Temat: Grupa wsparcia - rozwój osobisty
Mirosława B.:
Jadwiga F.:
>
Oj Jaga, teraz to pojechałaś po tej bidnej co to ja łobuz morduje:)))))))
Nie Mirusia, nie pojechałam. Tak było z moją ukochaną ciocią, którą napadł młody gnojek w biały dzień, na skutek czego się przewróciła i po miesiącu zmarła.
>przecież to nie chodzi o dawanie przyzwolenia na
mordercze instynkty,zapędy, i całą gamę badziewstwa człowieczego ale właśnie brak przyzwolenia, napiętnowanie społeczne, czy podleganie pod paragraf takich a nie innych czynów jest być może dla CO PONIEKTÓRYCH szansą na przerobienie w sobie agresora i do dokopania się w sobie tego co w nim szlachetniejsze i wiem co mowie, bo pracowałam trochę lat z osobami uzależnionymi i po wyrokach i nie tylko. Nauczyłam się jednego NIE MOŻNA SKREŚLAĆ CZŁOWIEKA,
Trudno jest oddać w krótkim słowie pisanym, to co chcę się wyrazić. Może też podam przykład z autopsji. Wracałam z kuzynką po godz 22-ej do domu. To był drugi dzień świąt Wielkanocnych. Centrum Łodzi. Ona skręcała do autobusu, a ja pieszo do domu. Zauwazyłam, że idzie za nią jakis facet. Coś mnie tknęło i ją zawołałam. Wróciła się. Facet za nią i podchodzi do nas obydwu, po czym odzywa się do mnie :
- Daj mi papierosa, bo ci przypierdolę
Mnie w pierwszej chwili zatkało. A on dalej:
- Daj mi kurwo zapalić, bo ci kły powybijam.
Wokół ludzie, nikt nie reaguje, a wręcz przeciwnie, szybko nas omija. Ja jeszcze szybciej myslę, co mam zrobić. Na szczęście palę i fajki mam w torebce. Mysli tłuką się w głowie błyskawicznie. Jak otworzę torebkę, to zabierze mi portfel, a jak mu nie dam fajki, to już widziałam swoją złamaną szczękę i pobyt w szpitalu. Kuzynka milczy, mimo iż wyższa ode mnie. Z duszą na ramieniu mówię;
- A co pan zrobi, jak nie palę. ( ja do niego ze strachu na pan, a on mnie od kurwy)
- Dawaj k....o papierosa, bo ci przyj.....
Otwieram torebkę i wyjmuję cienkie papierosy, a ten się drze:
_ Daj mi ku....wa normalnego papierosa. Tym razem ja się już podk......i mówię ze złością:
- Albo taki, albo wcale. I okazało się, że wziął , podziękował i poszedł. Wróciłam do domu na trzęsących się nogach, jak galareta.
Nie widzę w tym swojego lustra. Co innego rozwój duchowy, co innego zwykłe potoczne zycie. Ostatnio oglądałam dwa filmy. Jeden to Eksperyment więzienny. Zapewne o tym słyszałaś. Chodzi o eksperyment więzienny, gdzie po tygodniu część z pozoru zwyczajnych ludzi zamienia się na skutek okolicxzności społecznych w zwięrzęta.
I drugi film, nie pamiętam tytułu, gdzie mężczyzna, okreslony jako patologiczny morderca, zostaje poprzez kamuflarz pod pozorem śmierci uwolniony z celi śmierci, po czym zostaje przez grupę naukowców poddany eksperymentalnemu leczeniu nowymi lekami. W trakcie leczenia zmienia się w człowieka ciepłego, wrażliwego i czułego. Okazuje się, że dostawał placebo. Wystarczyła więc świadomość, że uwierzył i w siebie i głównie w to, że ktoś uwierzył w tkwiące w nim dobro. Jego dzieciństwo było przeżytym, straszliwym koszmarem. Na końcu ginie, lecz już jako "nowonarodzony". Film niezwykle wzruszający.
wierz mi, ze gdybym nie była wolna od oceniania, ferowania wyroków nie jednemu nie podałabym ręki, a dzisiaj jest dla mnie zaszczytem móc z danym człowiekiem usiąść przy wspólnym stole i wcale tu nie idealizuję, ale chylę czoła przed takimi ludźmi, bo wiem co musieli przejść, jaka pracę własną wykonać, aby odkupić winy i odzyskać godność i chylę czoła przed tymi , którzy potrafili im wybaczyć, a to już wyższa szkoła jazdy :)
Ależ ja tego nie neguję. Uważam, że człowiek jest ze swej natury dobry. Pytam samą siebie jedynie, co w nas jest takiego i dlaczego, że jedna osoba zabije z zimną krwią, a druga bez chwili namysłu poświęci własne życie dla ratowania cudzego. Nie chodzi mi tu o sprawy jednostkowe, jak słusznie zauważyłaś, choć własnie od jednostek zaczyna się życie i świadomość istnienia, lecz o..........no własnie, tu mam problem, bo nie potrafię jasno przedstawić tego, o co mi chodzi. Chyba chodzi mi o "powstanie", zrodzenie się człowieka oraz o to, kto i po co zaszczepił w nas .......już delikatnie się wyrażę, negatywne zachowania. Kim byli Kain i Abel?
myślę, ze to miała Krysia na myśli mówiąc o przerabianiu karmy. Odnoszę się do człowieka jako jednostki , a nie globalnie, bo globalnie to wszystkich wrzucamy do jednego wora, naklejamy etykietkę "zbrodniarze" "złodzieje" "zboczeńcy" "wyrodne matki" itp. i odstawiamy na bocznicę, a w tym worze naprawdę są i perełki". W ogólnikach, globalizacji gubi się człowiek jako jednostka i nie potrafimy zobaczyć złożoności problemu:)
W globalizacji się gubi, tak, całkowicie się z Tobą zgadzam. Również w tym, że nie mozna wrzucać wszystkich do jednego wora. Tym bardziej, że globalizacja zmierza właśnie do tego wielkimi krokami, co jest porażające, bo chcą wszystkich zunifikować. Tyle, że ja tego nie czynię, nie generalizuję. Interesują mnie jedynie tak drastyczne skrajności tkwiące w ludzkich postawach. Praprzyczyna.
"Dziś rozpoznaję swoje odbicia w postawach moich wrogów.To, co stanie się nie po mojej myśli, pokaże mi moją nieudolność.
Dziś nie ma winnych na zewnątrz.
Jestem tylko ja i moje własne twarze.
Nie dam się ponieść fantazji i nie będę oszukiwać siebie samego."
do tego tekstu odnoszę się nie tyle, że w moich wrogach, a ludziach, którzy mnie irytują podnoszą czymś ciśnienie i nie ma innej opcji, a właśnie ta, że to co mnie tak wkurza u innych jest właśnie we mnie, a że ja za czorta nie chcę przyznać się przed sobą, ze to także i moja cecha więc tym bardziej będę się wściekać na nich:)
Jest wiele spraw, które mnie irytują, na które się wściekam..I nie wiem, czy jest to moje własne odbicie, czy też nie. Jednakże powinnam z tego wyciągnąć wniosek taki, że skoro nienawidzę okrucieństwa, to znaczy, że tkwi ono we mnie i ni cholery nie chcę się do tego przyznać. Nie, nie kochani, żaden Freud mnie w to nie wkręci.
>Może taki pierwszy lepszy
przykład: Nienawidzę jak wrzeszczysz do mnie - wrzeszczy żona do męża. Powiedz jej , ze ona robi dokładnie to czego nienawidzi w nim, to gotowa Ci oczy wydrapać:) albo : wiesz nie dzierżę tej Kowalskiej za jej wazeliniarstwo do szefowej, O dzień dobry Pani Kowalska jak milo panią widzieć:) albo: gardzę ludźmi, którzy nie maja szacunku dla innych itp. itd:)
Sorki Mirusia, nie o takie postawy mi chodzi. Ja też nie znoszę, jak ktoś na mnie gębę wydziera, lecz dlatego, iz uważam, że mozna dojść do porozumienia bez darcia mordy, a zwykłej szczerej rozmowy. To osoba, która się wydziera, chce zakrzyczeć własne lęki i brak sensownej argumentacji.
pamiętam jak onego czasu podczas warsztatów pracy ze współuzależnionymi osobami, kategorycznie stwierdziłam do trenera, ze jednego jestem pewna, ze z kobietami współuzależnionymi TO JA NA PEWNO nie chce pracować tak mnie trzepało na ich sposób funkcjonowania, a dlaczego, bo sama miałam wieeeeele cech osoby współuzależnionej, do których za czorta nie chciałam się przyznać:) coś w tym rodzaju, tak staram się przeglądać w innych jak w lustrach, czy zawsze dostrzegam swoje odbicie? O, nie, nie, moje EGO świetnie wciąż jeszcze potrafi mi zamydlić oczy:)
Tu też podkreslam, że nie chodzi mi o ludzi, którzy na skutek różnych okoliczności, tudzież własnej osobowości, zagubili się w życiu. O ludzi, którym należy sie pomoc, życzliwe słowo, wsparcie i pomocna dłoń:)