konto usunięte

Temat: Zaloty

Jerzy K.:
Wiesław A.:
dla mnie związek bez flirtu jest ubogi....

Jest konkordatem, umowa, jest jakims chorym ukladem opartym na zasadach.
Sorry - nie sztuka FLIRTOWAC z stalym partnerem w pierwszym roku znajomosci. Sprobujcie po roku, trzech, pieciu, a moze... dwudziestu?
;)
Da sie, wiem cos o tym ;)

PS: tu zawsze mi sie kjarzy humorystyczny watek a`propos zwiazkow:
Maz do zony: sluchaj, jestesmy juz trzy lata malzenstwem, czy moge sobie przy tobie pierdnac? ;)
(sorry, ale ten dowcip dosc wulgarny najlepiej ukazuje RACJONALNOSC zwiazkow, uczuc i... flirtow ;)

Natomiast przekroczenie granicy to romans i wtedy jest naganny w przypadku ludzi będących w stałych związkach....

Wieslaw ma racje - wiele osob chyba myli "flirt" z "romansem". A to, ze ktos z flirtu przechodzi w romans oznacza, ze nie rozumie (i nie umie stosowac) pojecia "flirt"

;)
Gorzej gdy flirciarz który tak dokładnie zna znaczenie słowa flirt źle trafi. Tzn gdy osoba jakby bym to określiła adorowana przez flirciarza źle odbierze jego niewinne intencje... I co w tedy? Jak wybrnąć z niewinnego flirtu???
śmiem domniemać, że jeżeli taki spec w dziedzinie flirtu jesteś to trafiasz na tylko godnych siebie, a raczej godne siebie flirciary :P

konto usunięte

Temat: Zaloty

Monika Bielecka:
Gorzej gdy flirciarz który tak dokładnie zna znaczenie słowa flirt źle trafi. Tzn gdy osoba jakby bym to określiła adorowana przez flirciarza źle odbierze jego niewinne intencje... I co w tedy? Jak wybrnąć z niewinnego flirtu???
śmiem domniemać, że jeżeli taki spec w dziedzinie flirtu jesteś to trafiasz na tylko godnych siebie, a raczej godne siebie flirciary :P

Chyba wiem, o czym piszesz :)
Na szczescie w wiekszosci trafialem a kobiety z klasa ;)
Jak pisalem powyzej - tylko jedna wziela flirt za AMORY, a flirtuje dluuugo, ale to.... gupia dziumdzia (nie mylic z GŁUPIA) byla :P

Ale na powaznie: jak ktos bierze flirt "na powaznie" to albo ma kiepskie wychowanie, albo nie umie czytac mowy niewerbalnej, albo... jest bardzo wyglodzony emocjonalnie (nie mylic seksualnie).
CZASAMI flirt przechodzi w romans, ale za OBUSTRONNYM zezwoleniem.
Flirt jest niewinny. Nawet gdy z zewnatrz wyglada BAAAAARDZO zaawansowanie ;)

konto usunięte

Temat: Zaloty

Pozwolę sobie wtrącić jeszcze słówko... ;-).
Jerzy K.:
Flirt jest NIEWINNY (z zalozenia) ;)

Pokaż mi proszę definicję słowa "flirt", obowiązującą w polskim języku (słownik języka polskiego byłby najbardziej miarodajnym wzorcem), w której użyte jest określenie "niewinny". Szczerze? Wątpię czy taka definicja kiedykolwiek ujrzałaby światło dzienne.
Aczkolwiek rozumiem, że to Twoja definicja - ok :).
Jerzy K.:
Flirt jest niewinny i nie tylko nic nie znaczy dla STALEGO zwiazku co go wzmacnia (!).
Dlaczego?
a) buduje ZDROWA (!) zazdrosc
(...)
c) uczy, jak FLIRTOWAC ze stalm partnerem - ergo - wzmacnia zwiazek.

Ad a) Każdy widocznie inaczej postrzega zdrową zazdrość :). Mi wystarczy to, że idąc z kobietą, zwraca ona na siebie wzrok innych facetów. Jednakże gdy odejdę i którykolwiek z nich próbuje się do Niej zbliżyć, zacząć rozmowę, poprosić o telefon, etc. - mam świadomość tego, że zawsze takiego jegomościa od siebie oddali :).

Ad c) Gdyby kobieta, z którą jestem, musiałaby się uczyć jak mnie "podchodzić" na innych facetach - w życiu bym z nią nie był ;-). Jeśli między nami iskrzy to chyba logiczne, że wie, w jaki sposób wzbudzić we mnie emocje ;).
Maciej Sulik:
d) flirt wzmacnia stały związek, bo daje poczucie, że nie jest się skazanym na tzw. miłość do grobowej deski; świadomość, że zawsze jest alternatywa skłania do refleksji i rewiduje niedostrzegane często zalety życia w poukładanym i przewidywalnym mikrokosmosie.

W tym miejscu chyba zaczynam rozumieć.
Wam chyba chodzi o "STAŁY ZWIĄZEK", nie o związek, w którym przodującym uczuciem między dwoma ludźmi jest MIŁOŚĆ.
W tym drugim przypadku myślenie o byciu z kimś do grobowej deski przynosi jedynie pozytywne myśli i skojarzenia. W tym pierwszym? No cóż. Mnie takie związki nie interesują. A gdybym w takim był - faktycznie, chyba bym flirtował ;-).
Jerzy K.:
Wlasnie FLIRT pozwala (w zdrowym zwiazku) dostrzec paradoksalnie... ZALETY stalego partnera ;)

Myślisz, że w zdrowym związku trzeba upewniać się co do tego, że DOBRZE JEST MIEĆ stałego partnera? Uffff...
Jerzy K.:
Po prostu nie uwazam, ze po slubie mam byc nudny, nieciekawy nietowarzyski i nielubiany

Wybacz, ale ta wypowiedź zabrzmiała, jakbyś jedyne, co mógł innym zaoferować ze swego potencjału emocjonalnego jest umiejętność flirtowania. Hmmm... Nie flirtuję. Wiedzą o tym moje koleżanki (koledzy też ;-)). Z relacji innych nie wynika, abym był nudny, nieciekawy, nietowarzyski i nielubiany. Wręcz przeciwnie. Na co dzień z racji zawodu mam do czynienia z wieloma osobami. Podczas rozmowy z kobietą nie potrzebuję uciekać się do a'la pikantnych żarcików i innych form flirtu, a jednak - rozmówczyń nie brakuje. Dziwne....
Jerzy K.:
I zareczam Ci, ze FLIRT zwiazki wzmacnia, nie oslabia. Oslabi TYLKO zwiazki chore, ktore i tak sa skazane na wymarcie.

Nie wiem na jakiej podstawie przypisujesz sobie możliwość głoszenia takich wątpliwych, wg Ciebie, aksjomatów. Zaręczasz Emilii, że FLIRT związki umacnia, a nie osłabia? Hmm... Gwarantuję Ci, że mojego by nie było, gdybym poczuł wewnętrzną chęć flirtowania z koleżankami. Wolałbym wtedy wybrać luźny związek, gdyż stwierdziłbym, że to, co odnalazłem to nie to, czego szukałem. Więc proszę... Nie zaręczaj :-).
Jerzy K.:
Flirt jest niewinny. Nawet gdy z zewnatrz wyglada BAAAAARDZO zaawansowanie ;)

To już moim zdaniem rewelacja :-).
Za chwilę dojdziemy do tego, że macanie piersi drugiej osoby to też rodzaj flirtu, gdyż żadna z osób nie jest wygłodniała seksualnie, ma partnerów i może sobie na to pozwolić, gdyż towarzyszą jej tylko niewinne myśli :-). Taaa...

Tak poza tym, moi drodzy, zaczęła się tu taka lekka przepychanka pt. "Co moim zdaniem oznacza flirt i jak wpływa na związek". Trochę odbiega to od tematyki SV.

Każdy ma własne zdanie na te kwestie. Proszę, nie oceniajmy innych osób, a już tym bardziej ZWIĄZKÓW osób trzecich... Odnośnie opinii - myślę, że wszyscy już je wyraziliśmy - dajmy zatem szanse osobom, które jeszcze nie zabrały głosu w temacie przewodnim, który brzmi: ZALOTY.

Z pozdrowieniami,
przepraszając za przydługi post,
K.

//Edited: literówka :)

PS. A odnośnie stąpania po cienkim lodzie. Jeśli jesteście pewni w 100%, że nie ulegniecie kobiecie podczas "flirtowania" to nie trafiliście na właściwą osobę na właściwym miejscu... ;). A szkoda. Być może w waszym życiu przemknie taka femme fatale, która techniki ma tak opanowane do perfekcji, że nim się obejrzycie, a przemieni flirt w coś więcej :) - i nie jest ważne jak mocno zdrowy związek byście mieli :). Wystarczy zezwolenie na "wstęp". Znam takie.Krzysztof Ziembla edytował(a) ten post dnia 08.05.09 o godzinie 00:04
Emilia K.

Emilia K. Business owner,
https://www.etsy.com
/uk/shop/CustomCooki
e...

Temat: Zaloty

:D

mmm...o tak:)

konto usunięte

Temat: Zaloty

Wszystko rozbija się o definicję flirtu, tyle.
Flirt to nie "macanie się" i rzucanie pikantnych żarcików.
Czasem wystarczy odpowiedni uśmiech i spojrzenie i już flirtujemy.

Przypomniał mi się właśnie serial Dexter. Jak ktoś oglądał niech sobie przypomni jak Dexter cudownie flirtował z Panią z archiwuma :)

Podejrzewam, że Ci, którzy tak zaciekle stwierdzają, że flirt jest "be", sami czasem flirtują, tylko nie zdają sobie sprawy, że to już to :)

konto usunięte

Temat: Zaloty

Agato, czemu uważasz, że "rzucanie pikantnych żarcików" nie może być formą flirtu? Oczywiście, że może być. Tak, jak wspomniane przez Ciebie aspekty, tj. odpowiedni uśmiech i spojrzenie. Nie próbujmy tworzyć definicji, która została już stworzona.

Ponadto, zastanawiam się, co wartościowego wnoszą do dyskusji "podejrzenia". Nie, Agato, uwierz mi - jeśli o mnie chodzi - nie flirtuję.

W relacjach biznesowych nie potrzebuję używać uśmieszków, zalotnych sformułowań, gestów, itp. podczas prowadzenia pertraktacji/negocjacji. Moim zdaniem mogłoby to zachwiać obiektywną ocenę sytuacji, a klarowność określenia benefitów płynących z zawartego porozumienia cenię sobie najbardziej podczas podpisywania umów jakiegokolwiek typu.

Odnośnie życia towarzyskiego, już się w tej kwestii wypowiedziałem.

Tak więc, nie sądźmy ludzi po sobie i wartościach, jakimi my się kierujemy.

Z pozdrowieniami,
K.

//Edited: literówkaKrzysztof Ziembla edytował(a) ten post dnia 08.05.09 o godzinie 11:16

konto usunięte

Temat: Zaloty

Krzysztof Ziembla:
Agato, czemu uważasz, że "rzucanie pikantnych żarcików" nie może być formą flirtu? Oczywiście, że może być. Tak, jak wspomniane przez Ciebie aspekty, tj. odpowiedni uśmiech i spojrzenie. Nie próbujmy tworzyć definicji, która została już stworzona.

Nie powiedziałam, że pikante żarty nie mogą być formą flirtu. Powiedziałam natomiast, że nie trzeba rzucać pikantnych żartów, żeby flirtować. Flirt może być czymś dużo delikatniejszym, na co chciałam zwrócić uwagę.
Ponadto, zastanawiam się, co wartościowego wnoszą do dyskusji "podejrzenia". Nie, Agato, uwierz mi - jeśli o mnie chodzi - nie flirtuję.

I znowu niezrozumienie. Nie powiedziałam, że pewnie flirtujesz, tylko się nie przyznajesz. Powiedziałam, że rozbijamy się tutaj o definicję, i wedle Twojej definicji - nie flirtujesz w ogóle, a wedle mojej, być może tak, bo ja flirt wkładam zapewne w inne ramy niż Ty. Kwestia definicji, a pojęcia takie jak flirt niemożliwym jest sztywno zdefiniować.
W relacjach biznesowych nie potrzebuję używać uśmieszków, zalotnych sformułowań, gestów, itp. podczas prowadzenia pertraktacji/negocjacji. Moim zdaniem mogłoby to zachwiać obiektywną ocenę sytuacji, a klarowność określenia benefitów płynących z zawartego porozumienia cenię sobie najbardziej podczas podpisywania umów jakiegokolwiek typu.
>
Odnośnie życia towarzyskiego, już się w tej kwestii wypowiedziałem.

Tak więc, nie sądźmy ludzi po sobie i wartościach, jakimi my się kierujemy.

Nikogo tutaj nie sądzę, a czasem nawet mam wrażenie, że to właśnie "my", broniący flirtu, jesteśmy sądzeni :) Nikt Cię do flirtowania nie zmusza :)
Z pozdrowieniami,
K.

//Edited: literówkaKrzysztof Ziembla edytował(a) ten post dnia 08.05.09 o godzinie 11:16

konto usunięte

Temat: Zaloty

Agata Szybowska:
Nie powiedziałam, że pikante żarty nie mogą być formą flirtu. Powiedziałam natomiast, że nie trzeba rzucać pikantnych żartów, żeby flirtować. Flirt może być czymś dużo delikatniejszym, na co chciałam zwrócić uwagę.

Twoją wypowiedź: "Flirt to nie "macanie się" i rzucanie pikantnych żarcików." można było odczytać wprost i tak to odczytałem :-). Oczywiście, ze sprostowaniem się zgadzam w 100%.

I znowu niezrozumienie. Nie powiedziałam, że pewnie flirtujesz, tylko się nie przyznajesz. Powiedziałam, że rozbijamy się tutaj o definicję, i wedle Twojej definicji - nie flirtujesz w ogóle, a wedle mojej, być może tak, bo ja flirt wkładam zapewne w inne ramy niż Ty. Kwestia definicji, a pojęcia takie jak flirt niemożliwym jest sztywno zdefiniować.

Dobrze, rozumiem. W każdym razie, za cholerę zrozumieć nie mogę, na jakich podstawach zakładasz, że biorąc pod uwagę Twą definicję tego słowa "być może" flirtuję. Jestem prawie pewny, że gdybyś wymieniła czynności, które uważasz za flirt, żadnej bym nie robił ;-). Ponadto. Nie wiem co wnosi do dyskusji domniemanie, że "jednak możemy flirtować" - w kontekście osób, które nie uznają takich praktyk... Hmm...

:)

//Edited: błędne cytowanieKrzysztof Ziembla edytował(a) ten post dnia 08.05.09 o godzinie 12:42

konto usunięte

Temat: Zaloty

Krzysztof Ziembla:
Agata Szybowska:
Nie powiedziałam, że pikante żarty nie mogą być formą flirtu. Powiedziałam natomiast, że nie trzeba rzucać pikantnych żartów, żeby flirtować. Flirt może być czymś dużo delikatniejszym, na co chciałam zwrócić uwagę.

Twoją wypowiedź: "Flirt to nie "macanie się" i rzucanie pikantnych żarcików." można było odczytać wprost i tak to odczytałem :-). Oczywiście, ze sprostowaniem się zgadzam w 100%.

Biję się w pierś, zgubiłam słówko "tylko", stąd nieporozumienie. Chociaż wspomniane "macanie" się już raczej wykracza poza ramy flirtu ;)

I znowu niezrozumienie. Nie powiedziałam, że pewnie flirtujesz, tylko się nie przyznajesz. Powiedziałam, że rozbijamy się tutaj o definicję, i wedle Twojej definicji - nie flirtujesz w ogóle, a wedle mojej, być może tak, bo ja flirt wkładam zapewne w inne ramy niż Ty. Kwestia definicji, a pojęcia takie jak flirt niemożliwym jest sztywno zdefiniować.

Dobrze, rozumiem. W każdym razie, za cholerę zrozumieć nie mogę, na jakich podstawach zakładasz, że biorąc pod uwagę Twą definicję tego słowa "być może" flirtuję. Jestem prawie pewny, że gdybyś wymieniła czynności, które uważasz za flirt, żadnej bym nie robił ;-). Ponadto. Nie wiem co wnosi do dyskusji domniemanie, że "jednak możemy flirtować" - w kontekście osób, które nie uznają takich praktyk... Hmm...

:)

//Edited: błędne cytowanie

Chodzi o to, że ja nie potrafię wymienić czynności, które składają się na flirt. Można próbować, można napisać trzepotanie rzęsami, uśmiech, spojrzenie. Ale to jest kwestia tak płynna, że według mnie nie da się jej ubrać w sztywne ramy. Bo jak zdefiniujesz, który uśmiech jest flirtem, a który już nie? Jakie spojrzenie, to to flirtujące? Są pewne definicje, pewnie nawet medyczne opisy, ale według mnie pewnych rzeczy nie da się tak ustrukturalizować. Można próbować, ale wynik i tak nie będzie zawierał "tego czegoś" co stanowi o sednie sprawy. Dodajmy jeszcze, że to sprawa indywidualna, bo ktoś flirtuje rzucając pikantne żarty, a ktoś tylko delikatnie spojrzy i to już to, a dla kogośformą flirtu jest bycie bardziej uprzejmym i szarmanckim. I w większości wypadków, niezależnie od formy flirtu można rozpoznać, że o! To akurat jest flirt. I mamy kompletny misz-masz :)Agata Szybowska edytował(a) ten post dnia 08.05.09 o godzinie 12:53

konto usunięte

Temat: Zaloty

Krzysztof Ziembla:
W relacjach biznesowych nie potrzebuję używać uśmieszków, zalotnych sformułowań, gestów, itp. podczas prowadzenia pertraktacji/negocjacji. Moim zdaniem mogłoby to zachwiać obiektywną ocenę sytuacji, a klarowność określenia benefitów płynących z zawartego porozumienia cenię sobie najbardziej podczas podpisywania umów jakiegokolwiek typu.

Nikt nie potrzebuje używać uśmieszków, gestów i tekścików. Ale ja ich używam na maksa, dlatego jest weselej, swobodniej, panie w bankach mnie lubią, załatwiają wszystko w try-miga, czasem wykonują jakąś robotę za mnie. Nieco tylko poważniej sprawy załatwiam z wybranymi starymi pannami, które niekiedy nie potrafią flirtować i kto wie, co zaczną sobie roić?

Co ciekawe, nie spotkałem się ni razu z propozycją wyjścia na kawę, omówienia spraw służbowych poza bankiem, z nazbyt długimi spojrzeniami. Granica relacji jest znana i akceptowana. Sądzę, że w połowie przypadków dałoby się wyjść poza granice flirtu i rozwinąć w coś więcej, tylko po co?

Nie wdając się w kwestie definicji, użyję metafory:

- zwykła, pozbawiona cienia zabawy relacja jest jak spokojny spacer;
- flirt jest jak miła przejażdżka rowerem;
- romans to zjazd z góry rowerem z kierownicą w jednej ręce.

Po co zdzierać zelówki, gdy cel można osiągnąć spokojnie, bezpiecznie i przyjemnie?

konto usunięte

Temat: Zaloty

Agata Szybowska:
Biję się w pierś, zgubiłam słówko "tylko", stąd nieporozumienie. Chociaż wspomniane "macanie" się już raczej wykracza poza ramy flirtu ;)

Nie bij się :-). No, chyba, że lubisz :). Odnośnie "macania się" - oczywiście, też uważam, że zachowanie to wychodziłoby poza granice flirtu, podałem je dla zobrazowania. Ad minori ad maius.
Maciej Sulik:
Nikt nie potrzebuje używać uśmieszków, gestów i tekścików. Ale ja ich używam na maksa, dlatego jest weselej, swobodniej, panie w bankach mnie lubią, załatwiają wszystko w try-miga, czasem wykonują jakąś robotę za mnie.

Macieju,
ja również nie narzekam na poziom obsługi w różnych urzędach ;). Jestem obsługiwany szybko, miło, przyjemnie. Odchodzę z uśmiechem, konsultantka/konsultant również nie ma posępnej miny ;). Z tym, że "nie łapię dziewczyny za opuszek", ani nie pozwolę się łapać. Jestem po prostu - uprzejmy, aczkolwiek nie nazbyt miły, otwarty oraz nie kieruję się emocjami (impulsywnym klientem nie jestem) ;-).

Widać można osiągnąć ten sam cel na różne sposoby.
Nie wdając się w kwestie definicji, użyję metafory:

- zwykła, pozbawiona cienia zabawy relacja jest jak spokojny spacer;
- flirt jest jak miła przejażdżka rowerem;
- romans to zjazd z góry rowerem z kierownicą w jednej ręce.

Po co zdzierać zelówki, gdy cel można osiągnąć spokojnie, bezpiecznie i przyjemnie?

Wszystko by mi w Twej metaforze pasowało, gdyby nie jedna rzecz. Widzisz, ja nie flirtując, uważam, że relacja jest ciekawa, interesująca i inspirująca od lat... Nie jest pozbawiona zabawy ;).

Jedni lubią spacerować i świetnie się przy tym bawią - inni wolą jeździć na rowerze. Też taka mini metafora. ;-). Ja potrafię się świetnie bawić podczas spaceru. Tak samo moja partnerka.

Dodałbym tylko info, że podróż odbywa się na terenie górzystym :). Chodząc jest mała szansa na wypadek. Jadąc na rowerze już większa. Bez trzymanki - prawie 100% ;).

Najważniejsze jest to, czy jest się zadowolony ze spędzanego czasu :).

konto usunięte

Temat: Zaloty

witam...
było o zalotach a zeszło na flirt... więc troszkę o flircie jeśli mozna...
czym jest dla mnie flirt... pomijając definicje... ?
flirt jest czymś co się potrafi lub nie... co się robi lub nie... wszystko zalezy od flirtującego... flirt to sprawa osobista i nie mam zamiaru nikogo do niego przekonywać lub zniechęcać...
aby flirtować potrzebne są dwie strony...
flirt jest, jak moim zdaniem słusznie juz Jerzy zauważył, pewnym sposobem bycia, życia, kontaktów z różnymi ludźmi... wcale nie w celach seksualnych....
no bo czy delikatne flirtowanie z panią z okienka pocztowego prowadzi do zdrady partnerki... czy przekreśla mnie jako poważnego partnera?.... przeżyłem swoje i wiem że flirt jest czymś co ubarwia nasze życie, dodaje smaczku i wywołuje częsty usmiech zadowolenia... natomiast w związku jest dodatkowym sposobem na pokazanie partnerce że wciąż działa na moje zmysły... i wcale nie tylko na pożądanie ale tak ogólnie daje poczucie atrakcyjności i to po wieeeeeeelu latach (wielu latach = więcej niż mają co niektórzy uczestnicy tego wątku :-))) bez złośliwości....
Flirt z kimś innym niż partnerka to jest taki mały margines "prywatności " w związku, który to margines każdy powinien mieć... każdy kto rozumie i potrafi taki margines zachować jak i zapewnić partnerce...
jak już wielokrotnie było mówione należy odróżniać flirt od: podrywu, romansu, przygody łóżkowej, skoku w bok, zdrady....
Flirt dla mnie to miłe przekomarzanie się z panią z poczty... z panią z obsługi lotniska... ze stewardesą... z panią w sklepie.... z panią z telefonicznego biura obsługi klienta... z miłą koleżanką z GL... z koleżanką z pracy.... i tak można mnożyć w nieskończoność!...
flirtu nie traktuję ze śmiertelną powagą i nie wiążę z przysięgą miłości aż po grób... bo to po prostu nie ta bajka... i jeśli ktokolwiek mówi mi że jest inaczej to zwyczajnie myślę że on nie potrafi flirtować... lub nie chce... i to jest jego sprawa :-)))
pozdrawiam
PS - po wieeeelu latach wciąż trzymamy się z partnerką za ręce... :-)))
Karol S.

Karol S. Hewlett-Packard
Polska sp z o.o.
(Warszawa)

Temat: Zaloty

zgadzam sie z przedmowca, chociaz sam nie jestem flirciarzem to 'makaron na uszy' to jest podstawa :)
pozdrawiam

konto usunięte

Temat: Zaloty

Wiesławie,
to jeszcze takie jedno pytanko..

Nie z powodu przekomarzania się, gdyż nie to mam na celu. W Twoich wypowiedziach podoba mi się to, że akceptujesz osoby flirtujące jak i osoby, które tego do szczęścia nie potrzebują ;-).

Z czystej jednak ciekawości, będę wdzięczny za rozwinięcie myśli:
Wiesław A.:
przeżyłem swoje i wiem że flirt jest czymś co ubarwia nasze życie, dodaje smaczku i wywołuje częsty usmiech zadowolenia... natomiast w związku jest dodatkowym sposobem na pokazanie partnerce że wciąż działa na moje zmysły...

Odnośnie przeżycia "swojego". Myślę, że każdy z nas swoje przeżył. Jeden człowiek może przeżyć 80 lat i dojść do takich samych wniosków, co np. 20 latek i odwrotnie ;-).

Ale nie o tym chciałem..
Flirtując z panią z okienka pocztowego bądź stewardessą chcesz pokazać partnerce, że wciąż działa na Twoje zmysły? Rozwiń proszę.
Rozumiem, gdybyś pokazywał partnerce flirtując z Nią (wtedy faktycznie, wiedziałaby, że działa na Twe zmysły), ale na obcych kobietach? Hmmm.

PS. Podzieliłbym osoby na 3 typy:
a) osoby, które flirtują
b) osoby, które flirtować nie potrafią (!)
c) osoby, które flirtować nie potrzebują (poza własnym partnerem)

Czym się rózni b) od c)? Tym, że c) czerpią na tyle dużo radości ze związku i tak go postrzegają, że nie potrzebują dodawać sobie smaczku, uśmiechu zadowolenia, etc. czerpanego z flirtowania, gdyż aspekty te mają na co dzień.

Tak jest przynajmniej ze mną ;).

Pozdrawiam wszystkich (a,b i c) :-)

konto usunięte

Temat: Zaloty

to co napisałem to tylko i wyłącznie prezentacja mojego zdania i moich odczuć... może forma nie jest zrozumiała dla każdego... ale nie jest moim zamiarem ani uczenie kogokolwiek flirtu ani zniechęcanie kogokolwiek do flirtu...
jak już mówiłem jest to sprawa indywidualna i osobista każdego z nas więc wdawanie się w szczegóły mija się z celem...
myślę, że nie ma gotowych regułek i nie da się wszystkiego wyrazić słowami... tym bardziej że często flirt jest sytuacyjny i odbywa się bez słów.... :-))) kobiety, przynajmniej niektóre, wiedzą o czym mówię....
pozdrawiam wszystkich flirtujących i tych powazniejszych... :-))

konto usunięte

Temat: Zaloty

Są jeszcze tacy, którzy autentycznie lubią kobiety, łatwo się z nimi zaprzyjaźniają, ponadto lubią i potrafią flirtować. Bez poczucia winy wobec stałego partnera i szkody dla związku.
Emilia K.

Emilia K. Business owner,
https://www.etsy.com
/uk/shop/CustomCooki
e...

Temat: Zaloty

ZALOTY

Jak wyglądają w dzisiejszych czasach?Jest na nie czas?Staramy się?

konto usunięte

Temat: Zaloty

Krzysztof Ziembla:
Pozwolę sobie wtrącić jeszcze słówko... ;-).
Oczywiście, po to jest dyskusja :)
Jerzy K.:
Flirt jest NIEWINNY (z zalozenia) ;)

Pokaż mi proszę definicję słowa "flirt", obowiązującą w polskim języku (słownik języka polskiego byłby najbardziej miarodajnym wzorcem), w której użyte jest określenie "niewinny". Szczerze? Wątpię czy taka definicja kiedykolwiek ujrzałaby światło dzienne.
Aczkolwiek rozumiem, że to Twoja definicja - ok :).

Szukalem definicji slowa "flirt" juz dawno.
Nadaremno, niestety :(((((
Ale znajac bogactwo jezyka polskiego, wyczulem baaaardzo duza roznice slowa np: "podrywanie", "romansowanie", "narzucanie sie", "szukanie okazji", czy bardziej staropolskich: "staranie sie", "absztyfikant", "smalacy cholewki" itd od "flirt".
Nie mamy tak ubogiego jezyka, jak np. angielski (mialem w rekach nawet slownik wulgaryzmow polsko-amerykanskich [nie ANGIELSKICH!], ktory ubogosc nazewnictwa okazal), by nie umiec zroznicowac slow, ktore okreslaja czynnosci ulatwiajace czynnosci frykcyjne/prokreacyjne/spoleczne (w sensie zawiazania podstawowej komorki spolecznej, czyli rodziny) od czynnosci czysto towarzyskich, jakim jest budowanie/utzrymanie zwiazkow emocjonalnych, pozbawionych jakichkolwiek skojarzen seksualnych, a majacych na celu tylko zwiekszenie/poszerzenie zwiazkow towarzyskich. Taka "zabawa".
(nie dla wszystkich!)

Dla mnie najjaskrawszym literackim przykładem flirtu jest np. Anusia Borzobohata, ktora flirtowala ze wszystkimi, Wołodyjowskiego kokietowała, ale serce oddała panu z Mysichkiszek.
Dla mnie flirtem jest np. nie suche dziekuje - prosze w zaprzyjaznionym (!) sklepie, ale spytanie o samopoczucie, pochwalenie fryzury, poradzenie się itd. znajomej (z widzenia!) ekspedientki, dla mnie przykładem flirtu jest nie ocieractwo (froteryzmem zwane) czy nawet puszczanie "oczka" do kolezanki, ale np. bezinteresowny i niczym nie sprowokowany ciepły uśmiech znad komputera, przytulenie, jak ma doła, zrobienie kawy bez proszenia - tak od siebie, to zarty (jak jest z kim i ktos "lapie" taka forme flirtu nawet pieprzne) ale nikgdy nie wykraczanie poza pewna - jak dla mnie - SZTYWNA granice, jaka jest chec zblizenia sie emocjonalnie-fizycznego do osoby. Raczej budowanie przyjazni sympatii przez (akceptowana przez obie strony!) GRĘ (!) budowania PSEUDO "podrywu".
Taka zabawa :)

Jerzy K.:
Flirt jest niewinny i nie tylko nic nie znaczy dla STALEGO zwiazku co go wzmacnia (!).
Dlaczego?
a) buduje ZDROWA (!) zazdrosc
(...)
c) uczy, jak FLIRTOWAC ze stalm partnerem - ergo - wzmacnia zwiazek.

Ad a) Każdy widocznie inaczej postrzega zdrową zazdrość :).

Widocznie tak.
Myślę, że wynika to z braku odpowiedniej definicji.

Bo dla jednego flirtem jest już np. patrzenie chłopaka prowadzego pod rękę na nogi innej dziewczyny czy rozglądanie się dziewczyny na imprezie albo dluższa rozmowa z "obcym" mezczyzna.

Mi
wystarczy to, że idąc z kobietą, zwraca ona na siebie wzrok innych facetów. Jednakże gdy odejdę i którykolwiek z nich próbuje się do Niej zbliżyć, zacząć rozmowę, poprosić o telefon, etc. - mam świadomość tego, że zawsze takiego jegomościa od siebie oddali :).

Czyli jestes Jej pewny :)
Ale np. "zaczecie rozmowy" nie uwazam za cos zdroznego - przeciwnie - cieszylbym sie, ze moja kobieta nie tylko zwraca uwage wygladem, ale jest na tyle inteligentna, madra i dowcipna, ze inni faceci chca z nia rozmawiac.

To juz kwestiaindywidualna.
Znam facetow, ktorzy swoje zony najchetniej zostawiliby w domu i zakazali sie atrakcyjnie ubierac (dla mnie to chore jest), znam takich, ktorzy czuliby DUME, ze ich partnerka pozowala do Playboya :)
Ad c) Gdyby kobieta, z którą jestem, musiałaby się uczyć jak mnie "podchodzić" na innych facetach - w życiu bym z nią nie był ;-). Jeśli między nami iskrzy to chyba logiczne, że wie, w jaki sposób wzbudzić we mnie emocje ;).


Chyba mylisz pojecia lub zle zinterpretowales moje slowa;)
Mnie chodzi o to, ze flirtujac
a) uczysz sie nowych slowek, gestow, trickow, ktorymi mozesz przyjemnie zaskaiwac swojego partnera, (a nie zanudzac zrutynizowanym, oklepanym i nudnym, bo wieloletnim "kocham Cie misiu" itp.)
b) obserwujac reakcje osoby z ktora niewinnie (!) flirtujesz, uczysz sie, jakie gesty, slowa, uczynki itd sa akcetpootowane ktore sprawiaja przyjemnosc, ktre przykrosc id. Dzieki temu wciaz sie doskonalisz w sprawianiu przyjemnosci stalemu partnerowi.

Czy teraz jasno sie wyazilem?
;)
Maciej Sulik:
d) flirt wzmacnia stały związek, bo daje poczucie, że nie jest się skazanym na tzw. miłość do grobowej deski; świadomość, że zawsze jest alternatywa skłania do refleksji i rewiduje niedostrzegane często zalety życia w poukładanym i przewidywalnym mikrokosmosie.

W tym miejscu chyba zaczynam rozumieć.
Wam chyba chodzi o "STAŁY ZWIĄZEK", nie o związek, w którym przodującym uczuciem między dwoma ludźmi jest MIŁOŚĆ.
W tym drugim przypadku myślenie o byciu z kimś do grobowej deski przynosi jedynie pozytywne myśli i skojarzenia. W tym pierwszym? No cóż. Mnie takie związki nie interesują. A gdybym w takim był - faktycznie, chyba bym flirtował ;-).

Staly zwiazek to szerokie pojecie.
Obejmuje zarowno uklad, umowe z partnerem, z ktorym sie zyje, plodzi dzieci wspolnie splaca kredyty itd. Znamtakich.
Ale staly zwiazek to takze milosc piegna, niewygasajaca i wieloletnia. Oficjalna (malzenstwo) ale i nieoficjana (konkubinat).
Oczywiscie to skrajne przyklady, bo wiekszosc STALYCH ZWIAZKOW jest gdzies posrodku.
Bezpiecznie flirtowac powinni jednak tylko ci drudzy. Ci pewni uczuc swoich i partnera.

Jerzy K.:
Wlasnie FLIRT pozwala (w zdrowym zwiazku) dostrzec paradoksalnie... ZALETY stalego partnera ;)

Myślisz, że w zdrowym związku trzeba upewniać się co do tego, że DOBRZE JEST MIEĆ stałego partnera? Uffff...

Znow zla interpretacja.
Postaram sie to wyjasnic tak:
Nikt nie jest doskonaly. Czlowiek spotyka w zciu rozne osoby, tak na oko idealy. Przebywajc z nimi (w tym takze flirtujac) dostrzga coraz wiecej "rys". I dzieki temu dostrzega coraz wiecej dobrych cech w swoim stalym partnerze.
Jerzy K.:
Po prostu nie uwazam, ze po slubie mam byc nudny, nieciekawy nietowarzyski i nielubiany

Wybacz, ale ta wypowiedź zabrzmiała, jakbyś jedyne, co mógł innym zaoferować ze swego potencjału emocjonalnego jest umiejętność flirtowania.

Nie wiem dlaczego tak odebrales te slowa.
Naprawde - nie rozumiem, wiec nie moge sie MERYTORYCZNIE odnoiesc do Twoich slow.

Hmmm... Nie flirtuję. Wiedzą o tym
moje koleżanki (koledzy też ;-)). Z relacji innych nie wynika, abym był nudny, nieciekawy, nietowarzyski i nielubiany. Wręcz przeciwnie. Na co dzień z racji zawodu mam do czynienia z wieloma osobami. Podczas rozmowy z kobietą nie potrzebuję uciekać się do a'la pikantnych żarcików i innych form flirtu, a jednak - rozmówczyń nie brakuje. Dziwne....

Chyba jednak naprawde rozumiemy pod pojeciem "flirt" rozne sprawy.
Ja nie łapie kobiec za piers, nie sypie pieprznymi kawalami na lewo i prawo, nie puszczam oczka, nie umawiam sie na kawe, nie szukam zblizenia fizycznego czy psychicznego.
A jednak flirtuje.
Nawet przez telefon, nawet w SMS i mailach. Flirtuje pywatnie i zawodowo. Kiedys koleznka zwrocila na to uwage, ze to dobra metoda na zdobywanie informacji w moim zawodzie. Zaskoczylo mnie to, bo robilem to intuicyjnie.
Jerzy K.:
I zareczam Ci, ze FLIRT zwiazki wzmacnia, nie oslabia. Oslabi TYLKO zwiazki chore, ktore i tak sa skazane na wymarcie.

Nie wiem na jakiej podstawie przypisujesz sobie możliwość głoszenia takich wątpliwych, wg Ciebie, aksjomatów. Zaręczasz Emilii, że FLIRT związki umacnia, a nie osłabia? Hmm...

Na podstawie uwaznej obserwacji i wyciaganiu wnoskow.
Gwarantuję Ci, że mojego by nie było, gdybym poczuł wewnętrzną chęć flirtowania z koleżankami. Wolałbym wtedy wybrać luźny związek, gdyż stwierdziłbym, że to, co odnalazłem to nie to, czego szukałem. Więc proszę... Nie zaręczaj :-).

Dalej sie upieram, ze Twoja i moja definicja flirtu sie rozni.
Ty pod tym pojeciem wyraznie pojmujesz PODRYW z oczekiwaniem na KONSEKWENCJE, na ciag dalszy.
Flirt tym sie od innyh form stosunkow/kontaktow damsko-meskich rozni, ze nie oczekuje sie na SKUTEK.
Flirtowac mozna z wszystkimi, bez oczekiwania na reakcje.
Flirt to raczej sztukka dla sztuki (dla flirtujacych).
Podryw ma w definicje wpisane "osiagniecie/nieosiagniecie celu".
We flircie tego nie ma.
Jerzy K.:
Flirt jest niewinny. Nawet gdy z zewnatrz wyglada BAAAAARDZO zaawansowanie ;)

To już moim zdaniem rewelacja :-).

Tak. Widac np. nie pracowales w zgranych, lubiacych sie zzespolach.
Ciebie zapewne by zszokowalo, ze kolezanka ni z tego niz z owego przytula sie do mnie, albo siada na kolana :P
Dzis atrakcyjna kolezanka (we wrzesniu slub) poglaskala mnie - zonatego, dzieciatego po glowie, jak dziecko albo kochanka :P
Moze dla Ciebie to podryw.
Dla mnie to normalka. Flirt. Zabawa. Oznaka LUBIENIA SIE.
Za chwilę dojdziemy do tego, że macanie piersi drugiej osoby to też rodzaj flirtu, gdyż żadna z osób nie jest wygłodniała seksualnie, ma partnerów i może sobie na to pozwolić, gdyż towarzyszą jej tylko niewinne myśli :-). Taaa...

Lecisz po bandzie, Krzystofie :((((((((
Nie chcesz zrozumiec interlokutora, tylko probujesz na sile wmowic mu ze jest głupi i osmieszyc go.
Nie dam sie sprowokowac, ale odpowiem Ci w podobny do Twojej wypowiedzi sposob, ale z drugiego bieguna:

Po slubie zona powinna przestac sie malowac, farbowac wlosy, elegancko ubierac, odzywac do kolegow, na imprezach miec spuszczone oczka i bron Boze nie odzywac sie do mezczyzn, procz odpowiadania na pytanie i oznajmiania niezbednych (w pracy/zyciu) slow w stylu "prosze kilo ziemniakow","Panie doktorze, mam bole brzucha" itd.

Odpowiedzialem Ci w tym samym tonie ;)
Jak widzisz, w ten sposob NIGDY sie ie dogadamy.

Uwazam po prostu, ze mamy odmienne pojecie na temat definicji "flirtu" :)

Tak poza tym, moi drodzy, zaczęła się tu taka lekka przepychanka pt. "Co moim zdaniem oznacza flirt i jak wpływa na związek". Trochę odbiega to od tematyki SV.

KAZDY watek dryfuje w kierunku offtopicu ;)
Wiekszosc forumowiczow SV sie juzdo tego przyzwuczaila a moderatorzy na szczescie nie strofuja uczestnikow forum , nie wycinaja, nie cenzuruja i w ogole nie robia tu prosykich koszarow ;)

Każdy ma własne zdanie na te kwestie. Proszę, nie oceniajmy innych osób, a już tym bardziej ZWIĄZKÓW osób trzecich...

Dokladnie, o, jak fajnie to powiedziales!
;)
PS. A odnośnie stąpania po cienkim lodzie. Jeśli jesteście pewni w 100%, że nie ulegniecie kobiecie podczas "flirtowania" to nie trafiliście na właściwą osobę na właściwym miejscu... ;). A szkoda. Być może w waszym życiu przemknie taka femme fatale, która techniki ma tak opanowane do perfekcji, że nim się obejrzycie, a przemieni flirt w coś więcej :) - i nie jest ważne jak mocno zdrowy związek byście mieli :). Wystarczy zezwolenie na "wstęp". Znam takie.

Ja tez znam.
I widzialem/slyszalem/obserowalem, jak nieraz sobie guza nabily, gdy walnely glowa w sciane, bo gdy przekroczyly granice flirtu, dostawaly stanowcze "STOP".
Jak zwiazek jest dobry, nikt nie da się uwieść.

;)

konto usunięte

Temat: Zaloty

Maciej Sulik:
Krzysztof Ziembla:
W relacjach biznesowych nie potrzebuję używać uśmieszków, zalotnych sformułowań, gestów, itp. podczas prowadzenia pertraktacji/negocjacji. Moim zdaniem mogłoby to zachwiać obiektywną ocenę sytuacji, a klarowność określenia benefitów płynących z zawartego porozumienia cenię sobie najbardziej podczas podpisywania umów jakiegokolwiek typu.

Nikt nie potrzebuje używać uśmieszków, gestów i tekścików. Ale ja ich używam na maksa, dlatego jest weselej, swobodniej, panie w bankach mnie lubią, załatwiają wszystko w try-miga, czasem wykonują jakąś robotę za mnie. Nieco tylko poważniej sprawy załatwiam z wybranymi starymi pannami, które niekiedy nie potrafią flirtować i kto wie, co zaczną sobie roić?

Co ciekawe, nie spotkałem się ni razu z propozycją wyjścia na kawę, omówienia spraw służbowych poza bankiem, z nazbyt długimi spojrzeniami. Granica relacji jest znana i akceptowana. Sądzę, że w połowie przypadków dałoby się wyjść poza granice flirtu i rozwinąć w coś więcej, tylko po co?


Dokladnie - tez zwrocilem uwage na ten dziwny dla mnie akapit Krzystofa.

Usmiech, uprzejmosc, nawet flirt ulatwia zalatwianie biznesow, jakiekolwiek by byly. Czy to pani z okienka, czy prosba do pani prezes, czy cokolwiek.

;)

konto usunięte

Temat: Zaloty

Wiesław A.:
PS - po wieeeelu latach wciąż trzymamy się z partnerką za ręce... :-)))

:)

Myślę, że to DOWOD na bezpieczne flirtowanie ;)

A to co napisales OPROCZ tych slow - zgadzam sie calkowicie :)

Podobne tematy


Następna dyskusja:

Zaloty




Wyślij zaproszenie do