konto usunięte

Temat: STAR TREK XI

Jak wrażenia;) ???

konto usunięte

Temat: STAR TREK XI

Pisać krótko czy rozwlekle? :)
Paweł G.

Paweł G. Psycholog

Temat: STAR TREK XI

napisz cokolwiek byle nie treść

konto usunięte

Temat: STAR TREK XI

Świetne efekty, akcja, trochę humoru. Genelanie miła odmiana po ostatnich trekach
Paweł Damian Dąbrowski

Paweł Damian Dąbrowski pracuję, a w wolnym
czasie organizuję

Temat: STAR TREK XI

w skali pięciostopniowej solidna 4. Wyższa ocena nie należy się niestety, bo autorzy pozwolili sobie na parę wpadek logicznych i kanonicznych.
Warto było czekać :)Paweł Damian Dąbrowski edytował(a) ten post dnia 11.05.09 o godzinie 10:51

konto usunięte

Temat: STAR TREK XI

Ja tam mam lekko inne zdanie... Jako film SF/akcji to może i był całkiem niezły (czyt. nie był męczący w odbiorze), ale z trekiem to nie miał za bardzo nic wspólnego;). Choć przyznam, że i tak po trailerze spodziewałem się czegoś jeszcze gorszego...Radosław Schmalz edytował(a) ten post dnia 11.05.09 o godzinie 11:59

konto usunięte

Temat: STAR TREK XI

Całość jak dla mnie kwituje wypowiedź którą znalazłem na jakimś forum (autor podpisał się jako "naiwny fan Star Treka")


Nawet w najśmielszych marzeniach nie mógłbym sobie wyobrazić, że nowy Star Trek może okazać się aż tak niesamowicie... denny.

Nawet gdyby spojrzeć na niego jak na zwykły film akcji i nie przejmować się faktem, że jest częścią ogromnego dorobku filmowego ostatnich 45 lat, to zobaczymy mierny film akcji. Czarny charakter, którego ojczysta planeta została zniszczona, przybywa z przyszłości właściwie nie po to, by zapobiec tej katastrofie, ale aby zemścić się na całej rasie, której jeden tylko przedstawiciel był za tę katastrofę odpowiedzialny. To zdanie mieści w sobie całą treść, jaka jest obecna w tym filmie. Żadnej głębi, żadnych dodatkowych aspektów fabularnych, ten scenariusz to po prostu nędza.

Oczywiście od zwykłego filmu akcji nie trzeba oczekiwać żadnej dodatkowej głębi. Po kontynuacji Star Treka jednak należało się jej spodziewać. Mimo, że generalnie filmy pełnometrażowe prezentowały jej wyraźnie mniej od seriali, to zawsze była ona w całkiem satysfakcjonującym stopniu obecna. Aż do teraz. Teraz, w roku 2009 film opatrzony tytułem "Star Trek" wcale nie musi nieść ze sobą jakiegokolwiek przesłania, morału ani nawet prostej obserwacji o otaczającym nas świecie i o ludziach. To właśnie zawsze było znakiem rozpoznawczym Star Treka, przez ponad czterdzieści lat pokolenia scenarzystów spoglądały w przyszłość i snując opowieści o eksploracji kosmosu i kontaktach ludzi z nowymi nieznanymi formami życia, opowiadały o tym, kim jest i kim może stać się człowiek. Natomiast w roku 2009 wystarczy parę strzelanin, skoków na spadochronie i solidna dawka obijania gęby.

To, co dotąd napisałem, w zupełności wystarczyłoby, żeby zdyskredytować tę żałosną produkcję. Jednak oprócz aspirowania do bycia częścią Star Treka, film ów bezpośrednio nawiązuje do oryginalnego serialu i tu również ponosi porażkę na całej linii.

Po pierwsze autorzy poszli na łatwiznę i zaprezentowali historię alternatywną i nawet nie wysilili się na odkręcenie jej do oryginalnego stanu. O ile ten zabieg był już niejednokrotnie w Star Treku stosowany, to zwykle używano go w inteligentny sposób, który dawał widzowi do myślenia (epizod Yesterday's Enterprise najlepszym przykładem). Tym razem posłużył on jedynie temu, by hurtowo usprawiedliwić wszelkie niezgodności z ustanowionym przez lata kanonem. Nie będę zatem nawet wymieniał tych paru niezgodności, które wychwyciłem (a podejrzewam, że wychwyciłem tylko te najoczywistsze, nie oglądałem wszak filmu po to, by szukać w nim dziur).

Przejdę zatem do następnego punktu w kwestii nawiązań do oryginalnego serialu: nowi aktorzy w starych rolach.
Jedynym, który nie przynosi zupełnej hańby swojemu poprzednikowi, jest młodzieniec (wybaczcie, nie znam nazwisk aktorów i nie mam ochoty ich poznawać), który wcielił się w rolę McCoya. Przez dużą część filmu myślałem, że to samo będę mógł powiedzieć o aktorze, który zagrał Spocka, w końcu żeby grać Vulcana wystarczy tylko umieć zachować niewzruszoną minę. Jednak Spock jest postacią bardziej skomplikowaną niż inni przedstawiciele jego gatunku i niewzruszona mina niezupełnie w tym przypadku wystarcza, a młody aktor nawet nie potrafi powiedzieć "fascinating" tak jak Nimoy (swoją drogą nie potrafię pojąć, czemu Leonard Nimoy zgodził się wziąć udział w tej farsie). O postaciach Kirka, Uhury i Scotta (zwłaszcza Scotta, James Doohan przewraca się w grobie) nawet nie będę się wypowiadał.

Kolejną sprawą (ostatnią już, którą poruszę, by nie przedłużać nadmiernie tej wypowiedzi) jest sama atmosfera filmu i sposób ukazania bohaterów. Star Trek był zawsze pozytywną wizją przyszłości. Choć nie brakowało w nim czarnych charakterów, to ludzkość była ukazana jako cywilizacja dojrzała, która ma za sobą błędy przeszłości, ale teraz skupia swoje wysiłki na samodoskonaleniu, a poszczególni jej przedstawiciele (choć nie pozbawieni wad) starają się również na osobistym poziomie tę wizję realizować. Jest to być może z realistycznego punktu widzenia wizja nieco zbyt pogodna, ale była ona zawsze tym, co odróżniało Star Treka od całej reszty współczesnej popkultury. Najwyraźniej jednak w roku 2009 i ten element został uznany za niedostatecznie popularny i główni bohaterowie przejawiają cechy typowe dla bohaterów filmów akcji: cwaniactwo, brutalność i skłonność do idiotycznych powiedzonek. Kiedy włączam Star Treka, robię to między innymi po to, by tych rzeczy na ekranie nie zobaczyć.

Chciałem na koniec to jakoś podsumować, ale nie znajduję jednego zdania, które byłoby stosownym komentarzem. Napiszę więc tylko tyle: jeżeli współczesna "kultura" tworzenia filmów nie pozwala na nakręcenie obrazu zgodnego z duchem Star Treka, to lepiej by produkcje związane z tym światem zostały zaniechane.

naiwny fan Star Treka
Radosław Schmalz edytował(a) ten post dnia 11.05.09 o godzinie 12:03
Stanisław S.

Stanisław S. mgr inż. Automatyki

Temat: STAR TREK XI

Opinia kogoś, kto podpisuje się "naiwny fan Star Treka" zamiast np. nazwiskiem jest dla mnie osobiście mało wiarygodna a autor ma ze sobą chyba jakieś problemy. Mam wrażenie, że autor miał już wyrobioną opinię na temat tego filmu, za min jeszcze go nakręcono:).

Na pewno wybiorę się na nowego Star Trek'a, a na tego typu opinie na razie patrzę z przymrużeniem oka.Stanisław Szewczyk edytował(a) ten post dnia 11.05.09 o godzinie 19:50

konto usunięte

Temat: STAR TREK XI

O ile pamiętam to było forum onetu, więc również bym się nie podpisał imieniem i nazwiskiem;) A opinia smutna ale trafna. No chyba że ktoś zaczął oglądać Star Trek od serii Enterprise...lub nie oglądał wcale, wtedy nawet nie wie, o czym autor powyższej recenzji mówi;). Choć tak jak pisałem wcześniej - i tak myślałem, że będzie gorzej...
Stanisław S.

Stanisław S. mgr inż. Automatyki

Temat: STAR TREK XI

Na forum onetu każdy może napisać cokolwiek i nie wiadomo, czy jest to jego własna opinia oraz co ma na celu autor.
Co do Star Treka, to obejrzałem wszystkie seriale i filmy, więc tym bardziej chcę obejrzeć ST11, żeby osobiście zobaczyć, czy faktycznie takie:
"dno, kicha, niesamowicie... denny" itp.
Myślę, że pewnie nie jest aż tak źle.Stanisław Szewczyk edytował(a) ten post dnia 11.05.09 o godzinie 20:24

konto usunięte

Temat: STAR TREK XI

Star Trek XI - tam gdzie nie dotarł jeszcze żaden Star Trek.

Nie zastanawiałem się raczej długo jaki może być nowy film pełnometrażowy spod znaku ST. Jako fan ST, wychowany przede wszystkim na ST: Voyager oraz TNG z lekką rezerwą wszak podchodziłem do pomysłu powrotu do przeszłości i dotknięcia tego co dla większości fanów było święte i zapisane w kanonie. Zawsze śmieszył mnie ten "kanon", słowo które nasuwa od razu skojarzenie z Ewangelią. Z tym kanonem star trekowym zresztą było trochę jak z prawdziwą Biblią, nie wiedzieć czemu, nie wiedzieć do końca kto i nie wiedzieć do końca kiedy stworzył zręby tego co kanoniczne, obficie czerpiąc z apokryfów.

Z kanonem zmierzył się też JJ Abrams. Wywracając go niemiłosiernie, jednocześnie z poszanowaniem dla pewnych kanonicznych praw. Star Trek aby zaistnieć potrzebował takiego wstrząsu i Abrams zabrał go dokładnie tam, gdzie jeszcze żaden Star Trek nie dotarł - w świat pełen akcji, spektakularnych efektów specjalnych, wręcz star warsowych zdjęć i narracji. Wszystko to z masą odniesień do klasycznej serii.

Już od pierwszych minut filmu wiedziałem, że jest to coś nowego i jednocześnie podobnego do tego co było wcześniej. "Red altert. Evasive manovuers Delta 5." wybrzmiewające na mostku USS Kelvin idealnie wprowadziły mnie w trekową atmosferę. Potem już była jazda bez trzymanki, emocjonalny Spock, wielkie kosmiczne bitwy, dużo humoru, niespodziewane zwroty akcji. Naprawdę dobre kino akcji w trekowym wydaniu.

Fanów powolnej narracji z TNG czy TOS może to męczyć. Jestem natomiast pewien, że dla ST to jest zupełnie nowe otwarcie i szansa na dalszy rozkwit.

Wbrew też temu co pisze wielu ludzi w filmie jest dużo trekowego optymizmu, aktorstwo bardzo dobre, a film nie opiera się tylko na akcji i efektach specjalnych. Jest też eksploracja wewnętrznych rozterek Spocka, który nie radzi sobie z drzemiącymi pod powierzchnią emocjami, jest całkiem znośny czarny charakter i ciepły, starszy Leonard Nimoy, który miał na tyle jaj, by wiedzieć, że to być może jego ostatnia szansa na przekazanie pałeczki.

Czekam z niecierpliwością na kontynuację. Jestem pewien, że boom na Star Treka pchnie Paramount do stworzenia kolejnego serialu. Oby dobrego.
Adam B.

Adam B. Senior Engineering
Manager, 11-35 FTEs,
people management...

Temat: STAR TREK XI

Radosław Schmalz:
Całość jak dla mnie kwituje wypowiedź którą znalazłem na jakimś forum (autor podpisał się jako "naiwny fan Star Treka")


Nawet w najśmielszych marzeniach nie mógłbym sobie wyobrazić, że nowy Star Trek może okazać się aż tak niesamowicie... denny.

Nawet gdyby spojrzeć na niego jak na zwykły film akcji i nie przejmować się faktem, że jest częścią ogromnego dorobku filmowego ostatnich 45 lat, to zobaczymy mierny film akcji. Czarny charakter, którego ojczysta planeta została zniszczona, przybywa z przyszłości właściwie nie po to, by zapobiec tej katastrofie, ale aby zemścić się na całej rasie, której jeden tylko przedstawiciel był za tę katastrofę odpowiedzialny. To zdanie mieści w sobie całą treść, jaka jest obecna w tym filmie. Żadnej głębi, żadnych dodatkowych aspektów fabularnych, ten scenariusz to po prostu nędza.

Oczywiście od zwykłego filmu akcji nie trzeba oczekiwać żadnej dodatkowej głębi. Po kontynuacji Star Treka jednak należało się jej spodziewać. Mimo, że generalnie filmy pełnometrażowe prezentowały jej wyraźnie mniej od seriali, to zawsze była ona w całkiem satysfakcjonującym stopniu obecna. Aż do teraz. Teraz, w roku 2009 film opatrzony tytułem "Star Trek" wcale nie musi nieść ze sobą jakiegokolwiek przesłania, morału ani nawet prostej obserwacji o otaczającym nas świecie i o ludziach. To właśnie zawsze było znakiem rozpoznawczym Star Treka, przez ponad czterdzieści lat pokolenia scenarzystów spoglądały w przyszłość i snując opowieści o eksploracji kosmosu i kontaktach ludzi z nowymi nieznanymi formami życia, opowiadały o tym, kim jest i kim może stać się człowiek. Natomiast w roku 2009 wystarczy parę strzelanin, skoków na spadochronie i solidna dawka obijania gęby.

To, co dotąd napisałem, w zupełności wystarczyłoby, żeby zdyskredytować tę żałosną produkcję. Jednak oprócz aspirowania do bycia częścią Star Treka, film ów bezpośrednio nawiązuje do oryginalnego serialu i tu również ponosi porażkę na całej linii.

Po pierwsze autorzy poszli na łatwiznę i zaprezentowali historię alternatywną i nawet nie wysilili się na odkręcenie jej do oryginalnego stanu. O ile ten zabieg był już niejednokrotnie w Star Treku stosowany, to zwykle używano go w inteligentny sposób, który dawał widzowi do myślenia (epizod Yesterday's Enterprise najlepszym przykładem). Tym razem posłużył on jedynie temu, by hurtowo usprawiedliwić wszelkie niezgodności z ustanowionym przez lata kanonem. Nie będę zatem nawet wymieniał tych paru niezgodności, które wychwyciłem (a podejrzewam, że wychwyciłem tylko te najoczywistsze, nie oglądałem wszak filmu po to, by szukać w nim dziur).

Przejdę zatem do następnego punktu w kwestii nawiązań do oryginalnego serialu: nowi aktorzy w starych rolach.
Jedynym, który nie przynosi zupełnej hańby swojemu poprzednikowi, jest młodzieniec (wybaczcie, nie znam nazwisk aktorów i nie mam ochoty ich poznawać), który wcielił się w rolę McCoya. Przez dużą część filmu myślałem, że to samo będę mógł powiedzieć o aktorze, który zagrał Spocka, w końcu żeby grać Vulcana wystarczy tylko umieć zachować niewzruszoną minę. Jednak Spock jest postacią bardziej skomplikowaną niż inni przedstawiciele jego gatunku i niewzruszona mina niezupełnie w tym przypadku wystarcza, a młody aktor nawet nie potrafi powiedzieć "fascinating" tak jak Nimoy (swoją drogą nie potrafię pojąć, czemu Leonard Nimoy zgodził się wziąć udział w tej farsie). O postaciach Kirka, Uhury i Scotta (zwłaszcza Scotta, James Doohan przewraca się w grobie) nawet nie będę się wypowiadał.

Kolejną sprawą (ostatnią już, którą poruszę, by nie przedłużać nadmiernie tej wypowiedzi) jest sama atmosfera filmu i sposób ukazania bohaterów. Star Trek był zawsze pozytywną wizją przyszłości. Choć nie brakowało w nim czarnych charakterów, to ludzkość była ukazana jako cywilizacja dojrzała, która ma za sobą błędy przeszłości, ale teraz skupia swoje wysiłki na samodoskonaleniu, a poszczególni jej przedstawiciele (choć nie pozbawieni wad) starają się również na osobistym poziomie tę wizję realizować. Jest to być może z realistycznego punktu widzenia wizja nieco zbyt pogodna, ale była ona zawsze tym, co odróżniało Star Treka od całej reszty współczesnej popkultury. Najwyraźniej jednak w roku 2009 i ten element został uznany za niedostatecznie popularny i główni bohaterowie przejawiają cechy typowe dla bohaterów filmów akcji: cwaniactwo, brutalność i skłonność do idiotycznych powiedzonek. Kiedy włączam Star Treka, robię to między innymi po to, by tych rzeczy na ekranie nie zobaczyć.

Chciałem na koniec to jakoś podsumować, ale nie znajduję jednego zdania, które byłoby stosownym komentarzem. Napiszę więc tylko tyle: jeżeli współczesna "kultura" tworzenia filmów nie pozwala na nakręcenie obrazu zgodnego z duchem Star Treka, to lepiej by produkcje związane z tym światem zostały zaniechane.

naiwny fan Star Treka
Radosław Schmalz edytował(a) ten post dnia 11.05.09 o godzinie 12:03

Zabrzmiało jak recenzja Petera "Tłumacza" z POGF O_o
Adam B.

Adam B. Senior Engineering
Manager, 11-35 FTEs,
people management...

Temat: STAR TREK XI

mnie tylko wkurzył fakt iż rozwalono Volkan... ta planeta pojawiała się później wiele razy...
Paweł Damian Dąbrowski

Paweł Damian Dąbrowski pracuję, a w wolnym
czasie organizuję

Temat: STAR TREK XI

"a młody aktor nawet nie potrafi powiedzieć "fascinating" tak jak Nimoy"

Kolega "naiwny fan" nie zrozumiał, że to miało być odświeżenie, reinterpretacja, a nie spotkanie grupy rekonstrukcyjnej.

konto usunięte

Temat: STAR TREK XI

Mi się tam podobało.. zwłaszcza wersja Imax'owa.
A autoryzacja Czechova do kompa była bezbłędna..
uśmiałem się niemożliwie :)

Jedyne czego mi brakowało, to tej "ruchomej" kamery
znanej z BSG :) Jakoś się do tego przyzwyczaiłem.
Adam B.

Adam B. Senior Engineering
Manager, 11-35 FTEs,
people management...

Temat: STAR TREK XI

To już kurde jest apokalipsa!!! - info na temat Star trek II

http://trekweb.com/articles/2009/05/12/Roberto-Orci-an...

konto usunięte

Temat: STAR TREK XI

Ze StarTrek-a zrobili gwiezdne wojny.

Widać producenci nie mieli żadnego pomysłu na ten film.
Film zrobiony dobrze technicznie, ale bez przesłania. Myślę że fani StarTreka będą trochę niezadowoleni.

konto usunięte

Temat: STAR TREK XI

Paweł Damian Dąbrowski:
"a młody aktor nawet nie potrafi powiedzieć "fascinating" tak jak Nimoy"

Kolega "naiwny fan" nie zrozumiał, że to miało być odświeżenie, reinterpretacja, a nie spotkanie grupy rekonstrukcyjnej.

Raz mu się zdarzyło :-)
Paweł Damian Dąbrowski

Paweł Damian Dąbrowski pracuję, a w wolnym
czasie organizuję

Temat: STAR TREK XI

Ale nie powiedział 'fascinating' jak Nimoy, zrobił to inaczej i to jest dopiero fascinating ;)
Michał L.

Michał L. pracownik idealny

Temat: STAR TREK XI

tak jak Star Trek jest pewnego rodzaju symbolem w światowej kinematografii tak moi drodzy film jest produktem, który musi się sprzedać. słyszę zawiedzione głosy o spłyceniu, braku przesłania, słabym scenariuszu. prawda jest taka, że produkt, który ma 43 lata musi się zmieniać, ewoluować, dopasować się do odbiorcy. moim zdaniem Abrams zrobił ukłon w kierunku starych fanów w miarę zgrabnie umieszczając na pokładzie NCC-1701 kadetów, którzy są legendą. Chekov, który ledwo mówi po angielsku; McCoy, który boi się latać, ale już jest pomysłowym i dobrym lekarzem; Uhura zakochana w Spocku; Scotty, który jest mechanikiem-cudotwórcą i pokutuje za pomysłowość; Kirk który oszukał w najważniejszym teście w akademii( jedna z najbardziej przeze mnie oczekiwanych scen od Wrath of Khan). reszta to wartka akcja, przeplatana mega ilością efektów specjalnych skierowanych do współczesnego targetu i nie ma w tym nic złego. film dostał kategorię PG-13, a to też wiele tłumaczy, bo szczerze mówiąc nie wyobrażam sobie 13-latka oglądającego z wypiekami na twarzy i kupującego gadżety z filmu po obejrzeniu TOS albo pierwszych 4 części filmowej sagi, za to bo ST XI jestem w stanie sobie kogoś takiego wyobrazić.
długi wywód a konkluzja jedna, z perspektywy 43 lat i pierwszych 6 części filmowej sagi ST XI jest mierne. wyzbywając się fanatyzmu i tradycjonalizmu mamy dobre kino akcji sf pod sprawdzonym i wspaniałym sztandarem

Następna dyskusja:

Star Trek Voyager




Wyślij zaproszenie do