Temat: Kim jestem? Chłopcem, mężem, kochankiem, ojcem?
Żyjemy dziś w ważnym i przełomowym momencie stało się bowiem jasne, że wzory męskości przekazywane przez kulturę masową utraciły swoją nośność, mężczyzna nie może już się na nich opierać. Osiągając wiek trzydziestu pięciu lat wie, że wzorce idealnego mężczyzny, twardego mężczyzny, prawdziwego mężczyzny, jakie wyniósł ze szkoły średniej, są bezużyteczne w realnym życiu. Nie gdzie indziej jak w dawnych mitach słyszymy, na przykład, o zeusowej energii, tej pozytywnej przywódczej energii mężczyzn, która zdaniem kultury masowej nie istnieje. Król Artur poucza nas o roli, jaką odgrywa męski mentor w życiu młodych mężczyzn. Z wielu opowieści dowiadujemy się o doniosłości przejścia z królestwa matki do królestwa ojca. Wszystkie opowieści inicjacyjne przekazują nam, jak ważne jest, by umieć oderwać się od naszych rodziców i znaleźć „drugiego ojca" czy „drugiego króla". Istniała zawsze inicjacja męska. Frustracja mężczyzn narastała, począwszy od rewolucji przemysłowej, osiągając dziś taki poziom, którego nie można już ignorować. Ciemna strona męskiej natury jest wszystkim znana. Na konto mężczyzn trzeba zapisać szaleńczą eksploatację zasobów przyrody, dyskryminację i poniżanie kobiet, niepohamowaną namiętność do plemiennych wojen. Dziedzictwo genetyczne ma swój udział w tych obsesjach, a na równi z nimi kultura i środowisko. Nasze ułomne mitologie nie znajdują miejsca dla głębi męskich uczuć, lokują mężczyzn raczej w niebiańskich niż ziemskich rejonach, uczą posłuszeństwa dla niewłaściwych sił, czynią mężczyzn wiecznymi chłopcami i wikłają tak mężczyzn, jak i kobiety w systemy ekonomicznego panowania wykluczające zarówno matriarchat, jaki patriarchat.
Wspomniałem wczesniej o Dzikusie, którego należy odróżniać od barbarzyńcy. Barbarzyńca wyrządza wielkie szkody duszy, przyrodzie i gatunkowi ludzkiemu, można by powiedzieć, że choć barbarzyńca jest ranny, woli nie badać swoich ran. Dzikus, który zbadał swoje rany, przypomina raczej kapłana Zen, szamana czy trapera niż barbarzyńcę. Jak zbudować gniazdo na bezlistnym drzewie, gdzie odlatywać na zimę, jak wykonywać taniec godowy - cała ta wiedza zmagazynowana jest w zwojach mózgowych ptaka w postaci instynktów. Istoty ludzkie natomiast, wiedząc jak znacznej elastyczności wymagać od nich będzie reagowanie na nowe sytuacje, postanowiły przechować tego rodzaju wiedzę poza systemem instynktów, a mianowicie w opowieściach. Tak więc opowieści - baśnie, legendy, mity, historie domowego ogniska - tworzą rezerwuar nowych sposobów reagowania, do których można sięgnąć w razie wyczerpania możliwości sposobów tradycyjnych i obiegowych.
W latach siedemdziesiątych pojawił się nowy typ mężczyzny. W tym czasie ruch feministyczny skłonił mężczyzn do przyjrzenia się kobietom naprawdę, zmuszając ich do uświadomienia sobie niepokojów i cierpień, od których wcześniej mężczyzna usilnie starał się odwracać. Gdy mężczyźni zaczęli badać dzieje kobiet i kobiecą wrażliwość, niektórzy z nich ujrzeli kobiecą stronę własnej osobowości. Ta świadomość pogłębiała się i dziś większość mężczyzn ma ją w takim lub innym stopniu. Jest w tym procesie coś wspaniałego - mam na myśli naprawdę doniosłe odkrywanie i kultywowanie przez mężczyzn własnej „kobiecej" świadomości - a jednak nie potrafię oprzeć się wrażeniu, że w takiej postawie jest również coś nieprawidłowego. W ciągu ostatnich dwudziestu lat mężczyzna stał się bardziej wrażliwy i subtelny. Nie stał się jednak przez to bardziej wolny. Jest on miłym chłopcem, podobającym się nie tylko swojej matce, ale również młodej kobiecie, z którą żyje. W ostatnich latach dwudziestego wieku zacząłem dostrzegać w całym kraju zjawisko „miękkiego mężczyzny". Nawet dzisiaj, kiedy przyglądam się swoim znajomym, często wydaje mi się, że połowa młodych mężczyzn należy do tej kategorii. Są to mili, wartościowi ludzie; podobają się - nie chcą szkodzić przyrodzie czy wszczynać wojen, cała ich egzystencja i styl życia przepojone są łagodnością i umiarkowaniem. A jednak wielu z tych mężczyzn nie jest szczęśliwych. Łatwo zauważyć, że brak im energii. Należą oni do kategorii ludzi chroniących życie, w odróżnieniu od dających życie. Stąd też, prawem kontrastu, mężczyźni ci często wiążą się z silnymi kobietami promieniującymi energią. Mamy tu więc dobrze wychowanego młodego mężczyznę, górującego świadomością ekologiczną nad swoim ojcem, życzliwie nastawionego wobec całego wszechświata, ale przy tym obdarzonego, niewielką siłą witalną. Silne, dające życie kobiety, ukształtowane w tamtych latach, albo dziedziczące dawniejszego ducha, odegrały ważną rolę w uformowaniu owego chroniącego życie, lecz nie dającego życia mężczyzny. Przypominam sobie z tamtych lat nalepkę samochodową z napisem: KOBIETY MÓWIĄ „TAK" MĘŻCZYZNOM, KTÓRZY MÓWIĄ „NIE".
Uznajemy odwagę, której wymagała odmowa powołania do wojska, pójście do więzienia czy ucieczka za granicę, w czasie stanu wojennego. Kobiety przed dwudziestoma laty dawały jednak wyraźnie do zrozumienia, że wolą wrażliwszego, łagodniejszego mężczyznę. Preferencja ta wpłynęła na ukształtowanie mężczyzn. Niewrażliwość u mężczyzny została utożsamiona z przemocą, a wrażliwość była nagradzana. Wiele energicznych kobiet - zarówno wtedy, jak i teraz - wybierało sobie i nadal wybiera za kochanków, i w pewien sposób chyba synów, „miękkich" mężczyzn. Nowy rozdział energii „yang" wśród partnerów nie nastąpił przypadkiem. Młodzi mężczyźni z różnych powodów pragnęli „twardszych" kobiet, a kobiety zaczęły pragnąć bardziej „miękkich" mężczyzn. Wydawało się przez pewien czas, że jest to zdrowy układ, ale żyjemy już w jego ramach wystarczająco długo, by dostrzec, iż tak nie jest. Powoli odkrywamy jak wiele żalu i boleści tkwi w duszach wielu młodych ludzi. Zgryzota ich wynika po części z dystansu między nimi a ich ojcami, odczuwanego przez nich boleśnie, ale innym jej źródłem są problemy w ich małżeństwach czy związkach z kobietami. Nauczyli się wrażliwości, ale sama wrażliwość to za mało, by radzić sobie z kłopotami w małżeństwie. W każdym związku raz na jakiś czas potrzeba czegoś dzikiego - potrzebuje tego zarówno on, jak i ona. Jednak w momencie, w którym pojawiała się taka potrzeba, młody mężczyzna często nie potrafił stanąć na wysokości zadania. Był opiekuńczy, to prawda, ale w jego związku i w jego życiu trzeba było czegoś innego, „Miękki" mężczyzna mógł powiedzieć: - Czuję twój ból, uważam twoje życie za tak ważne jak moje, zaopiekuję się tobą, pocieszę cię, Nie potrafił jednak określić, czego pragnie, i trzymać się tego. Brakowało mu zdecydowania. W Odysei Hermes poucza Odyseusza, iż zbliżając się do Kirke, reprezentującej specyficzną matriarchalną energię, powinien podnosić lub pokazywać miecz. Współczesny mężczyzna tak dobrze się nauczył, że nie wolno ranić ludzi, iż nie był w stanie unieść w górę kawałka stali, nawet po to, by złapać nim promień słońca. A przecież wyciągnięcie miecza nie musi oznaczać walki. Może ono także wskazywać na zdecydowanie płynące z radosnego poczucia siły. Podjęta przez wielu facetów podróż w „miękkość", wrażliwość czy „rozwijanie kobiecej strony osobowości" była niezwykle wartościowa, ale na niej droga się nie kończy. Ta droga nie ma końca.
Systemy mitologiczne łączą włosy ze sferą instynktów, z seksem, z pierwotnością. Na dnie psychiki każdego współczesnego mężczyzny znajduje się duża, pierwotna istota cała pokryta włosami. Nawiązanie kontaktu z tym Dzikusem to krok, który jest nawiązywany przez mężczyzn naszych czasów. Owego kudłatego mężczyznę otacza aura lęku, lęku, który towarzyszy wszelkiej zmianie. Kiedy mężczyzna zaczyna rozwijać wrażliwą stronę własnej osobowości i ma już poza sobą etap początkowej bojaźni, na ogół uznaje swoje doznania za wspaniałe. Zaczyna pisać wiersze, siadywać nad brzegiem morza, wyzwala się od przymusu bycia ciągle stuprocentowym samcem, nabiera zdolności do współodczuwania z innymi - jest w nowym, oszałamiającym świecie. Lecz zanurzenie, się w siebie po to, by dotknąć leżącego na dnie swej jaźni Dzikusa - o, to zupełnie inna sprawa. Istota, z jaką stajemy twarzą w twarz, jest przerażająca, tym bardziej dzisiaj, gdy korporacje czynią tak wiele, by ukształtować jałowych, bezwłosych, nijakich ludzi. Kiedy mężczyzna akceptuje swoją wrażliwość, czy to, co się czasem nazywa swoją „wewnętrzną kobietą" — czuje się często bardziej serdeczny, bardziej koleżeński, bardziej chętny do życia, Natomiast konfrontacja z „głębokim mężczyzną", rodzi poczucie niebezpieczeństwa. Akceptacja Kosmatego Człowieka wymaga odwagi innego typu, łączącej się z pokonaniem wewnętrznych oporów i poczucia lęku. Kontakt z Dzikusem wymaga zstąpienia w czeluście męskiej psychiki i zaakceptowania jej ciemnych stron, w tym ożywczej ciemności. Od wielu pokoleń świat biznesu radził młodym przedsiębiorcom, by trzymali się z dala od Dzikusa, a kościoły chrześcijańskie także za nim zbytnio nie przepadają. Freud, Jung i Wilhelm Reich są* tymi badaczami, którzy mieli odwagę zejść wgłąb i przyjąć to, co tam odkryli. Zadanie, jakie stoi przed współczesnym mężczyzną, polega na pójściu ich śladem. Niektórzy już to uczynili; Kosmaty Człowiek opuścił mroczną głeboko ukrytą komnatę mieszczącego się w jego psychice i przeniósł się na dziedziniec, a więc oświetlone słońcem miejsce, gdzie wszyscy mogą go zobaczyć.
(Na podstawie lektury Robert Bly - Iron John)