Temat: SLOWFOOD w FVG
Katarzyna S.:
caly czas mam ochote na jakis zgrabny przepisik :)
Nie tyle przepisy, bo żadnego fajnego nie mogę sobie przypomnieć, ale za to bardzo blisko jestem “zaprzyjaźniony” z ikonami lokalnej gastronomii, która, podobnie jak w Burgundii, jest totalnie zdominowana przez produkty wytwarzane wyłącznie zgodnie ze standardami slowfood.
Na czoło stawki wysuwa się bez żadnych wątpliwości słynna prosciutto San Daniele. We Włoszech jest bardzo dużo różnych prosciutto, ale San Daniele jest tylko jedna i zupełnie niepowtarzalna.
O ile się nie mylę to tylko właśnie San Daniele ma prawo używać logo ślimaka (slowfood).
Tak jak to bywa, zawsze w świecie, doskonałe i niepowtarzalne produkty, są owocem symbiozy wielu elementów, a nie li tylko bezdusznej technologii.
W opisywanym przypadku takimi elementami są: zniewalająco piękna lokalizacja, mikroklimat, tradycja sięgająca jeszcze czasów legionów rzymskich, niesłychanie restrykcyjny reżim technologiczny (np. dopuszcza się produkcję tylko przez 30 producentów, a jednocześnie jest ona limitowana do max. 3 500 000 szt. rocznie), materiał do produkcji (innymi słowy świnki), mogą pochodzić wyłącznie z licencjonowanych ferm (zlokalizowanych głównie w środkowych i płn. Włoszech, a w szczególności w Lombardii), a także wspaniała gościnność, poczucie humoru, honoru i pracowitość rodzimych friuliańczyków.
Nie do pomyślenia byłby tutaj skandal, jaki zdarzył się, stosunkowo nie tak dawno temu, z prosciutto parmeńską (prosciutto di Parma) kiedy okazało się, że świnki używane do produkcji nie do końca są “genuine” włoskie, bowiem w bardzo wielu przypadkach pochodzą z.....Dolnego Śląska :-)
“Stolicą” jest San Daniele del Friuli, leżące bezpośrednio u stóp Alp Julijskich, stanowiących ostatnią, naturalną barierę przed resztą kontynentu. Okoliczne wzgórza, tarasowo otaczające to urocze włoskie miasteczko, dosłownie usiane są nie tylko jaskiniami, w których spokojnie dojrzewają, raczej suszą się szynki (min.13 miesięcy), ale również “ham eateries”, z których rozciąga się niezapomniany widok na dolinę ciągnącą się aż do wybrzeża Adriatyku.
Jak już wspomniałem, szynki z San Daniele znane były już za czasów Imperium Rzymskiego. Niech najlepszym przykładem tutaj będzie nazwa znanej, kupieckiej ulicy w Rzymie, via Panisperna pochodząca ze zbitki dwóch słów, a mianowicie “panis” (chleb) i “perna “ (“perna sicca” - sucha szynka).
Krótko mówiąc, już Rzymianie przekonali się, że tutejszy mikroklimat o bardzo niskiej wilgotności i, jednocześnie bardzo dobrych właściwościach “wentylacyjnych” (wiatry wiejące doliną od strony morza), zapewnia optymalne warunki do konserwacji mięsa.
Od wieków JEDYNYM środkiem konserwującym jest naturalna sól morska. Nie dopuszcza się żadnych innych poprawiaczy smaku, przyśpieszaczy czy innych temu podobnych “wynalazków”.
San Daniele smakuje najlepiej kiedy jest podawana wyłącznie z kilkoma listkami sałaty, albo, optymalnie, z kilkoma plasterkami / ćwiartkami świeżych fig i świeżym, białym pieczywem (bagietka).
Niezastąpionym natomiast winem akompaniującym, jest słynne “meditation wine”, DOCG Ramandolo. Jedyne wino na świecie, które można śmiało określić jako “wino czerwone, które jest białe i, jednocześnie, wino słodkie, które jest wytrawne”. Nie muszę chyba dodawać, iż rzeczone wino jest również typowym “dzieckiem” slowfood (pierwsza wzmianka o nim pochodzi z 1406 roku, a produkowane jest z endemicznego szczepu verduzzo friuliano, występującego jedynie w świecie w okolicach pobliskiego Nimis).
DOCG Ramandolo jest doskonałym towarzyszem również innych regionalnych przysmaków takich jak np. rolada ze słoniny Monteaperta, Nimis salame, regionalne sery (Montasio, Umbriaco), wędzone pstrągi, foie gras, biszkopty Uessuz i Ramandolini czy Gubana.
Inną “przepyśnością” jest Pitina. Jest to wieprzowina, mięso kozy, baranina – starannie wymieszane, obtoczone w mące kukurydzianej i lekko podwędzona, jedzona na surowo, ale jeszcze lepiej podgrzana w delikatnej Polenta. Polenta to taki rodzaj mamałygi sporządzanej z mąki kukurydzianej, niekiedy z dodatkiem sera i różnych sosów, np sosu pomidorowego.
Osobiście nie jestem fanem ani deserów ani ciast, ale nie mogę tutaj nie wspomnieć wszechobecnej Gubana. Jest to rodzaj typowego, alpejskiego apfelstrudla, ale zawsze hojnie polany lokalną grappą. Zawsze więc (przynajmniej dla mnie) korzystniej jest wierzyć, że zamawiam grappę z Gubana niż Gubana z grappą :-).
pozdrawiam
a