Temat: Esej n.t. myślenia krytycznego
Artykuł ciekawy, z resztą cała grupa interesująca. Sporo wartościowych wypowiedzi. Pomimo to dziś zdecydowałem się wystąpić z grupy, zaś powody tego myślę, że dają trochę do myślenia w kontekście postawy sceptycznej.
Otóż doszedłem do wniosku, że zwyczajnie nie mam czasu czytać, ani tymbardziej pisać postów w różnych wątkach w tej grupie. Problem polega na tym, że trzeba nie tylko napisać, ale i przeczytać, przeczytać linki podane przez rozmówców i doczytać pewne zagadnienia, a do tego jeszcze wszystko przemyśleć i wyciągnąć wnioski.
Obawiam się, że ten sam problem dotyczy sceptycyzmu. I nie jest to problem teoretyczny, ale czysto praktyczny. W teorii cenię sobie podejście racjonalne i sceptyczne. Wydaje mi się, że staram się nim posługiwać (Artur, możesz ocenić, bo trochę mnie poznałeś). W praktyce jednak jest on niezwykle czasochłonny i co więcej, obawiam się skazany na porażkę w każdym razie w swojej radykalnej formie.
Sceptycyzm i racjonalizm zakładają na początek, że powinniśmy mieć sporą wiedzę na dany temat i to na dodatek więdzę ze wiarygodnych źródeł. Oznacza to, że wypowiedzenie się na temat, z którym do tej pory nie mieliśmy do czynienia wymagałoby spędzenia kilku dni w czytelni i w internecie i przestudiowania zagadnienia. Do tego zawsze możemy dojść do wniosku (albo nasz adwersarz), że nasza wiedza jest niewystarczająca.
W sceptycyzmie często powołujemy się na badania naukowe. Niestety faktem jest, że aby zrozumieć badania trzeba mieć wiedzę na temat przedmiotu badań, a do tego na temat samej metodologii badań oraz statystyki. Wymaga to kolejnych godzin (miesięcy, lat?!) studiów.
Nawet jeśli przejdziemy tę drogę, to i tak prawdopodobnie zawsze możemy zetknąć się z problemami natury filozoficznej, który rozstrzygnąć się nie da (przynajmniej na razie). Sceptycyzm wiedzie nas w ostatecznej formie pod znakiem zapytania istnienie otaczającego nas świata i nas samych w takiej postaci jaką znamy, ponieważ nigdy nie możemy być pewnie, że nie jesteśmy w jakimś matrixie albo że nie jesteśmy tylko mózgiem w słoiku podłączonym przez jakiegoś szalonego naukowca do aparatury potrzymującej życie i elektrod generujących wrażenia, które wydaje nam się, że płyną z otaczającego nam świata.
Reasumując, mam pewne wątpliwości na ile sceptycyzm jest sensowny. Szczypta sceptycyzmu może uchronić nas przez porzuceniem sprawdzonych metod leczenia na rzecz szamanizmu, zainwestowania pieniędzy w inwestycję gwarantującą zysk 50% rocznie, wstąpienia do sekty, która wypierze nasz mózg oraz nasz portfel i parę innych rzeczy. Jednocześnie nadmierny sceptycyzm może spowodować, że nie podejmiemy żadnych działań lub nie skorzystamy z żadnego nowego sposobu działania, tylko dlatego, że ktoś nie pokaże nam badań lub nie będzie wstanie tego logicznie uzasadnić.