Joanna P.

Joanna P. Czas na zmiany

Temat: Żłobek - adaptacja. Ile to może trwać?

Witam,

Jestem mamą prawie dwuletniego chłopczyka. Od urodzenia był ze mną w domu - jak skończył mi się macierzyński, przeszłam na wychowawczy. Synek jest bardzo pogodnym dzieckiem, niesamowicie towarzyskim, chętnie poznaje nowe miejsca, nowe osoby, podejmuje wyzwania, lubi przebywać wśród dzieci. Jada praktycznie wszystko (uwielbia owoce morza i oliwki ;) ) W tym roku udało nam się w końcu dostać do państwowego żłobka. Z racji otwartego charakteru synka byłam przekonana, że łatwo zaadaptuje się do nowej sytuacji - przecież lubi dzieci, lubi tańczyć, bawić się na podwórku. Byłam z nim na Dniu Otwartym - poznał panie, które będą się nim opiekować, mógł obejrzeć salę, zabawki, ogródek. Nim zaczęliśmy chodzenie do żłobka opowiadałam mu, dokąd pójdzie, że będzie tam dużo dzieci i fajne panie, będzie się bawił, tańczył, jadł razem z dziećmi i będzie wesoło. W połowie września po raz pierwszy zaprowadziłam go do żłobka - przez pierwsze dwa przychodziliśmy po domowym śniadaniu, spędzaliśmy tam 2h, ja mu towarzyszyłam. Wszystko było ok, chętnie jadł z dziećmi drugie śniadanie, niestety złapał katar i kaszel. Trzeciego dnia został sam na godzinkę - też było ok. Czwartego zostawiłam go na 2h i już odbierałam go z nietęgą miną. Pediatra zalecił żeby go w piątek już nie posyłać, w poniedziałek też jeszcze został w domu. We wtorek ponownie go puściłam, tym razem już od śniadania - mała zaraza rozpoznaje już trasę do żłobka i nim doszliśmy do budynku zaczął głośno protestować. Wstawał z wózka, chciał wyjść, prosił o wzięcie na ręce. W żłobku nie chce w ogóle jeść - więc zaraz po odebraniu muszą go nakarmić za pół "głodnego" dnia. Cały tydzień chodził na 4h, był odbierany przed drzemką - chociaż panie mówią, że płacze "pół na pół", nawet zaczyna coś tam jeść w ciągu dnia, to rano przy zaprowadzaniu jest istny dramat. Dziecko wyje, sceny rozstania są dramatyczne. Po weekendzie wcale nie jest lepiej. W ten poniedziałek rozpoczęliśmy trzeci tydzień żłobkowania a nadal panie muszą mi synka odbierać niemal siłą - biedak wyciąga do mnie rączki wołając "mama" a ja się muszę twardo odwrócić plecami i wyjść. Dziś pierwszy raz zostawiłam synka na leżakowanie.
Wiem, że dzieciom tam się żadna krzywda nie dzieje - opiekunki są bardzo pomysłowe i cierpliwe, jak trzeba to przytulają dzieciaki, noszą je na rękach. Jak obserwuję inne maluchy, które przychodzą do żłobka z uśmiechem na ustach, chętnie wchodzą po schodach i bez problemu same idą do sali gdzie czekają na nie panie i inne dzieci to aż mnie zazdrość bierze.

Zastanawiam się, ile czasu może trwać jeszcze taka histeria? Jak długo mogę zrzucać rozdzierający płacz na proces adaptacyjny? Kiedy powinnam zacząć szukać porady specjalisty - może synek nie jest jeszcze gotowy na takie zmiany? Z drugiej strony dalsze siedzenie ze mną na wychowawczym raczej nie ułatwi mu rozstania ze mną za rok. A ja będę gnuśniała w domu.
Czuję się rozdarta. Potrzebuję pokrzepiających słów wsparcia :)

Pozdrawiam,
Joanna

konto usunięte

Temat: Żłobek - adaptacja. Ile to może trwać?

Czy ważne ile? Może są inne rozwiązania?
Osobiście uważam że żłobek to nie jest rozwiązanie dla wszystkich dzieci...Duży problem polega też na tym że rodzice posyłają tam chore dzieci które zarażają następne...Może też nie zabawki i ogródek lecz rodzicielska miłość i bliskość rodziców jest potrzebna małemu dziecku?
Magdalena H.

Magdalena H. Zrozumieli, że
idealny świat jest
podróżą, nie
miejscem.

Temat: Żłobek - adaptacja. Ile to może trwać?

Nie załamuj się, niebawem załapie w czym rzecz, bywa że dzieci nawet miesiącami rano płaczą.
Moje najmłodsze dziecko, też syn w przedszkolu tez odstawia dantejskie sceny, musi być odbierany ode mnie przez wychowawczynię bo sam do sali nie wejdzie, tez jest płacz, ja mu macham "papa" i zamykam drzwi, potem już się bawi.
Córka która jest w starszej o rok grupie nie przechodziła w zesżłym roku ani jednego dnia kryzysu, nie było płaczu, wszystko poszło jak z płatka.

Starszy syn (9 l.) zaliczył dwa przedszkola, w pierwszym chłopiec go poturbował i zaczęły się po tym akcje "nie chcę, chcę do domu", łapał się po drodze wszelkich ogrodzeń, musiałam go nieśc na rękach od przystanku do przedszkola.
W październiku się poddałam, wypisałam go z przedszkola, akurat zaszłam w drugą ciąże więc stwierdziłam, że nie ma parcia już na przedszkole.
Wiosną po okresie rekrutacyjnym syn sam się upomniał o przedszkole, na biegu szukałam mu jakiegoś z wolnym miejscem, udało się i tam już nie było takich akcji, zapomniał o przezyciach z poprzedniego przedszkola.
Magdalena H.

Magdalena H. Zrozumieli, że
idealny świat jest
podróżą, nie
miejscem.

Temat: Żłobek - adaptacja. Ile to może trwać?

Marek Bronisław H.:
Ja tez nie jestem zwolenniczką żłobków, ale nie mówię komuś że dziecko powinno siedzieć w domu z matką, to niech już będzie decyzja każdego z nas.

konto usunięte

Temat: Żłobek - adaptacja. Ile to może trwać?

Magdalena Hacia:
Marek Bronisław H.:
Ja tez nie jestem zwolenniczką żłobków, ale nie mówię komuś że dziecko powinno siedzieć w domu z matką, to niech już będzie decyzja każdego z nas.

Ja uważam że decyzja to jest coś co podejmuje się po rozważeniu wszystkich za i przeciw...Dziecko które jest najbardziej zależne od tej decyzji często nie ma nic do powiedzenia...Rodzice podejmują decyzję oddania dziecka do żłobka bo tak wszyscy robią...
Często są inne rozwiązania (niańka, drugi rodzic) Każdy z nas i tak może zrobić co zechce...Ja akurat uważam za dziwne oddawanie dzieci do żłobka bo pań tam zazwyczaj jest za mało i nie zawsze potrafią kochać...
Joanna P.

Joanna P. Czas na zmiany

Temat: Żłobek - adaptacja. Ile to może trwać?

Ostatnimi dniami ciągle wertuję internet w poszukiwaniu informacji, historii innych mam i ich dzieci - w wielu przypadkach powtarza się schemat, że dziecko buczy przez pierwszy miesiąc a potem już się przyzwyczaja i ciężko jest je zabrać do domu ;) tego bym sobie życzyła.
Ale łatwo "po fakcie" opowiadać jak to z perspektywy czasu wszystko się ułożyło - jak teraz matczyne serce pęka.
Póki co mój maluch nie jest na tyle kumaty, żeby mi powiedzieć, czy jego niechęć do żłobka jest spowodowana koniecznością rozłąki z mamą czy tym, że nie pasuje mu żłobkowe jedzenie (przy takiej stawce żywieniowej panie i tak pewnie muszą stawać na głowie, żeby menu było zdrowe i urozmaicone) a może ciężko mu się dostosować do tego, że "na gwizdek" musi robić to samo co inni.
Po prostu zastanawiam się, ile czasu takie dramatyczne rozstania są normą a kiedy powinno mi się zapalić jakieś światełko.
Niania nie jest dla nas żadnym wyjściem - jak mam całą pensję oddawać obcej kobiecie i całymi dniami nie widzieć się z dzieckiem, to już lepiej siedzieć z nim w domu. Ale siedząc w domu coraz bardziej dziczeję - a tyle się mówi, że szczęśliwa mama to szczęśliwe dziecko. No i tak jak pisałam w pierwszym poście - nikt mi nie zagwarantuje, że nawet poświęcając się i siedząc z synkiem kolejny rok w domu, w przyszłym roku nie będzie takiego samego dramatu przy pójściu do przedszkola (o ile by się dostał). Wręcz wszędzie można przeczytać, że dzieci żłobkowe szybciej przystosowują się do przedszkolnych realiów.

konto usunięte

Temat: Żłobek - adaptacja. Ile to może trwać?

Joanna P.:
No i tak jak pisałam w
pierwszym poście - nikt mi nie zagwarantuje, że nawet poświęcając się i siedząc z synkiem kolejny rok w domu, w przyszłym roku nie będzie takiego samego dramatu przy pójściu do przedszkola (o ile by się dostał). Wręcz wszędzie można przeczytać, że dzieci żłobkowe szybciej przystosowują się do przedszkolnych realiów.

W przedszkolu dziecko już wie że jak większe podchodzi i na niego wrzaśnie to trzeba oddać zabawkę...
Joanna P.

Joanna P. Czas na zmiany

Temat: Żłobek - adaptacja. Ile to może trwać?

Marek Bronisław H.:
W przedszkolu dziecko już wie że jak większe podchodzi i na niego wrzaśnie to trzeba oddać zabawkę...

Nawet wychodząc z mamą do piaskownicy dziecko będzie się stykało ze starszymi i młodszymi - nie ma wyjścia, musi się nauczyć współistnieć w otoczeniu. Chyba, że rodzic planuje chować swoją pociechę pod kloszem i usuwać jej wszystkie nierówności życiowe z pod stóp.

Skoro wypowiadasz się na tej grupie, zakładam, że masz dzieci. I pewnie kiepskie doświadczenia z placówkami opiekuńczymi, skoro tak krytycznie się o nich wypowiadasz (a przynajmniej przebija to z twoich słów). Ale trzeba uwzględnić, że nie każdy może zrezygnować z pracy a na nianię/babcię nie zawsze można się zdać. Ostatecznie egoistyczne pobudki matki (tak, chcę wrócić do pracy!) powinno się chyba również brać pod uwagę?
Magdalena H.

Magdalena H. Zrozumieli, że
idealny świat jest
podróżą, nie
miejscem.

Temat: Żłobek - adaptacja. Ile to może trwać?

Nie pracowałam przez 6 lat dla dobra dzieci, nikt jednak nie brał pod uwagę tego, że dla mnie to nie było dobre...
Odchowałam dzieci na tyle aby poszły do przedszkoli, chcę pracować, rozwijać się, przez te 6 lat bezczynności zawodowej spowodowało że umarłam w swoim zawodzie, przekwalifikowałam się, bo na szczęscie mam męża który mi w tym pomógł gdyby nie on to nie wiem co ja bym teraz zrobiła, musiałabym zaczynać we fryzjerstwie od podstaw bo nikogo nie obchodziłoby to, że normalnie w domu wszystkich w tym zakresie obsługuję...

I to co Joanna napisała, nie sztuką jest iść do pracy i wynająć nianię na wyłącznośc dziecka a potem jak pensja przychodzi to niemalże w 100% ją przelewać na konto niani, mnie by taka praca w ogólne nie satysfakcjonowała, ale tez nie każdy może sobie pozwolić na to by tak jak ja przez x lat nie pracować, nie zarabiać.

Stąd moje zdanie, że nie można komuś mówić co powienien robić i że żłobek jest beeee bo dla mnie żłobki są beee to takie przechowalnie w moim odczuciu, tyle że czasami nie ma wyjścia i tyle i nie można kogoś na tej podstawie osądzać.

Joanno nie martw się, ile by to nie trwało, Twojemu dziecku krzywda się nie dzieje, moment rozłąki jest dla dziecka trudny, dla niektórych dzieci bardziej dla innych mniej, ale w końcu to mija ;)

konto usunięte

Temat: Żłobek - adaptacja. Ile to może trwać?

Joanna P.:
Marek Bronisław H.:
W przedszkolu dziecko już wie że jak większe podchodzi i na niego wrzaśnie to trzeba oddać zabawkę...

Nawet wychodząc z mamą do piaskownicy dziecko będzie się stykało ze starszymi i młodszymi - nie ma wyjścia, musi się nauczyć współistnieć w otoczeniu. Chyba, że rodzic planuje chować swoją pociechę pod kloszem i usuwać jej wszystkie nierówności życiowe z pod stóp.

Po prostu uważam że dwa lata to jest za szybko na socjalizację w żłobku...To nie chodzi o niańczenie...Zauważyłem też że rodzice którzy oddają dzieci do żłobka często próbują ten czas odrobić gdy dzieci są dorosłe :-)

Żłobek to często najłatwiejsze rozwiązanie. Akurat ja zajmowałem się dzieckiem jak było małe i wiem że zajęcie i wyjście do ludzi jest ważne....Lecz można to zrobić na wiele innych sposobów..Można być aktywnym zawodowo, towarzysko tylko trzeba chcieć sobie to zorganizować. Zauważyłem że rodzice szukają łatwych rozwiązań-żłobek...Który w wielu przypadkach nic nie rozwiązuje...

Problem polega też że dzieci w żłobku chorują i zauważyłem że rodzic zostawiający tam dziecko (mówię o swoich pracownikach) nie jest w pełni dyspozycyjny....
Joanna P.

Joanna P. Czas na zmiany

Temat: Żłobek - adaptacja. Ile to może trwać?

Wiesz Magda - to chyba jest trochę tak, że swoim dzieciom chce się dać to wszystko, czego się nie miało w dzieciństwie ;) Ja nie chodziłam do żłobka, do przedszkola, dopiero do tzw. zerówki. I pamiętam jak chodziliśmy do pobliskiego przedszkola na rytmikę - jak ja zazdrościłam tym dzieciom, że one już wcześniej (od młodszych lat) chodziły do przedszkola. Że są ze sobą cały dzień, jedzą wspólnie śniadania, obiady, podwieczorki, mają swoje szafki z obrazkami - a ja byłam zaprowadzana na jakieś 4h "nauki' i do domu. Nie zdążałam się nacieszyć towarzystwem dzieci, nie chciałam wracać do domu. Ale moja mama miała złe wspomnienia ze swojego dzieciństwa w placówkach - i znowu - mi chciała zapewnić coś innego. Historia kołem się toczy ;)

Ogromny szacunek dla ciebie Magda jak i dla Marka za bycie z dziećmi przez pierwsza lata ich dzieciństwa. Ja czuję, że muszę wrócić do ludzi, do pracy - dla mojej higieny psychicznej. Nie mówię tu od razu o oddaniu dziecka na przechowania od 6 do 17:30 ;) raczej o powrocie na 1/2 etatu - takie salomonowe rozwiązanie. Ale to nadal nie rozwiązuje problemu porannych rozpaczy.

Marku - no niestety, dzieci chorują a ktoś się nimi w tym czasie musi zająć. Dlatego, aby nie podpadać pracodawcy, często rodzice zaprowadzają chore dzieci do placówek, gdzie jak piszesz zarażają inne dzieci i tak w kółko. Jak pociecha wyzdrowieje, zaraz podłapuje coś nowego. No, ale na przysłowiowy chleb jakoś trzeba zarabiać. Nie każdy rodzaj pracy można wykonywać zdalnie. Wybory, wybory, wybory.... tak źle i tak niedobrze :)
Dagmara D.

Dagmara D. Field Research
Poland - Badania
rynku - moja miłość.
Wykł...

Temat: Żłobek - adaptacja. Ile to może trwać?

Również byłam z dziećmi 5 lat w domu. I również jestem zwolenniczką żłobka i przedszkola.
Ja się nie odważyłam puścić dzieci do żłobka, ale wtedy były inne czasy i inne żłobki.

Uważam, że dziecko najlepiej się tam socjalizuje i mama nie jest w stanie zapewnić mu takiej organizacji czas i towarzystwa. Dziecko uczy się życia w grupie od czego nikt z nas nie ucieknie. A życie w grupie to nie plac zabaw.

Maluch w pewnym momencie po prostu rozumie,że to już nie tylko przyjemność. Trzeba rano wstać, na odpowiednią porę, ubrać się , zjeść. To męczące. Dla nas dorosłych też, a dla takiego malucha - tym bardziej.

Owszem, dziecko choruje i od tego się nie ucieknie. Mam dwójkę, więc chorowały na zmianę wzajemnie się zarażając :) Do 7-go roku życia (wybacz szczerość,ale to tylko wydaje się daleko :))
Da się to przeżyć. A dziecko się powoli uodparnia.

Ja uważam, że więcej jest zalet niż wad i trzeba się przemęczyć. Jedynym wyjątkiem są dzieci, które do żłobka/przedszkola się nie nadają. Jest taki gatunek. Dzieci nie śpią w nocy, płaczą całą dobę, nic nie jedzą i widać, że ich psychika jest po prostu niszczona.
Myślę Joasiu, że Twój synek nie jest z tego gatunku :) Musisz go tylko codziennie upewniać w tym, że go kochasz, wrócisz po niego i jest już "duży" i ma swoje obowiązku tak jak mama.
A dziecko jest wtedy szczęśliwe, gdy jego mama jest szczęśliwa. Więc dobrze, że nie zapominasz o swoich potrzebach w tym wszystkim.
Ważne, żeby obserwować czy Mały nie przechodzi na złą stronę mocy i czy nie cierpi zbytnio na tej sytuacji. Myślę, że kochająca mama potrafi to ocenić.
Dorota S.

Dorota S. małpa
człekokształtna

Temat: Żłobek - adaptacja. Ile to może trwać?

Marek Bronisław H.:
Akurat ja zajmowałem się dzieckiem jak było małe i wiem że zajęcie i wyjście do ludzi jest ważne....Lecz można to zrobić na wiele innych sposobów..Można być aktywnym zawodowo, towarzysko tylko trzeba chcieć sobie to zorganizować. Zauważyłem że rodzice szukają łatwych rozwiązań-żłobek...Który w wielu przypadkach nic nie rozwiązuje...

dokładnie, ja też zajmowałam się synkiem do drugiego roku życia - wtedy poszedł do żłobka - prowadziłam firmę, zajmowałam się domem i starszą córką - byłam aktywna zawodowo, szkoliłam się, spotykałam ze znajomymi - jak trzeba było jechać na konferencję pomagała mi babcia, jak było większe zlecenie, pomagała mi ciotka, sąsiadka itd. męża przy mnie nie było, więć naprawdę wszystko było na mojej małej blond łepetynie...

ale trzeba pamiętać, że są różne dzieci, z córką takie "zawodowe" spełnienie i praca w domu nie miałyby racji bytu - nie lubiła spać w ciągu dnia, uwielbiała być w centrum uwagi, garnęła się do innych ludzi i dzieci, więc trzeba było jej non stop organizować jakieś atrakcje, spotkania, spacery - tak czy siak, nie było jak pracować, a pracować się chciało i musiało, w efekcie córa poszła do żłobka mając 18 mc i nie uroniła ani jednej łzy

syn był totalnym śpiochem, lubił posapać do 9.00, w południe drzemka 2,3h, i co najważniejsze, lubił bawić się sam - więc w ciągu dnia było naprawdę kilka ładnych godzin do popracowania

Problem polega też że dzieci w żłobku chorują i zauważyłem że rodzic zostawiający tam dziecko (mówię o swoich pracownikach) nie jest w pełni dyspozycyjny....

dzieci chorują także w przedszkolu, jeśli wyśle się dziecia rok później, a nawet dwa lata później - to i tak swoje musi odchorowaćDorota S. edytował(a) ten post dnia 09.10.12 o godzinie 13:57
Dorota S.

Dorota S. małpa
człekokształtna

Temat: Żłobek - adaptacja. Ile to może trwać?

Asiu nie łam się - chopaki ciężej jednak znoszą rozłąkę z rodzicami, pocieszę cię, że to minie - tymczasem zrób dla niego coś od siebie, jedna znajoma np. dała synkowi do żłoba koszulkę d spania ze swoim zdjęciem albo np. pluszaczka-tulaczka ze swoją fotą - może mógłby zabierać na salę jakieś swoje ulubione auto? Kup mu bidonik do picia z wypasionym Zygzakiem, kup mu plecak rasowego żłobkowicza - wiesz, że już duży jesteś synku itd. Działaj tak, aby ten żłobek kojarzył mu się jednak z czymś pozytywnym, a nie tylko z tym, że ciebie nie ma. Pomyśl.

Nagradzaj go jak będziesz po niego przychodziła - ja przez jakiś czas umawiałam się z synkiem przed żłobkiem, że np. dzisiaj mu kupię żelki, małego resoraczka, piłeczkę, albo że np. wybierzemy się po żłobku do parku itd. Teraz nie daję mu rzecz jasna żadnych nagród, tylko na początku go mobilizowałam.

Dodatkowo u mnie zadziałała zmiana godziny porannego wstawania, tzn. zaczęliśmy wstawać wcześniej, tak aby był czas jeszcze na tulaki i np. krótką bajkę animowaną, no i spokojny spacerek do żłobka - żeby rankiem jeszcze się mną nacieszył - u mnie sprawdziło się rewelacyjnie, chociaż z innym dzieckiem taka akcja może dać odwrotny skutek.

Co jeszcze? No to jedzenie... to jest porażka, bo jak on nic nie chce jeść i chodzi głodny, no to jest i zmęczony, i płaczliwy... nie wiem tutaj pogadaj z paniami, no bo głodne dziecko się umęczy w tym żłobku... no muszą znaleźć jakiś sposób na niego - bo z tego może wynikać w ogóle całe jego zachowanie - syn przyjaciółki przez cały rok potrafił nic nie jeść w klubie malucha - musiała zawsze, jak go odbierała, mieć dla niego jakieś słodycze, drożdżówki, taki był wygłodzony...

Głowa do góry, wyluzuj matka, bo może być też taka, że ty megazestresowana i rozbita, bo do roboty byś chciała, a dzieć płacze, a Pan Marek Bronisław H. jeszcze pisze, że nie powinno się takich dzieciów małych do żłobka zaprowadzać, a to to, a to siamto - jak młody czuje, że się wahasz i jesteś zaniepokojona, niepewna, to i on z nerwami do tego żłoba chodzi.
Joanna P.

Joanna P. Czas na zmiany

Temat: Żłobek - adaptacja. Ile to może trwać?

Dorota, Dagmara - ogromnie dziękuję za wasze słowa. Faktycznie - z jednej strony dwulatek to "taki maluszek" a z drugiej to już całkiem kumaty "mały facet". Ciężki wiek.
Jak pisałam, dziś był pierwszy raz z leżakowaniem. Bałam się tego jak diabli, bo mój mały agent, zawsze po żłobku był jeszcze nie zmęczony i żeby padł na drzemkę o przyzwoitej porze, musiałam go prosto z placówki jeszcze na godzinę na placyk zabierać, żeby spożytkował nadmiar energii. A dziś przychodzę o umówionej porze a pani mówi, że on jeszcze śpi i co najważniejsze, wcale nie usnął jako ostatni. Dzięki temu miałam okazję na spokojnie porozmawiać z panią o moich wszelkich obawach i wątpliwościach. Uspokoiło mnie to, że usłyszałam, że mój syn to wcale nie jest taki trudny przypadek :) Że owszem płacze przy rozstaniu, ale potem już bawi się z dziećmi i tylko co jakiś czas jak mu się przypomni to się rozgląda i szuka mamy. Ponoć na rytmice dziś się ładnie "aktywizował", aż pani powtórzyła zabawę, która go tak wciągnęła ;)

W sprawie jedzenia pani zasugerowała, żeby dawać mu śniadania w domu, wtedy nie będzie rozpoczynał dnia z pustym brzuszkiem i nawet jak mu żłobkowe menu nie podpasuje to nie będzie problemu. II zjada chętnie, może z czasem przekona się i do obiadków.

w kwestii pocieszycieli wszelakich to żłobek jest liberalny - dziecko może mieć ukochaną maskotkę, zabawkę, pieluszkę etc. Szkopuł w tym, że moje dziecię nigdy nie miało zapotrzebowania na maskotkę do spania czy pocieszania i nie posiada niczego "najulubieńszego". Ale może faktycznie patent z pluszakiem, który na brzuszku będzie miał zdjęcie mamy nie jest głupim pomysłem. Dzięki!

I jeszcze słówko o drobnych przekupstwach ;) Żłobek jest niedaleko CH, więc za każdym razem po wyjściu idziemy tam do sklepu zoologicznego oglądać rybki, świnki, króliczki, papużki co mój synek przyjmuje z ogromnym entuzjazmem. Zawsze mam też w torebce lizaka czy właśnie żelki - ale zwierzątka jak dotąd wystarczają :)

Ufff jeszcze raz dziękuję za wszystkie ciepłe słowa, liczę, że przyjdzie taki moment, że i moje dziecko będzie szło do żłobka z radością :)

konto usunięte

Temat: Żłobek - adaptacja. Ile to może trwać?

Podzielę się, swoim skromnym zdaniem:-) I z własnej autopsji i doświadczenia zawodowego. Ja również uważam,że bliskość i miłość matki nie zastąpi - opiekunka. Jednakże...w obecnym czasie, żłobki nie są "przechowalnią" Jeśli chodzi o adaptacje dzieci w żłobku, każde dziecko przechodzi ją na własny sposób. Jedne dzieci "gorzej", drudzy "lepiej" lub "łagodniej" dziecko chodząc do żłobka musi się nauczyć funkcjonować w nowym otoczeniu, musi pogodzić się z brakiem domowego komfortu i intymności, musi nauczyć się przebywać w gwarze, a nawet hałasie, dlatego trzeba być wyrozumiałym i wsłuchiwać się w potrzeby dziecka. Staraj się odsunąć od siebie niepokój i zdenerwowanie, z uśmiechem przyprowadzaj synka. On doskonale wyczuwa Twoje nastroje i niepokoje. Daj czas synkowi...

konto usunięte

Temat: Żłobek - adaptacja. Ile to może trwać?

Jeśli synek, odmawia przyjmowania pokarmu w żłobku jest to normalna reakcja na początku. Dziecko zaspokaja w ten sposób potrzebę kontroli - nie ma wpływu na to, czy pójdzie do żłobka ale decyduje o spożywaniu posiłków. To jest taki jego protest. Opiekunka ma rację i dobrze radzi z propozycją wcześniejszego nakarmienia w domu. Nie zmuszamy dziecka do jedzenia, ale staramy się zrozumieć co dziecko przez takie zachowanie chce przekazać. :-)
Po wyjściu ze żłobka poświęć jak najwięcej czasu swojemu dziecku, spędź go w sposób ciekawy i atrakcyjny dla malucha. :-)

Zobaczysz...za jakiś czas, synek nie będzie chciał wychodzić ze żłobka. Wszystkiego dobrego życzę i pociech z synka:-)))Monika M. edytował(a) ten post dnia 09.10.12 o godzinie 22:41
Dagmara D.

Dagmara D. Field Research
Poland - Badania
rynku - moja miłość.
Wykł...

Temat: Żłobek - adaptacja. Ile to może trwać?

Joanna P.:
Ufff jeszcze raz dziękuję za wszystkie ciepłe słowa, liczę, że przyjdzie taki moment, że i moje dziecko będzie szło do żłobka z radością :)
A nawet jeśli nie z pieśnią na ustach, to po prostu zaakceptuje ten fakt :):) Będzie dobrze, zobaczysz :)

konto usunięte

Temat: Żłobek - adaptacja. Ile to może trwać?

Joasiu ...poruszyłaś tutaj bardzo dużo rzeczy. Niektóre bym podważyła, niektóre pochwaliła. Jestem służę pomocą i radą. Pamiętaj,że w tym okresie i czasie adaptacji dziecka w żłobku szczególnie ważna jest obecność, życzliwość i uwaga kochających opiekunów. Ty zaś pamiętaj,że im więcej czasu, zainteresowania i zrozumienia w nowej sytuacji okażesz dziecku, tym szybciej on odnajdzie się w nowej sytuacji.

Powodzenia życzę;-))
Joanna P.

Joanna P. Czas na zmiany

Temat: Żłobek - adaptacja. Ile to może trwać?

Dziękuję Moniko, za wypowiedź. Miło mi, że osoba ze środowiska żłobkowego, znająca temat od podszewki włączyła się do dyskusji. To nasze pierwsze dziecko, pierwsze żłobkowe w rodzinie w ogóle, także siłą rzeczy przeciera szlaki.
Oczywiście tak jak piszecie, po odebraniu synka ze żłobka idziemy razem na "rytualne" już oglądanie zwierzątek w sklepie zoologicznym, bo wiem, że mu to sprawia frajdę, do domu mamy na szczęście blisko, więc zostaje nam jeszcze sporo czasu na wspólne zabawy i wygłupy. Chcę, żeby mój mały żłobkowicz czuł, że chociaż musi spędzić część dnia bez mamy, to o umówionej porze zawsze po niego przychodzę i resztę dnia możemy spędzić razem tak jak dawniej. Weekendy staramy się spędzać maksymalnie rodzinnie - od 4 m-ca życia chodzimy z synkiem na specjalne zajęcia basenowe dla maluchów, odwiedzamy babcie i dziadków, jeździmy całą rodziną na spacery do parku, poznajemy warszawską ofertę placów i sal zabaw (w zależności od pogody).

Jeśli masz, Moniko, jakieś uwagi albo rady, co jeszcze możemy zrobić aby ta swoista "inicjacja" naszego synka była łatwiejsza dla niego i dla nas to pisz proszę. Rady "z drugiej strony barykady" są równie cenne co te już uzyskane od rodziców innych maluchów.

EDIT: dziś synka odprowadził mąż. Zobaczymy, czy ten model się lepiej sprawdzi.Joanna P. edytował(a) ten post dnia 10.10.12 o godzinie 08:00

Następna dyskusja:

Czy może ktoś pomóc?




Wyślij zaproszenie do