konto usunięte
Temat: storytelling czy turlactwo?
[author]Agnieszka S.
Kurczę, przecież rzuty dają tyle radości... Moje najlepsze sesje były w 'dedekach', kiedy ponad połowa sesji to była walka + jakieś zagadki, albo drużynowe główkowanie...
Agnieszka S. edytował(a) ten post dnia 12.03.07 o godzinie 09:08
Wszystko zalezy od ogólnie przyjętej konwencji. Ogólnie tez z łezką w oku wspominam czasy gdy turlaliśmy w Kryształach Czasu niemal co chwilę. Poza tym był niezły ubaw, gdy trafilo się krytycznie, wertowało stosy tabelek, turlając dalej, aby sprawdzić co i w jaką lokację komuś się stalo. Hehhehe... niezłe bzdury potrafiły z tego wyjść. Raz drużynowy barbarzyńca, kawał tura, umarł, bo jakaś przekupka walnęła go rybą w twarz. Skręciła mu kark.
Inna sytuacja - Warhammer. Smok przelatuje obok początkującej drużyny. Z tego co pamiętam MG bardziej dla klimatu opisywał sam lot. Drużyna była świeżuteńka jak bułeczki z rana, a smok jak to smok stary i wredny. Jednak mieliśmy zapaleńca, który wziął swój topór i rzucił nim w smoka. Ogólnie miał kilka procent na to, że trafi tak dużą bestię, że dorzuci na tyle itd. Udało się. Patzrac na siłę rzucającego krasnoluda, miał niewielkie szanse na zranienie bestii. Jednak rzucił szóstkę. Później kolejną i kolejną i kolejną... ogólnie zabił smoka niewprawnie ciśniętym toporzyskiem. MG zamknął podręcznik, rozdał PD i powiedział: Ja pierdolę.
Chyba każdy miał podobne kwiatki z krytykami, ale może macie coś ciekawego?