Temat: Stawianie
Wiesław A.:
Moje argumenty "za stawianiem"....:
Dziekuje, Wiesław za garść RZECZOWYCH ARGUMENTOW (to rzadkość na tym forum, a szczególnie w tym temacie) ale pozwol, ze popolemizuje (ty bardziej, ze to FORUM, czyli miejsce do dyskusji)
;)
- bo to ja ją zapraszam..
Wtedy nie ma dyskusji - podkreslam to od poczatku dyskusji.
ZAWSZE stawia zapraszajacy, niezaleznie od plci, wieku, wyznania, pozycji czy preferencji seksualnych ;)
- bo stać mnie na to zaproszenie i na zapłacenie.... a jesli mnie nie stać zapraszam ją na spacer...
A ja nie zapraszam, jak mnie nie stac i podobnie jak Ty, Wiesku, zapraszam na spacer, do kina, do domu, na wystawe itd.
Ale od razu jeżę się (i to kobiety mnie tego nauczyły) na słowo "jak mnie stać" - od razu mi się (i wielu kobietom) kojarzy z KUPOWANIEM. "Jak mnie stać" kupuję mercedesa, zamiast corsy czy punto, "jak mnie stać", kupuję kawior, a nie smalec, "jak mnie stać" KUPUJĘ prostytutkę, a nie uprawiam masturbacji - rozumiesz niebezpieczy MECHANIZM tego typu myślenia?
;)
Nowoczesne, zaradne, pełne godności osobistej kobiety mnie tego nauczyly, ze one nie chca byc "kupowane". Je SAME STAC na obiad, kino, pizze i inne rzeczy i nie chca ZA ZADNE SKARBY, zeby facet pomyslal sobie chocby podswiadomie (!), ze za postawiony obiad facet moze poczyc choc odrobinke (!) praw do ich czasu, towarzystwa, obecnosci czy - nie daj Boze - czegokolwiek wiecej.
Godność, niezalezność, zaradność - to przymioty, które przed laty nie były czymś normalnym dla kobiet. Kobiety CONAJMNIEJ do polowy XX wieku były zależne od mezczyzn, nie miały takich jak dzis mozliwosci awansu, zarobków i kariery, wymagały więc stworzenia "klosza" ochronnego nad nimi choćby w postaci SV (i UZASADNIONEGO WOWCZAS "stawiania") czy zwyczajów (które znalały swoje odzwierciedlenie w znanych do dziś przysłowiach, np: "mężczyzna jest głową rodziny, ale kobieta szyją, która nią kręci" itp.)
DAWNIEJ "stawianie" było ok, zgodne z zasadami SV i miało swoje UZASADNIENIE.
A dziś?
Staystycznie co prawda kobiety wciąż sa dyskryminowane zawodowo i finansowo, ale np. w moich kręgach jest to dużo mniej odczuwalne, a np. ja, że nie mam żadnych kompleksów, nie przeszkadza mi, że szefem jest kobieta.
Dziś za to wszystko jest (i to OFICJANIE) na sprzedaz. Kupić można wszystko - od wirtualnego zwierzaka (tamagotchi), przez współpasażera (dmuchana postać mężczyzny do samochodu dla kobiet wracających w nocy) aż po seks - można go kupić tak samo jak proszek do prania, manicure czy strzyżenie - wystarczy wejść do odpowiedniego lokalu.
Dlatego to dzisiejsze nowoczsne, zaradne, pełne godności i wiary w siebie (uzasadnionej) kobiety z klasa otworzyly mi oczy, ze "stawianie" jest przezytkiem, anachrnizmem. Ze to im uwałacza. Ze to je krepuje. Ze uzależnia. Ze zobowiązuje.
Załóżmy taką sytuację: jest trzecia płeć, która chce poderwać też facetów. I teraz dam wlasny przykład: jako dziennikarza wielokrotnie probowano mnie "uwieść" stosując m.in. prymitywną sztuczkę w postaci "stawiania" Stawiano mi obiady, wycieczki, podróże, imprezy, gifty itd. Oczywiscie wszystko po to, by "uwiedziony" dziennikarz nie pisal zlych, ale same dobre rzeczy.
I bardzo znamienny przykład: jakieś dziesięć lat temu na prezentacji łady rozdawano ok. 60 dziennikarzom laptopy (dla lepszego formułowania myśli - jak się wyrażono). Przypomnę, że ok. 10 lat temu laptop był rzeczą niezwykle drogą!
Klku dziennikarzy jednak odmówiło wzięcia tego "press pack`u" (na szczescie w tej niewielkiej grupie był przedstawiciel mojej ówczesnej redakcji). Naiwniacy?
Nie wiem - wiem za to, ze to nie były dziennikarskie prostytutki. Nie dały się przekupić, nie pozwoliły sobie "postawić".
A teraz przeniesmy to na grunt damsko-meski...
;)
- bo jest to dla mnie przyjemność...
W stawianiu czyli fundowaniu czyli KUPOWANIU czyjes przychylnosci?
Ja tam wole przychylnosc zdobywac czyms innym: dowcipem, rozmowa, zaradnoscia, pomyslami a nie KUPOWANIEM. Jakbym chcial KUPIC czyjas przychylnosc, poszedlbym do salonu masazu.
Cennik jest czytelny, reguly jasne...
Ja wole inaczej.
A sztuka uwodzenia oparta na PIENIADZACH jest dla mnie dwuznaczna, metna i nie odpowiada mojemu swiatopogladowi.
Wole kobiety, które "lecą" na moją osobowość, nie portfel, sorry. Na szczescie tylko z takimi mialem stycznosc ;)
A jeśli NAPRAWDE lubisz sprawiać przjemność "stawianiem", to polecam (nie Tobie, Wiesiek, ale wszystkim forumowiczom!!!) moze mniej spektakularnym, ale czystszym moralnie i na pewno skuteczniejszym sposobem: zainwestuj w "Świąteczną paczkę", "Pajacyka" albo sam PAH, albo - najlepiej - w zakupy biednej rodzinie z sąsiedztwa.
Jest róznica, nie?
Przyszanować kassą dziewczynie albo kupić kaszę, konserwy, olej i wędlinę obcym osobom, z czego nie będzie się miało ZADNYCH KORZYSCI (czytaj: seks lub związek)
;)
Sorry - ten argument "przyjemność w stawianiu" jest dla mnie miałki i mocno dwuznaczny ;)
- bo chcę jej okazać swoją opiekuńczość i szacunek...
Mozna go okazac w inny sposob.
Skuteczniej.
Bo najczesciej bywa tak, ze zaczyna sie od stawiania, kwiatow, a po slubie padaja teksty "czy moge sobie przy tobie pierdnac", "stara, podaj piwo, biegusiem" a czasami konczy sie nawet na "spier..j" czy rekoczynach, bo zupa była za słona.
Nie mam 20 lat, nie prawie banałow, tylko pewne spostrzezenia.
Szacunek na pierwszej randce (wyrazany m.in. przez "stawianie") a po 10 latach zwiazku, to jak porownanie kwiatka w wazonie z wyhodowanym dębem, albo lepianki z 100-piętrowym wieżowcem.
Szacunek, powiadasz (mam nadzieję, Wiesław, ze nie bierzesz tego personalnie, jestem najdalszy od jakichkolwiek wycieczek osobistych - zwracam się do Ciebie w piśmie tylko dlatego, ze jako jeden z nielicznych masz odwage dyskutowac, a nie rzucac banałami i masz RZECZOWE argumenty a nie wyświechtane słowka!!!).
Szacunek można kobiecie naprawdę okazać w inny, niematerialny sposób.
- bo lubię kobiety!
Ja też.
Ale preferuje te, których się nie da "kupić", nawet ich czasu czy obecności.
Wolę te, które SAME chętnie spędzą ze mną czas - niezależnie, czy mam forsę, czy nie mam.
A tych, które a`priori zakładają, że w pierwszym okresie znajomości będę sponsorem (przepraszam, użyłem synonimu - chciałem napisać "stawiającym" :P) - unikam jak ognia.
Jak wiem nikt na razie nie opracował wzoru matematycznego czy innego na obliczenie po której randce nie stawiac... :-)))
Ale powstał logiczny zwrot mentalno-zwyczajowo-ewolucyjno-ekonomiczny, który zmienił podejście do "stawiania".
PS: jeszcze raz podkreślam: stawia zapraszający - tu nie ma dyskusji.
Ja tylko jestem przeciwny materialistycznemu z jednej strony, roszczeniowemu z drugiej podejściu do układu, że "na początku stawia facet".
To wazne, bo widze, ze wiele osoļ nie umie/nie chce zrozumieć, czego bronię, albo nie chce im się przeczytać tego przydługawego wątku;)
:)