Temat: Czcionka do LOGO, a prawa autorskie.
Skoro więc niesprzedawalną licencję można sprzedać,
czemu komercyjna działalność miałaby być wyłączona
z komercyjnej działalności?
Ustawa taka jak prawo autorskie ma za zadanie zbalansowanie interesów właściciela praw autorskich (w uproszczeniu: producenta) oraz interesów użytkownika tych praw (czyli klienta).
Wbrew niektórym mniemaniom, prawo nie istnieje po to, żeby istniało (tzn. dla sztuki, albo z powodu czyjegoś widzimisię). Nie jest też „czarnym ludem”.
Generalnie prawo (przynajmniej w teorii, choć zwykle sprawdza się to w praktyce) jest stanowione po to, żeby określać ramy społeczne, które regulują potencjalnie sprzeczne ze sobą interesy różnych grup czy podmiotów. (Jeżeli na jakimś polu nie ma w ogóle sprzecznych interesów, to prawo w ogóle tego nie reguluje. Np. nie ma regulacji prawnych dotyczących obowiązkowej kolejności czytania stron w gazecie.)
Na przykład prawo administracyjne definiuje ramy stosunków na linii obywatal – władza publiczna dlatego, że interesy obywateli i władzy publicznej bywają ze sobą sprzeczne. Na przykład obywatel chciałby mieć (ze swojego punktu widzenia) prawo do gromadzenia się i demonstrowania gdzie i kiedy zechce, a władza publiczna chciałaby, żeby panował "porządek społeczny". Po to jest więc prawo o zgromadzeniach publicznych, czy jak to się tam nazywa. Podobnie prawo pracy: pracodawcy mają jedne interesy (np. żeby pracownicy pracowali jak najdłużej i byli jak najtańsi, i żeby można ich było zatrudniać i zwalniać całkowicie dowolnie), a pracownicy mają interesy odmienne. I tak dalej i tak dalej.
Różne systemy prawne mają różne filozofie regulowania tych aspektów. Prawo anglosaskie (w tym amerykańskie) ma podejście liberalne, tzn. "stara się" nie regulować tych aspektów, których "nie musi", zakładając, że umowy między stronami mogą być dość dowolne. Dlatego amerykańskie umowy cywilne czy handlowe mają po 100 stron. Europejskie prawo kontynentalne, w tym niemieckie, opiera się w głównej mierze na kodeksie napoleońskim, a w Polsce (a także w Rosji) duży wpływ miało też prawo niemieckie, szczególnie w XIX i XX wieku (choć tradycja ta sięga już XIII wieku, gdy w całej europie powstawały miasta lokowane na prawie magdeburskim czy lubeckim). Generalnie w Europie kontynentalnej dominuje rzymsko-francusko-niemiecka tradycja prawodawstwa. Niektórzy twierdzą, że to najdoskonalszy system prawny opracowany przez ludzkość ;)
To tak tytułem wstępu. Wracając do konkretnego pytania:
Tylko i wyłącznie w oparciu o prawo autorskie przytoczyłem różnicę:
1. Prawo autorskie zakłada, że to producent w ramach udzielanej licencji określa dozwolone pola eksploatacji utworu. Innymi słowy, pod tym względem, prawo autorskie jednoznacznie chroni interesy producenta. A więc to producent w ramach licencji określa do jakiego rodzaju działalności może wykorzystywać utwór użytkownik. (W zakresie pól eksploatacji prawo autorskie chroni też pewne prawa użytkownika, określając tzw. dozwolony użytek osobisty — choć nie odnosi się on do programów komputerowych).
2. Z drugiej strony prawo autorskie w różnych przypadkach chroni też interesy użytkownika. A więc zakłada, że po wprowadzeniu do obiegu egzemplarza danego utworu to użytkownik, a nie producent, decyduje o dalszym losie tego egzemplarza. W bardzo konkretny sposób wyłącza więc prawo autorskie możliwość ograniczania przez producenta losu egzemplarza utworu "w drugim obiegu".
Użytkowanie komercyjne albo niekomercyjne to pola eksploatacji. Więc w tym przypadku prawo autorskie _daje producentowi_ pełną swobodę kształtowania warunków w tym zakresie.
Odsprzedaż w drugim obiegu to dysponowanie egzemplarzem po wprowadzeniu do obiegu. W tym przypadku prawo autorskie _nie daje producentowi_ swobody kształtowania warunków w tym zakresie.
Jest to klasyczny przykład tego, jak ustawowe regulacje prawne starają się zbalansować potencjalnie sprzeczne ze sobą interesy dwóch podmiotów. "Te prawa należą tylko do producenta, ale te już tylko do użytkownika".
A to wszystko tylko w oparciu o jedną ustawę — prawo autorskie. Jak pisałem wcześniej, te przepisy regulują "drugorzędną" umowę przy zakupie oprogramowania. "Pierwszorzędną" umowę, czyli umowę kupna-sprzedaży, reguluje kodeks cywilny — który rządzi się dokładnie tymi samymi zasadami, czyli staraniem o zbalansowanie interesów różnych podmiotów. Stamtąd też wynikają różne regulacje, np. kwestie odpowiedzialności sprzedawcy za sprawne działanie produktu, możliwość domagania się naprawienia lub zwrotu pieniędzy itd.
Adam Twardoch edytował(a) ten post dnia 26.01.11 o godzinie 14:50