Temat: Przebiegunowanie się ziemi w 2012 + koniec kadencji...
Wojciech B.:
No nie wiedzieli. No nie mieli zielonego pojęcia....
... Ale wiedzieli i mieli zielone pojęcie ci przed nimi. Bo cywilizacje Majów, Azteków i Inków były tylko kontynuacją czegoś wcześniejszego. Gdy zapytano tych i tak niezwykle cywilizowanych Indian, których kalendarzowa wiedza niemal dorównywała naszej obecnej, kto zbudował niektóre z murów budowli, jakie zamieszkiwali, czy w jakich odprawiali swe rytuały, powiedzieli, że nie wiedzą, i że stały one już przed ich przybyciem.
hej!
Mam wrażenie, że jesteś w stanie powiedzieć sporo o jakiejś cywilizacji i jej mądrości wnioskując o jej wyższości nad inną tylko dlatego, że ktoś nie wie kto zbudował trochę murów. Odważne.
Boje się jednak, że przyjęcie takigo modelu wnioskowania pozwoli na wyciągnięcie dowolnego wniosku z .. dowolnego faktu.
CZy to o czym myślisz to Teoria mówiąca, że cywilizacje Majów, Azteków, Tolteków, Inków i inne miały swoje początki w kontakcie z starożytnymi Atlantami? Jest to atrakcyjne, romantyczne i pachnące przygodą, ale też niczym nie poparta. Już samo istnienie Atlantydy jest wielką niewiadomą (tak wiem, o przekazach Platona, ale sorry to za mało) , a pełno jest historii jej i samych Atlantów - takie szczegółowe opisy nie wzbudzają Twoich podejrzeń. To jest po prostu fantastyka i w zasadzie jakbyśmy się uparli to równie dobrze moglibyśmy w to miejsce wstawić Tolkienowskie Śródziemie.. za tysiące lat na zniszczonej ziemi ktoś przypadkowo odkrywa "Silmarilion"... Byłoby równie pięknie i równie nieprawdziwie
A co do roku 2012: czy naprawdę trzeba przebiegunowania?
Co do przebiegunowania, i katastrof z tym związanych - bardzo sensownie wypowiedział się Mariusz i chwała mu za to. Biegunowość Ziemi ulega stałym wahaniom, a wszelkie naiwne wnioski dotyczące tego konsekwencji można tłumaczyć ... niewiedzą. Tą jednak szczęśliwie można jakoś nadrobić. Ziemia raczej się nagle nie zatrzyma.
Wróćmy jednak do sedna.
Spójrz Wojtku na swój sposób działania. Jak już przebiegunowanie jest wątpliwe to starasz się podtrzymać histerię 2012 roku przywołując inne apokaliptyczne wizje. Do czego to ma prowadzić? Rozumiem, że do opamiętania, ale czy histeria to odpowiednia droga?
Nie ważne jest, czy Geryl ma rację, czy nie (osobiście nie daję wiary w 100% temu co pisze, ale nawet jeśli prawdopodobieństwo sprawdzenia sie jego "przepowiedni" miałoby wynieść 0,01%, to ja tam wolę - dla świętego spokoju - spędzić końcówkę 2012 gdzieś w wysokich górach (żeby mnie nie zalało) i w jakiejś jaskini czy innym pomieszczeniu (żeby mnie nie upiekło).
Wiesz z punktu widzenia dość dobrze sprawujące się Mechaniki Kwantowej jest skończone prawdopodobieństwo tego, że siadając na krześle przez nie przenikniesz. To może też nie siadać na krześle dla Świętego spokoju? No ok zgrywam się. Miało to jednak zilustrować, że takie obawy i decyzje z nimi związane są pochodnymi miary prawdopodobieństwa jaką czemuś przypisujemy. Nie jeden dostał przypadkowa cegła spadająca z dachu - niemniej jest to na tyle mało prawdopodobne, że większość nie chodzi z głową zadarta do góry wypatrując spadających cegieł. (Odpukać:))
A jak przyjdzie rok 2013 i kolejne i nic się nie stanie, a ludzie będą nadal tak głupi, jak są w tej chwili? To nic!
Jak nie w 2012, to może w 2054, a może dopiero w 2876, ale na pewno się >(lub tę planetę) wykończą.
Hmm a co CI głupi ludzie maja zrobić by było lepiej? W sumie jak koniec ma być w 2012 roku to bez sensu jest cokolwiek robić poza budowanie własnych chwil szczęścia - każdy tak jak lubi. Hmm może tak warto by i żyć nawet bez końca świata w zanadrzu.. ale zaraz.. chyba tak właśnie jest i teraz? Każdy stara się tak zrobić by było mu dobrze?
Ale... nie zawsze się tak da?
Wystarczy wojna (która wisi na włosku), przeludnienie (które już występuje, a za ok. 40 lat ma być nas ok. dwukrotnie więcej),
Naprawdę sądzisz, że przeludnienie to problem? Moim zdaniem problemem jest wyzysk, współczesne niewolnictwo. Stawianie sobie za cel maksymalizację zysków, a nie poprawę komfortu życia, czy rozsądne dbanie o zasoby i surowce. To wszystko przyjęło jakąś chora formę i z jakichś przyczyn nakręca się i nakręca. Powodem tych przyczyn jest pewnie zwykła ludzka natura uwarunkowana środowiskiem. Dążenie do władzy i posiadania.
I tak nie do końca wiadomo jak temu zaradzić. Byli wszak już tacy co chcieli wprowadzić równość. Zabierali i biednym i bogatym.. ale za każdym razem wytwarzała się jakaś rządząca klasa w sposób chory ambitnych i tak wkoło Macieju. Idea psuta.. przez ludzką niedoskonałość.
Co jest opamiętaniem do którego wzywasz? I jak tego dokonać? Jak wyłączyć te zwykłe ludzkie instynkty, które w sobie nawzajem wywołujemy?Pewnie i są tacy którzy mają na to odpowiedź, tylko czy słuszną? W końcu próby zmiany już były.
Jakakolwiek była by to jednak przemiana nie zajmie cztery lata a całe wieki. I kto wie, może droga do tego wiedzie przez totalne zniszczenie, poprzez rewolucję a nie ewolucję. Oby nie. Ale jeśli tak to co się stanie? Ziemia kolejny raz splami się krwią milionów, tym razem może miliardów ludzkich istnień i wszystko zacznie się na nowo, może lepiej, może gorzej. Ale to się ani nie zacznie w 2012 roku, ani w tym roku nie skończy, bo to wszystko już trwa. Codziennie piszmy naszą historię
A może nie sami się wyniszczymy, ale jakaś zewnętrzna katastrofa, może ten meteoryt, może coś innego. Może pojawi się jakaś inna cywilizacja, która nas albo uświadomi, albo zmusi do walki. Może, może, może.. nie wiadomo jak i nie wiadomo kiedy.
realne bliskie końce są właściwie dwa. Albo rzeczywiście coś w nas uderzy i zniszczy ziemię, albo rozpętamy ostrą zawieruchę, czy to atomową, czy jakąś inną. Moim zdaniem zniszczenie ludzkości tym pierwszym sposobem jest bardziej prawdopodobne niż drugim. W końcu mamy w sobie jakieś mechanizmy bezpieczeństwa. A tych zaworów jest dużo jak nie w nas to w kimś innym.
A przynajmniej taką mam nadzieję i tak sobie marzę, bo szczerze mówiąc, to mam serdeznie dość obecnego świata i większości ludzi.
to jak Ty chcesz kochać innych jak ich masz dość? Masz ten świat i tych ludzi. Spróbuj pokochać właśnie ta rzeczywistość i powoli, razem z innymi ją zmieniać na lepsze. Od zwykłej codziennej życzliwości warto by zacząć, rzeczowej dyskusji, popartej faktami, a nie fikcją, bądź wnioskami z niesprawdzonych teorii. To wszystko może mieć znaczenie. Czy to po prostu w naszym małym świecie, czy na zasadzie efektu motyla poruszy cały świat.
Rafał Korzeniewski edytował(a) ten post dnia 05.01.09 o godzinie 14:20