Temat: Napiwki
Oj, dyskusja się zrobiła tak gorąca, że aż strach się włączyć. Trudno, zaryzykuję. Co wiemy o napiwkach? Wiemy, że obsługujące nas osoby zazwyczaj są fatalnie opłacane, często poniżej płacy minimalnej. Ich pracodawcy z kolei, nierzadko czerpią pokaźne zyski z prowadzonych przez siebie lokali. Można się irytować rolą, którą narzuca nam poczucie solidarności z kiepsko opłacanym pracownikiem. Dlaczego mielibyśmy czuć się odpowiedzialni za godne wynagrodzenie kelnera, skoro to nie my go zatrudniamy? W dodatku rzadko można dziś spotkać prawdziwie profesjonalnych kelnerów. Rotacja personelu w restauracjach jest duża, umiejętności obsługi często niewielkie (choć bywa, jej że urok osobisty nam to wynagradza), a to znaczy, że w jakimś stopniu cierpi na tym klient. I właśnie ten klient ma sprawić, że personel będzie miał z czego się utrzymać. Może się zdarzyć, że jakiś buntowniczy głos podpowiada klientowi, żeby w tej grze nie uczestniczyć. Tylko co z tego wynika? Niewiele. Jakkolwiek ocenimy te praktyki, przyjęło się, że klient bierze na siebie część odpowiedzialności za wynagrodzenie tradycyjnie źle opłacanego personelu. Stąd dość powszechne przekonanie, że jeśli personel nie był dla nas przykry lub rażąco niekompetentny - napiwek zostawiamy.
Ja nie zwiedziłam całego świata, ale troszkę się w różnych krajach rozglądałam. :) Spotkałam się na przykład z zaleceniem amerykańskich specjalistów do spraw etykiety, aby w przypadku niezbyt profesjonalnej obsługi napiwek jednak zostawić, a zastrzeżenia co do obsługi dyskretnie zgłosić przełożonym. Wskazuje to jak bardzo w społecznej świadomości zakorzenione jest przekonanie, że zostawienie napiwku po prostu jest przyjęte i należy do dobrego tonu. Zasada ta właściwie nie jest kwestionowana.
Wysokość napiwku rośnie w zależności od klasy lokalu, ceny zamówionych potraw, jakości obsługi, a nawet stopnia "marudności" klienta. Sporne "matematyczne wyliczenia" wysokości napiwku jednak istnieją, a podręczniki dobrych manier nierzadko podają tabele, z których dowiadujemy się ile wynosi zwyczajowy napiwek w taksówce, w restauracji, ile płacimy za wniesienie jednej sztuki bagażu (różnie w różnej klasy hotelach; stała stawka na lotniskach), sprzątniecie pokoju, dostarczenie czegokolwiek do pokoju hotelowego, niestandardową pomoc concierge'a, otwarcie hotelowych drzwi, zamówienie dla nas taksówki (inaczej jeśli ta stoi już przy krawężniku, inaczej jeśli trzeba jej szukać, na dokładkę w deszczu), etc. Sprawy komplikują się jeszcze bardziej na przykład przed Świętami Bożego Narodzenia, kiedy zostawiamy napiwek osobom obsługującym nas regularnie. Inaczej u fryzjera, inaczej u manikiurzystki, inaczej na wycieczce z przewodnikiem, no i trzeba pamiętać czy mamy do czynienia z właścicielem firmy czy z pracownikiem, bo temu pierwszemu napiwku nie zostawiamy nigdy.
Istnieją kraje, w których dawanie napiwków nie jest przyjęte (np.Chiny), ale obyczaje się zmieniają i być może już niedługo chętnie zostawiający napiwki zagraniczni turyści wpłyną na zmianę tego stanu rzeczy.
Pytanie brzmi: jak to jest u nas, albo jak byśmy sobie życzyli, aby było? Należymy raczej do kulturowego kręgu "napiwkodawców". Oczekiwania obsługi nie zostawiają wątpliwości - personel liczy na napiwek.
Jeśli chodzi o delikatną kwestię uznaniowości w dodatkowym wynagrodzeniu obsługi poruszoną przez panią Ewę Szymańską, pozwolę sobie zwrócić uwagę na jeden z aspektów takiego podejścia. Przywiązanie do tej uznaniowości stawia nas w roli nieco nieufnych recenzentów personelu, zawiera w sobie jakieś maleńkie ziarno wyższości, a okazywanie tejże nie należy do dobrego tonu. Może rzeczywiście bezpieczniej przyjąć, że jeśli obsługa jest akceptowalna, napiwek po prostu zostawiamy? Można się spierać, że w końcu mamy do czynienia z sytuacją biznesową, że jako klienci mamy prawo recenzować personel na każdym kroku, ale czy taka sytuacja jest przyjemna? Może spróbujmy postawić się na chwilę po tej drugiej stronie? Przyznam, że zdarzyło mi się nie wręczyć napiwku, ale miałam wtedy do czynienia z niezwykłą arogancją obsługi. Zwykła "gapowatość" wynikająca z zabiegania raczej nie skłania mnie do rezygnacji z zostawienia napiwku.
Na koniec kilka słów o dość nieprzyjemnym doświadczeniu w bardzo międzynarodowej grupie, z którą miałam okazję podróżować po Stanach Zjednoczonych. Było nas dwanaścioro, wszyscy pracowaliśmy w ambasadach tego samego kraju rozrzuconych po całym świecie, zasobność naszych portfeli była podobna. Dość często wspólnie jedliśmy posiłki w restauracjach - wspólny rachunek, jeden napiwek od wszystkich w przyjętej wysokości. Jedna z naszych koleżanek (paradoksalnie z kraju, który nie słynął wtedy z przyzwoitej obsługi kogokolwiek gdziekolwiek) za każdym razem znajdowała powód (jakieś wyimaginowane uchybienie), aby nie zostawić napiwku. Konieczność uzupełniania tej brakującej kwoty i dzielenia jej pomiędzy pozostałych biesiadników dała się nam mocno we znaki. Piękna Ruxandra nie została naszą ulubioną koleżanką. :) Dzisiaj przynajmniej z obliczeniami byłoby łatwiej - system Android proponuje nam kilka aplikacji do szybkiego obliczania napiwków. :D