Temat: Singiel z wyboru???
Kiedyś znalazłem, tutaj na GL bajkę- którą pozwalam sobie zamieścić jako kontynuację mojej wypowiedzi ...w niej jest troszkę antytezy na padające tu stwierdzenia
Żyło sobie zwyczajne małżeństwo. Mąż miał na imię Jan, a żona Helena. Mąż po pracy siadał w fotelu i oglądał telewizor lub czytał gazetę. Żona jego, Helena, przygotowywała kolację. Podając mężowi kolację, ciągle burczała, że on w domu nic pożytecznego nie robi, pieniędzy mało zarabia... Jana denerwowało burczenie żony. Ale nie odpowiadał jej obraźliwie, tylko w myślach sam do siebie mówił: "Sama – leń i flejtuch, a jeszcze innych poucza. Kiedy braliśmy ślub, była całkiem inna – piękna i czuła".
Pewnego razu, wracając do domu, w myślach zwrócił się do Boga: – Boże mój, Boże mój! Nie układa się to moje życie. Czy całe wieki będę się męczył z taką zrzędliwą i brzydką żoną? To męczarnia, a nie życie.
I nagle usłyszał Jan cichy głos Boga:
– Mój synu, twojemu nieszczęściu mógłbym zaradzić i dać ci piękną Boginię za żonę, lecz jeśli sąsiedzi zobaczą nagłą odmianę twego losu, to w wielkie zdumienie wpadną. Zróbmy tak: ja twoją żonę stopniowo będę zmieniał, wcielając w nią ducha Bogini i poprawiając jej wygląd zewnętrzny.
Ale zapamiętaj również to, że gdy z Boginią chcesz żyć, to i twoje życie godne Bogini winno być.
– Dziękuję Ci, Boże. Dla Bogini to każdy mężczyzna swoje życie zmieni. Powiedz mi tylko: kiedy zmiany w mojej żonie zaczniesz robić?
– Nieznacznie zmienię ją już teraz. I z każdą chwilą będę dokonywał zmian na lepsze.
Jan wszedł do domu i usiadł w fotelu, z gazetą przed telewizorem. Lecz jakoś mu nie idzie czytanie ani oglądanie. Niecierpliwi się, by spojrzeć – czy chociaż ciut, ciut się zmienia jego żona?
Wstał, otworzył drzwi do kuchni, ramieniem oparł się o futrynę i uważnie zaczął się jej przyglądać.
Stała odwrócona plecami i zmywała naczynia po kolacji. Helena poczuła wzrok na sobie i odwróciła się do drzwi. Ich oczy się spotkały. Jan, patrząc na żonę, myślał: "Nie, żadne zmiany w mojej żonie nie zaszły".
Helena, widząc niezwykłe zainteresowanie męża i nic nie rozumiejąc, odruchowo poprawiła swoje włosy. Rumieńcem oblały się jej policzki, gdy zapytała:
– Co ty, Janie, tak mi się przypatrujesz?
Nie wymyśliwszy nic lepszego, Jan odrzekł zmieszany
– Może pomóc ci naczynia zmywać? Tak mi jakoś przyszło do głowy...
– Naczynia? Pomóc mi? – cicho pytaniem na pytanie odpowiedziała zdziwiona żona, zdejmując upaćkany fartuch. – Już je właśnie umyłam.
"No tak, dosłownie w oczach zachodzą u niej zmiany – pomyślał Jan – raptem piękniejsza się zrobiła". I sam zaczął wycierać naczynia.
Na drugi dzień z niecierpliwością spieszył Jan po pracy do domu. Bardzo chciał popatrzeć, jak się przemienia jego zrzędliwa żona.
"Może dużo już jest w niej z Bogini? A ja wciąż taki sam jak dawniej. Na wszelki wypadek kupię kwiaty." Otworzył drzwi do domu i osłupiał z wrażenia.
Przed nim stała Helena w wyjściowej sukni, tej samej, którą kupił jej rok temu. Elegancko uczesana, ze wstążką w włosach. Zmieszany, niezdarnie podał kwiaty, nie odrywając wzroku od Heleny.
A ona wzięła kwiaty, wydała cichy okrzyk zaskoczenia i opuszczając rzęsy, oblała się rumieńcem.
"Ach, jakie przepiękne rzęsy mają Boginie! Jakie są wrażliwe! Jakie niezwykłe jest ich wewnętrzne piękno i zewnętrzny wygląd!"
I Jan z kolei wykrzyknął z zaskoczenia, widząc na stole zastawę od, serwisu, dwie zapalone świece i dwa kielichy do wina oraz dania kuszące boskim aromatem.
Kiedy oboje siedli za stołem, Helena nagle poderwała się, mówiąc:
– Zapomniałam włączyć telewizor, gazety masz tutaj.
– Nie trzeba – odpowiedział Jan szczerze. – Lepiej powiedz, jak chciałabyś spędzić jutrzejszy dzień?
– A ty? – zapytała zdumiona Helena.
– Przez przypadek kupiłem dwa bilety do teatru. Ale w dzień może zechcesz się przejść po sklepach. Trzeba by najpierw pójść do sklepu i kupić ci odpowiedni strój. (O mały włos nie powiedział: "strój godny Bogini")
Twarz jej szczęściem promieniała i blask miała w oczach. Tajemniczy uśmiech był nieco pytajacy.
"O Boże, jakże przepiękne sa jednak Boginie! I jeśli pięknieje ona każdym dniem, to czy ja potrafię być godny Bogini? – myślał Jan i nagle jak błyskawica poraziła go myśl:
– Muszę zdażyć! Zdażyć, dopóki Bogini jest obok. Muszę ja prosić i błagać, żeby zechciała urodzić moje dziecko. Ja będę jego ojcem, a matka przepiękna Bogini".
– O czym tak myślisz, Janie, skad ten niepokój na twojej twarzy? – Helena zapytała męża.
A on siedział zaniepokojony, nie wiedząc, jak wyrazić najskrytsze marzenie. Czy to stosowne: prosić Boginię o dziecko?! Takiego prezentu Bóg mu nie obiecywał. Nie wiedział, jak ma powiedzieć o swoim pragnieniu, wstał więc z krzesła i międlac w palcach obrus, wydusił z siebie, oblewajac się rumieńcem:
– Nie wiem... Czy to możliwe... Ale ja... powiedzieć... chciałem... Dawno... Tak, ja chcę mieć z tobą dziecko, przepiękna Bogini.
Ona, Helena, do Jana – męża podeszła. I z oczu przepełnionych miłościa łza szczęścia spłynęła po jej policzku. Położyła mu rękę na ramieniu, a jej oddech goracy rozpalił w nim namiętność.
"Ach, cóż za noc to była! A ten ranek! I ten dzień! O, jak przepięknie żyć z Boginia!" – myślał Jan, ubierając na spacer drugiego wnuka.
Paweł R. edytował(a) ten post dnia 21.05.10 o godzinie 08:27