Artur Król

Artur Król Profil nieaktywny,
proszę o kontakt
mailowy. Psycholog,
t...

Temat: Esej n.t. myślenia krytycznego

W przyszłości planuje dodać tu więcej materiałów n.t. myślenia krytycznego, a na chwilę obecną proponuję tego eseju, niestety dostępnego tylko po angielsku:
http://www.skepdic.com/essays/haskins.pdf
Michał Stolarczyk

Michał Stolarczyk Konsultant kariery,
kierownik projektów,
trener, psycholog.

Temat: Esej n.t. myślenia krytycznego

Artykuł ciekawy, z resztą cała grupa interesująca. Sporo wartościowych wypowiedzi. Pomimo to dziś zdecydowałem się wystąpić z grupy, zaś powody tego myślę, że dają trochę do myślenia w kontekście postawy sceptycznej.

Otóż doszedłem do wniosku, że zwyczajnie nie mam czasu czytać, ani tymbardziej pisać postów w różnych wątkach w tej grupie. Problem polega na tym, że trzeba nie tylko napisać, ale i przeczytać, przeczytać linki podane przez rozmówców i doczytać pewne zagadnienia, a do tego jeszcze wszystko przemyśleć i wyciągnąć wnioski.

Obawiam się, że ten sam problem dotyczy sceptycyzmu. I nie jest to problem teoretyczny, ale czysto praktyczny. W teorii cenię sobie podejście racjonalne i sceptyczne. Wydaje mi się, że staram się nim posługiwać (Artur, możesz ocenić, bo trochę mnie poznałeś). W praktyce jednak jest on niezwykle czasochłonny i co więcej, obawiam się skazany na porażkę w każdym razie w swojej radykalnej formie.

Sceptycyzm i racjonalizm zakładają na początek, że powinniśmy mieć sporą wiedzę na dany temat i to na dodatek więdzę ze wiarygodnych źródeł. Oznacza to, że wypowiedzenie się na temat, z którym do tej pory nie mieliśmy do czynienia wymagałoby spędzenia kilku dni w czytelni i w internecie i przestudiowania zagadnienia. Do tego zawsze możemy dojść do wniosku (albo nasz adwersarz), że nasza wiedza jest niewystarczająca.
W sceptycyzmie często powołujemy się na badania naukowe. Niestety faktem jest, że aby zrozumieć badania trzeba mieć wiedzę na temat przedmiotu badań, a do tego na temat samej metodologii badań oraz statystyki. Wymaga to kolejnych godzin (miesięcy, lat?!) studiów.
Nawet jeśli przejdziemy tę drogę, to i tak prawdopodobnie zawsze możemy zetknąć się z problemami natury filozoficznej, który rozstrzygnąć się nie da (przynajmniej na razie). Sceptycyzm wiedzie nas w ostatecznej formie pod znakiem zapytania istnienie otaczającego nas świata i nas samych w takiej postaci jaką znamy, ponieważ nigdy nie możemy być pewnie, że nie jesteśmy w jakimś matrixie albo że nie jesteśmy tylko mózgiem w słoiku podłączonym przez jakiegoś szalonego naukowca do aparatury potrzymującej życie i elektrod generujących wrażenia, które wydaje nam się, że płyną z otaczającego nam świata.

Reasumując, mam pewne wątpliwości na ile sceptycyzm jest sensowny. Szczypta sceptycyzmu może uchronić nas przez porzuceniem sprawdzonych metod leczenia na rzecz szamanizmu, zainwestowania pieniędzy w inwestycję gwarantującą zysk 50% rocznie, wstąpienia do sekty, która wypierze nasz mózg oraz nasz portfel i parę innych rzeczy. Jednocześnie nadmierny sceptycyzm może spowodować, że nie podejmiemy żadnych działań lub nie skorzystamy z żadnego nowego sposobu działania, tylko dlatego, że ktoś nie pokaże nam badań lub nie będzie wstanie tego logicznie uzasadnić.
Artur Król

Artur Król Profil nieaktywny,
proszę o kontakt
mailowy. Psycholog,
t...

Temat: Esej n.t. myślenia krytycznego

Michał Stolarczyk:
Obawiam się, że ten sam problem dotyczy sceptycyzmu. I nie jest to problem teoretyczny, ale czysto praktyczny.

Michał, zgadzam się, że niekoniecznie jest to łatwa droga. Do aspektów, które wspomniałeś dodałbym jeszcze kwestię emocjonalną - sceptycyzm jest dużo mniej komfortowy emocjonalnie niż zdecydowanie się na jedną ideologię, nie daje tego poczucia domknięcia p.t. "wiem i koniec". Jednocześnie, jak ze wszystkim, jest to porównanie ceny i zysku.
Nawet jeśli przejdziemy tę drogę, to i tak prawdopodobnie zawsze możemy zetknąć się z problemami natury filozoficznej, który rozstrzygnąć się nie da (przynajmniej na razie).

W tym miejscu postawa sceptyczna jest więc czymś, co się po prostu nie odnosi.
Sceptycyzm wiedzie nas w ostatecznej formie pod znakiem zapytania istnienie otaczającego nas świata i nas samych w takiej postaci jaką znamy, ponieważ nigdy nie możemy być pewnie, że nie jesteśmy w jakimś matrixie albo że nie jesteśmy tylko mózgiem w słoiku podłączonym przez jakiegoś szalonego naukowca do aparatury potrzymującej życie i elektrod generujących wrażenia, które wydaje nam się, że płyną z otaczającego nam świata.

To już wydaje mi się, wychodzi poza sceptycyzm w reizm czy coś w tym stylu, trzymajmy się może konkretnie sceptycyzmu.
Reasumując, mam pewne wątpliwości na ile sceptycyzm jest sensowny. Szczypta sceptycyzmu może uchronić nas przez porzuceniem sprawdzonych metod leczenia na rzecz szamanizmu, zainwestowania pieniędzy w inwestycję gwarantującą zysk 50% rocznie, wstąpienia do sekty, która wypierze nasz mózg oraz nasz portfel i parę innych rzeczy. Jednocześnie nadmierny sceptycyzm może spowodować, że nie podejmiemy żadnych działań lub nie skorzystamy z żadnego nowego sposobu działania, tylko dlatego, że ktoś nie pokaże nam badań lub nie będzie wstanie tego logicznie uzasadnić.

Zawsze jest to porównanie możliwych korzyści i strat. Czy opłaca mi się inwestować 2 godziny w nauki, zanim zdecyduję się zastosować metodę, która wymaga ode mnie 2 godzin czasu? Niezbyt, mogę ją przetestować z czystej ciekawości. Ale co, gdy ta sama metoda wymaga ode mnie inwestycji 50 godzin, albo istnieje możliwość, że zniszczy mi ona zdrowie? Wtedy inwestycja dwóch godzin staje się już opłacalna.
Michał Stolarczyk

Michał Stolarczyk Konsultant kariery,
kierownik projektów,
trener, psycholog.

Temat: Esej n.t. myślenia krytycznego

Artur Król:
Michał Stolarczyk:
Nawet jeśli przejdziemy tę drogę, to i tak prawdopodobnie zawsze możemy zetknąć się z problemami natury filozoficznej, który rozstrzygnąć się nie da (przynajmniej na razie).

W tym miejscu postawa sceptyczna jest więc czymś, co się po prostu nie odnosi.

No cóż być może sceptycyzm, o którym tu dyskutujemy nie jest tym samym co sceptycyzm w filozofii.

Reasumując, mam pewne wątpliwości na ile sceptycyzm jest sensowny. Szczypta sceptycyzmu może uchronić nas przez porzuceniem sprawdzonych metod leczenia na rzecz szamanizmu, zainwestowania pieniędzy w inwestycję gwarantującą zysk 50% rocznie, wstąpienia do sekty, która wypierze nasz mózg oraz nasz portfel i parę innych rzeczy. Jednocześnie nadmierny sceptycyzm może spowodować, że nie podejmiemy żadnych działań lub nie skorzystamy z żadnego nowego sposobu działania, tylko dlatego, że ktoś nie pokaże nam badań lub nie będzie wstanie tego logicznie uzasadnić.

Zawsze jest to porównanie możliwych korzyści i strat. Czy opłaca mi się inwestować 2 godziny w nauki, zanim zdecyduję się zastosować metodę, która wymaga ode mnie 2 godzin czasu? Niezbyt, mogę ją przetestować z czystej ciekawości. Ale co, gdy ta sama metoda wymaga ode mnie inwestycji 50 godzin, albo istnieje możliwość, że zniszczy mi ona zdrowie? Wtedy inwestycja dwóch godzin staje się już opłacalna.

Tu się całkowicie zgadzam. Jeśli ostatecznie jest to kwestia zysków i strat to sceptycyzm jest wartościowym narzędziem, którego warto użyć, gdy może sie to opłacić :)Michał Stolarczyk edytował(a) ten post dnia 05.01.11 o godzinie 18:27
Leszek Zawlocki

Leszek Zawlocki coaching, szkolenia,
zarządzanie,
mentoring,
superwizja

Temat: Esej n.t. myślenia krytycznego

Jest też prostsza wersja racjonalizmu i sceptycyzmu: tzw. "zdrowy dystans" i "poczucie humoru" :)
Ja też nie poświęcam zbyt wiele czasu na szukanie dowodów. Ilość głupoty, której się naoglądałem i doświadczyłem w życiu wystarcza mi na przyjmowanie z automatu postawy ciekawskiego sceptyka.
Artur Król:
Michał, zgadzam się, że niekoniecznie jest to łatwa droga. Do aspektów, które wspomniałeś dodałbym jeszcze kwestię emocjonalną - sceptycyzm jest dużo mniej komfortowy emocjonalnie niż zdecydowanie się na jedną ideologię, nie daje tego poczucia domknięcia p.t. "wiem i koniec".

Hmmm, dla mnie bardziej komfortowe jest "być może", chociażby ze względu na swoją użyteczność, bezkonfliktowość i wygodę interpersonalną. Myślę, że czasami ktoś, kto "wie na pewno", może czuć mało przyjemny dysonans poznawczy, kiedy jego "wiedza" nie za bardzo przystaje do otrzymywanych z zewnątrz informacji.



Wyślij zaproszenie do