Andrzej Kalisz

Andrzej Kalisz Kung Fu, Tai Chi,
Qigong

Temat: Opowieści i przypowieści

O.K. Zatem trochę biografii, opowieści o mistrzach i anegdot.

Opowieść o Yang Luchanie

Poniższy tekst pochodzi z książki Yang Chengfu – wnuka Yang Luchana, wydanej w latach trzydziestych XX. wieku.

Gdy Yang Luchan nauczał w Pekinie, jego sława sięgała już daleko. Nieustannie przybywali do niego mistrzowie sztuk walki, by się z nim zmierzyć. Pewnego razu, gdy Yang Luchan praktykował medytację spokojnego siedzenia – jing zuo, przybył pewien buddyjski mnich. Yang wyszedł by go powitać. Wysoki i potężnie zbudowany mnich pokłonił się, składając razem dłonie i wyraził swój podziw dla Yanga. Ten skromnie odrzekł, że nie zasługuje na takie pochwały.

Mnich nagle, gwałtownie jak sokół, zaatakował Yanga prostym ciosem. Yang lekko ściągnął klatkę piersiową i prawą dłonią klepnął od dołu pięść mnicha. Mnich, jak porażony, został odrzucony do tyłu. Natychmiast przyjął znów postawę gotowości do walki, ale nie zaatakował. Stał tak przez pewien czas, aż w końcu uspokoił się i powiedział: “Jakiż jestem głupi i nieokrzesany”.

Yang zaproponował mnichowi rozmowę. Dowiedział się, że nosi on buddyjskie imię Qingde – Czysta Cnota i jest adeptem sztuki walki z Shaolinu. Mnich zapytał: “Uderzyłem znienacka. Dlaczego mój podstęp się nie udał?” Yang odpowiedział: “To się nazywa być świadomym w każdej chwili. Jaka była moja szybkość? Nazywamy to wyzwoleniem siły podobnym wypuszczeniu strzały z łuku.”

Mnich stwierdził, że przewędrował kilka prowincji, nigdy jednak nie spotkał kogoś, kto dorównywałby umiejętnościami Yangowi. Następnie poprosił, by Yang objaśnił mu tajemnicę lekkości i miękkości taijiquan.

Yang milczał, lekko uśmiechając się. Wtem przez okno wleciała jaskółka. Podleciała do Yanga i ten schwycił ją w dłoń. Powiedział, że jest ona oswojona. Trzymał ją przez chwilę w prawej dłoni, a lewą głaskał. Następnie otworzył dłoń. Jaskółka zatrzepotała skrzydłami, próbując odlecieć. Yang uczynił swą dłoń “delikatną” – jaskółka tracąc oparcie dla swej siły przestała machać skrzydłami i położyła się na dłoni. Wówczas Yang, lekko poszturchując ptaka, zaczął zachęcać go do lotu. Gdy jednak jaskółka próbowała wzlecieć, znów rozluźnił rękę, uniemożliwiając jej to. Powtórzyło się to trzy razy.

Mnich, pełen podziwu, zapytał w czym tkwi tajemnica tej sztuki. Yang odparł: “Nie ma tu żadnej tajemnicy. Jeśli ćwiczy się taiji przez pewien czas, ciało staje się lekkie i zwinne, tak że nawet piórko nie znajdzie na nim oparcia, nawet mucha nie zdoła na nim usiąść – wówczas to czego byłeś świadkiem nie jest niczym nadzwyczajnym.”

Mnich pozostał u Yanga przez trzy dni, po czym wyruszył w dalszą drogę.

Przekład z chińskiego: Andrzej Kalisz
Jakub Chudzio

Jakub Chudzio Kierownik regionalny
VOTUM S.A.

Temat: Opowieści i przypowieści

Mistrz opowiadał nam tę historię :)
Dziękuję za ładny przekład :)

Temat: Opowieści i przypowieści

jeszcze, jeszcze... :)
Andrzej Kalisz

Andrzej Kalisz Kung Fu, Tai Chi,
Qigong

Temat: Opowieści i przypowieści

To teraz będzie kilka biografii mistrzów stylu Chen taijiquan. Z tym, że pochodzą sprzed kilkunastu lat.

CHEN FAKE

Najsłynniejszym w XX wieku mistrzem stylu Chen taijiquan był niewątpliwie Chen Fake (1887-1957). Opowiada się o nim wiele bardziej i mniej wiarygodnych historii.


Obrazek


Gdy Chen Fake się urodził, jego ojciec Chen Yanxi dochodził już do sześćdziesiątki. Ponieważ dwóch z jego starszych braci młodo zmarło, młody Fake był przez rodziców traktowany jak oczko w głowie i bardzo rozpieszczany. Początkowo był bardzo chorowity. Chociaż uczył się taijiquan od ojca, niezbyt się do tego przykładał i jego umiejętności były przez kilka lat mizerne.

Pewnego roku Chen Yanxi wyjechał, by nauczać taijiquan w innej miejscowości. Bez nadzoru ojca Fake jeszcze bardziej zaniedbał trening. Aż do momentu, gdy usłyszał rozmowę krewnych, wyrażających żal, że w tej linii rodu Chen do której należał jego ojciec, wszyscy przedstawiciele każdego pokolenia byli wybitnymi mistrzami; niestety Chen Fake nie rokuje żadnych nadziei. Poczuł ogromny wstyd i podjął decyzję, że musi stać się godnym kontynuatorem swych przodków.

Przyjął wówczas regułę, by wykonywać co najmniej 30 powtórzeń formy dziennie (biorąc pod uwagę długość form taijiquan, można mieć wyobrażenie, jak wiele czasu musiał na to poświęcać). Faktycznie ćwiczył jeszcze więcej. Dziennie wykonywał około 300 potrząśnięć grubym kijem o długości 4 metrów, co służyło rozwojowi tzw. sprężystej energii wstrząsu (tan dou jin). Poza wspólnym treningiem z innymi członkami rodziny rano i wieczorem, ćwiczył też w czasie południowej sjesty, gdy inni spali, a nawet w nocy wstawał z łóżka, ćwicząc formę bez gwałtownych ruchów, by nie obudzić starszego kuzyna.

Po trzech latach pilnego treningu Chen Fake zaproponował kuzynowi pojedynek tui shou – pchających rąk. Trzykrotnie go powalił. Kuzyn stwierdził, że ojciec musiał przekazać Chen Fake jakieś sekretne metody, gdyż pamiętał, że trzy lata wcześniej Fake nie miał najmniejszych szans w podobnym pojedynku. Nie były to jednak żadne sekretne metody (Chen Yanxi w ciągu tych trzech lat nie wracał do Chenjiagou, nie mógł więc ich Chen Fake nauczyć), lecz po prostu rezultat pilnego treningu.

W wieku 17 lat Chen zademonstrował swe umiejętności w walce z silnym mężczyzną o przydomku “Byk”. Gdy “Byk” chwycił go za nadgarstki, Chen wykorzystując charakterystyczną dla stylu Chen taijiquan “energię wstrząsu”, uwolnił się z uchwytu i powalił go. Gdy “Byk” podniósł się i kontynuował atak, Chen odrzucił go o trzy metry techniką qing long chu shui (zielony smok wyłania się z wody), tak że ten upadł na plecy.

Gdy miał 20 lat, w jego powiecie miał miejsce turniej leitai (walki bez reguł, na wysoko umieszczonej platformie), w którym Chen Fake nie znalazł równego sobie przeciwnika. Od tego momentu jego sława zaczęła szybko rosnąć.

Miejscowy wojskowy kacyk Han Fuju chciał zatrudnić Chen Fake jako głównego instruktora sztuki walki. Gdy Chen odmówił, Han rozkazał jednemu ze swych ludzi zaatakować go włócznią. Chen, gdy ostrze dosięgało już niemal jego gardła, obniżył nagle postawę i okrężnym ruchem przechwycił włócznię, obracając ją nieco, uwalniając w ten sposób z rąk napastnika, i odrzucając go uderzeniem drugiego końca w bok. Rozgniewany kacyk stwierdził, że pozwoli Chenowi odejść, jeśli ten obroni się przed atakiem szabli jednego z jego instruktorów. Polecił Chenowi stanąć w narysowanym na podłodze kręgu, z rękoma z tyłu. Gdy ów instruktor zaatakował, Chen stosując podwójne kopnięcie, wytrącił mu szablę z dłoni.

Pewnego razu nieuzbrojony Chen Fake pojmał szefa miejscowej bandy. Miał on zwyczaj grywać w miejscowej karczmie na pieniądze w madżonga. Leżący na blacie stołu pistolet powodował, że dla jego przeciwników lepszym wyjściem wydawała się przegrana. Pewnego razu bandyta dość stanowczo “zaprosił” do gry trzech znajomych Chen Fake. Chen, gdy o tym usłyszał, natychmiast udał się do oberży. Gdy wszedł do środka, lufa pistoletu skierowała się w jego stronę. On jednak, jak gdyby nigdy nic, spokojnie podszedł i pozdrowił znajomych. Uspokojony bandyta powrócił do gry. Chen udawał, że przygląda się grze. Wyjął papierosy i poczęstował obecnych. Podszedł bliżej do stołu, wyciągając rękę po leżące tam zapałki, ale naprawdę chcąc pochwycić pistolet. Bandyta pierwszy chwycił jednak pistolet, by wystrzelić w Chena. Fake zdołał jednak odbić rękę bandyty w bok, tak że kula go nie trafiła. Następnie złamał wyprostowany łokieć bandyty, tak że ten upuścił pistolet.

Pewnego roku jedna z band oblegała miasto – siedzibę powiatu. Bandyci (podobnie jak dwadzieścia kilka lat wcześniej uczestnicy tzw. powstania bokserów) zażywali tajemne mikstury, wierząc, że dzięki nim będą odporni na kule i ostrza broni. Władze miasta zabarykadowały się wewnątrz murów miejskich, wydając rozkaz zamknięcia wszystkich bram. Tylko Chen Fake, uzbrojony w zwykły kij wyszedł na zewnątrz, na spotkanie napastników. Sam przywódca bandytów wystąpił przeciw Chenowi, atakując go włócznią. Chen sparował atak, przebijając przeciwnika pozbawionym ostrza kijem. Bandyci, którzy przed chwilą wykrzykiwali, że żadne ostrze nie może ich zranić, otrzeźwieli nagle i rzucili się do ucieczki.

Gdy na prośbę Chen Zhaopi w 1930 roku (wersja mówiąca o 1928 roku wynika z mylenia osób Chen Fake i Chen Zhaopi) Chen Fake przybył do Pekinu, spotkał tam trzech braci Li, którzy jako instruktorzy sztuki walki cieszyli się w Pekinie sporą sławą. Aroganccy bracia, którzy z pogardą traktowali taijiquan, wyzwali Chen Fake na pojedynek. Gdy najstarszy z braci, wysoki i potężnie zbudowany zaatakował, Chen błyskawicznym ruchem, z okrzykiem “Ha!”, rzucił go na parapet okna znajdującego się przy drzwiach. Dwaj pozostali bracia nie odważyli się na atak. Chen stał się po tym wydarzeniu słynny w stolicy i wiele osób chciało u niego pobierać nauki. Wśród nich byli m.in. Xu Yushen – szef Pekińskiego Instytutu Guoshu oraz tak uznani mistrzowie jak Li Jianhua i Shen Jiazhen, którzy po przegranych pojedynkach z Chenem zostali jego uczniami. Również Yang Xiaolou, wybitny aktor opery pekińskiej, specjalizujący się w scenach walk, pobierał nauki u Chen Fake.

Niedługo po przybyciu do Pekinu Chen Fake zaproponowano posadę instuktora sztuki walki na Uniwersytecie Narodowym. Wiedział on jednak, że kilka miesięcy wcześniej zatrudniono tam innego instruktora. Ów instruktor był bardzo biedny i wcześniej zarabiał sprzedając doufu (twaróg sojowy, znany u nas pod japońską nazwą tofu). Chen nie chciał pozbawiać go posady. Postanowił, że przyjmie propozycję tylko wtedy, gdy tamten instruktor też pozostanie na dotychczasowym stanowisku. Tego dnia udał się na spotkanie z kierownictwem uniwersytetu do budynku, który wcześniej był książęcym pałacem. Gdy tylko zorientował się, że kierownictwo uczelni zaraz po zatrudnieniu go ma zamiar zwolnić poprzedniego instruktora, odrzucił propozycję, wymawiając się brakiem doświadczenia w nauczaniu dużych grup. Przedstawiciele uczelni, wiedząc że to tylko wymówka, poczuli się obrażeni odmową. Dla zachowania pozorów stwierdzili jednak, że rozumieją jego motywy i poprosili o demonstrację jego sztuki. Chen rozpoczął wykonywanie formy, a w momencie, gdy nastąpiło podwójne tupnięcie, wykonał je tak mocno, że popękały kamienne płyty posadzki, po czym odszedł, pozostawiając oniemiałych profesorów. Mówił później, że zrobił to celowo, by zostawić po sobie “pamiątkę”.

Pewnego razu Xu Yushen zorganizował zawody i zaprosił Chena jako doradcę. W czasie dyskusji na temat regulaminu zawodów, ktoś zaproponował by walki trwały 15 minut. Chen wtrącił się z sugestią, że czas potrzebny do policzenia raz, dwa, trzy powinien być dostateczny do wskazania zwycięzcy. Gdy Li Jianhuan wyraził wątpliwość, Chen z uśmiechem odparł, że mogą to sprawdzić. Dwumetrowy i ważący 100 kg Li zbliżył się i zaatakował. Chen lekko obrócił ciało i rzucił Li tak, że ten uniesiony 30 cm ponad podłogę zderzył się ze ścianą. Nic mu się nie stało, jego ubranie zostało tylko mocno pobrudzone farbą ze ściany. Rozbita została też gablota z fotografiami. Z pewnością trwało to krócej niż policzenie do trzech.

Na zawodach w Pekinie znany zapaśnik Shen San zapytał Chena jak mistrz taijiquan walczyłby z zapaśnikiem. Chen odparł, że przeciwnika nie wybiera się i przystał na pojedynek. Wyciągnął przed siebie ręce i pozwolił Shen Sanowi uchwycić je. Widzowie oczekiwali rozpoczęcia pasjonującej walki, tymczasem po trzech sekundach obaj przeciwnicy roześmiali się i było po wszystkim. Dwa dni później, gdy Chen prowadził zajęcia, przybył Shen z drogim podarkiem. Uczniowie Chen Fake byli zdziwieni. Shen wyjaśnił im, że w czasie tego dziwnego, krótkiego pojedynku, gdy chwycił ręce Chena, nie mógł wykonać żadnej akcji i natychmiast uświadomił sobie o ile wyższe są umiejętności Chen Fake, który mógł z nim zrobić co tylko by chciał, a jednak ani nie powalił go, ani nie powiedział o tym innym. Shen był mu za to bardzo wdzięczny.

Chen Fake przywiązywał dużą wagę do charakteru i moralnych walorów uczniów. Nie każdy mógł pobierać u niego nauki. Niejaki Song, mocno zbudowany, zaawansowany adept changquan, znany ze złego prowadzenia się i nadużywania siły, wiedząc o tym, próbował użyć podstępu. Udając, że jest chory i bardzo osłabiony poprosił Chena o nauki, twierdząc, że chce ćwiczyć taijiquan tylko dla poprawy zdrowia. Chen przejrzał go na wylot. Gdy Song, którego interesować miały jakoby tylko zdrowotne walory stylu zapytał, jak mistrz sztuki, która kładzie podobno nacisk na użycie umysłu, a nie siły, może pokonać silniejszego przeciwnika, Chen Fake natychmiast zaproponował próbę. Song, przed chwilą jeszcze chory i słaby, zaatakował Chena z zatrważającą siłą. Chen wykonując obrót ciała zneutralizował atak, ale widząć, że zbyt gwałtowny, nie znajdujący oporu atak, może doprowadzić przeciwnika do niebezpiecznego zderzenia ze ścianą, powstrzymał go ramieniem, odpychając lekko w bok, tak że ten upadł twarzą prosto w miskę do mycia twarzy. Chwilę po tym Song klęczał przed Chenem, bijąc pokłony i prosząc o przyjęcie jako ucznia. Chen odmówił jednak, mówiąc że skoro Song chory i osłabiony dysponuje tak niebezpieczną siłą, to co będzie gdy wyzdrowieje? Song, z dziwnym wyrazem twarzy, oddalił się bez słowa.

Wśród uczniów Chen Fake wielu było takich, którzy wcześniej byli już uznanymi mistrzami innych systemów. Najdobitniej świadczy to o jego umiejętnościach i wartości stylu Chen taijiquan. Wśród tych mistrzów, którzy później stali się uczniami Chen Fake byli m.in. Xu Yushen, Liu Ruizhan, Tang Hao, Gu Liuxin, Lei Muni, Tian Xiuchen, Li Linwu, Li Jianhuan, Shen Jiazhen, Feng Zhiqiang i Li Zhongying. Inni znani uczniowie to synowie Chen Fake – Chen Zhaoxu (ojciec Chen Xiaowanga) i Chen Zhaokui, córka Chen Baoqu oraz Hong Junsheng i Chen Shouli.

Po powstaniu Chińskiej Republiki Ludowej Chen, wspólnie z Hu Yaozhenem utworzył Stołeczne Stowarzyszenie Wushu, którego został przewodniczącym.

Chen Fake w późniejszym wieku rozwinął i wzbogacił technicznie obydwie formy wersji dajia stylu Chen. Zmienił się też nieco sposób ćwiczenia, co szczególnei rzuca się w oczy w przypadku formy pierwszej. Podczas gdy w starszej wersji, w czasie wykonywania formy wysokość pozycji, poza nielicznymi wyjątkami, utrzymywana była na mniej więcej równym poziomie, dla sposobu ćwiczenia większości uczniów Chen Fake charakterystyczne są ciągłe zmiany wysokości pozycji. Ponadto formę można ćwiczyć generalnie niżej lub wyżej (dipan – poziom niski, zhongpan – poziom średni, gaopan – wysoki). W dipan ruchy są obszerne, w gaopan – krótkie, bardziej subtelne. W klasycznej formie laojia tempo ruchów jest generalnie (poza nielicznymi technikami gwałtownymi – fa jin) wolne i równomierne. W wersji Chen Fake tempo pulsuje – ruchy ciągle przyspieszają i zwalniają, chociaż zachowana zostaje względna powolność i płynność (z wyjątkiem oczywiście fa jin). Spotyka się jednak również sposoby wykonania bliższe wersji tradycyjnej.

Charakterystyczne jest, że każdy z uczniów Chen Fake, w odróżnieniu od adeptów tradycyjnej wersji z Chenjiagou, wykonuje formę nieco inaczej. Chen Fake wprowadzał bowiem do formy własne modyfikacje i pozwalał na to swoim uczniom. Gdy uczyłem się w Pekinie stylu Chen, wielokrotnie słyszałem od swoich nauczycieli ze Stowarzyszenia Badawczego Stylu Chen Taijiquan, że ważniejsza od ścisłego naśladownictwa ruchów jest ich zgodność z podstawowymi zasadami tego stylu.

Chen Fake koncentrował się na formach ręcznych, nie nauczając w zasadzie form z bronią, za wyjątkiem miecza. Nawet formę z mieczem poznali jednak tylko nieliczni z jego uczniów. Dlatego adepci tej odmiany stylu Chen – bogatszej od tradycyjnej, jeśli chodzi o formy ręczne – w zakresie form z bronią doszkalają się często u instruktorów klasycznej wersji z Chenjiagou (ci z kolei uczą się od nich form ręcznych Chen Fake).

Andrzej Kalisz
Andrzej Kalisz

Andrzej Kalisz Kung Fu, Tai Chi,
Qigong

Temat: Opowieści i przypowieści

CHEN XIAOWANG

Chen Xiaowang uznawany jest przez wielu za najwybitniejszego obecnie mistrza z rodu Chen. Urodził się w październiku 1946 roku. Gdy tylko zaczął chodzić i dopiero uczył się mówić, naśladował już ćwiczenia taijiquan swego ojca (Chen Zhaoxu – najstarszy syn legendarnego Chen Fake), stryjów i wujów.

Gdy zaczął uczęszczać do szkoły, jednocześnie rozpoczął poważną naukę taijiquan pod kierunkiem swego ojca. Wykazywał się wielkimi zdolnościami i pracowitością, lecz po pewnym czasie praktyki ćwiczeń podstawowych, znudzony ich monotonią i nie widząc ich bezpośredniego odniesienia do walki utracił zapał. Słysząc opowieści starych ludzi z wioski o wyczynach swoich przodków (w tym żyjącego jeszcze dziadka Chen Fake) czuł ogromną dumę, nie mógł jednak pozbyć się całkowicie wątpliwości, co do praktycznej wartości taijiquan. Do zmiany nastawienia przyczyniło się kilka wydarzeń.

Pewnego razu był świadkiem, jak jego wątłej budowy ojciec pokonał atletycznie zbudowanego mężczyznę, posyłając go w dal i jednocześnie wysoko w górę, tak że gdy upadł na ziemię, długo nie mógł się podnieść.

Innym razem, około 11-12 letni Xiaowang jechał autobusem. Jeden z pasażerów zapytał go skąd pochodzi. Gdy odpowiedział, że z Chenjiagou, inni pasażerowie zainteresowali się ich rozmową. Zaczęły padać pytania. Czy uprawia taijiquan? Czy zna słynnego mistrza Chen Fake? Po odpowiedzi, że ćwiczy taijiquan, a Chen Fake to jego dziadek, wszyscy zaczęli traktować go z wielką rewerencją – jedni proponowali by usiadł obok nich, inni częstowali swym prowiantem. Mały Chen Xiaowang był bardzo poruszony. Miał okazję przekonać się jak słynny jest jego dziadek i jak wysoko ceniony jest styl Chen taijiquan. Od tego momentu uwierzył w wartość tego, czego się uczył i zaczął ćwiczyć z pełnym zaangażowaniem.

Trwało to do 1966 roku, gdy w Chinach rozpoczęła się rewolucja kulturalna. Zakazano uprawiania tradycyjnych sztuk walki. Chen Xiaowang nie mógł zrozumieć co złego kryć się może w ćwiczeniu taijiquan. Wiele nocy spędził bezsennie, rozmyślając na ten temat. W końcu doszedł do rozsądnego wniosku, że jednak nie ma w tym nic złego. Ponieważ jego ojciec już wtedy nie żył, uczył się w tajemnicy od Chen Zhaopi.

Poza zebraniami krytycznymi i innymi szalonymi akcjami politycznymi, które zabierały mnóstwo czasu, a w których musiał brać udział, by sam nie stać się obiektem ataków, pracował jeszcze ciężko w polu. Mimo to zawsze znajdował czas na trening. Później, by wygospodarować więcej czasu na ćwiczenie, zdecydował, że nauczy się stolarki i tym rzemiosłem będzie zarabiał na życie. Z pożyczonymi narzędziami i niewielkim kawałkiem drewna rozpoczął samodzielną naukę. Wkrótce osiągnął takie umiejętności, że nie mógł nadązyć z realizacją coraz większej ilości zamówień. Nie udało mu się wygospodarować więcej czasu niż miał pracując na roli, nie zaniedbał jednak ćwiczenia taijiquan.

Po śmierci Chen Zhaopi został uczniem stryja Chen Zhaokui i poznawał zmodyfikowaną wersję dajia, jakiej jego dziadek Chen Fake nauczał w Pekinie w ostatnich latach życia.

W 1974 roku zaczął pracować jako zaopatrzeniowiec w fabryce maszyn. Ciągłe wyjazdy wymuszające nieregularny tryb życia nie sprzyjały systematycznemu treningowi. Chen wykorzystywał jednak każdą wolną chwilę, by ćwiczyć. W tym czasie coraz więcej osób prosiło go o lekcje taijiquan. Xiaowang odkrył, że wielu wypadkach nie potrafi odpowiedzieć na pytania uczniów typu: dlaczego tak, a nie inaczej? Wiedział, że pewne ćwiczenia należy wykonywać w określony sposób, ale często nie wiedział dlaczego. To zmobilizowało go do intensywnych studiów nad teorią taijiquan.

Po okresie rewolucji kulturalnej sztuki walki ponownie zaczęły się w Chinach dynamicznie rozwijać. Chen Xiaowang przystąpił do popularyzowania stylu swej rodziny. W 1979 roku spotkał się z wielkim uznaniem na ogólnokrajowej konferencji poświęconej wushu, która odbyła się w Nanningu, w regionie autonomicznym Guangxi. Podobnie w maju 1980 roku w Taiyuanie, w prowincji Shanxi. W grudniu tego samego roku został instruktorem w Instytucie Wushu Prowincji Henan.

W następnych latach stał się postacią powszechnie znaną, pisano o nim w prasie, mówiono w telewizji, o jego umiejętnościach zaczęły krążyć legendy. Zaczęli do niego zjeżdżać adepci taijiquan nie tylko z całych Chin, ale z wielu krajów świata. Obecnie mieszka w Australii.

Opracowanie na podstawie: Li Cheng – “Quan xiang chuan qi”, Beijing 1990.

Andrzej Kalisz
Jarosław Jodzis

Jarosław Jodzis Nauczyciel
Taijiquan,
akcesoria do
treningu (import z
Chin)

Temat: Opowieści i przypowieści

"Ukryte Jin"

Dni były przepełnione monotonią. Zawsze takie same. Długie. Nic wartego zmianki nigdy nie działo się, gdy dorastało się w Chenjiagou (wioska Chen) we wczesnych latach pięćdziesiątych. Pewnego dnia, ośmioletni wówczas Chen Xiaowang, znalazł się w centrum niezwykłego poruszenia. Gdziekolwiek się zwrócił wioska wrzała opowieściami jak "mały dziewiąty wuj" zadał zdumiewający cios - arcydzieło walki wręcz swojemu potężnemu starszemu bratankowi.
Rozprawiali o niezwykłym, ukrytym "jin" lub sile jego ojca. Chociaż przepełniony dumą i ekscytacją, nie uważał, że było to coś szczególnego, nie tak jak bogate opowieści o umiejętnościach taijiquan jego przodków. Co więcej, jego dziadek Chen Fa-ke był już w tym czasie w Beijing żyjącą legendą. Tym nie mniej jednak wydarzenie to wywarło na nim inspirujący wpływ i zmusiło go do przyjęcia dziedzictwa taiji w cieniu którego się zrodził. Podziwiani, wielbieni mistrzowie przeszłości i ich spuścizna, o której tak wiele słyszał, nagle wydały się mniej odległe.

Postanowił osiągnąć poziom mistrzostwa mistrzów z przeszłości. Jakieś dwadzieścia lat później Chen Xiaowang, w tym czasie już sam uznawany za mistrza, nadal czuł się zaintrygowany ukrytym "jin" swojego ojca, które było w stanie wyrzucić kogoś większego na wysokość ponad dziesięciu stóp. Nie satysfakcjonowały go relacje świadków o tym jak działało jin.

Tak więc w 1977 osobiście ruszył na spotkanie z Chen Lizi, człowiekiem, który otrzymał cios, aby dowiedzieć się z pierwszej ręki o tym wydarzeniu.

Figiel na "Małym Dziewiątym Wujku"
Zdarzyło się to w 1953, kiedy Chen Zhaoxu, ojciec Chen Xiaowanga, miał trochę ponad czterdzieści lat. Chociaż Chen Lizi był starszy niż Chen Zhaoxu, należał do młodszego pokolenia.

Tak więc zwracał się do niego jako do "małego dziewiatego wujka". Jak się okazało Chen Zhaoxu uczestniczył w uroczystości dla grupy odwiedzających krewnych rodziny Chen , których przodkowie opuścili wioskę kilka pokoleń wcześniej. Przybyli oni, aby złożyć hołd domowi swoich przodków i na nowo zacieśnić więzy ze swoim rodem. Spotkanie odbywało się w domu rodziny Chen Liziego, ponieważ był to jeden nielicznych domów, zdolnych pomieścić tak wielu gości.

Obecnie osiągnięcia w sztuce taijiquan są tematem, o którym mieszkańcy wioski rozmawiają, tak samo jak wy rozmawialibyście o wielkich wydarzeniach sportowych. W tamtym czasie umiejętności taiji ojca Chen Xiaowanga były już dobrze znane, ale tylko kilka osób miało szansę je zobaczyć na własne oczy, ponieważ nie miał on żadnych uczniów.

Chen Lizi, sam trenujący taiji, czuł się lekko zazdrosny o tę tajemniczą reputację. Tak więc gdy Chen Zhaoxu witał właśnie jednego z gości, Lizi, stojący tuż za nim, poczuł nieodparty pociąg do psoty. Ukradkowo zbliżył się, bezceremonialnie chwycił prawe rękę Zhaoxu, blokując nadgarstek i ramię i zaczął się przekomarzać "Mały dziewiąty wujku, gdyby ktoś podszedł od tyłu i przytrzymał cię, to co ?"

Nim miał szansę skończyć już został wyrzucony na trzy metry w górę. Gdy głowa upadającego Lisiego prawie roztrzaskiwała się oziemię, Zhaoxu wyciągnął ramię i w ostatniej chwili chwycił go za barki ratując przed kontuzją.

"Szukasz szansy żeby się zabić?" zbeształ go Zhaoxu. Przybysze byli widocznie wstrząśnięci zajściem. Miejscowi goście, choć również zaskoczeni, byli jednak przede wszystkim zachwyceni szansą zobaczenia takiego mistrzostwa sztuk walki. Doświadczeni obserwatorzy nie widzieli, aby Chen Zhaoxu zastosował jakąś "sekretną technikę" Byli naprawdę zdziwieni.

Bratanek był większy i mocniej zbudowany. Nie przypuszczali, że taki rzut może zostać wykonany w tak ciasnym uchwycie. Tak więc mistrzostwo ukrytego jin zostało natychmiast rozgłoszone po całej wiosce.

W Chenjiagou mówi się teraz "Gdyby nie psikus, który Chen Lizi spłatał swojemu 'dziewiątemu wujowi', umiejętności Chen Zhaoxu być może nigdy nie zostały by ujawnione."

Anatomia Rzutu
Chen Xiaowang spotkał się z Chen Lizi i poprosił o bezpośrednią relację wydarzenia. Ten wspomniał swoją psotę. Blokował ramię wujka od tyłu. W następnej sekundzie głowę wypełniła mu pustka i poczuł jak bezpiecznie ląduje w ramionach wujka. Słysząc naganę zdał sobie sprawę, że zrobił coś czego robić nie powinien. Chen Lizi zademonstrował chwyt, którego użył, na Chen Xiaowangu.

Ten zrozumiał, że ojciec musiał zmienić kierunek siły napastnika, powodując, że ten stracił równowagę i poleciał do przodu. Ramię jego ojca - w kontakcie z ciałem figlarza - wydalo z siebie krótki wybuch siły skręcającej. To ta siła musiała obrócić i wysłać ciało Chen Lisiego Lisiego stopami w górę w kierunku sufitu.

Chen Xiaowang potwierdził swoją analizę anatomi rzutu po rozmowie z dwiema innymi osobami, które również doświadczyły siły jin jego ojca. Li Junshen i Wang Changtai, obaj wówczas około osiemnastu lat, wybrali się aby zobaczyć się z Chen Zhaoxu w sprawie wydarzenia o którym wioska nieustannie szumiała. Byli bardziej ciekawi od innych i chcieli poczuć jego "jin" na własnej skórze. Chen Zhaoxu poprosił ich, aby przytrzymali jego wyciągnięte ramiona tak silnie jak potrafią, każdy z jednej strony. Kiedy dali znać, że są zadowoleni z chwytu, wydobył z siebie krótki wybuch siły fajin, wysyłając obu w powietrze. Lewą ręką złapał przód koszuli Li umieszczając go na górze kominka, drugą Wanga, sadzając go na stole. Chen Zhaoxu użył na uczniach krótkiego fajin pochodzącego z ramion. Był to ten sam wykonany ramieniem fajin, który otrzymał Chen Lizi.

Zdolność naturalnej reakcji w celu uchronienia się przed atakiem i równoczesnego kontrataku w nieprzewidywalnych sytuacjach realnego życia jest wysoce zaawansowaną umiejętnością w sztukach walki wręcz.
Pochodzi z głębokiego rozumienia podstaw i zasad sztuki, a nie tylko z ćwiczenia technik. Nauczenie się samych technik, a nawet bycie w nich zaawansowanym, gdy nie przestrzega się zasad sztuki przez udział ciała i umysłu, nie jest pełnym mistrzostwem. Chen Xiaowang często słyszał upomnienie
"Lian quan bu lian gong, dao lao yi chang kong"
Trenować same techniki walki do starości, a nie trenować podstaw i zasad sztuki, może pozostawić twoje kung fu bez wartości.

Autor: C. P. Ong, Ph. D. polskie tłumaczenie: Marzena Matwij Artykuł został opublikowany w KUNG FU MAGAZINE Wisdom forBody & Mind Sun, October 21, 2007Jarosław Jodzis edytował(a) ten post dnia 17.04.10 o godzinie 16:47
Jarosław Jodzis

Jarosław Jodzis Nauczyciel
Taijiquan,
akcesoria do
treningu (import z
Chin)

Temat: Opowieści i przypowieści

Pisałem już o Chen Zhaopei, w kontekście 'niskiego poziomu filozofii w taijiquan'. Warto przypomniec o nim w tym watku, bo może niewiele osób miało okazję to przeczytać (wątek dość szybko się skończył)

Chen Zhaopei
Gdy Chen Zhaopei pojawił sie w Pekinie w 1928 r, obszerny artykuł nt. taijiquan jaki w związku z tym napisał Li Qinlin (słynny ówczesny dziennikarz i uczony) do dzisiaj rzutuje na kondycję tej sztuki w Chinach i w świecie. Li Qinlin pochodził z tej samej prowincji (Henan) i był szczęśliwy, że spotkał w Pekinie krajana i to eksperta taijiquan. Ponieważ sztuka walki rodziny Chen była znana i podziwiana w Henan, Li Qinlin w pełnym entuzjazmu artykule, postanowił przedstawić zalety i piękno tej sztuki.

W tym artykule podkreślał, że styl Yang wywodzi się ze stylu rodziny Chen, ale wiele kluczowych aspektów tej sztuki zostało utraconych i straciła ona swój pierwotny charakter. Pisał, że tylko w chen taijiquan można znaleźć kombinacje dynamicznych i szybkich technik w połączeniu z wolnymi i miękkimi ruchami. Podkreślał, że to właśnie ma bardzo korzystny wpływ zarówno na zdrowie jak i daje skuteczność w samoobronie. Wytykał ograniczenia i uproszeczenia innych styli taijiquan jakie wówczas były popularne w Pekinie, głównie Yang taijiquan, że zatraciły one aspekt różnorodności yin i yang.

Artykuł, aczkolwiek szczery w intencjach, (autor chciał zachęcić do poznania pełnego bogactwa tej niezwykłej sztuki walki), przyniósł dla Chen Zhaopei same kłopoty.
Po artykule Li Qinlina wiele szkół walki w Pekinie poczuło się wyzwanych, żeby zweryfikować wartość taijiquan Chen Zhaopeia i adepci tych szkół nachodzili go w miejscu gdzie mieszkał i pracował jako ochroniarz. W końcu, żeby uniknąć ciągłego zamieszania związanego z potyczkami, zbudował tzw. lei tai (rodzaj platformy, podwyższenia) przy północnej bramie miasta, gdzie odbywały się walki.

Trwało to siedemnaście dni, w ciągu których odbył ponad dwieście pojedynków pozostając niepokonanym. Bardzo często zachęcał do walki po kilku przeciwników naraz i często stawiał czoła trzem czy nawet pięciu atakującym równocześnie. Zdobył wówczas wielką sławę i poważanie w środowisku sztuk walki, jak również wielu przyjaciół. Żadnego bowiem przeciwnika poważnie nie uszkodził, ani nie poniżył, udowadniając swoja przewagę.

Posypały się zaproszenia do otwarcia szkoły taijiquan z kręgów rządowych, oraz różnych szkół i uniwersytetów. Krótko po otwarciu kilku ośrodków nauki, pojawiło się zaproszenie do objęcia funkcji głównego trenera taijiquan w słynnym Instytucie Sztuk Walki w Nanjing. Jego uczniowie z Pekinu, na wieść o planowanym wyjeździe, czuli się bardzo zawiedzeni faktem, że tracą tak szybko wybitnego mistrza i nalegali żeby nie wyjeżdżał. Chen Zhaopei widząc ich szczery zapał zaproponował, że sprowadzi im innego mistrza chen taijiquan, kogoś jak się wyraził, „dziesięć razy lepszego od niego”. Tak zaczęła się era Chen Fake w Pekinie od 1929/30 do śmierci w 1957 r.
Chen Fake był rzeczywiście wspaniałym mistrzem. O jego wyczynach do dzisiaj opowiada się z wypiekami na twarzy.
Andrzej Kalisz

Andrzej Kalisz Kung Fu, Tai Chi,
Qigong

Temat: Opowieści i przypowieści

CHEN ZHENGLEI

Chen Zhenglei należy do najwybitniejszych obecnie przedstawicieli tradycyjnej wersji laojia stylu Chen. Poznał on jednak także zmodyfikowaną, późną wersję mistrza Chen Fake.

Droga Chen Zhenglei’a do sukcesu nie była usłana różami. W wieku 2 lat stracił ojca, a matka wyszła ponownie za mąż. Mały Zhenglei wychowany został przez starą stryjenkę. W 1955 roku, gdy przeprowadzano reformę rolną, jego rodzina zakwalifikowana została do warstwy obszarników. Spowodowało to, że Zhenglei przez długi okres zaliczany był do obywateli drugiej kategorii (dosłownie określano takie osoby mianem synów pięciu czarnych kategorii) i pozbawiony był wielu praw, które posiadali zwykli chłopi i robotnicy. W wieku 8 lat musiał zakończyć naukę w szkole. Wtedy rozpoczął naukę taijiquan (t’ai chi ch’uan) od stryja Chen Zhaopei, zostając jego ulubionym uczniem. Postanowił, że osiągnie w tej sztuce mistrzowski poziom, by zostać przez społeczeństwo docenionym i być wreszcie traktowany jak normalny człowiek.

W okresie rewolucji kulturalnej w tajemnicy kontynuował naukę u Chen Zhaopei. Po jego śmierci przez kilka lat uczył się nowej wersji Chen Fake (1887-1957) od jego syna Chen Zhaokui (1928-1981). Choć prezentował już wówczas bardzo wysoki poziom, pozostawał nieznany. Z powodu niewłaściwego pochodzenia nie miał nawet prawa udziału w zawodach. Wreszcie w 1974 roku organizator zawodów na szczeblu powiatu dopuścił go do startu, podając w dokumentach fałszywe dane o pochodzeniu. Chen Zhenglei oczywiście wygrał i zakwalifikował się do zawodów wyższego szczebla. Od tego czasu wielokrotnie startował w zawodach różnej rangi, z reguły zwyciężając.

W latach 1974-1982, pracując jako akwizytor w fabryce maszyn, podróżował do wielu miejsc, propagując taijiquan. Od 1982 roku pracuje zawodowo jako instruktor taijiquan. Wielokrotnie prowadził seminaria w Japonii. Ma uczniów w USA, Kanadzie i Singapurze. W 1988 roku został posłem do Zgromadzenia Ludowego (parlamentu).

Przybywający do niego po nauki, chociaż wiele słyszeli o jego umiejętnościach, czasem chcą się o nich przekonać osobiście. Jaki jest rezultat? Poniżej dwa przykłady.

Pewnego razu zachodni adept karate, potężnie zbudowany, który popisywał się rozbijaniem cegieł, zapytał czy Chen Zhenglei się z nim zmierzy. Chen zapytał co będą porównywać? Karateka odpowiedział, że siłę. Drobnej budowy Chen Zhenglei powiedział wówczas, by człowiek ten spróbował go pchnąć w dowolny sposób. Ten jednak, jakby nie próbował, nie mógł spowodować, by Chen przesunął stopy. Mówił potem, że było to jak pchanie waty. Nie mógł znaleźć oparcia dla swej siły i w dodatku w niepojęty sposób jego ręce ześlizgiwały się z ciała Chena. Zaproponował następnie, by Chen pchnął jego. Przyjął niską, stabilną postawę konnej jazdy, przekonany że zdoła utrzymać się w miejscu. Tymczasem został odrzucony o kilka kroków w momencie, gdy dłonie Chena zetknęły się z jego klatką piersiową.

Podczas pobytu w Japonii, na wyspie Hokkaido, w trakcie konferencji został nagle zaatakowany. Miękko zneutralizował atak i posłał napastnika na podłogę. Niemal jednocześnie rzucił się na niego drugi napastnik i próbował go uchwycić. Chen wykonał potrząśnięcie całym ciałem (dou jin – energia wstrząsu) i ten również został odrzucony, lądując na podłodze.

Chen Zhenglei znany jest z tego, że chętnie naucza, często nie pobierając opłat. Zdarza się, że przyjeżdżają do niego adepci taijiquan z całych Chin, niektórzy z nich w trudnej sytuacji materialnej. Chen wielokrotnie przyjmował ich we własnym domu, dając im nocleg, wyżywienie, a potem także pieniądze na powrót do domu.

Od kandydatów na uczniów wymaga jednak odpowiedniej postawy etycznej. Gdy pewnego razu prosił go o naukę rozwydrzony synalek wysokiego urzędnika, oferując 150 yuanów miesięcznie (było to w czasach, gdy przeciętna miesięczna pensja wynosiła 40 yuanów), Chen odparł, że nawet za 250 yuanów nie będzie go uczył.

Andrzej Kalisz

konto usunięte

Temat: Opowieści i przypowieści

Stare, odgrzewane kawałki ( np.o Chen Fake z 2001 w Świecie Neija T.Grycana np.). A może by tak świeżonka?
Andrzej Kalisz

Andrzej Kalisz Kung Fu, Tai Chi,
Qigong

Temat: Opowieści i przypowieści

Jagodo, sam napisałem:

"To teraz będzie kilka biografii mistrzów stylu Chen taijiquan. Z tym, że pochodzą sprzed kilkunastu lat."

Zostałem poproszony o opowieści, więc prezentuję. Można je znaleźć gdzie indziej, ale zapewne znajdą się też osoby, które tutaj trafią na nie po raz pierwszy.

Przy czym każdy, kto ma do zaprezentowania jakąś opowiastkę o mistrzach neijia, może ją tutaj zamieścić. Więc jeśli masz Jagodo coś, co nie było jeszcze publikowane, to chętnie poczytamy.

Ewentualnie chcesz więcej nowości, to namów kogoś, żeby mi zapłacił za tłumaczenie. Np. Li Cheng – “Quan xiang chuan qi”, Beijing 1990 - to jest książka w całości z opowieściami o mistrzach z rodu Chen, od Chen Bu poczynając. Ktoś chce wydać po polsku?
Andrzej Kalisz

Andrzej Kalisz Kung Fu, Tai Chi,
Qigong

Temat: Opowieści i przypowieści

FENG ZHIQIANG

Spośród żyjących obecnie uczniów Chen Fake największą sławą cieszy się Feng Zhiqiang z Pekinu. Feng urodził się w 1928 roku w powiecie Shulu w prowincji Hebei. Naukę sztuki walki rozpoczął w rodzinnej wiosce w wieku 8 lat od Shaolin zhuangquan.


Obrazek


Mając 11 lat przybył do Pekinu i rozpoczął terminowanie w warsztacie elektrycznym. Namiętnie czytywał wówczas powiści z gatunku kung-fu (tzw. wuxia xiaoshuo – powieści o wojownikach). Samodzielnie praktykował ćwiczenia, które poznał w swojej wiosce. Często podnosił ciężkie przedmioty, by wzmocnić ręce. Jako kilkunastolatek był znany z wielkiej siły fizycznej. Nie posiadał jednak wówczas zbyt dużych umiejętności technicznych.

Gdy miał siedemnaście lat został przedstawiony mistrzowi Han Xiaofeng z Cangzhou (z miejscowości tej wywodzi się wielu słynnych mistrzów systemów północnych) w prowincji Hebei, reprezentującemu system tongbiquan. Młody Feng był aroganckim osiłkiem bezgranicznie wierzącym swojej sile i umiejętnościom. Jego pierwsze spotkanie z Hanem nie mogło zatem rozpocząć się inaczej niż pojedynkiem. Początkowo Han Xiaofeng spokojnie przyjął kilka ciosów Feng Zhiqianga, w ten sposób wykazując mu, że jego siła jest pozorna, a następnie lekko klepnął go czubkami palców w klatkę piersiową, co Feng odczuł jako porażający wstrząs. Zdał sobie sprawę, że nie dysponuje w gruncie rzeczy żadnymi umiejętnościami i został posłusznym uczniem Hana.

Pod kierunkiem Hana Feng koncentrował się na treningu uderzeń i wzmacnianiu dłoni. Uderzał pal wykonany z drewna cyprysu, owinięty psią skórą, worki wypełnione piaskiem, a także żelaznymi opiłkami. Po każdym treningu stosował specjalne lekarstwo dla zapobieżenia negatywnym skutkom takiej formy ćwiczeń. W ciągu kilku miesięcy siła jego ciosów znacznie wzrosła i zaczął popisywać się rozbijaniem cegieł i kamieni. Pewnego razu spłoszony koń pędził ulicą, budząc popłoch wśród przechodniów. Feng widząc to wybiegł z warsztatu i uderzył przebiegającego konia dłonią w zad. Koń, ku zdumieniu obecnych zatrzymał się i przez pewien czas pozostawał jakby otępiały, pozwalając się odprowadzić.

W wieku 22 lat Feng poznał Tian Xiuchena (adepta xingyiquan, a później stylu Chen taijiquan), który przedstawił go mistrzowi xingyiquan – Hu Yaozhenowi. Przy pierwszym spotkaniu Hu stanął w miejscu i polecił Fengowi by spróbował go pchnąć. Mimo usilnych prób Feng nie zdołał przesunąć go ani o centymetr. Zaskoczony zauważył natomiast, że w ziemi pod stopami Hu utworzyły się pokaźne wgłębienia. Hu wyjaśnił, że jest to rezultat wewnętrznej techniki polegającej na obniżeniu qi do dantian. Następnie Feng stanął w mocnej pozycji, a Hu dwoma palcami wywarł nacisk na jego klatkę piersiową, odrzucając go dwa kroki do tyłu. Fengowi, zdziwionemu siłą palców Hu, wyjaśnił on, że użyta tu została siła wewnętrzna- w palcach skoncentrowała została energia całego ciała. Feng do tej pory ograniczał się do treningu czysto fizycznego. Jego siła była siłą “częściową”, “rozproszoną”. Pod kierunkiem Hu Yaozhena zaczął rozwijać siłę “całościową”, będącą rezultatem treningu wewnętrznego. W ciągu 2 lat Feng zrobił ogromne postępy. Hu, widząc, że nie może go już wiele nauczyć, zaproponował mu, by uczył się taijiquan od jego przyjaciela Chen Fake.

W 1951 roku Feng został uczniem Chen Fake. W tym czasie Chen miał kilkunastu uczniów, którym udzielał nauk w swoim domu. Dom ten składał się z 3 pomieszczeń, z których dwa stały się salami treningowymi. Początkowo energia wewnętrzna Fenga była stosunkowo słaba, rozproszona. Po roku treningu pod surowym okiem Chen Fake posiadał już jednak wewnętrzną siłę większą niż inni uczniowie. Gdy wykonywał charakterystyczne dla stylu Chen tupnięcia, cały dom drżał. Feng szczególnie wiele uwagi poświęcał nauce tui shou. W odróżnieniu od innych uczniów nie zrażał się faktem, że podczas sparingu z Chen Fake, zanim zdołał wykonać jakąkolwiek akcję, już znajdował się na ziemi, odrzucony o kilka metrów. Wytrwale ponawiał próby i dzięki temu osiągnął znacznie wyższe umiejętności niż współćwiczący. Potrafił odrzucić ich o kilka metrów lekkim, subtelnym, niemal niezauważalnym ruchem. Oprócz lekcji z Chen Fake, codziennie rano odbywał samotny trening, który obejmował około 15 powtórzeń form i 2 godziny ćwiczenia pozycyjnego zhan zhuang.

W 1953 roku uczniowie przekonali Chena o potrzebie i możliwości nauczania stylu Chen taijiquan na szerszą skalę. Chen Fake wspólnie z Hu Yaozhenem założyli wówczas Stołeczne Stowarzyszenie Badawcze Wushu. Feng Zhiqiang został jego aktywnym działaczem. Od tego momentu popularność stylu Chen w Pekinie zaczęła szybko rosnąć. Niestety w 1957 roku Chen Fake zmarł. Feng Zhiqiang twierdzi, że Chen nie zdążył przekazać nikomu całości swego systemu (podobne stwierdzenie wygłosił zresztą także i syn Chen Fake – Chen Zhaokui, którego uczniem był później m.in. Chen Xiaowang). Krótko przed śmiercią Chen Fake, zdając sobie sprawę, że wielu elementów swego systemu nie zdąży już przekazać, pouczył go, by wykazywał inwencję i badając też inne systemy rozwijał, wzbogacał i doskonalił to, czego się od niego nauczył.

W 1979 roku Feng Zhiqiang cieszył się już tak wielką sławą, że został zaproszony do nauczania w Chenjiagou – kolebce stylu Chen. W 1981 roku po raz pierwszy udzielił nauk cudzoziemcom – w tym przypadku grupie przybyłej z San Francisco. Później wielokrotnie nauczał na kursach w których brali udział cudzoziemcy. Prowadził też seminaria w USA, Meksyku, Japonii i Singapurze.

W 1983 roku był jednym z założycieli Pekińskiego Stowarzyszenia Badawczego Stylu Chen Taijiquan, którego został przewodniczącym. W następnych latach został konsultantem wielu organizacji stylu Chen na terenie całych Chin. Jest też doradcą organizacji tongbiquan i meihuazhuangquan w Pekinie. Wystąpił w wielu filmach dokumentalnych poświęconych wushu. Jest autorem książki “Taiji dao” (szabla taiji), “Chen shi taijiquan shizhan jishu” (techniki realnej walki stylu Chen taijiquan – wydana również w jęz. angielskim jako “Chen style taijiquan”), “Chen shi taijiquan jingxuan” (esencja stylu Chen taijiquan) i in.

W latach osiemdziesiątych Feng opracował nową formę sytlu Chen, w 48 sekwencjach. Wyeliminowane z niej zostało wiele powtórzeń, występujących w formie tradycyjnej, jednocześnie jednak poszczególne sekwencje zostały w wielu wypadkach rozbudowane o dodatkowe krążenia. Gdy pobierałem nauki u Feng Zhiqianga w 1990 i 1991 roku, nauczał on dodatkowo formy jeszcze bardziej skróconej – w 24 sekwencjach (nie należy mylić z formą opartą na stylu Yang, podobnie formy w 48 sekwencjach nie należy kojarzyć z popularną tzw. formą syntetyczną). W oparciu o nauki Chen Fake i Hu Yaozhena, Feng opracował też nową odmianę qigong (hunyuan qigong), stanowiącą doskonałe uzupełnienie treningu taijiquan.

W latach 90/91 Feng Zhiqiang był już nieco otyły, wyglądając zupełnie inaczej niż na fotografiach w książce “Chen style taijiquan”, wydanej w roku 1984. Prezentował jednak wspaniałe umiejętności. Czasem wykonywał formę jakby trochę niedbale, czasem jednak prezentował wykonanie zapierające dech w piersiach. Zwłaszcza jego demonstracje formy z szablą spotykały się z ogromnym uznaniem. W sparingu tui shou odrzucał lub obalał przeciwnika już w momencie pierwszego kontaktu (stosując tzw. sprężystą energię wstrząsu), nie dając nikomu szans na wykonanie jakiejkolwiek akcji. Czasami zaś wykonywał w tui shou wszystkie ruchy bardzo powoli, wprawiając przeciwników w osłupienie tym, że nie mogli wykonać żadnej szybszej akcji, jak gdyby jakąś niewidzialną siłą zmuszeni do podążąnia za jego ruchami i ulegania jego woli. Nawet wykonując wszystkie ruchy płynnie i powoli, bez fa jin (wyzwalania energii), bez trudu pozbawiał przeciwników równowagi. Feng w niewielkim tylko zakresie nauczał wówczas tradycyjnych metod tui shou, opartych na określonych sekwencjach. Treningi oparte były w większym stopniu na sparingu tui shou (swobodne tui shou).

Innowacyjne podejście Fenga do taijiquan budziło i budzi wiele obiekcji. Na zarzuty, że naucza rzeczy, których nie nauczali dawni mistrzowie odpowiada on jednak: “Dawni mistrzowie nie latali też samolotem. Czy to znaczy, że latać samolotem nie mogę również ja?”

Andrzej Kalisz
Jarek Szymanski

Jarek Szymanski W Kraju Srodka od
1990...

Temat: Opowieści i przypowieści

Jagoda Kunikowska:
Stare, odgrzewane kawałki ( np.o Chen Fake z 2001 w Świecie Neija T.Grycana np.). A może by tak świeżonka?

Nie chcialbym zasmiecac tematu, ale wydaje mi sie, ze zarowno Andrzejowi, jak i Jarkowi naleza sie przede wszystkim podziekowania za dzielenie sie tymi materialami.
Krytyka - szczegolnie bez wlasnego wkladu we wzbogacenie watku - wydaje sie byc nie na miejscu.
Konrad Dynarowicz

Konrad Dynarowicz Nauczyciel Taijiquan
(Tai Chi Chuan) oraz
Qigong (Chi Kung)

Temat: Opowieści i przypowieści

Popieram Jarka w całej rozciągłości .... i pozdrawiam przy okazji ... .

konto usunięte

Temat: Opowieści i przypowieści

Problem w tym, że to nie była krytyka, tylko stwierdzenie faktu i namówienie do napisania czegoś świeżego. Cóż, każdy widzi, co chce wedle swoich preferencji:)
Konrad Dynarowicz

Konrad Dynarowicz Nauczyciel Taijiquan
(Tai Chi Chuan) oraz
Qigong (Chi Kung)

Temat: Opowieści i przypowieści

Dla mnie forma nie do przyjęcia i jak widzę dla Jarka Szymańskiego także .... Zawsze można powiedzieć to samo, ale innymi słowami .... do czego zachęcam ...
Andrzej Kalisz

Andrzej Kalisz Kung Fu, Tai Chi,
Qigong

Temat: Opowieści i przypowieści

A teraz nie styl Chen, w Wu (od Wu Yuxianga), chociaż pan nosi nazwisko Chen. Tekst napisany również w zamierzchłych czasach, na podstawie krótkiego artykułu i notki w książce Chen Gu'ana.

CHEN GU'AN


Obrazek


Chiński muzułmanin, mistrz Chen Gu’an (1913-1993), to jeden z najsłynniejszych współczesnych ekspertów taijiquan (t’ai chi ch’uan). W wieku 7 lat rozpoczął on pod kierunkiem ojca naukę popularnego wśród chińskich wyznawców islamu stylu zhaquan. Mając 13 lat zaczął ćwiczyć taijiquan. Pobierał nauki u trzech znanych nauczycieli: Han Qinshen, Li Shengduan i Hao Zhongtian, którzy wszyscy byli uczniami wybitnego mistrza stylu Wu (wersji stworzonej przez mistrza Wu Yuxiang) – Hao Weizhen (od którego nazwiska odmiana ta nazywana jest niekiedy Hao).

Dzięki temu dogłębnie poznał tajniki tej odmiany taijiquan, przewyższając umiejętnościami innych uczniów swego pokolenia. Później miał także okazję zapoznać się z xinyiquan, xingyiquan, baguazhang oraz huaquan. Poza bezpośrednią praktyką wiele uwagi poświęcał studiom nad teorią taijiquan.

Praktyczne umiejętności mistrza Chen Gu’an znalazły potwierdzenie w wielu zwycięskich pojedynkach. Pierwszy (z tych o których wiadomo) stoczył w 1936 roku, mając 22 lata. Został wówczas wyzwany przez człowieka o nazwisku Qin, uważanego za eksperta taijiquan, baguazhang i xingyiquan. Pojedynek odbyć się miał na zasadach sparingu tui shou (tzw. pchające ręce). Qin jednak, widząc przewagę Chena w tui shou, zaatakował nagle techniką xingyiquan. Chen miękko zneutralizował uderzenie, odrzucając następnie przeciwnika o kilka metrów, przekonując tym wszystkich obecnych o swojej wyższości. W 1939 roku przebywając w prefekturze Miyang w prowincji Henan pokonał niejakiego Liu, zwycięzcę turnieju leitai (walki bez reguł, odbywane na wysokich platformach) w Nanyang. W 1942 roku, gdy pracował jako nauczyciel w szkole działającej przy meczecie w Laohekou w prowincji Hubei, wykazał wyższość w sztuce władania szablą nad znanym muzułmańskim mistrzem Ma Shubao. W 1944 roku wsławił się pokonaniem siedmiu groźnych napastników. Mniej więcej w tym samym czasie trener europejskiego boksu Zhou Songwu, po odniesionej z ręki Chen Gu’ana porażce został jego uczniem. W 1977 roku, mając już 63 lata, Chen zaskoczył przygodnych widzów niezwykłą zwinnością w walce stoczonej w łaźni.

W rezultacie kilkudziesięciu lat praktyki i studiów, odrzucający sztywne, “stylistyczne” poglądy i mający odwagę wprowadzania innowacji Chen Gu’an wypracował wiele własnych metod treningowych. Opracował on tzw. długą formę, złożoną ze 108 sekwencji, nową formę (do której włączył ruchy xingyiquan i baguazhang, a której sposób ćwiczenia przypomina formy stylu Chen, z pulsacją tempa i wyzwalaniem energii – fa jin), 36 sekwencji włóczni, 36 sekwencji kija, 36 sekwencji miecza, 36 sekwencji szabli, uproszczoną formę w 48 sekwencjach, formę podwójną w 12 sekwencjach oraz różne metody sparingu. By ułatwić naukę, dla każdej formy i metody treningowej opracował specjalne wierszowane formuły, dzięki którym uczniowie mogli łatwiej zapamiętać wymogi dotyczące danego ćwiczenia i dzięki temu stale zwracać na nie uwagę. Wprowadził on również wiele modyfikacji i innowacji do ćwiczeń pchających rąk (tui shou), zwiększając ich praktyczną wartość. Spod jego pióra wyszło wiele tekstów teoretycznych poświęconych taijiquan, m.in.: “Cechy charakterystyczne stylu Wu taijiquan”, “Techniki pchających rąk”, “Zasady użycia kończyn”, “Wymogi pięciu etapów nauki taijiquan”. Jest też autorem książek: “Kij taiji”, “Nowa forma stylu Wu taijiquan”, “Długa forma taijiquan”, “Tradycyjny styl Wu taijiquan”. Wydana w 1985 roku książka “Kij taiji” zdobyła sobie ogromne uznanie po prezentacji na targach książki w Hongkongu.

W listopadzie 1988 roku Chen Gu’an został zaproszony do udziału w Ogólnokrajowej Konferencji i Pokazie Mistrzów Taijiquan w Guangzhou (Kanton). Jego pokaz głęboko poruszył obecnych. Entuzjastyczne artykuły na jego temat pojawiły się w gazetach w Guangzhou i Hongkongu.

Andrzej Kalisz

Ponieważ ta odmiana taijiquan jest stosunkowo mało znana, dołączam link do filmiku przedstawiającego nową formę skompilowaną przez Chen Gu'ana, o której mowa w powyższym tekście:

http://v.youku.com/v_show/id_XODk0NTQxNzY=.htmlAndrzej Kalisz edytował(a) ten post dnia 19.04.10 o godzinie 10:58
Jakub Chudzio

Jakub Chudzio Kierownik regionalny
VOTUM S.A.

Temat: Opowieści i przypowieści

Panei Andrzeju a coś o Ip Tai Tak'u Pan ma? :)
Andrzej Kalisz

Andrzej Kalisz Kung Fu, Tai Chi,
Qigong

Temat: Opowieści i przypowieści

Niestety nie. Ale o Ip Tai Taku to raczej w ogóle należy szukać w źródłach anglojęzycznych, biorąc pod uwagę, że nauczał w USA.
Andrzej Kalisz

Andrzej Kalisz Kung Fu, Tai Chi,
Qigong

Temat: Opowieści i przypowieści

Archiwum z mistrzami taijiquan się mi skończyło. Tym razem baguazhang.

YIN FU W PAŁACU CESARSKIM


Obrazek


Baguazhang (pa-kua chang) choć nie należy do najbardziej popularnych odmian kung-fu (wushu), cieszy sie wielkim uznaniem. Kwestia pochodzenia tego stylu nie jest ostatecznie wyjaśniona, najczęściej jednak przyjmuje się, że jego twórcą był Dong Haichuang (1797-1882). Miał on wielu wybitnych uczniów, którzy dali początek różniącym się formami i metodami treningowymi, opartym jednak na tych samych podstawowych zasadach odmianom baguazhang. Do najbardziej znanych spośród spadkobierców sztuki wielkiego mistrza należeli: Cheng Tinghua, Yin Fu, Li Cunyi, Ma Weiqi, Zhang Zhankui, Liang Zhenfu, Han Fushun oraz Liu Dekuan.

W pekińskich kręgach sztuk walki krąży o tych mistrzach wiele opowieści. Nawet jeśli nie wszystkie z nich są całkiem prawdziwe, to zasługują one na uwagę miłośników sztuk walki. Kung-fu to nie tylko bowiem techniki walki, ale także bogata otoczka kulturowa, której jednym z wielu elementów są opowieści o dawnych mistrzach. Poniżej przedstawimy kilka opowieści związanych z osobą twórcy stylu Yin baguazhang – Yin Fu (1841-1909).

Przełom XIX i XX wieku to dla Chin czas upadku i poniżenia, okres intensywnej penetracji mocarstw zachodnich, dążących do gospodarczego i politycznego podporządkowania sobie Kraju Środka. Cesarz Guangxu – młody, światły władca, doskonale zdawał sobie sprawę z zagrożenia i usiłował mu przeciwdziałać. W tajemnicy przed matką – despotyczną, uzurpującą sobie wszelkie prawa i władzę cesarzową Cixi, współdziałał on z dążącym do odbudowy potęgi dynastii Qing ugrupowaniem Reformatorów. Podobno, chcąc wzmocnić swe ciało i bojowego ducha, cesarz postanowił podjąć naukę sztuki walki. W owym czasie słynne były w Pekinie wyczyny Dong Haichuana i jego uczniów. Zaintrygowany opowieściami cesarz Guangxu zapragnął ponoć poznać sztukę baguazhang. Ponieważ Dong Haichuang już nie żył, cesarzowi doradzono, by poprosił o naukę jednego z jego uczniów – mistrza Yin Fu.

Gdy “Chudy Yin” pojawił się w pałacowym ogrodzie, cesarz już go oczekiwał. Yin Fu, zgodnie z ceremoniałem, pokłonił się, oczekując na słowa władcy. Ten ujrzawszy jego niepozorną postać, zdumiał się. Rzekł jednak przyjaźnie: “Panie Yin, wiele słyszałem o twych niezwykłych umiejętnościach. Czy nie zechciałbyś ich zademonstrować?” Yin Fu zdjął swój długi płaszcz i zaczął posuwać się po kręgu krokiem bagua. Po chwili różnorodne techniki zaczęły następować po sobie płynnie, w nieprzerwanym ciągu. Lecący żuraw przemienił się w skręcającego swe ciało pytona. Wielki feniks majestatycznym ruchem rozpostarł skrzydła. Orzeł spadł z ponad chmur na upatrzoną ofiarę. Dziki koń wierzgnął kopytami. Głodny tygrys rzucił się na zdobycz…Cesarz, pod wrażeniem pokazu, nie mógł powściągnąć okrzyku zachwytu. Yin Fu przerwał wykonywanie formy, uśmiechnął się – i w mgnieniu oka przeskoczył ponad znajdującą się obok niewielką sadzawką. Gdy znalazł się po jej drugiej stronie, w jego ręku Guangxu ujrzał pięknego złotego karasia. Niewiarygodne! Czy mogły być jeszcze jakieś wątpliwości co do wyboru nauczyciela?

Odtąd, poza swymi zwykłymi zajęciami, cesarz każdego ranka z zapałem ćwiczył w pałacowym ogrodzie, po południu zaś korzystał z bezpośrednich instrukcji mistrza. Dzięki pilności i uzdolnieniu szybko osiągnął wysokie umiejętności.

Pewnego wieczoru cesarz zajęty był kaligrafią. Rozkładając na stole arkusz papieru, usłyszał odgłos zbliżających się kroków… Gdy Zhen – jego ulubiona konkubina otworzyła drzwi i weszła do pawilonu, płomyki świec zamigotały i papier lekko zaszeleścił, poruszony powiewem, lecz cesarza nie było nigdzie widać. Piękna faworyta zaniepokojona zawołałą: “Gdzie jesteś, mój Panie?” Wtem gdziś z góry dobiegł cichy śmiech. Zhen uniosła głowę i ujrzała władcę wysoko pod sklepieniem sali, rozpartego rękoma pomiędzy dwiema kolumnami. “To sztuka lekkości – qinggong” – z uśmiechem rzekł Guangxu i miękko, bezgłośnie zeskoczył na podłogę.

W pałacu wiele rozprawiano w tych dniach od duchach nawiedzających późną nocą cesarski ogród. Cesarz, gdy o tym usłyszał, postanowił osobiście sprawdzić, co się za tym kryje. W środku nocy w ogrodzie pojawiły się dwie białe sylwetki. Gdy zbliżyły się do kamiennej ławki i usiadły na niej, tworząc jak gdyby jedną białą postać, zza stojącego w pobliżu wielkiego fajansowego dzbana wyłonił się ktoś ubrany na czarno. Jedna z białych postaci uciekła w popłochu – druga po chwili wyczekiwania i obserwacji, z dłońmi ułożonymi na kształt szponów orła i z mrożącym krew w żyłach okrzykiem, wyzwalając całą swoją energię, rzyciła się do ataku. Miękki, okrężny ruch ręki, połączony ze zwinnym obrotem ciała, zneutralizował jednak potężne uderzenie. Również następny cios został bez trudu przechwycony, i po chwili zręczna dźwignia unieruchomiła napastnika. “Złapałem złodzieja” – krzyknął, alarmując straże, mężczyzna w czerni. Był nim cesarz Guangxu. Przesłuchanie pojmanego wyjaśniło, że dwa “duchy” były parą spotykających się w tajemnicy kochanków. Oburzony niemoralnym zachowaniem cesarz rozkazał ukarać ich śmiercią głodową.

Cesarzowa Matka Cixi sprawowała w owym czasie rzeczywistą władzę w pałacu cesarskim. Znana była ona z okrucieństwa i ekstrawagancji. Wszyscy, łącznie z cesarzem, musieli się jej obawiać. Mówi się, że mistrz Yin Fu był w pewnym okresie członkiem jej osobistej ochrony. Podobno cesarzowa często kazała mu demonstrować ćwiczenia baguazhang. Również na niej pokazy te robiły ogromne wrażenie.

Pewnego razu Cixi zapytała, czy uprawianie baguazhang, poza umiejętnością walki wręcz, daje jeszcze jakieś korzyści. Yin Fu natychmiast rozpoczął przemowę o zdrowotnych walorach swego systemu: “Ćwiczenia te sprawiają, że krew i qi krążą w ciele swobodnie, pięć organów funkcjonuje harmonijnie, troski umysłu znikają jak chmury rozproszone wiatrem – zapewnia to zdrowie i długowieczność”. Nie przypuszczał on nawet jaki może być rezultat takiej wypowiedzi. Gdy po jej wysłuchaniu cesarzowa wyraziła chęć nauczenia się tej sztuki, Yin Fu oblał się zimnym potem. Nauka baguazhang wymaga przecież czasu i wysiłku. Mistrz Yin miał więc powód, by obawiać się, że okrutna cesarzowa, nie dostrzegając w krótkim czasie postępów, winą za to obarczy swego nauczyciela, a to oznaczałoby dla niego najpewniej utratę głowy.

Owładnięty ponurymi myślami Yin Fu udał się do swego przyjaciela – dworskiego aptekarza Du Bao, który również był praktykiem bagua. Du Bao przejęty śmiertelnym zmartwieniem swego przyjaciela i mistrza, postanowił w jaki sposób zaradzić niebezpieczeństwu. Następnego dnia Yin Fu ponownie stawił się przed obliczem cesarzowej. “Pani, Twój pokorny sługa z radościa i wdzięcznością przyjął wielki honor nauczania Ciebie, i pragnie jak najlepiej wywiązać się z powierzonego zadania. Dlatego zamiast zwykłego sposobu nauki, z jakiego korzystają ludzie pospolici, zechciej Pani przyjąć ten oto drogocenny manuskrypt, dzięki któremu poznasz najwyższe tajniki sztuki baguazhang” – z tymi słowami podał oprawioną w obleczone płótnem drewniane okładki księgę, niezmiernie zadowolonej cesarzowej.

Po kilku dniach cesarzowa wezwała Yin Fu, by ocenił jej postępy. Mistrz z trudem powściągał uśmiech, widząc nieporadne ruchy bardzo z siebie dumnej cesarzowej, nie szczędził jej jednak oczywiście słów pochwały i zachwytu.

Ów “drogocenny manuskrypt”, który Yin wręczył cesarzowej został sporządzony w ciągu jednej nocy przez aptekarza Du Bao, który zawarł w nim rysunki i opisy kilku prostych ćwiczeń, niewiele nawet mających wspólnego z baguazhang. Du sądził, że jeśli Yin nie będzie udzielał cesarzowej lekcji osobiście, niebezpieczeństwo narażenia się na jej gniew będzie mniejsze. Cesarzowa wkrótce zapomniała całkowicie o ćwiczeniu baguazhang i Yin mógł się wreszcie poczuć bezpiecznie.

Andrzej Kalisz

Opracowanie na podstawie “Beijing wulin yishi” (Anegdoty pekińskiego środowiska sztuk walki).

konto usunięte

Temat: Opowieści i przypowieści

Konrad Dynarowicz:
Dla mnie forma nie do przyjęcia i jak widzę dla Jarka Szymańskiego także .... Zawsze można powiedzieć to samo, ale innymi słowami .... do czego zachęcam ...
To ty napiszesz innymi słowami, on innymi, a jeszcze ktoś inny innymi, bo każdy pisze inaczej. Jeśli dla ciebie forma asertywnego komunikatu jest nie do przyjęcia, to wybacz, ale nie pogadamy. Ja jestem asertywna.
To forum dyskusyjne. Tu ludzie spotykają się, by podyskutować To nie biblioteka ani archiwum. Właśnie nasłuchałam się od pewnych osób, że w ten sposób niszczy się pracę Grycana. Niektórzy twierdzą, że to jest zapychanie forum. Powtarzam - to nie moja opinia.
Moja opinia jest taka, że można by napisać coś nowego. Andrzej Kalisz na moje wcześniejsze namowy do tłumaczenia chociażby książki Chen Xina wymawiał się brakiem czasu, zainteresowania i nawet o pieniądzach nie chciał rozmawiać. Teraz widzę, że to się zmieniło, ale ja już nie jestem zainteresowana, bo znalazłam kogoś innego.

Następna dyskusja:

Opowieści z Ziemiomorza




Wyślij zaproszenie do