Temat: Ludzie starsi w autobusach
Jeszcze w czasach szkoły średniej była taka sytuacja:
Czwartek, w moich rodzinnych stronach dzień targowy (kto mieszka dalej od Warszawy, wie o co chodzi), ok 7 rano, więc autobusem jedzie nie tylko młodzież do szkół, ale też Ci starsi, tacy chorzy, niedołężni... Przynajmniej takie wypowiedzi ze strony tych starszych padały dosłownie w trakcie jazdy. Dojeżdżamy do pewnej miejscowości (dodam jeszcze, że była zima mniej więcej taka jak jeszcze tydzień temu), przystanek umiejscowiony między zakrętami i dodatkowe utrudnienie lekko pod górkę, autobus przegubowy, ludzi pełno, w tej miejscowości też sporo wsiadło, pod śniegiem lód i powstaje problem, autobus nie mógł ruszyć. Kierowca poprosił wszystkich, żeby wysiedli, ruszył odjechał dobre 500 m ... zgadnijcie, kto był pierwszy w autobusie??? Wszyscy Ci starsi ludzie, którzy autentycznie narzekali na tę "dzisiejszą" młodzież przez całą drogę, ruszyli biegiem do autobusu, z torbami, siatami, kartonami i co tam mieli. Nas zatkało, staliśmy w ciężkim szoku patrząc na to, co się dzieje, padł komentarz, wiadomo odpowiedni, pobiegliśmy i my... ale od tamtej pory, mam do takich sytuacji zdrowy dystans...
Wsiadając do autobusu czy tramwaju rozglądam się za wolnymi miejscami, jeśli są i nikt nie stoi wówczas siadam, unikając miejsc oznaczonych plakietką, jeśli widzę, że jest ktoś starszy wskazuję wolne miejsce, to wszystko wyczucie i odrobina empatii, ale jeśli siedzę ja, przede mną załóżmy chłopak, a jakiś facet klepie mnie po ramieniu, żebym ustąpiła miejsca człowiekowi, który akurat wsiadł i nie miał zamiaru siadać... coś mnie trafia. Dlaczego Panowie w średnim wieku odważą się zaczepić kobietę, nie chłopaka, czegoś się bał?? Czy uznał, że ze mną "łatwiej" pójdzie "lekcja wychowania"???