Krzysztof Dalasiński Trener - freelancer
Temat: Co nowego w Domu Wariatów?
Wpisujmy tu idiotyzmy, z którymi spotykamy w naszym codziennym życiu. Uwaga - zaczynam.Jedna z ważnych instytucji państwowych wymaga, bym wypełnił stosowny formularz. Na samym początku każą mi "uzupełnić właściwe pola drukowanymi literami". Zmartwiłem się bardzo, bo nie noszę ze sobą drukarki do urzędów. Poprosiłem więc panią urzędniczkę, by użyczyła mi swojej. Spojrzała na mnie zdumionym wzrokiem, na chwilę zaniemówiła, a gdy odzyskała mowę, to powiedziała, że mam wypełnić długopisem. Uprzejmie poprosiłem, by pokazała mi, jak się drukuje długopisem, bo nigdy w ten sposób nie drukowałem. Spytała wtedy o co mi chodzi. Pokazałem więc, że w formularzu stoi jak byk: ma być wypełniony drukowanymi literami, a nie ręcznym pismem. Wtedy wzięła druk i długopis i zaczęła wypełniać formularz WIELKIMI literami. Ciągle nie mogła zrozumieć w czym rzecz. Otóż wyjaśniam w czym rzecz: mamy dwa rodzaje pisma - ręczne i drukowane oraz dwa rodzaje liter - małe i wielkie. Gdy chodziłem do podstawówki to uczyła mnie tego, w drugiej klasie, pani od polskiego. Dzisiaj państwowi urzędnicy z wyższym wykształceniem nie potrafią tego ogarnąć. W tym rzecz.
W końcu formularz został wypełniony WIELKIMI literami. Nie mam pewności, czy go nie zdyskwalifikują, wszak miał być wypełniony drukowanymi.
Na końcu formularza znowu zagwozdka: mam złożyć czytelny podpis. W polskim prawie nie ma czegoś takiego, jak czytelny podpis - prawo wymaga by podpis był własnoręczny. Zapytałem panią, kto oceni, czy mój podpis jest czytelny, czy nie jest. Np. pismo mojego kolegi lekarza dla mnie jest nieczytelne, a dla aptekarzy jak najbardziej czytelne. Zapytałem też, czy jeśli przyniosę do niej pismo wydrukowane z moim imieniem i nazwiskiem, to będzie dobrze - wszak wtedy podpis będzie bardzo czytelny. Znowu się zadziwiła.
Jak mawiał Zulu Gula: Polska to bardzo dziwna kraj. :))