Temat: RPGowanie w Warszawie
Maciej W.:
No i jak się bawiliście? Wszelka krytyka mile widziana.
Szczerze? Boję się :-( Mój znajomy prowadził kiedyś niepokojąco podobną przygodę: pełnia księżyca, grupa bohaterów kryjąca się w nocy do stojącej na pustkowiu wieży. Otoczeni przez setki szkieletów, zombi, ghuli i paru innych, mocniejszych martwiaków. Bronili się dwie noce, ale w końcu ulegli - na szczęście główny zły chciał ich żywych, więc część grupy, której udało się w ostatnim momencie teleportować, zorganizowała udaną akcję ratunkową.
Niepokoi mnie fakt, że tamta grupa liczyła 9 członków, 7-12 poziomy, trzech silnych magów, potężny kapłan, trzech napakowanych wojowników, mnóstwo magicznych przedmiotów, inteligentne bronie etc. Nas jest czwórka plus trzech krasnoludów-dyletantów, a nasze bronie są niestety (tak, w tym konkretnym przypadku niestety) mniej inteligentne niż my.
Taaak, jeśli nie znajdziemy drugiego dna (w studni bądź w historii Thora), to może być cienko.
Co do prowadzenia - pewnie mógłbym się przyczepić do zbyt wolnego tempa i ciągłego wychodzenia, ale taka w końcu jest uroda pierwszej sesji, zwłaszcza, że grupa dopiero miała się poznać :-) Nie ukrywam, że chciałem poczęstować Julię bełtem z mojej kuszy - byłem pewien, że jest martwiakiem który właśnie wylazł z któregoś z grobów. Ocalił Ją tylko mizerny zasięg mojego 'pistoleciku' ;-) Wrzask mnicha wziąłem za wycie banshee, więc atmosferę zagrożenia chyba udało Ci się stworzyć...
Maciej K. edytował(a) ten post dnia 21.10.09 o godzinie 13:00