Andrzej Kalisz

Andrzej Kalisz Kung Fu, Tai Chi,
Qigong

konto usunięte

Temat: Tai chi po chińsku i po amerykańsku

Piękne. Jeśli ktoś uważnie te wszystkie filmiki prześledzi, to zauważy, że jest zasadnicza różnica między tym, co robi mistrz na starym filmie, a tym, co robią ci ludkowie na różnych zawodzikach. Mistrz działa energią, jego pchnięcia są jin, zaś ludziki siłują się jang i niewiele się to różni od zwykłych zapasów. Mistrz jest niewyjęty i nie do podrobienia.Jagoda Kunikowska edytował(a) ten post dnia 13.02.10 o godzinie 13:33
Andrzej Kalisz

Andrzej Kalisz Kung Fu, Tai Chi,
Qigong

Temat: Tai chi po chińsku i po amerykańsku

Ci od zawodów też z reguły potrafią śliczne i urocze pokazy robić w mniej wymagających niż zawody warunkach :)Andrzej Kalisz edytował(a) ten post dnia 13.02.10 o godzinie 22:07

konto usunięte

Temat: Tai chi po chińsku i po amerykańsku

Andrzej Kalisz:
Ci od zawodów też z reguły potrafią śliczne i urocze pokazy robić w mniej wymagających niż zawody warunkach :)Andrzej Kalisz edytował(a) ten post dnia 13.02.10 o godzinie 22:07
być może, ale kto o tym wie? Nie filmują ich w takich sytuacjach, a jeśli nawet, to chyba niewiele jest warte to, co robią, bo nie wystawiają tych filmów, jak
widać, na pokaz.
Andrzej Kalisz

Andrzej Kalisz Kung Fu, Tai Chi,
Qigong

Temat: Tai chi po chińsku i po amerykańsku

Hehe,

A jaki wielki sens jest w pokazywaniu pierdółek - rzeczy podstawowych w sytuacjach mało wymagających?

Z kolei ci, którzy takie pokazy robią, w sytuacjach bardziej wymagających wcale się tak pięknie nie prezentują... ach dlaczego ten brzydki przeciwnik tak przeszkadza i psuje cały efekt? :)))

Np. w innym temacie wrzuciłem filmiki ze spotkania paru bardzo słynnych masterów - w tym znanych z bardzo niesamowitych pokazów :). A trzeba wziąć pod uwagę, że nie było to spotkanie bardzo konfrontacyjne, a takie gdzie dbano, żeby ktoś "nie stracił twarzy".

A w życiu okazuje się, że przy konfrontacyjnie nastawionym przeciwniku, który nie jest totalnym paralitykiem, taki master wygląda jeszcze gorzej niż ci, którzy regularnie biorą udział w konfrontacjach.

Nie ma co bujać w obłokach :)

konto usunięte

Temat: Tai chi po chińsku i po amerykańsku

Andrzej Kalisz:
Hehe,

A jaki wielki sens jest w pokazywaniu pierdółek - rzeczy podstawowych w sytuacjach mało wymagających?

Z kolei ci, którzy takie pokazy robią, w sytuacjach bardziej wymagających wcale się tak pięknie nie prezentują... ach dlaczego ten brzydki przeciwnik tak przeszkadza i psuje cały efekt? :)))

Np. w innym temacie wrzuciłem filmiki ze spotkania paru bardzo słynnych masterów - w tym znanych z bardzo niesamowitych pokazów :). A trzeba wziąć pod uwagę, że nie było to spotkanie bardzo konfrontacyjne, a takie gdzie dbano, żeby ktoś "nie stracił twarzy".

A w życiu okazuje się, że przy konfrontacyjnie nastawionym przeciwniku, który nie jest totalnym paralitykiem, taki master wygląda jeszcze gorzej niż ci, którzy regularnie biorą udział w konfrontacjach.

Nie ma co bujać w obłokach :)
Pisząc słowo piękne nie miałam ochoty egzaltować się - ach, piękny filmik. Równie dobrze mogłam napisać extra, albo super itp.
Robienie pierdółek przez mistrzów ma wielki sens dla początkujących i myślę, że nie tylko. Co do prezentacji - to zależy jaki mistrz.Jagoda Kunikowska edytował(a) ten post dnia 15.02.10 o godzinie 23:11

konto usunięte

Temat: Tai chi po chińsku i po amerykańsku

Nie ma co bujać w obłokach :)
Co do bujania w obłokach - jestem absolutnie po stronie tych, którzy twierdzą na podstawie jakiś artefaktów to co twierdzą o powstaniu taijiquan nie dlatego, że im wierzę, bo nie wierzę. Nie widziałam tych artefaktów. Poza tym widzieć to nie wszystko - winien to zbadać jakiś fachowiec, inaczej każdy będzie je interpretował po swojemu w zgodzie z własnymi preferencjami. Wierzę, że taijiquan powstało jako system walki, ponieważ takie a nie inne były wtedy uwarunkowania historyczne, polityczne , socjalnobytowe itd. Problem w tym, że dziś mamy inne czasy. Jeśli ktoś żyje nadal tamtymi czasami, to, bez obrazy, sam jest artefaktem i właśnie buja w obłokach. Wyczyny mistrzów są wyczynami mistrzów. Żaden biały, który ćwiczy od trzydziestego roku życia nie dorówna Chen Fake, żeby nie wiem jak intensywnie ćwiczył. A że pokona WŁASNE słabości - to osiągnie mistrzostwo w swoim indywidualnym osobistym zakresie. Nie wierzę we fruwającego San Fenga żyjącego 1000 lat albo i dłużej, nie wierzę też w to, że w dzisiejszej dobie można zostać wielkim Chen Fake, albo jak śpiewał pewien aktor - powiedzieć - ja jerstem KING BRUCE LEE KARATE MISTRZ (UAAAA). To tyle w temacie bujania w obłokach.

Następna dyskusja:

Tai Chi dla kobiet i nie tylko




Wyślij zaproszenie do