Temat: Tai Chi w Polsce
Witam! Rzadko tu zaglądam, więc relacja będzie nieco spóźniona: tak, byłam, widziałam a i ćwiczyłam z Panem Niu….
Na pierwszym spotkaniu zaczęliśmy od stania w pozycji naturalnej- z instrukcją, korektą i podkreśleniem znaczenia tego ćwiczenia dla rozwoju wewnętrznej siły. Potem próbowaliśmy generować tę siłę (spiralną, spiralną…)-od dołu, bez przemieszczania ciężaru – a następnie pchaliśmy z „tylnej” nogi i z przesunięciem ( później- także w chodzeniu).
Sung, sung, sung (ew. song:) słyszeliśmy ciągle- i tak już do końca: było to najczęściej używane chińskie słowo… Było nas ok. 20 osób- każdy ćwiczył z Mistrzem- i był radośnie klepany, gdy mu się udało zrobić dobrze- a jak komuś nie szło- to próbował razy kilka- dokładnie się przy tym dowiadując, co robi źle. Pierwsze spotkanie na tym się skończyło- ale to wystarczyło, żeby się Nauczyciel zorientował, jak jest – i czego nam brak… Seminarium, a i kilka kolejnych spotkań, wypełniło głównie ćwiczenie zestawu 5 „luzujących” ćwiczeń. Być może pełnią one podobną rolę metodyczną w tym przekazie, jak chansigong w chenowskim? Ten ostatni, na jedną rękę , też zresztą poćwiczyliśmy- prawdopodobnie po tym, jak się Mistrz dowiedział, że chen praktykuję… I to było bodajże jedyne odwołanie do nauczania „stylowego”- poznawaliśmy po prostu bazę, fundament- to, co sprawia, że tai chi/tai ji (chuan/quan;) jest sztuką prawdziwą) Aha- na pokazie- oprócz fragmentu w stylu chen, który można zobaczyć na filmiku pokazał Pan Niu. również formę stylu yang ( nawet przede wszystkim yang-) oraz wu. Miałam na myśli , żeby zapytać, od kogo się chenu (i wu :) uczył-ale intensywne doświadczanie i skupienie na tym, żeby załapać, zrozumieć a i zapamiętać tę masę subtelności i niuansów zupełnie pozbawiło mnie zainteresowania historią przekazu. Natomiast padło pytanie o pochylenie; odpowiedź zapamiętałam tak : zawieszenie głowy ma być elastyczne- w zależności od kierunku /płaszczyzny działania może to być punkt baihui - ale można być także „podwieszonym” za czoło bądź potylicę. Przyjęłam do wiadomości – i nie kwestionuję- bo Mistrz był bardzo przekonywujący w dotyku i przyłożeniu…I to zresztą był dla mnie największy prezent- że wreszcie mogłam sprawdzić własnoręcznie i do syta– jakie TO jest – dotyk i czucie były podstawową metoda komunikacji. Natomiast dla mojego kolegi najistotniejszym odkryciem było, że w tai chi- trzeba tak dużo myśleć…;)
Wątpię, żeby się dał namówić na ponowny przyjazd w przyszłym roku- ale może nie doceniam jego dobrego serca? Każdemu poszukującemu uczniowi życzę spotkania z tak kompetentnym, otwartym i życzliwym nauczycielem- któremu twarz się rozjaśnia zachwytem, gdy uczniowi uda się zrozumieć…
Kłaniam się i znikam
Bogusia Jaworska