Temat: Co aktualnie robisz?
dzisiejszy dzień zaczął się........................lotem orła! pamiętam z całej szokującej sytuacji tylko tyle, że przez moment widziałam moje nogi na tle sufitu.
otóż. spotkanie w siedzibie dewelopera z klientką i przedstawicielem firmy w celu omówienia zmian, które naniosłam na plan. sala konferencyjna, oboje zasiedli już do stołu, obok siedzi jeszcze jakaś pani w garniturze. miałam usiąść między nimi, by wszyscy dobrze widzieli to, co chcę im przedstawić. za mną stał fotel biurowy (taki na kółkach).
przysunęłam więc go i siadam....... pamiętam moje zdziwienie, kiedy siedzisko krzesła zamiast znaleźć się pod moją szacowną pupą przeleciało gdzieś nad moją głową (dobrze, że w nią nie trafiło - przyda mi się jeszcze), no i te nieszczęsne nogi i sufit.... i za chwilę ludzie nade mną pytający, czy żyję..... piszę do Was więc żyję i mam się całkiem dobrze.
reszta spotkania była już bardzo merytoryczna. taki twardziel ze mnie! klientka obawiała się naszego rozmówcy - kilkakrotnie rozmawiał z nią z pozycji siły - dlatego postanowiłam udać się na to spotkanie, by pomóc jej. było bardzo ok.
sms po kilku godzinach od klienki: :Pani Asiu, dobrze się Pani czuje? Nie uszkodziła sobie Pani nic w trakcie upadku? dziękuję jeszcze raz :) cudnie Pani kolesia przeczołgała".
odpisałam, że jest ok. klientka napisała jeszcze: "cieszę się, że odbyło się bez kontuzji, bo zaiste wyglądało malowniczo" (dodam, że byłam w krótkiej wiosennej sukience i na super wysokich szpilkach).
cóż.... poza tym, że szkodzie mogła ulec powaga mojej osoby, wszystko ok. a koleś... no cóż, po takim widowisku.... a tyle muszę się zawsze namęczyć, by zmiękczyć przeciwnika... życie czasem samo nasuwa rozwiązania (jak okazuje się - też bardzo niestandardowe).
czy już wspominałam Wam może, że ze mną nie ma nudy? przygoda zazwyczaj znajduje mnie tam, gdzie najmniej bym się jej spodziewała..... :P