. Receptą - w moim przekonaniu - jest wprowadzenie nowych regulacji rozwiązujących ten problem (piłeczka po stronie prawodawcy). Nie miałbym nic przeciwko, żeby pojawiła się wyraźna regulacja, z której by wynikało, że jeżeli bon nie jest powiązany z żadnym konkretnym towarem / usługą, to wówczas wyłącznie jego realizacja podlega opodatkowaniu według reżimu właściwego dla otrzymanego ostatecznie świadczenia, natomiast samo zbycie bonu jest wyłączone z opodatkowania. Póki co jednak sprzedaż bonu niepowiązanego z żadnym konkretnym świadczeniem jest - tak jak ocenił ETS - świadczeniem usługi.
Dawid Milczarek edytował(a) ten post dnia 05.11.11 o godzinie 21:25