Temat: Szczepienia - linki dla opronych
Aneta K.:
W tym problem, że nikt nie da nam 100% zapewnienia, że po raz, szczepienie zabezpieczy przed chorobą, a po dwa nie zdarzy się ciężkie powikłanie po szczepionce.
Nawet gdyby szczepionka dała mi 50/50 szans na uniknięcie choroby przy 5% szans na powikłania to bym się zaszczepił. I swoje dzieci też. Lepsze by to było niż zerowa dodatkowa ochrona i 50/50 ryzyka dodatkowych powikłań.
Twierdzenie, że dzieci nieszczepione stanowią zagrożenie dla szczepionych to bzdura, to samo można powiedzieć w drugą stronę. Dopóki nie zostaną przeprowadzone badania porównawcze dzieci nieszczepionych ze szczepionymi, w tym wpływu razem wszystkich szczepień wg pełnego kalendarza, nikt rozsądny nie może wyciągnąć wniosku, że szczepienia przynoszą więcej pożytku niż szkody.
To jest obraza ciężkiej pracy wielu naukowców, lekarzy i zaprzeczenie postępu cywilizacyjnego. Za mojego dzieciństwa ospa szła przez przedszkola i szkoły jak ponury żniwiarz, a za nią zapalenie opon mózgowych i inne świństwa, przez które kilku moich znajomych ma problemy do dzisiaj. Moje dzieci mają sporą szansę uniknąć tego wszystkiego i w zdrowiu doturlać się do starości.
Nikt nie ma prawa zmuszać drugiego człowieka, żeby poddał się zabiegom medycznym, które mogą spowodować (w tym ciężkie) powikłania i dopóki nie zostanie w 100% udowodnione rzetelnie, że szczepienia chronią.
Zna Pani kogoś kogo dziecko dostało powikłań po szczepionce? Bo ja nie. A znam masę rodzin z dziećmi, nie tylko z mojego miasta (żeby nie było, że próba nie jest reprezentatywna).
Kiedyś, nie tak dawno jeszcze wszyscy tu proszczepionkowcy wierzyli, że szczepienia chronią, teraz sami przyznajecie, że nie. Dzieci nieszczepione nie stanowią problemu ani zagrożenia, wiedzą o tym lekarze i sami wakcynolodzy.
Łagodniejsze przejście choroby i wynikające z tego znaczące zmniejszenie ryzyka powikłań to nie 100 % odporności.
Nikt mnie nie zmusi do narażenia zdrowia mojego dziecka na szwank, koniec i kropka, bo zdrowie i życie mojego dziecka jest dla mnie najważniejsze. Ja nie mam zamiaru potem biegać po lekarzach (o leczeniu dziecka na własny koszt nie wspominając), bo firmy farmaceutyczne a tym bardziej Państwo Polskie nie chce wziąć odpowiedzialności za leczenie powikłań poszczepiennych, które nadal są dużo gorsze (zaburzenia neurologiczne, alergie itd) niż przechorowanie zwykłych dziecięcych chorób typu świnka, różyczka czy odra.
Skoro zdrowie i życie dziecka są w oczywisty sposób tak ważne to proszę się wbić na 'ospa party' i odmówić dziesięć zdrowasiek. Wiara czyni cuda! A jak już dziecko zachoruje to broń boże do jakiegoś konowała w białym kitlu (bo oni chcą wszystkich pozabijać wyciągając wcześniej pieniądze), tylko od razu biegusiem do zielarki.
I strasznie z góry przepraszam, że polecę chamszczorem, ale nie mam już siły.
Ślepienie się w monitor komputera nieszczy wzrok. Jest to już udowodnione. Więc może warto by było zrobić coś dla swoich oczu i dać im odpocząć. Jeszcze trochę i znajdą się ślady trotylu na szczepionkach...
Telefonu komórkowego Pani też nie używa? Nikt nie sprawdził ze 100% pewnością jak oddziaływuje na mózg.
Żywność ze sklepu? Boże drogi, tam to dopiero są świństwa. Rośliny nawożone ludzkimi odchodami, mięso zwierząt karmionych własnymi trupami, pół tony pestycydów i antybiotyków.
Wszechobecne tworzywa sztuczne?
Samochody, które same jeżdżą?
P.S.
Jeszcze raz przepraszam za zaniżenie poziomu dyskusji. To nie jest odpowiedź ad personam, mimo że cytuję post Pani Anety. Kieruję to do całej antyszczepionkowej braci.