Temat: Georgia Guidestones
michal s.:
Proponuje niejakiemu R.C.> Christianowi
zastosowanie sie do:
* Be not a cancer on the earth - Leave room for nature
Niech da dobry przyklad ;>
Popieram R.C. Christiana całą duszą, sercem i umysłem. Tyle tylko, że to zmniejszenie liczby ludności bez - istotnie - wybicia większości populacji (poprzez wojnę, katastrofy, etc.) nie jest i nie będzie możliwe dopóki ludzie mają taką mentalność i sposób myślenia jak teraz, to znaczy dopóki 99% populacji świata ŚPI (jak ja to nazywam). [nawiasem mówiąc SPANIE ludzkości nie ogranicza się do problemu liczby mieszkańców.] Ludzie po prostu śpią i trzeba chyba jakiegoś szoku, bo już normalnie nie da rady, żeby wreszcie sie obudzili i zobaczyli, że dla przetrwania tej planety, ludzkości, cywilizacji, ich samych trzeba czasem spojrzeć dalej, niż tylko że fajnie jest mieć dwójkę, trójkę, czwórkę dzieci. Jestem zdania, że 85-95% problemów tego świata - wszystkich problemów - wynika z przeludnienia. Dawniej, jeszcze nawet w średniowieczu, doskonałymi regulatorami były tzw. plagi. W miarę jak zaczęła rozwijać się nauka (co samo w sobie jest oczywiście rzeczą jak najbardziej potrzebną) i jak znajdowano sposoby ujarzmiania dawniej śmiertelnych chorób, średnia życia zaczęła się wydłużać, a liczba ludności wzrastać. Po rewolucji przemysłowej końca XVIII wieku liczba ta jeszcze wzrosła, a w wieku XX przyrost był już nienormalnie duży i oczywiście tendencja ta wciąż się utrzymuje.
Największym rakiem na ziemi jest człowiek. Wszystko, czego się tknie - to niszczy. Wszystko na siłę chce i musi ulepszać, ale nie widzi, że to ulepszanie jednocześnie pogarsza coś innego - jak tabletka, która na jeden organ pomaga, ale szkodzi dwóm czy trzem innym. Jesteśmy cywilizacją zmierzającą ruchem jednostajnie przyspieszonym ku zatraceniu. Technicyzacja, laicyzacja, pieniądze, banki, władza. Liczy się tylko to. Lepszy laptop, fajniejsza komórka, szybszy albo bardziej luksusowy samochód (chociaż i ten nowy, i ten stary tak samo śmierdzącymi wyziewami z rur wydechowych zatruwają środowisko i nas samych, ale oczywiście kto o tym w ogóle myśli i kogo to obchodzi). Rozwój duchowy natomiast zwalnia ruchem jednostajnie przyspieszonym. I oczywiście nie chodzi mi tu o rozmodlenie w kościołach, ale poza wiarą (lub niewiarą) w Boga w ten czy inny sposób duchowość oznacza jeszcze wiele innych rzeczy.
Tak czy owak, cieszyłbym się jak dziecko, gdyby na świecie było pół miliarda ludzi. A gdybym miał umrzeć jako jeden z 5,5 miliarda, po to, by pół miliarda mogło żyć, ciesząc się przyrodą, harmonią i wiecznym pokojem - niech i tak będzie. Wtedy będę jedynie prosił o to, by umrzeć szybko i bezboleśnie.