Temat: Poznanie przypadkowej kobiety
Elżbieta P.:
jeśli ktoś mnie zaczepia na ulicy, patrzę na takiego delikwenta jak na debila lub osobę która ma wielkie psychiczne problemy.
Zaczepianie może by przeszło w przypadku nastolatków, ale nie dorosłych ludzi.
Takie postrzeganie świata to tylko Twoja strata. Pozbywasz się dobrowolnie możliwości poznania ciekawej osoby. Wiem, poznajesz w inny sposób, ale po co się ograniczać. Bardziej do psychicznych problemów pasuje mi osoba, która w taki sposób się ogranicza. Rozmowa do niczego nie zobowiązuje niezależnie czego ta osoba oczekuje. Zawsze możesz po prostu odejść i już.
a. łapie jak leci - oceniając oczywiście po wyglądzie a nie inteligencji czy innych atrybutach kobiet
O tak, wszyscy poznają się oceniając po inteligencji.
c. jest nałogowym podrywaczem, być może hedonistą, który chce tylko "zaliczyć" kolejną dziewczynę.
Tak też może być. I co z tego? Wśród kobiet nie ma hedonistek?
Sylwia Małgorzata S.:
Problemem wcale nie jest miejsce, lecz sposób nawiązania znajomości.
Jeśli ktoś mnie zagadnie na ulicy, w autobusie, centrum handlowym, kinie, restauracji, pubie czy gdziekolwiek, to nie patrzę na niego jak na "debila" - ważne, co ma do powiedzenia.
Czasami wystarczy krótka wymiana zdań w kolejce do kasy, którą można zakończyć przy kawie ;)
Kwestia taktu i nastawienia do innych ludzi.
Bardzo dobre nastawienie. Dokładnie nie miejsce się liczy, a sposób. Dodatkowo szkoda tracić możliwość poznania ciekawej osoby, więc warto wysłuchać co ma do powiedzenia, a nie patrzeć jak na debila.
Gdybym wszystkich z góry traktowała jak "debili", to zapewne nikt by się do mnie nie odezwał, bo miałabym swoje nastawienie do ludzi wypisane na twarzy ;)
Ludzie, którzy patrzą na innych jak na debili zazwyczaj ich odpychają. To prawda, że nastawienie widać na twarzy. Może to i dobrze - zaoszczędzą innym czasu, który te osoby mogłyby stracić rozmawiając z nimi.
Elżbieta P.:
Sylwia Małgorzata S.:
A ja znam małżeństwo z kilkuletnim już stażem, które poznało się na zakupach :)
Problemem wcale nie jest miejsce, lecz sposób nawiązania znajomości.
Jeśli ktoś mnie zagadnie na ulicy, w autobusie, centrum handlowym, kinie, restauracji, pubie czy gdziekolwiek, to nie
patrzę na niego jak na "debila" - ważne, co ma do powiedzenia.
Czasami wystarczy krótka wymiana zdań w kolejce do kasy, którą
można zakończyć przy kawie ;)
Kwestia taktu i nastawienia do innych ludzi.
ok, może to przez to, że znam osoby, które tak się bawią w poznawanie nowych ludzi i robią to wręcz "zawodowo" - znam też ich cel, stąd moja niechęć do tego typu przypadkowych znajomości.
Sam też znam takie osoby. Z racji moich zainteresowań trochę poznałem to środowisko jakby przy okazji. Pamiętaj, że nie działają tylko w centrach handlowych czy na ulicach, ale w wielu innych miejscach. I tak prędzej czy później trafisz na kogoś takiego. A co za tym idzie unikając ich w sposób w jaki to robisz będzie Ci trudniej się bronić.
Przypomniała mi się historia, którą kiedyś czytałem. Rzecz działa się w Stanach, a konkretnie Nowym Jorku. Facet całe życie unikał jak mógł agentów ubezpieczeniowych. Nie chciał z nimi rozmawiać. A w Nowym Jorku ich dużo. Kiedyś wszedł do windy, która się zatrzasnęła na dość długi czas. Był tam też drugi mężczyzna. Zgadniecie kto? Agent ubezpieczeniowy. Ten pierwszy biedny bardzo szybko kupił cały pakiet. Ubezpieczył siebie, rodzinę i majątek. Wnioski wyciągnij sama.
Sylwia Małgorzata S.:
albo spytać się w sklepie (ja tak właśnie poznałam mojego dobrego kolegę!): "Przepraszam, jak pani sądzi, czy będzie mi ta koszula pasowała do tej marynarki, bo już nie mam pojęcia, na którą się zdecydować..." ;))
A ten sposób to nawet w książkach podają. Kiedyś w Empiku przeglądałem. Ponoć skuteczny na nawiązanie kontaktu i nawet rozumiem dlaczego.
Tak samo jakby ktoś podszedł do przeciętnego faceta i zaczął coś mówić o piłce nożnej. Na mnie nie zadziała, bo jestem jakimś wyjątkiem - zupełnie mnie nie interesuje ten sport, ale należę do zdecydowanej mniejszości.
Elżbieta P.:
i dajesz takiej osobie przy pierwszym przypadkowym spotkaniu numer telefonu?
Jak się boisz dać numer telefonu to możesz podać e-mail' a i po problemie.
Marek T.:
Do dziś pamiętam, jak wracałem z zakupów i na deptaku w centrum miasta podeszła do mnie niespodziewanie urocza dziewczyna. Uroda nieco przypominająca Greczynki, charakterystyczne rysy twarzy, długie, kędzierzawe, ciemne włosy, niesamowite oczy...
Dziewczyna przywitała się i oświadczyła, że bardzo chciałaby ze mną przez minutę porozmawiać. - Tylko przez minutę? - zapytałem, zachowując bystrość umysłu i samczy instynkt samozachowawczy. - Może dłużej, jeśli pan zechce - odparła głosem, któremu chyba nikt by się nie oparł. I już po chwili wzięła mnie za rękę i...
...wyciągnęła z torebki jakieś cholerne perfumy, którymi chciała mi skropić łapę. Bo to była uliczna akwizytorka...
Wiem, co wtedy czułeś. Do mnie nawet dwie podeszły pytając czy się spieszę, czy mam chwilę. I co z tego? Chciały, żeby im zdjęcie zrobić na tle panoramy Warszawy.
Elżbieta P.:
Czy chodzi mu tylko o pogawędkę czy może liczy że to się przerodzi w coś więcej - choćby małą przygodę seksualną albo dłuższą namiętną znajomość?
Nawet jeśli o to chodzi to nie ma w tym nic niewłaściwego. Są ludzie, którzy tego potrzebują. Piszesz o tym jakby było jakieś złe i nienaturalne.