Andrzej
Kalisz
Kung Fu, Tai Chi,
Qigong
Temat: Qi w praktyce
Czasem lotników tak mało, że krówka nie bardzo ma wybór inny, niż nauczyć się latać samodzielnie :)Jagoda Kunikowska:
Zapewne ta książka jest po Chińsku, tak?
Oczywiście, że po chińsku. A w dodatku, dodać muszę, nie jest to aż tak prosta sytuacja. Bo wprawdzie po chińsku, ale wcale nie w języku współczesnym, tylko tzw. klasycznym ("dalekowschodnia łacina"), którego czytanie i tłumaczenie jest o rząd wielkości trudniejsze od współczesnego.
Piekarz piecze chleb, murarz muruje, malarz maluje itd. Każdy robi swoje. Ludzie renesansu to przeżytek.
Wierszyki dla dzieci sprzed kilkudziesięciu lat nie zawsze najlepiej opisują świat. W obecnym świecie wiele profesji wymaga znajomości różnych dziedzin i poszukiwani są absolwenci studiów interdyscyplinarnych.
Ponadto, nie każdy musi własnoręcznie piec chleb w sytuacji, gdy może go łatwo kupić. Natomiast tutaj mówimy nie o dziedzinie w której mamy wielu specjalistów, ale o sytuacji, gdy dziedzina ta jest wciąż stosunkowo mało znana... Więc jeśli ktoś jest poważnie zainteresowany, to niestety musi włożyć w dobre poznanie tej dziedziny o wiele więcej wysiłku niż w zakup bochenka chleba.
Przy czym proszę zwrócić uwagę, że jest w Polsce wielu młodych ludzi, którzy np. uczą się języka japońskiego po to, żeby... czytać w oryginale japońskie komiksy (i to mimo, że w kioskach od wielu lat dostępne są ich tłumaczenia).
Natomiast w przypadku taijiquan, czy szerzej chińskich sztuk walki, a także qigong i innych dziedzin, poziom zaangażowania "interesujących się" jest wyraźnie na niższym poziomie. Czyżby dziedziny te były bardziej błahe niż komiks? Tak błahe, że niemal nikomu z rzecz "uprawiających" nie przychodzi do głowy, żeby zabrać się za naukę języka chińskiego i dotarcie do źródeł?
Dlaczego poważniej do tego, co ich interesuje, podchodzą u nas miłośnicy japońskiego komiksu, niż zajmujący się taijiquan?
Oczywiście nie wszyscy muszą do tego podchodzić równie poważnie, ale od instruktorów chyba ludzie powinni móc oczekiwać trochę więcej niż od przeciętnej osoby ćwiczącej tylko dla siebie?
Skoro zajmujesz się kulturą Chin, sztukami walki, Taijiquan i znasz chiński, siedzisz w temacie - czemu nie robisz z tego użytku dla innych? Właśnie staram się poznać, a moje starania polegają na namawianiu między innymi Ciebie, jako fachowca do tego, byś uchylił rąbka swoich tajemnic i możliwości.
To nie jest kwestia jednej osoby, ale tego, że jest całe bogactwo do poznania, w sytuacji, gdy generalnie tylko muskany jest naskórek i głównie powielane są slogany, mity i nieporozumienia. To się może zmienić tylko jeśli będzie więcej bardziej autentycznego zainteresowania, gdy będzie więcej ludzi, którzy się tym z większym zaangażowaniem zajmą.
A ja akurat coś tam czasem jeszcze o taijiquan napiszę, ale głównie dlatego, że pozostało mi jeszcze trochę sentymentu z dawnych czasów, gdy się tym zajmowałem...
Książki Chen Xina i Chen Zhaopei'a jeszcze na początku lat 90. miałem zamiar przetłumaczyć - wtedy, gdy jeszcze ćwiczyłem Chen. Tylko, że potem moje zainteresowania się przesunęły w innym kierunku...
Teraz jak najbardziej robię z tego co wiem i potrafię użytek dla innych, ale od lat tym, czym się zajmuję jest już yiquan. Więc przetłumaczyłem parę książek o yiquan i tłumaczę kolejne. Ci, którzy uprawiają yiquan, mają w ten sposób dostęp do coraz większej ilości źródłowych materiałów.
Ćwiczącym styl Chen i inne odmiany taijiquan pozostaje mi natomiast życzyć, żeby w ich gronie też znaleźli się ćwiczący i instruktorzy, tłumaczący ich klasyczne księgi z oryginału. I wyrażać zdumienie, że tak się nie dzieje.
Natomiast ja, poza rzeczami dotyczącymi bezpośrednio yiquan, mam też inne projekty, ale to na boczku, z dużo niższym priorytetem.
Od jakiegoś czasu piszę cykl o historii chińskich sztuk walki, którego założeniem jest opieranie się w opisie danej epoki na źródłach pochodzących z tejże epoki, a nie z późniejszych czasów. Bo popularna wiedza z tego zakresu, bazuje zwykle na informacjach ze źródeł pochodzących z czasów o kilka wieków późniejszych od opisywanych wydarzeń, a w dużej mierze na mitach stworzonych w ogóle dopiero w XX wieku. Ostatnio wrzuciłem do sieci część poświęconą dynastii mongolskiej, kolejne w przygotowaniu. Przy czym piszę to tak raczej skrótowo, bo to nie mój priorytet. I mam nadzieję, że ktoś się weźmie za to dogłębniej.
Gdy ten cykl skończę, również na zasadzie czegoś z niższym priorytetem, powoli, część po części, planuję przedstawić opracowanie o ... qi - historia koncepcji qi, wykorzystanie jej w różnych dziedzinach i rozumienie przez różne szkoły.