Temat: Rok 2012 - taka mała ankieta (nie tylko dla zabawy)
Alternatywna wersja roku 2012. Jest to rcenzja filmu "2012" napisana przez Carla Johana Callemana, Szweda, który od ok. 20 lat bada kalendarz Majów i jego "przesłanie". Jak widać, może być i tak, jak on mówi...
Dr Carl Johan Calleman o filmie "2012", niedziela, 22 listopada 2009 r. (źródło: strona
http://www.maya-portal.net/blog/carl/2012_movie)
W ubiegłym tygodniu przeprowadziłem prezentację podczas konferencji dotyczącej roku 2012, zorganizowanej w Albuquerque przez Fundację ds. Badań Cykli (Foundation for the Study of Cycles). Ponieważ konferencja odbyła się w dniu premiery filmu Rolanda Emmericha, zatytułowanego "2012" (która celowo została zaplanowana na piątek trzynastego), większość z uczestników udała się na premierowy pokaz, który miał się odbyć po północy tego samego dnia; poszedłem zatem i ja. Sala kinowa była już pełna, a publiczność była liczniejsza, niż podczas konferencji o roku 2012, podczas której dyskutowano prawdziwe historie związane z kalendarzem Majów. Jak się tego należało spodziewać, w filmie "2012" nic nie zgadzało się z prawdą, a ponadto – co także warte odnotowania – wydaje się, że nawet nie uczyniono wysiłku, by pokazać coś z prawdy. Przede wszystkim film podtrzymuje miejską legendę, zgodnie z którą Majowie przewidzieli, że nastąpi koniec świata. Oczywiście jest to nieprawda. Współcześni Majowie wcale tak nie twierdzą, nie ma też żadnego starożytnego źródła wiedzy Majów, które by o tym mówiło. Jedyna istniejąca starożytna inskrypcja Majów mówi raczej o tym, że kiedy kalendarz dobiegnie końca, zstąpi wówczas dziewięć kosmicznych sił i to właśnie owymi dziewięcioma siłami powinien zainteresować się poważny badacz kalendarza Majów. Z tego też względu filmu nikomu bym nie polecał, ponieważ jednak tak bardzo związany jestem z tym tematem, wydawało mi się, że z obowiązku powinienem film zobaczyć. Muszę jednak stwierdzić, że film nie był on tak przerażający, jak się tego spodziewałem po obejrzeniu na przykład obrazu "Dzień niepodległości" ("Independence Day"), nakręconego przez tego samego reżysera w latach dziewięćdziesiątych. "2012" to po prostu standardowa hollywoodzka produkcja z typowymi wątkami kultu prezydenta i sentymentalnego dramatu rodzinnego, która nie daje nikomu możliwości głębszego przemyślenia tematu i niewykluczone, że właśnie takiemu celowi miała służyć. Film zdaje się jednak ilustrować kilka obserwacji, które wydają się mieć znaczenie z szerszej i bardziej poważnej perspektywy, takie jak niepewna sytuacja dolara amerykańskiego czy prawdopodobne żądania umorzenia długów. Wydaje się wszakże, iż zjawiska owe nie są w żaden sposób związane w filmie z kalendarzem Majów i nie wynikają z kosmicznego planu.
Oczywiście nie wspomina się w filmie o kalendarzu Majów jako poważnym opisie kosmicznego planu ani o tym, że prawdziwą datą "końca" może być jakakolwiek inna, niż 21 grudnia 2012 roku. W istocie ogólnie rzecz biorąc nie mogę stwierdzić, że film "2012" przedstawia głupsze idee, niż te, które reprezentuje w odniesieniu do wydarzeń mających zajść właśnie 21 grudnia 2012 roku ruch New Age (przesunięcie biegunów, Nibiru, zrównanie z osią galaktyki czy flary słoneczne). W rzeczywistości Majowie nie byli nigdy w stanie przewidzieć tego typu wydarzeń, jednak dla wielu osób, które nie potrafią przestawić swego myślenia z utartych kolein stały się one miejską legendą, do której podłącza się i którą wzmacnia Hollywood. Majowie byli natomiast w stanie przewidzieć zmieniające się energie czasu w taki sam sposób, w jaki tysiące ludzi odkrywają obecnie na nowo jak wykorzystywać na co dzień Święty kalendarz a także to, że opisywane przez kalendarz zmieniające się energie są rzeczywistością. Podkreślenie jednak tego doniosłego faktu nie stanowi w żadnym razie celu uproszczonych interpretacji zawartych w filmie. Wydaje się, że głównym celem obrazu "2012" jest odwrócenie uwagi ludzi od trwającej transformacji świadomości i związanej z nią transformacji społeczno-ekonomicznej. Najlepszym środkiem do osiągnięcia tego zamierzenia jest skupienie się na tzw. zmianach na Ziemi, co do których nie mamy de facto żadnych podstaw, by utrzymywać, że wydarzą się w najbliższych latach, które jednak zdają się reprezentować sposób myślenia tak wielu ludzi.
Ciekawym skutkiem tego filmu oraz dowodem na to, że przynajmniej w jednej formie kalendarz Majów znalazł się w głównym nurcie naukowego myślenia jest fakt, że badacze akademiccy zaangażowali się w podważanie czy obalanie słuszności wynikającego z kalendarza przesłania i tak na przykład NASA oraz niektórzy "majolodzy" wydali oświadczenie, że w roku 2012 świat się nie skończy. Choć zgadzam się z tą konkluzją, wydaje mi się co najmniej dziwne, że astronomowie czy "majolodzy", którzy nigdy nie zajmowali się studiami nad ewolucją świadomości mogą mieć cokolwiek istotnego do powiedzenia w tej materii. Aby zrozumieć dziewięć poziomów ewolucji, opisanych w starożytnych tekstach dotyczących daty "końca", nie wystarczy być ekspertem w jakiejkolwiek dziedzinie akademickiej, na przykład badaczem kultury Majów. Należy raczej przyjąć podejście holistyczne, łączące wiedzę na temat ewolucji historycznej i biologicznej we wszystkich ich aspektach. W celu zrozumienia większego obrazu, jaki wynika z kalendarza Majów należy być w stanie dostrzec kierunek ewolucji świadomości i z całą pewnością nie można tego osiągnąć, kierując teleskopy ku słońcu czy ku centrum galaktyki. W związku z powyższym choć astronomom uda się być może – i całkiem słusznie – podważenie hipotezy o zrównaniu z centrum galaktycznym (które ma miejsce co roku i nie będzie miało w roku 2012 szczególnego znaczenia), o Nibiru czy o przesunięciu biegunów, nie są oni nawet świadomi faktu, że owe mityczne wydarzenia stanowią same w sobie nadinterpretację kalendarza Majów, w którym chodzi de facto o ewolucję świadomości. Owa walka z cieniami, w której eksperci z zakresu astronomii podważają i ośmieszają to, o co w kalendarzu majów NIE chodzi, pokazuje tylko, pod jak wielkim wpływem materializmu znajdują się obecnie ludzie. Naukowcy z głównego nurtu oraz media po prostu nie dopuszczają możliwości poważnego badania kalendarza Majów jako zjawiska świadomościowego, podkreślając zamiast tego datę 21 grudnia 2012 roku aby powstrzymać ludzi przed współtworzeniem nowego świata. O tyle łatwiej jest przecież wymyślić jakąś historyjkę na temat tego, co się może wydarzyć w roku 2012: gigantyczne flary słoneczne, zrównanie planet z centrum galaktyki czy przesunięcie biegunów magnetycznych – niż poinformować ludzkość o naszym wyższym celu i o konieczności uczestnictwa ludzi w manifestacji kosmicznego planu jeśli ma się on zamanifestować. Podkreśla to także trudności w przekazywaniu informacji o istnieniu boskiego planu, który działa poprzez kwantowe skoki świadomości nie dające się zmierzyć w sposób bezpośredni, lecz oczywiste ze względu na skutki, jakie owe skoki świadomości wywołały w ciągu miliardów lat.
Niepokój budzi fakt, że mówi się o planach Ememricha stworzenia serialu telewizyjnego na temat roku 2012; serial taki z pewnością utrzyma widzów w dalszej nieświadomości co do społeczno-ekonomicznej transformacji, która ma być skutkiem transformacji świadomości. Niemniej jednak sam fakt, że nakręcono taki film i że szczątkowa wiedza na temat kalendarza Majów przedostała się do głównego nurtu nauki odzwierciedla to, że ludzie, przynajmniej na pewnym poziomie, powoli uświadamiają sobie, iż ten wszechświat ma swój cel. Wypada wyrazić nadzieję, że wielu z nich podejmie się poważniejszej eksploracji tematu i zauważy, że – w rzeczy samej – istnieje nadzieja dla ludzkości jeśli tylko zechcemy ją współtworzyć.