Temat: Człowiek, którego Morgan Freeman porównał do Kopernika
Jan O.:
Sławek D.:
Jan O.:
Sławek D.:
Jan O.:
Sławek D.:
Jan O.:
Sławek D.:
Link na który czekasz
http://wyborcza.pl/1,75248,15337178,Stephen_Hawking__c...
Znam go Sławku i dyskutowaliśmy o tym na "Świecie Nauki: ale oczywiście bardzo dziękuję..
Do jutra się wypowiem - słowo :)
Nie musisz tego robić jutro. Fizycy zaszczepili się matematyką urojoną dlatego mnożą wszystko przez ujemną podstawę. Jeśli udowodnisz mi że x^2+1=0 zaczniemy rozmawiać bardziej merytorycznie albo uznamy że całą fizyka kwantowa jest dyscypliną urojoną
Właśnie Sławku w tym problem ,że ja i pewnie wiele koleżanek i kolegów wcale nie uznaje Mechanikę
Kwantową jako dyscyplinę urojoną...
To tylko matematyczne założenia ubrane w symbole z których niewiele wynika. Ja oczekuję konkretów a w tym wypadku fizyka kwantowa jest bezradna w starciu z Klasycznym Hermetyzmem zaliczonym do Mistyki. To bzdury które mają jednak swoją ukrytą stronę prowadzonych działań. O nich nie pisze się w sposób publiczny natomiast Agady wymagają szczególnej uwagi gdy są podobnie badane jak Kabała wymyślona w X w n.e. Chcesz w to wejść?
Tak chcę Sławku.
W której dyscyplinie nauki Jesteś dobry? Pytam by nawiązać do Twojego sposobu myślenia
Wal ze wszystkich dział Sławek - spróbujemy to ruszyć ..:)
Jeśli tak to zacznijmy od tego co odnalazłem w necie i umieściłem tutaj
http://www.goldenline.pl/grupy/Pozostale/filozofia/teo...
Post jest fragmentem większej całości, tłumaczenia pani -- Janiny Gajdy – Krynickiej. Całość możecie znaleźć -->
TUTAJ
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------
"
Jest zwyczajem wszystkich ludzi roztropnych przy każdym przedsięwzięciu związanym z filozofią przywołać na pomoc boga; a zatem tym bardziej godzi się to uczynić, gdy chodzi o tę filozofię, która słusznie i sprawiedliwie wzięła miano od boskiego Pitagorasa. A ponieważ wzięła ona swój początek od bogów, nie wolno wręcz podejmować prób opisania jej inaczej, jak tylko z bogów pomocą. Ponadto jej piękno i wielkość przekracza możliwości ludzkiego [pojmowania], tak że nie można jej zrozumieć od razu, lecz tylko wtedy ktoś może z niej coś pochwycić, gdy za łaskawym przewodnictwem bogów powoli krok za krokiem i w ciszy umysłu będzie się do niej zbliżał. Z powyższych powodów zatem, uprosiwszy bogów, by kierowali naszym przedsięwzięciem i powierzywszy się im całkowicie, idziemy [pisząc] za ich rozkazami, nie troszcząc się zgoła o to, że szkoła ta przez długi już czas była zapomniana, ukryta pod obcymi naukami i tajemnymi symbolami, pogrążona w cieniu przez podrabiane i fałszywe pisma, jak i przez wiele tego rodzaju przeciwności. Wystarcza nam bowiem wola bogów, z których pomocą można pokonać jeszcze większe od tych trudności i przeszkody. Po bogach zaś za przewodnika postawimy sobie twórcę i ojca tej boskiej filozofii, przedstawiwszy na początku krótko Jego pochodzenie i ojczyznę.
Powiadają, że Ankajos, mieszkaniec [miasta] Same na Kefallenii, pochodził od Zeusa, ponieważ taką opinię zjednała mu jego dzielność i wielkość duszy; roztropnością bowiem i sławą przewyższał innych Kefallenijczyków. Jemu to miała nakazać wyrocznia Pytii, by zebrał osadników z Kefallenii, Arkadii, Tessalii i dołączywszy do nich mieszkańców Aten, Epidauros i Chalkis, poprowadził ich wszystkich, by założyli kolonię na wyspie nazywanej ze względu na urodzajność ziemi Melamfyllos; [wyrocznia poleciła mu również], by nazwał [założone przez siebie] miasto Samos, od Same na Kefallenii. Treść zaś wyroczni była następująca:
"Nakazuję ci, Ankajosie, osiedlić się w Samos, zamiast w Same, na morskiej wyspie; nosi ona nazwę Fyllas".
Dowodem na to, że osadnicy pochodzili z wymienionych miejsc, jest nie tylko kult bogów i obrzędy religijne, ponieważ zostały przeniesione z miejsc, z których przybyli ludzie, lecz także związki pokrewieństwa i wspólne biesiady, które mają zwyczaj urządzać Samijczycy.
Mówią więc, że Mnesarchos i Pythais, rodzice Pitagorasa, wywodzili się z domu i rodu założonego przez Ankajosa, założyciela kolonii. Dla tej to właśnie zacności rodu, znanej wśród współobywateli, jakiś poeta samijski powiada, że [Pitagoras] był synem Apollina, mówiąc:
"Pythais, najpiękniejsza spośród mieszkanek Samos, zrodziła Apollinowi Pitagorasa, miłego Zeusowi".
Warto opowiedzieć, jak rozpowszechniła się ta opowieść: Mnesarchosowi, przebywającemu w Delfach dla handlu wraz z żoną, której ciąża nie była jeszcze widoczna, gdy zasięgał rady wyroczni w sprawie żeglugi do Syrii, Pytia przepowiedziała, iż wyprawa będzie po jego myśli i przyniesie mu zysk, żona zaś, już brzemienna, urodzi syna, który pięknością i mądrością przewyższy wszystkich i przyniesie wielki pożytek rodzajowi ludzkiemu we wszystkim, co dotyczy życia. Mnesarchos zaś — wywnioskowawszy, że bóg nie udzieliłby wyroczni nie pytającemu o dziecko, gdyby nie miał w stosunku do niego wspaniałych zamysłów, i że będzie ono obdarzone boskimi darami — ze względu na dziecko i na wieszczkę [Pytię] natychmiast zmienił imię żony z Parthenis na Pythais. Gdy zaś w Sydonie w Fenicji urodziła, narodzonego syna nazwał Pitagorasem, ponieważ [jego przyjście na świat] zostało przepowiedziane przez [Apollina] Pytyjskiego. Należy bowiem odrzucić [przekazy] Epimenidesa, Eudoksosa i Ksenokratesa, którzy mniemają, iż wtedy właśnie Apollo obcował z Parthenis i z nie brzemiennej uczynił brzemienną, a [następnie] obwieścił nowinę ustami wieszczki. W to bowiem w żadnym wypadku nie należy wierzyć. Wszelako nikt, kto wyciąga wnioski z samych narodzin i z mądrości duszy Pitagorasa, nie może podawać w wątpliwość tego, że Jego dusza, pozostająca we władzy Apollina, czy to jako Jego towarzyszka, czy też w jakiś inny sposób z nim związana i połączona, została zesłana ludziom. Tak mówi się o Jego pochodzeniu.
Gdy zaś Mnesarchos powrócił z Syrii na Samos z ogromnym zyskiem i wielkim bogactwem, wzniósł świątynię Apollinowi Pytyjskiemu, [uczciwszy go] napisem, a chłopca wykształcił we wszelakich najgodniejszych naukach, powierzywszy Go i oddawszy na wychowanie Kreofilosowi i Ferekydesowi Syryjczykowi, i wreszcie niemal wszystkim przełożonym świątyń, by mógł być dostatecznie, stosownie do swych możliwości, biegły również w sprawach boskich. Został najlepiej i najpiękniej wychowany i wykształcony spośród wszystkich ludzi, o których się pamięta, jak też [stał się] najbardziej [pod tym względem] godny boga. Po śmierci ojca wzrastał w powagę i opanowanie, a jeszcze jako młodzieniec był uważany za godnego szacunku i czci nawet ze strony najstarszych; gdy Go oglądano lub słuchano, przyciągał ku sobie wszystkich i wbudzał podziw w każdym, na kogo spojrzał, tak że wielu uważało za oczywiste, iż jest synem boga. Obdarzony zaś taką sławą i wykształceniem, jakie pobierał od najmłodszych lat, stawał się jeszcze bardziej godny dóbr, jakie na Niego spływały, zdobiła Go bowiem i pobożność, i nauki, i nadzwyczajny sposób życia, stałość duszy i skromność ciała, a w tym, co mówił i co robił, spokój pogodny i nieporównywalny z niczyim; nie pozwalał się bowiem opanowywać gniewowi ani wesołości, ani zawiści, ani ambicji, ani też innym uniesieniom czy namiętnościom, tak że pojawił się na Samos jak dobry dajmon. Dlatego Jego wielka sława, jeszcze jako młodzieńca, dotarła do mędrców — Talesa w Milecie i Biasa w Priene, obiegała okoliczne miasta, a wielu sławiło w przysłowiu młodego człowieka jako „kometę z Samos", rozpowszechniając pogłoski o Jego boskim pochodzeniu.
Gdy zaś rosła tyrania Polikratesa, osiemnastoletni już [Pitagoras] przewidując, co nastąpi i jaką przeszkodą będzie to w Jego zamiarach, a przede wszystkim w Jego żarliwym dążeniu do wiedzy, nocą potajemnie razem z Hermodarnasem o przydomku Kreofilos, potomkiem — jak mówiono — tego Kreofilosa, który podejmował gościną poetę Homera i został jego przyjacielem i nauczycielem, udał się do Ferekydesa, do fizyka Anaksymandra i do Talesa do Miletu. Przebywając z każdym z nich przez jakiś czas, tak ich sobie pozyskał, że wszyscy Go kochali, podziwiali Jego naturę i dopuścili do swoich nauk. Zwłaszcza Tales przyjął Go chętnie i podziwiał Jego przewagę nad innymi młodzieńcami, jako że okazała się większa i przewyższająca wyprzedzającą Go sławę. [Tales], przekazawszy Mu to, co mógł ze swych nauk, usprawiedliwiając się starością i słabością ciała namówił Go, by popłynął do Egiptu i zwrócił się przede wszystkim do kapłanów w Memfis i Diospolis. Sam bowiem przez nich został wyposażony w to, co u wielu zjednało mu miano mędrca. A przecież, jak rzekł, on sam nie został tak hojnie obdarowany ani przez naturę, ani przez ćwiczenie i [wychowanie], jak Pitagoras. Tak więc [Tales] właśnie objawił Mu dobrą nowinę, iż — jeśli będzie żył wśród owych kapłanów — stanie się najpodobniejszym do bogów i najmądrzejszym spośród wszystkich ludzi.
Nauczywszy się też od Talesa innych [pożytecznych] rzeczy, jak oszczędność czasu, wyrzekłszy się wina i mięsa, jak i nadmiernego upodobania w jedzeniu, przyzwyczaiwszy się do pokarmów lekkich i łatwo przyswajalnych, umiejąc obywać się małą ilością snu i długo czuwać, uzyskał [Pitagoras] czystość duszy i nienaruszone zdrowie ciała; wyruszył [następnie] do Sydonu wierząc, że jest on Jego naturalną ojczyzną i sądząc, że stamtąd łatwiejsza będzie dlań wyprawa do Egiptu. Tam zaś obcował z potomkami wyznawców Moschosa, badacza natury, i z innymi kapłanami fenickimi, wtajemniczony już we wszystkie obrządki religijne święcone w Byblos, Tyrze i w innych rejonach Syrii, a uczynił to powodowany zgoła nie strachem, czy zabobonnością, jak ktoś mógłby przypuszczać, lecz raczej z miłości i pragnienia poznania, jak też i z rozsądnej obawy, by nie uszło Jego uwagi nic, co byłoby godne poznania w boskich i tajemnych obrządkach i misteriach. Dowiedziawszy się zaś wcześniej, że [obrządki religijne i misteria fenickie] wywodzą się z Egiptu, jak kolonia z [miasta macierzystego], wierzył, że w Egipcie dostąpi wtajemniczenia w obrzędy jeszcze piękniejsze, bardziej boskie i nieskażone; zgodnie zatem ze wskazówkami [swego] nauczyciela Talesa wyruszył niezwłocznie [na statku] egipskich żeglarzy, którzy akurat zarzucili kotwicę u brzegu pod fenicką górą Karmel, gdzie Pitagoras często samotnie przebywał w świątyni. Przyjęli Go chętnie, licząc ze względu na Jego piękność na zysk i dobrą cenę, gdyby udało im się Go sprzedać. Wszelako gdy w czasie żeglugi zachowywał się poważnie, godnie i stosownie do miejsca, w którym się znalazł, lepiej wobec Niego usposobieni, w obyczajności młodzieńca zaczęli się dopatrywać czegoś więcej niż człowieczej natury; przypomnieli sobie, że gdy przybili do brzegu, ukazał im się niespodziewanie schodząc ze szczytu góry Karmel (wiedzieli zaś, że jest to najbardziej święta spośród gór i niedostępna wszystkim), krocząc powoli i nie oglądając się na boki, nie zważając na skały i urwiska; [przypomnieli sobie], jak zbliżywszy się do statku zapytał tylko: „Czy statek płynie do Egiptu?", a gdy odpowiedzieli twierdząco, wsiadł i siedział w milczeniu przez całą drogę; jak przez cały czas żeglugi nie przeszkodził im w niczym; jak w tej samej pozycji pozostawał przez dwie noce i trzy dni nie jedząc, nie pijąc i nie śpiąc (chyba, że przysnął na krótko pozostając nieruchomy w tej samej pozycji, gdy nikt nie widział); jak wreszcie okręt płynął kursem ciągłym, ponad oczekiwanie równym i niczym nie przerywanym, jakby dzięki obecności jakiegoś boga; zestawiwszy te wszystkie fakty i wyciągnąwszy z nich wnioski, uznali, że w istocie boski dajmon udaje się z nimi z Syrii do Egiptu; powstrzymali się zatem przez pozostały czas żeglugi od złych słów, mówiąc i postępując godniej niż było to ich zwyczajem, zarówno wobec siebie nawzajem, jak i wobec Niego, dopóki nie doprowadzili okrętu przez spokojne morze do Egiptu. Tam zaś wysiadającego znieśli z czcią na rękach z okrętu i posadzili na czystym piasku; a wzniósłszy obok Niego ołtarz i złożywszy na nim owoce z drzew, jak też ofiary z towarów, które wieźli, popłynęli tam, gdzie był cel ich żeglugi. On zaś, mając ciało osłabione tak długim postem, nie sprzeciwiał się, gdy znoszono Go na rękach z okrętu i prowadzono, ani też, po odejściu załogi okrętu, nie powstrzymywał się dłużej od zjedzenia owoców, lecz zjadłszy ile trzeba i podtrzymawszy siły, znalazł schronienie w pobliskiej osadzie, zachowując spokojny i zawsze jednakowy wygląd.
Raphael (Raffaello Sanzio), "School of Athens"
[Odszedłszy] stamtąd odwiedził wszystkie świątynie z wielką uwagą i pilnością, podziwiany i kochany przez obcujących z Nim kapłanów i proroków, a wyuczywszy się najdokładniej tego, co dotyczyło poszczególnych [kultów], nie pominął niczego z rzeczy, o których się w Jego czasach mówiło, ani żadnego z ludzi znanych z mądrości, ani możliwości wtajemniczenia we wszelkie misteria, ani też żadnego miejsca, o którym sądził, że przybywszy doń, znajdzie tam coś szczególnego i nadzwyczajnego. Dlatego właśnie odwiedził wszystkich kapłanów, obdarowywany niejako przez każdego [z nich] tym, dzięki czemu ten zyskiwał miano mędrca. I tak spędził w Egipcie dwadzieścia dwa lata, studiując systematycznie i metodycznie w świętych przybytkach astronomię, geometrię i wszelkie sprawy związane z kultem bogów, dopóki — wzięty do niewoli przez [żołnierzy] Kambysesa — nie został uprowadzony do Babilonu; i tam obcując z Magami ku obustronnemu zadowoleniu, poznawszy ich świętości i religię, osiągnął dzięki nim doskonałą znajomość matematyki, muzyki i innych nauk; a po dwunastu latach powrócił na Samos mając już około pięćdziesięciu sześciu lat.
[Tam] zaś rozpoznany przez niektórych starszych [wiekiem], [był] podziwiany nie mniej, niż przedtem (jawił się im bowiem jako jeszcze piękniejszy i mądrzejszy, i bardziej bogom podobny); a gdy miasto rodzinne poprosiło Go oficjalnie, by przysporzył wszystkim korzyści i przekazał swoje nauki, nie wzbraniał się, lecz zaczął uprawiać metodę nauczania przez symbole, podobną pod każdym względem do sposobów nauczania w Egipcie, w których sam został wykształcony, jakkolwiek Samijczycy niezbyt chętnie przychylali się do takiej metody i nie gromadzili się wokół Niego tak tłumnie, jak oczekiwał. Jakkolwiek więc nikt do Niego nie przychodził i nikt szczerze nie pragnął owych nauk, które ze wszystkich sił chciał zaszczepić wśród Greków, nie wzgardził [Samijczykami] i nie zaniechał troski o miasto, ponieważ było Jego ojczyzną, lecz postanowił dać posmakować współobywatelom piękna nauki — nawet wbrew ich woli — przy pomocy przemyślnego chwytu i metody. [Mianowicie] obserwując w gimnazjonie grupę rozmiłowanych w ćwiczeniach cielesnych, lecz biednych i pozbawionych środków do życia [młodzieńców], zobaczył jednego z nich, pięknie i zręcznie grającego w piłkę, i uznał, że uczyni go sobie posłusznym, jeśli da biedakowi pod dostatkiem tego, co mu niezbędne do życia; przywołał zatem do siebie chłopca z łaźni i obiecał, że będzie mu dawał zasiłek umożliwiający ćwiczenia w zapasach i troskę o ciało, byleby tylko przyjął od Niego, stopniowo, pomału i łatwo (tak, by nie był zbyt obciążony) pewne nauki, których On sam za młodu nauczył się od barbarzyńców, a które teraz już zapomina ze względu na starość i zanik pamięci. Gdy zaś młodzieniec zgodził się i [przyszedł do niego] w nadziei na wsparcie, podjął próbę zainteresowania go nauką o liczbach i geometrią, pokazując rysunki na tablicy i ucząc, jaka jest postać każdej figury, i wręczył chłopcu jako zapłatę za trud trzy obole.
I tak postępował systematycznie przez długi czas, pilnie i gorliwie, wprowadzając do nauki ścisły porządek, dając [młodzieńcowi] trzy obole za poznanie każdej figury. Kiedy zaś młodzieniec, wprowadzony na właściwą drogę, mógł już ogarnąć umysłem piękno i rozkosz, jak też i [wewnętrzny] związek nauk, mędrzec dostrzegłszy to, jak też stwierdziwszy, że nie odstąpi on i nie zrezygnuje z nauki, nawet gdyby doznał wielkiej [biedy], pod pretekstem ubóstwa i niedostatku odmówił mu owych trzech oboli. Gdy zaś młodzieniec powiedział: „Jestem gotów i bez owych [trzech oboli] uczyć się i przyjmować od Ciebie nauki", [Pitagoras] odparł: „Lecz ja sam dla siebie nie mam środków do życia; muszę więc troszczyć się o zarobek na codzienne potrzeby i jedzenie; niestosowne zatem byłoby zajmowanie się tablicą i nie dającymi korzyści zajęciami". Na co młodzieniec z trudem znosząc myśl o oderwaniu się od nauki powiedział, co następuje: „Teraz ja z kolei będę zarabiał dla Ciebie i jak bocian będę Cię żywił; za każdą figurę bowiem dam Ci trzy obole". I taka go później ogarnęła żądza nauki, iż jako jedyny spośród Samijczyków odszedł [z ojczyzny] razem z Pitagorasem. Nosił zaś to samo, co [Pitagoras] imię, a był synem Eratoklesa. On to właśnie miał być autorem pism o sztuce zapaśniczej, jak też i nakazu, by zapaśnicy zamiast fig jedli mięso, co niesłusznie zwykło się odnosić do Pitagorasa, [syna] Mnesarchosa.
Mówią, że w tym samym czasie podziwiano Go na Delos, kiedy przybył [tam] do Niesplamionego Krwią ołtarza Apollina Ojca i złożył mu hołd. Stamtąd udał się do wszystkich wyroczni. Był i na Krecie, i w Sparcie dla [poznania] praw. Poznawszy zaś i nauczywszy się wszystkiego, powrócił do domu do porzuconych badań. I najpierw założył w mieście szkołę nazywaną jeszcze teraz „Półkolem Pitagorasa" (Hemikyklion), gdzie jeszcze obecnie Samijczycy radzą o sprawach państwowych sądząc, że rozprawiają o tym, co piękne, sprawiedliwe i pożyteczne w tym właśnie miejscu, w którym [wzniósł szkołę] Ten, który troszczył się [kiedyś] o nich wszystkich. Za miastem zaś przysposobił dla zajmowania się własną filozofią grotę, w której przebywał przez większą część nocy i dnia, badając to, co pożyteczne w naukach, podobnie jak Minos, syn Zeusa.
A przewyższył tak bardzo wszystkich, którzy później wykorzystali Jego nauki, że gdy ci zajmowali się tylko problemami szczegółowymi, Pitagoras stworzył wiedzę o wszystkich sprawach związanych z niebem i ujął ją w dowody arytmetyczne i geometryczne. Na jeszcze większy zaś podziw zasłużył tym, czego dokonał później. Gdy filozofia zaczęła zyskiwać wielkie uznanie i podziw w całej Grecji, gdy mężowie najlepsi i najbardziej miłujący mądrość zaczęli przybywać do Niego na Samos, by z Nim obcować, gdy zmuszany był przez swoich współobywateli do udziału w poselstwach i uczestniczenia w sprawach państwowych, zrozumiał, że trudno Mu być jednocześnie posłusznym prawom ojczystym i uprawiać filozofię, i że dlatego właśnie wszyscy dawni filozofowie dokonali życia na obczyźnie. Przemyślawszy to wszystko, chcąc uwolnić się od trudów związanych z polityką, czy też, jak podają inne źródła, wzgardziwszy obojętnością Samijczyków wobec nauki, udał się do Italii w przeświadczeniu, że kraj ten ze względu na obfitość żądnych wiedzy będzie Mu ojczyzną. I już w pierwszym najsławniejszym z wiedzy mieście, w Krotonie, czczony jak bóg, znalazł wielu gorących zwolenników; tak że przyłączyło się do Niego sześciuset ludzi zjednanych przez Niego nie tylko do filozofii, której uczył, lecz także do życia we wspólnocie, które zalecał, jak jest to poświadczone.
I ci zajmowali się filozofią; zaś wielka liczba słuchaczy, nazywanych akuzmatykami, których, jak powiadają, człowiek ten zaraz po przybyciu do Italii pozyskał jednym tylko wykładem, przewyższała dwa tysiące. Oni to wraz z dziećmi i żonami wznieśli ogromne audytorium i dali początek tak sławionej przez wszystkich Wielkiej Grecji, a otrzymawszy od Niego prawa i ustawy, nie odstępowali od nich nawet o włos, jak od praw boskich, i żyli zgodnie w owej wspólnocie, chwaleni i uważam przez ludzi z zewnątrz za szczęśliwych. Dobra swoje uczynili wspólnymi, jak było im zalecone, zaś samego Pitagorasa jako dobrego i przyjaznego ludziom dajmona zaliczali w poczet bogów. Jedni czcili Go jako Apollina Pytyjskiego, inni — jako Hyperborejskiego, inni jeszcze jako Pajana; byli tacy, którzy uważali, iż jest On jednym z dajmonów zamieszkujących Księżyc, inni znowu sądzili, że jest jednym z bogów olimpijskich, który w tym wieku pojawił się w ludzkiej postaci, by ulepszać i wspomagać życie śmiertelników, użyczając śmiertelnej naturze zbawiennego światła szczęścia i filozofii. Nie było bowiem i nie będzie nigdy większego dobra niż to, które podarowali [ludziom] bogowie za pośrednictwem tegoż właśnie Pitagorasa. Dlatego właśnie jeszcze i dzisiaj powiedzenie „kometa z Samos" stosuje się do określenia czegoś najbardziej godnego czci i świętego. Zaś także Arystoteles poświadcza w pismach o filozofii pitagorejskiej, iż owi mężowie w swoich tajemnych naukach przechowywali następujący podział: „Wśród istot żywych obdarzonych rozumem jest bóg, człowiek i Pitagoras".
I nie bez racji obdarzali taką czcią Tego, przez którego ujawniła się prawdziwa i zgodna z rzeczywistością wiedza o bogach, herosach, dajmonach, o świecie, o wszystkich ruchach sfer i gwiazdach, o naturach rzeczy zarówno jawnych, jak i ukrytych, na niebie i ziemi, jak też między niebem i ziemią, wiedza zgodna zarówno z tym, co jawi się zmysłom, jak i z badaniami umysłu. I dalej, nauki, badania i cała dziedzina wiedzy, która wyostrza oczy duszy i usuwa ślepotę umysłu, tak że ten może poznać prawdziwe zasady i przyczyny całokształtu rzeczywistości, dzięki Niemu zadomowiły się wśród Greków. Dzięki Niemu ujawniła się najlepsza forma ustroju politycznego, zgoda, wspólnota dóbr między przyjaciółmi, cześć dla bogów i powinności wobec zmarłych, sztuka prawodawstwa, umiejętność wychowywania, sztuka milczenia, szacunek dla życia, panowanie nad sobą, rozsądek, bystrość, ufność wobec bogów oraz wszystko, co dobre; by zaś wyrazić to krótko: wszystko to, co najlepsze i najbardziej pożądane dla ludzi miłujących wiedzę. Z tych wszystkich powyżej wymienionych powodów tak bardzo podziwiano Pitagorasa.
Następnie wypada opowiedzieć, jak zachowywał się w obcym kraju, z kim najpierw obcował, o czym i kogo nauczał. W ten bowiem sposób łatwo nam będzie [zrozumieć związek] Jego nauki z życiem. A zatem, jak mówią, gdy przybył do Italii i na Sycylię, miasta, które zastał zniewolone przez siebie nawzajem — czy to od wielu lat, czy też od niedawna — natchnął duchem wolności i przy pomocy swoich uczniów pochodzących z tych miast, z niewoli wybawił; wolnymi uczynił Krotonę i Sybaris, Katanę i Region, Himerę, Akragas i Tauromene, i inne, dla których ustanowił prawa przez Charondasa z Katanii i Zaleukosa z Lokroi; dzięki nim [miasta te] długo cieszyły się sławą najlepiej rządzonych i wzbudzały zazdrość sąsiadów. Zniósł całkowicie na długie lata rozruchy, niezgodę i podziały partyjne nie tylko wśród swoich uczniów i ich potomków, jak jest poświadczone, lecz także we wszystkich miastach Italii i Sycylii, zarówno w ich stosunkach wewnętrznych, jak i wzajemnych.
Często bowiem i w każdym miejscu, zarówno wobec licznie zgromadzonych, jak pojedynczych słuchaczy, wypowiadał sentencję podobną do odpowiedzi boga pytanego o wyrocznię, jakby streszczenie i syntezę swych poglądów; a brzmiała ona: „Trzeba wypędzać wszelkimi sposobami, wypalać ogniem i wycinać mieczem z ciała chorobę, z duszy niewiedzę, z brzucha zbytek, z miasta rozruchy, z domu niezgodę, ze wszystkiego zaś razem — brak miary"; tą sentencją przypomniał z miłością i uczuciem każdemu [swe] najcenniejsze dogmaty. Taki więc był w owym czasie Jego charakter ujawniający się w słowach i czynach. Jeśli zaś trzeba szczegółowo przypomnieć wszystko, co robił i mówił, należy zaznaczyć, że przybył do Italii w czasie sześćdziesiątej drugiej Olimpiady, podczas której Eryksidas z Chalkis zwyciężył w biegach. I natychmiast spotkał się z podziwem i otaczano Go tak tłumnie, jak przedtem, gdy pojawił się na Delos. Tam bowiem wzbudził podziw mieszkańców wyspy, ponieważ modlił się tylko przy ołtarzu Apollina Ojca, jedynym, który nie był skalany krwią.
W tym to czasie, kiedy szedł z Sybaris do Krotony, zatrzymał się na brzegu przy rybakach ciągnących z głębiny dobrze wypełnioną sieć i powiedział, ile ryb wyciągnęli, określiwszy dokładnie liczbę. Gdy zaś rybacy przyrzekli, że uczynią, co rozkaże, jeśli [liczba] będzie się zgadzać, rozkazał wypuścić z powrotem żywe ryby, pierwej dokładnie policzone. I, co dziwniejsze, żadna z ryb w czasie liczenia, pozostając poza wodą, nie przestała oddychać w Jego obecności. Zapłaciwszy rybakom za ryby, odszedł do Krotony. Ci zaś opowiedzieli wszystkim, co się przydarzyło i ujawnili Jego imię, dowiedziawszy się go od dzieci. A ci, którzy o tym usłyszeli, zapragnęli Go zobaczyć, co wkrótce nastąpiło. Kto bowiem Go zobaczył, był jakby oczarowany i stwierdzał, że jest taki, jakim w istocie był.
Jak przekazują, po kilku dniach udał się do gimnazjonu, gdzie zgromadziła się młodzież i wygłosił do niej mowę, w której zachęcał do poszanowania starszych dowodząc, że w kosmosie, w życiu, w państwie i w naturze to, co wcześniejsze jest bardziej godne czci od tego, co późniejsze w czasie, jak na przykład wschód od zachodu, ranek od wieczoru, początek od końca, powstanie od zagłady; i podobnie — rdzenni mieszkańcy od przybyszów, a wśród tych ostatnich, w koloniach [bardziej godni czci są] przywódcy i założyciele miast; a ogólnie, bogów [należy czcić] bardziej niż dajmonów, tych zaś bardziej niż herosów, herosów bardziej niż ludzi, a spośród tych — sprawców narodzin bardziej niż młodych. Powiedział zaś to, by przez wywód indukcyjny (epagoge) pokazać [młodym], iż powinni szanować swych rodziców. Winni są im, jak rzekł, taką wdzięczność, jaką mógłby być winien zmarły temu, kto wyprowadziłby go na powrót do światła. Dalej, słuszne jest tych, którzy są pierwsi i są sprawcami największych dobrodziejstw, kochać bardziej od wszystkich innych i nie przysparzać im nigdy smutku. Jedynie rodzice są sprawcami narodzin i wszelkie dobre i szczęśliwe działania potomków dokonują się za sprawą przodków, którym nikt nie może odmówić zasług i wobec których nie godzi się grzeszyć. Słuszne jest bowiem, iż także bogowie wybaczają tym, którzy czczą rodziców jak bogów. Bowiem od rodziców właśnie nauczyliśmy się czcić bogów. Dlatego właśnie Homer pod tym samym imieniem wielbi władcę bogów, nazywając go ojcem bogów i ludzi. I wielu spośród innych twórców mitów przekazało, że władcy bogów ową miłość dzieci do rodziców połączonych węzłem małżeńskim zagarnęli dla siebie. Z tej to przyczyny, wziąwszy na siebie postać ojca i matki jednocześnie, jeden [Zeus] zrodził Atenę, druga zaś [Hera] Hefajstosa, mających naturę odmienną od ich własnej, a to po to, by uczestniczyć w związku tak odległych przeciwieństw.
Gdy zaś wszyscy obecni przyznali, że wyroki nieśmiertelnych mają największą moc, udowodnił Krotończykom na przykładzie Heraklesa, założyciela Krotony, że powinni dobrowolnie wypełniać nakazy rodziców, przypominając, iż [Herakles] sam będąc bogiem, posłuszny starszemu od siebie, zniósł tyle trudów i poświęcił ojcu [Zeusowi] igrzyska olimpijskie jako ofiarę za odniesione zwycięstwa. Powiedział im również, że we wzajemnych stosunkach powinni kierować się zasadą, by nigdy nie stawać się wrogami dla przyjaciół, dla wrogów zaś jak najszybciej przyjaciółmi, jak też i to, że [powinni] przez właściwe zachowanie wobec starszych kształtować w sobie życzliwy stosunek do rodziców, a przez dobroć wobec innych — miłość do braci. Dalej mówił o umiarkowaniu, powiadając, że wiek młodzieńczy wystawia naturę [człowieka] na próbę i dlatego w tym okresie kwitną młodzieńcze żądze. Następnie zachęcał do tego, by stale pamiętali, iż [umiarkowanie] jest najważniejszą z cnót i winni do niej dążyć dziecko, dziewczyna i kobieta, i ludzie starsi, szczególnie jednak młodzież. Zapewniał również, że jedynie dzięki umiarkowaniu można osiągnąć dobra ciała i duszy, jak też trwałe zdrowie i pragnienie dobrych czynów. O tym, że tak jest, pouczają nas również [przykłady postępowania] przeciwstawnego [umiarkowaniu]. Kiedy bowiem barbarzyńcy i Grecy walczyli pod Troją, jedni i drudzy przez brak umiarkowania jednego [człowieka] popadli w najstraszliwsze nieszczęścia, jedni w czasie wojny, inni w czasie powrotów do domu. A bóg za tę właśnie winę nałożył karę mającą trwać tysiąc i dziesięć lat, kiedy to przepowiedział w wyroczni zniszczenie Troi i nakazał, by Lokryjczycy posyłali dziewice do świątyni Ateny Trojańskiej.
Zachęcał również młodzież do kształcenia się, polecając [jej] rozważyć, jak niedorzecznie byłoby uważać, że ma się umysł doskonalszy niż wszyscy inni, jak też to samo sądzić o innych sprawach, jeśli nie poświęca się czasu ani trudu na ćwiczenie i pracę [nad nim]; gdy bowiem starania poświęcone ciału — podobne fałszywym przyjaciołom — szybko przemijają, wykształcenie zaś — podobne ludziom dobrym i pięknym — trwa aż do śmierci, a niektórym i po śmierci przysparza sławy. Przytaczał i inne tego rodzaju napomnienia zaczerpnięte już to z faktów historycznych, już to z dogmatów, pokazując, że wykształcenie jest jakby wspólnym i [trwałym] dobrem tych, którzy przewyższali innych w każdym wieku i pokoleniu. To bowiem, czego oni dokonali, stało się podstawą wykształcenia dla innych. A jest ono z natury swej tak doskonałe, że podczas gdy z pozostałych godnych pochwały dóbr nie możemy niczego przekazać innym, jak na przykład siły, piękności, zdrowia, męstwa, czy też, jeśli coś przekażemy, nie mamy już tego więcej, jak bogactwa, czy władzy, czy innych rzeczy, których tu nie wymieniono, wykształcenie można i innym przekazać i, przekazawszy, posiadać w tym samym stopniu. Podobnie, jeśli chodzi o inne dobra, nie zawsze w mocy człowieka jest nimi owładnąć, natomiast zdobycie wykształcenia zależy od własnej woli. Dalej, [wszelka] działalność polityczna w mieście ojczystym winna wynikać nie z pychy, lecz ze świadomości [własnego] wykształcenia. Bowiem właśnie wykształceniem różnią się ludzie od zwierząt, Grecy od barbarzyńców, wolni od niewolników, filozofowie zaś od zwykłych ludzi. W całym zamieszkałym świecie naliczono siedmiu [ludzi] sławnych z mądrości i mających tak wielką przewagę nad innymi, jak owych siedmiu, którzy pochodząc z jednego miasta, biegnąc szybciej od innych znaleźli się w Olimpii. (W czasach zaś, w których żył Pitagoras, On jeden w umiłowaniu mądrości przewyższył wszystkich innych. Dlatego nazywano Go mianem filozofa, zamiast mędrca).
Siedmiu Mędrców — mianem tym określano w starożytności grupę ludzi (byli wśród nich politycy, prawodawcy, filozofowie, jak też i ci, którzy zasłynęli z tzw. mądrości życiowej), żyjących od połowy VII w. p.n.e., do końca VI w. p.n.e. Listy owych Siedmiu Mędrców były różne. Najstarszy katolog przytacza Platon w dialogu Protagoras. Z ich imionami wiązano krótkie sentencje o charakterze moralizatorskim zawierające podstawy mądrości życiowej i właściwego postępowania.
Taki wykład wygłosił do młodzieży w gimnazjonie. Gdy zaś młodzi ludzie przekazali jego treść swym ojcom, [Rada] Tysiąca wezwała Pitagorasa na miejsce swych posiedzeń i pochwaliwszy Go za to, co mówił do ich synów, nakazała, by — jeśli miałby coś pożytecznego do przekazania Krotończykom — ujawnił to tym, którzy są pierwsi w państwie. On zaś najpierw poradził im, by wznieśli świątynię Muzom, aby mogli zachować panującą [w państwie] zgodę. Boginie te bowiem mają to samo imię, są z sobą związane, cieszą się wspólnym szacunkiem i zawsze jest jeden i ten sam orszak Muz; ponadto zaś niejako jednoczą w sobie współbrzmienie, harmonię i rytm, jak też wszystko, co kształtuje zgodę. Dowiódł, że władzy [Muz] podlegają nie tylko reguły piękna, lecz także jedność i harmonia tego, co istnieje. Następnie powiedział [do Rady Tysiąca], że powinni wiedzieć o tym, iż ogół obywateli złożył w ich ręce ojczyznę jak wspólny depozyt. Powinni zatem rządzić nią tak, jakby musieli ów powierzony depozyt zwrócić potomkom jak dziedzictwo. A stanie się tak, jeśli będą uważać się za równych wobec wszystkich obywateli i nie będą [nad nimi] górować niczym innym, jak tylko sprawiedliwością. Ludzie bowiem wiedząc, że nigdzie nie można się obejść bez sprawiedliwości, pokazali w mitach, że to samo miejsce przy Zeusie zajmuje Temis, przy Plutonie Dike, a w państwach prawo, by tego, kto wbrew sprawiedliwości uchyla się od powinności, cały świat uznał za niesprawiedliwego.
[Mówił dalej], iż nie przystoi członkom Rady wzywać żadnego z bogów na świadka przy składaniu przysięgi, lecz [powinni] tak postępować, by uważano ich za wiarygodnych i bez przysiąg. Własnym zaś majątkiem powinni zarządzać tak, by można było sposób rządzenia przenosić ze spraw prywatnych na publiczne [i odwrotnie]. Do własnych dzieci powinni odnosić się ze szczerością i życzliwością, ponieważ spośród wszystkich istot żyjących [człowiek] tylko rozumie, na czym jak z partnerem umowy, która, zawarta z innymi, zapisana jest w dokumentach i na kamieniach, z żoną zaś — w dzieciach. Powinni również dążyć do tego, by wzbudzić do siebie miłość dzieci wynikającą nie z natury, lecz z ich dobrej woli; taka [miłość] bowiem jest dobrodziejstwem niczym nie wymuszonym. Powinni uznać za swój obowiązek obcowanie tylko z własnymi żonami, by te, na skutek obojętności i grzechów mężowskich, nie wydawały na świat dzieci z nieprawego łoża. [Powinni] uświadomić sobie, że żonę wziętą od ołtarza po uroczystościach ślubnych prowadzi się do domu jak szukającą opieki bogów błagalnicę. [Powinni] wiodąc życie uporządkowane i wstrzemięźliwe, być przykładem dla domowników i dla obywateli, jak też dążyć do tego, by w niczym nie grzeszyć oraz by nie ukrywać występków ze strachu przed karą i prawem, lecz przez poszanowanie piękna i dobra obyczajów zachęcać do sprawiedliwości.
Nakazywał tępić gnuśność we wszystkich poczynaniach. Nie ma bowiem innego dobra większego nad właściwy każdej czynności stosowny moment (kairos). Określił wyraźnie, iż największym występkiem jest doprowadzanie do niezgody między dziećmi i rodzicami. Za najlepszego należy uważać tego, kto potrafi sam przewidzieć to, co pożyteczne; na drugim miejscu postawić należy tego, kto umie wyciągnąć korzystne wnioski z doświadczeń innych; za najgorszego zaś uznać należy tego, kto czeka, aż własne nieszczęścia nauczą go tego, co najlepsze. Powiedział także, że nie błądzą ci, którzy w poszukiwaniu zaszczytów naśladują uwieńczonych na stadionach. Nie powoduje nimi bowiem chęć wyrządzenia krzywdy przeciwnikom, lecz pragnienie zwycięstwa. Podobnie rządzącym nie godzi się okazywać wrogości przeciwnikom, natomiast powinni pomagać [swym] zwolennikom. Napominał, by każdy, kto dąży do prawdziwej sławy, był w rzeczywistości taki, jakim chciałby jawić się innym. Dążenie do sławy nie jest bowiem tak święte, jak sama sława, i to pierwsze jest właściwe tylko ludziom, [sława] zaś — o wiele bardziej bogom.
Następnie do tego, co powiedział, dodał jeszcze, że ich miasto zostało założone przez Heraklesa, kiedy to pędząc przez Italię byki, obrażony przez Latiniosa, zabił nocą śpieszącego mu z pomocą Krotona, wziąwszy go przez pomyłkę za wroga; [gdy zaś poznał swój błąd], nakazał założyć — jako pomnik — miasto nazwane jego imieniem, by [Kroton] stał się przez to nieśmiertelny. Tak więc, jak powiedział, powinni sprawiedliwie dysponować możliwością zapłaty za dobrodziejstwa. [Krotończycy] zaś, wysłuchawszy [go], wznieśli [świątynię] ku czci Muz i odesłali nałożnice, które trzymali zgodnie z panującym w mieście obyczajem. Poprosili Go również, by wygłosił oddzielne wykłady, w świątyni Apollina Pytyjskiego do chłopców, w świątyni zaś Hery do kobiet.
On zaś, jak podają, zgodził się i radził chłopcom, co następuje: by nie dawali powodu do złorzeczeń, ani złorzeczącym nie odpowiadali; by [raczej] troszczyli się o wykształcenie, które swą nazwę [wzięło] od ich młodego wieku. Następnie pouczał, iż chłopcu stosownie i skromnie [wychowanemu] łatwiej przez całe życie przestrzegać [zasad] dobra i piękna (kalokagathia); natomiast dla tego, który nie został dobrze wychowany w tym okresie życia, jest to trudne; co więcej, jest zgoła niemożliwe, by wychodząc od złego początku, pomyślnie dotrzeć do celu. Dodał także, iż są oni ulubieńcami bogów i dlatego w czasie suszy w miastach ich właśnie posyła się jako tych, których bóstwo najżyczliwiej słucha, by wybłagali u bogów deszcz, i im też, jako czystym i niewinnym, wolno przebywać w świątyniach. Z tej samej przyczyny wszyscy malują i rzeźbią bogów najbardziej miłujących ludzi, Apollina i Erosa, w postaci chłopięcej. Przyznaje się również, iż niektórym spośród igrzysk [na których wieńczy się zawodników] nadano miano ze względu na chłopców: Pytyjskie mianowicie, ponieważ Pyton został pokonany przez chłopca, Nemejskie zaś i Istmijskie [nazwano tak] od śmierci Archemorosa i Melikertesa. A ponadto, gdy miało być założone miasto Krotończyków, Apollo przyrzekł założycielowi kolonii, iż da mu potomstwo, jeśli przyprowadzi do Italii osadników. Z tego wynika, iż powinni okazać się godni życzliwości wiedząc, że o ich narodziny zatroszczył się Apollo, o młody wiek zaś wszyscy inni bogowie. [Powinni] ćwiczyć się w słuchaniu [zanim] będą mogli [sami] mówić. I jeszcze, jeśli obierają sobie drogę, którą zamierzają kroczyć do starości, niech wstąpiwszy na nią idą za tymi, którzy już tam dotarli i niech nigdy nie sprzeciwiają się starszym. W ten sposób słusznie zasłużą sobie później na to, iż nie spotka ich obraza ze strony młodszych. Przez te nauki [Pitagoras] zasłużył sobie na to, iż nikt nie nazywał Go Jego własnym imieniem, lecz wszyscy mówili o Nim „boski".
*** Grecki termin paideia — wychowanie, wykształcenie pochodzi od pais — dziecko, chłopiec.
"
a tak wygląda kabalistyczne drzewo
czy podobne jest do tego które narysował Pitagoras?
Dlaczego zatem nie uczy się że nie tylko Arystoteles i Platon splagiatowali jego myśli. Państwo "Platona" też jest plagiatem