Temat: Tajemnica „Great Estern” i kilka słów o „Titanicu”.
Krzysztof Dmowski:
Adrian załóż sobie temat o nitach o filmach itp. Ja poruszyłem temat, który mnie interesuje. Czyli książka "Próżność" i zdarzenia, które rozegrały się w kilka lat później, jakby z tej książki czytano.
Krzysztofie ... to że poruszyłeś kwestie książki to jedno to że chciałeś wykazać że Titanic zatonął przez jakies tam fatum bo przecież każdy marynarz to odpowiedzialny człowiek to druga sprawa i wizja autora ksiąki mogła być klątwą to drugie.
>Celem moim było uzyskanie kontrastu.
No to Ci sie nie udało bo jesli w przypadku „Great Estern” można by obarczyć winą biednego ducha to w przypadku Titanica zawinił tylko i wyłacznie człowiek i jego technologia co przez szereg postów negujesz.
Prędzej dał bym za przykałd "Jana Heweliusza" który faktycznie był pechowym statkiem/promem.
W jaki sposób to zostało ukartowane, to już nie nasza sprawa.
Co znowu zostało ukartowane?
Na siłę chcesz przekonać innych do swojego zdania, które nie wiele nas obchodzi.
Czemu pisze o sobie w liczbie mnogiej ????
Jak na narazie w dyskusji biorą udział trzy osoby w tym dwie nie doszukują się teorii spiskowej na pokładzie Titanica.
Mariuszu popraw mnie jesli się myle.
>Przez Twoje wypowiedzi wypłoszyłeś innych,
którzy mogliby coś powiedzieć.
Kogo?
>Siedzisz przed telewizorem i
oglądasz filmy, ale nie wszyscy to robią.
Co Ty z tym tv - Titaniciem interesowałem się na długo przed filmem Camerona.
Jak na razie to ty wykazujesz się elementaryn brakiem wiedzy na temat tej historii i próbujesz się ratować turlaniem.
Proszę Cię nie pisz tu nic więcej - załóż sobie własny temat o nitach, górach lodowych i o czym tylko chcesz.
Ciężko będzie , cały czas czekam na Twoją wersję wydarzeń skoro negujesz oficjalne badania.
Jako autor książek napewno wymyślisz jakąś smakowitą teorię spiskową.
Taki ze mnie uparciuszek :)
Ale żeby coś było w "temacie"
Pechowy okręt "Scharnhorst".
Pancernik brał udział w kilku potyczkach z angielskimi jednostkami Royal Navy (brytyjskiej Marynarki Królewskiej) i mimo ogromnej siły ognia, jaką dysponował, nie zdołał zatopić nawet nędznego szkunera. Jego udział w bombardowaniu Oslo okazał się jedną wielką kompromitacją. Przypadkowo trafiony przez zabłąkaną norweską torpedę, musiał uciekać. Po drodze wywrócił niemiecki pasażerski liniowiec SS "Bremen", utknął w mule i nadaremnie usiłował ratować się przed brytyjskimi bombowcami.
Na zgubę załogi, "Scharnhorsta" jednak odremontowano. Wielu spośród świeżo zwerbowanych marynarzy wolało zaryzykować samookaleczenie, a w razie wykrycia, że nie był to wypadek, sąd polowy i kulkę w łeb, niż pełnić wachty na śmiertelnie niebezpiecznej łajbie. Zdarzały się dezercje... Jednak okręt wypłynął i już podczas pierwszego rejsu został osaczony przez brytyjskie ścigacze. Pancerny kolos powinien łatwo się z nimi rozprawić, zamiast tego zaczął uciekać. Został trafiony poniżej linii wodnej, stracił prędkość i stał się pływającą tarczą strzelniczą. Kilka torped trafiło go w śródokręcie, wybuchł magazyn amunicji i olbrzym stanął w płomieniach. As niemieckiej marynarki zatonął parę mil na północ od norweskiego Przylądka Północnego. Z tysiąca czterystu ludzi załogi do niewoli wzięto jedynie trzydziestu sześciu, i to wcale nie z powodu morderczych instynktów Anglików. - Szli pod wodę jak kamienie, nim zdołaliśmy podpłynąć z kamizelkami ratowniczymi - wspomina Mark Evans, młody wówczas porucznik brytyjskiego ścigacza "Mary Elizabeth".
Dwóm marynarzom udało się na zaimprowizowanej tratwie wymknąć z morskiego piekła, trudno jednak nazwać ich szczęśliwcami. Gdy na wpół zamarznięci przybili w końcu do norweskiego brzegu, byli pewni, że zostali ocaleni. Postanowili podgrzać konserwę z żelaznych zapasów na grzejniku olejowym, uratowanym z tonącego pancernika. Urządzenie wybuchło im prosto w twarz, zabijając na miejscu.
Nikt z 36 jeńców nie dożył końca wojny, mimo że Brytyjczycy nie głodzili pokonanych żołnierzy wroga, którzy wpadli w ich ręce.
Chociaż na forach historycznych mają niezła polewkę z tej opowieści :D
Ewentualnie autentyczny kot Oskar - który został uratowany z Bismarcka, który pływał w sumie jeszcze na 2 innych pechowych okrętach, zanim admiralicja brytyjska nie odesłała go na ląd gdzie dokonał żywota w szpitalu dla weteranów wojennych.
Jest nawet słabe foto
Oczywiście Polskie statki też mają/miały flotę pechowców:
http://www.newsweek.pl/artykuly/wydanie/0/jednostki-fa...Adrian Banaś edytował(a) ten post dnia 09.05.11 o godzinie 09:47