Temat: sztuka wręczania wypowiedzenia umów o pracę
Agata Szybowska:
Pracowałaś w korporacji i przeżyłaś taką traumę,
Od końca PRL-u pracuję w korporacjach, jak tylko zaczęły zagnieżdżać się na polskim rynku.
czy Twoi znajomi to pracoholicy?
Pracoholicy nie maja znajomych spoza pracy. A jeśli mieli, to nie mają czasu na utrzymywanie z nimi kontaktów.
Ja się z większym pracoholizmem spotkałam w małych firmach, gdzie każdy czuję się, jakby to było "jego"
Nie rozumiem jak można czuć się właścicielem firmy, która do mnie nie należy. Duża czy mała - ma właściciela i jeśli nie jestem nim ja, to nie jest moja.
, a w korporacjach częściej spotykałam się z ludźmi grającymi całe dnie w gry on-line.
Tacy też są. Problem polega na tym, że wielu pracoholików gra albo siedzi na forach i po godzinach. Bo pracoholizm nie polega na wiecznym pracowaniu, polega na
byciu w pracy.
Gdyby wszystkie osoby spędzające po 12 godzin w pracy ciężko pracowały, pewnie niedługo prześcignęlibyśmy potęgi gospodarcze, a zatrudnienie można by było zmniejszyć o 30 procent. Praca pracoholika to wieczne szukanie pretekstu by nie wyjść z pracy. To często też przychodzenie do pracy na 11.00, i przetrzymywanie podwładnych w robocie do 20.00.
Wiesz ile takich osób na średnich szczeblach kierowniczych spotkałam? Mam ponad 20-letni staż pracy. Zaczynałam jeszcze w PRL-u i widzę, że zmieniły się warunki, pensje, a nieradzenie sobie z wolnym czasem pracoholików jest takie same.
Oczywiście w PRL-u był przerost zatrudnienia, ale pracoholilcy się nie zmienili. Oni nie siedzą w pracy bo muszą, robią to bo chcą. I wcale nie zasuwają od bladego świtu do ciemnej nocy.
Jak to kolega opisał koniec dnia pracy w jednej korporacji: "jakby mieli młotki, to o 17 by je wypuszczali z dłoni i wychodzili".
A co złego w wychodzeniu z pracy o 17.00? Zwłaszcza jeślli nie ma potrzeby siedzieć, a za nadgodziny szef nie płaci?
Żyjemy (podobno) w państwie prawa. Kto szanuje szefa, który stawia się ponad prawo? Kto szanuje pracownika, który wysiaduje w robocie bez potrzeby?