Tomasz T.

Tomasz T. za gorąco...;)

Temat: Rodzina ... odbudowana?!

Są tysiące rodzin rozbitych, dzieci zostają z matką lub ojcem, którzy po jakimś czasie szukają nowego "szczęścia"...
Istnieje brzydkie powiedzenie:"Nieważne czyje cielę, ważne w czyjej oborze stoi"...
Jak jest Wszym zdaniem, czy dla dziecka będzie lepszym jeżeli rodzic biologiczny jest "martwy", czy też lepiej, aby uczestniczył żywo w jego wychowaniu...
Czy mamy prawo odbudowywać rodzinę w ten sposób...?
Jak widzi to dziecko...?

Sam jestem rozwiedziony, wiem, że moje dzieci potrzebują ojca...ale , czy jestem w stanie nim być "na odległość", dorywczo...?!

Proszę o wypowiedzi tych, którzy są po rozwodach, tych którzy cieszą się pełnymi rodzinami, jak również tych, którzy jeszcze rodzin nie założyli...
Dagmara D.

Dagmara D. Field Research
Poland - Badania
rynku - moja miłość.
Wykł...

Temat: Rodzina ... odbudowana?!

wiesz, to chyba tak, ze my, rodzice nie mozemy 'roscic sobie praw' do milosci naszych dzieci. Tak naprawde dzieci nas beda kochac lub nie , bo tak zdecyduja. Ale musimy im dac szanse na te decyzje. A damy ja tylko wtedy, gdy beda wiedzialy JAK je kochamy. Nie mamy wiec innego wyjscia jak to okazywac. Nawet na odleglosc. Mozna byc bardzo blisko, mieszkac w jednym domu I nie zasluzyc na ich milosc. A mozna byc daleko I pozostac ich azylem, przyjacielem, doradca i oparciem. Dlatego nie wolno sie od nich odsuwac, bo odbieramy im szanse na decyzje. Bardzo wazna nie tylko dla nas, ale za kilka lat rowniez dla nich. I to chyba jest najwazniejsze. Nasze spelnienie, samopoczucie jest tu malo istotne. Trzeba dac im szanse posiadania rodzica. A nie kazdy rodzic to robi nawet mieszkajac z dziecmi. I to nie jest organizowanie sobie rodziny. To bardziej ulatwianie dzieciom oceny, czy warto tracic czas na faceta, ktory siebie nazywa ojcem.

p.s. sorry pisze z palma.

konto usunięte

Temat: Rodzina ... odbudowana?!

Tomasz T.:
Jak jest Wszym zdaniem, czy dla dziecka będzie lepszym jeżeli rodzic biologiczny jest "martwy", czy też lepiej, aby uczestniczył żywo w jego wychowaniu...
Uczestniczył, koniecznie. I konsekwentnie.

Ja po wyprowadzeniu sie z domu poświęcałem dzieciom DUŻO WIĘCEJ czasu niż kiedy mieszkaliśmy razem. Bo jak je zabierałem to trzeba było cały weeekend, od piątku po południu do niedzieli wieczór zaplanować, łącznie z gotowaniem obiadów, kinem, zoo itp.
Miały tego tatę naprawdę na wyłączność, żaden sprawy nie zakłócały "ojcostwa".

Ale z konsekwencją miałem gorzej, trzeba było jechać na kontrakt na pare miesięcy, wtedy więź się rwała całkowicie, po latach widze że to był błąd, pod tym względem lepiej by było mieć inne zajęcie, w kraju, szkoda że nie próbowałem wystarczająco konsekwentnie.

konto usunięte

Temat: Rodzina ... odbudowana?!

Dagmara D.:
wiesz, to chyba tak, ze my, rodzice nie mozemy 'roscic sobie praw' do milosci naszych dzieci. Tak naprawde dzieci nas beda kochac lub nie , bo tak zdecyduja. Ale musimy im dac szanse na te decyzje. A damy ja tylko wtedy, gdy beda wiedzialy JAK je kochamy. Nie mamy wiec innego wyjscia jak to okazywac. Nawet na odleglosc. Mozna byc bardzo blisko, mieszkac w jednym domu I nie zasluzyc na ich milosc. A mozna byc daleko I pozostac ich azylem, przyjacielem, doradca i oparciem. Dlatego nie wolno sie od nich odsuwac, bo odbieramy im szanse na decyzje. Bardzo wazna nie tylko dla nas, ale za kilka lat rowniez dla nich. I to chyba jest najwazniejsze. Nasze spelnienie, samopoczucie jest tu malo istotne. Trzeba dac im szanse posiadania rodzica. A nie kazdy rodzic to robi nawet mieszkajac z dziecmi. I to nie jest organizowanie sobie rodziny. To bardziej ulatwianie dzieciom oceny, czy warto tracic czas na faceta, ktory siebie nazywa ojcem.

p.s. sorry pisze z palma.
Bardzo piękna wypowiedź Dagmary...
Jestem w związku małżeńskim ponad 20 lat. Mamy jedynaczkę.
Znakomita większość naszych znajomych to rozwodnicy... Takich jak my może znamy ze trzy pary, a mamy baaaaardzo wielu znajomych i kilkanaścioro przyjaciół. Rozwodnicy następnie wiążą się z rozwodnikami i mają w związku z tym dzieci swoje i nie swoje...
Ich dzieci, pozostając w kontakcie z każdym z biologicznych rodziców, jednocześnie wchodzą w relacje wychowawcze z partnerami tych rodziców. Obserwacja tych krzyżowych związków emocjonalnych i rodzinnych ze względu na nasze wykształcenie (jestem pedagogiem, zona psychologiem, oboje mamy prywatną szkołę psychoanalizy) jest fascynująca... Większość naszych znajomych bardzo się stara, aby dzieci miały jak najlepiej... Starają się w miarę możliwości, oczywiście... Częściej ograniczeniem nie są tu bariery finansowe, ale emocjonalne.
Mam też przyjaciela, który wychowuje nastoletnią córkę na odległość. Jedynaczkę. Przyjaciel nie mieszka od lat wraz z biologiczną matką i córką... Wcześniej jednak nawiązał niebywale - jak na obyczaje ojcowskie w naszym kraju - silną relację emocjonalną z córką, kiedy jeszcze razem mieszkali. Można powiedzieć, że pełnił wtedy funkcje zarówno matczyne, jak i ojcowskie, czego byłem świadkiem z racji sąsiedztwa... Teraz, pomimo fizycznej odległości, podtrzymuje tę relację...
Żal mi go, kiedy pomyślę o buncie córki, który pewno nieuchronnie nadejdzie, bo taka jest reguła dojrzewania... Córka stanowi cel jego życia... Moja dla mnie też, i doświadczam tego jej oddalania się systematycznego ode mnie. Rozmawiam o tym z żoną... Wspieramy się wzajemnie. Mamy siebie i uczestniczymy w życiu córki, mimo że w jednym domu, to już na odległość...
A co zrobi przyjaciel, kiedy jego córeczka znajdzie się w wieku mojej, i zacznie odrzucać jego potrzebę bliskości? Zresztą, on jest tego świadom i trochę jest bezradny... Jeszcze niepogodzony, bo to jeszcze nie ten czas...
Anna Pamuła

Anna Pamuła ABRAKADABRA

Temat: Rodzina ... odbudowana?!

Ja jestem po rozwodzie w bardzo mlodym wieku i aktualnie szczesliwa mezatka i matka 3 dzieci.
Ojciec mojego najstarszego syna "odpuscil" sobie wychowywanie i kontakt z dzieckiem na wiele lat. Niestety zbieglo sie to z moim samodzielnym macierzynstwem i brakiem meskich wzorcow u mojego syna. A byl toczas kiedy on ewidentnie potrzebowal kogos innego w zyciu niz tylko matki. Teraz najstarszy syn ma 17 lat. Od jakiegos czasu sam inicjuje kontakty z ojcem biologicznym, ale widze w nim braki ktorych nie odwroce. Mimo ze od 8 lat ma opieke mojego Meza to jednak ciagnie go do ojca i jego rodziny. Wazne jest podejscie matki do takiego tematu. Ja zawsze uwazalam ze dziecko ma rodzicow a nie tylko Matke i powinno miec kontakt z obojgiem.
Odpowiadajac na Twoje pytanie - jesli jedno z rodzicow nie przedstawia zachowan patologicznych, nie ma tam miejsca na krzywde dziecka a po prostu zycie sie tak ulozylo to uwazam ze dziecko powinno miec kontakt z nieobecnym rodzicem. W przeciwnym przypadku traci jakas czesc swojej przeszlosci i w pozniejszym wieku brakuje mu zakotwiczenia i odnalezienia sie w realiach zycia.
Marina N.

Marina N. radośc tworzenia

Temat: Rodzina ... odbudowana?!

Opowiem o mojej sytuacji. Jestem po rozwodzie i mam 9-letnią córkę. Były mąż jest tak zwanym "niedzielnym" tatą i to nie zbyt regularnie, ale mimo to córka jest bardzo związana z nim emocjonalnie- niewątplie kocha ojca i jest on dla niej niepodważalnym autorytetem. Na codzień widze jak ona potrzebuje nie tylko matki, myśli o tacie zawsze i wciąż ma świadomość istnienia rodziny, choć ojciec się wyprowadził ponad 3 lata temu.
Dzieci w tym wieku nie rozumieją dlaczego rodzice nie mieszkają razem, godzą się z sytuacją, ale stale myślą o mamie i tacie jako o jednej rodzinie.
Mam też przyjaciela, który też jest po rozwodzie i ma 12 letniego syna. NIe mamy jeszcze wspólnego domu, ale spędzamy razem bardzo dużo czasu. Córka akceptuję obecną sytuację, nawet tęskni i czeka kiedy przyjdzie mój przyjaciel ,aby się z nim pobawić. Na szćżęście bardzo się lubią. Ale tata jest tylko jeden.
Ja również, pomimo bardzo dobrych relacji z synem mojego obecnego partnera nigdy nie będę jego matką. Tym bardziej,że w tym wieku dzieci nawet zaczynają się buntować, jeżeli ktoś pretenduje na miano " przyszywanego" rodzica. Lepiej zostać poprostu przyjacielem takiego dziecka, jednocześnie dając mu jak najwięcej miłości i ciepła.
W tej chwili zdaję sobie sprawę,że przyszywany tata ani mama nigdy nie zastąpi dziecku biologicznego rodzica ( no chyba że w chwili rozstania rodziców dziecko było bardzo małe).

Tak naprawdę w nowej rodzinie nie chodzi o zastąpienie biologicznego rodzica inną osobą, tylko o to by dziecko miało wzorzec normalnych, zdrowych relacji rodzinnych pomiędzy dorosłymi i dziećmi, aby było kochane, czuło sie bezpiecznie i pewnie w swoim domu i zawsze mogło liczyć na wsparcie.
Marina N.

Marina N. radośc tworzenia

Temat: Rodzina ... odbudowana?!

Dodam jeszcze, że rodzic, który mieszka osobno powinien utrzymywać z zdieckiem jak najbliższy kontakt i zapewniać go o swojej miłości. Inaczej dziecko będzie miało wielki żal do obu rodziców, a szcególnie tego nieobecnego.
Brak kontaktu z drugim rodzicem wywołuje u dziecka ogromne poczucie winy, zawód i poczucie odrzucenia, które później będzie się odbijało na całym jego dorosłym życiu.Marina Jurga edytował(a) ten post dnia 29.11.07 o godzinie 00:03
Tomasz T.

Tomasz T. za gorąco...;)

Temat: Rodzina ... odbudowana?!

Marina Jurga:
Tak naprawdę w nowej rodzinie nie chodzi o zastąpienie biologicznego rodzica inną osobą, tylko o to by dziecko miało wzorzec normalnych, zdrowych relacji rodzinnych pomiędzy dorosłymi i dziećmi, aby było kochane, czuło sie bezpiecznie i pewnie w swoim domu i zawsze mogło liczyć na wsparcie.

To co napisałaś jest bardzo życiowe...dokładnie odzwierciedla mój dylemat...
W tym co napisałaś , dla mnie przynajmniej istnieją dość duże sprzeczności, bo rozwód to nie jest zdrowa relacja...:)))
I nie wiem jak Ty rozumiesz "zastępowanie", bo dla mnie tym zastepującym jest właśnie partner matki... To z jego zdaniem liczy się matka, czyli poniekąd ma 75 % głosów...;)))
Tomasz T.

Tomasz T. za gorąco...;)

Temat: Rodzina ... odbudowana?!

Marina Jurga:
Dodam jeszcze, że rodzic, który mieszka osobno powinien utrzymywać z zdieckiem jak najbliższy kontakt i zapewniać go o swojej miłości. Inaczej dziecko będzie miało wielki żal do obu rodziców, a szcególnie tego nieobecnego.
Brak kontaktu z drugim rodzicem wywołuje u dziecka ogromne poczucie winy, zawód i poczucie odrzucenia, które później będzie się odbijało na całym jego dorosłym życiu.Marina Jurga edytował(a) ten post dnia 29.11.07 o godzinie 00:03

Teoretycznie się z tobą zgadzam, ale praktycznie niestety , w większości przypadków jest to niewykonalne...
Tomasz T.

Tomasz T. za gorąco...;)

Temat: Rodzina ... odbudowana?!

Anna Pamuła:
Ja jestem po rozwodzie w bardzo mlodym wieku i aktualnie szczesliwa mezatka i matka 3 dzieci.
Ojciec mojego najstarszego syna "odpuscil" sobie wychowywanie i kontakt z dzieckiem na wiele lat. Niestety zbieglo sie to z moim samodzielnym macierzynstwem i brakiem meskich wzorcow u mojego syna. A byl toczas kiedy on ewidentnie potrzebowal kogos innego w zyciu niz tylko matki. Teraz najstarszy syn ma 17 lat. Od jakiegos czasu sam inicjuje kontakty z ojcem biologicznym, ale widze w nim braki ktorych nie odwroce. Mimo ze od 8 lat ma opieke mojego Meza to jednak ciagnie go do ojca i jego rodziny. Wazne jest podejscie matki do takiego tematu. Ja zawsze uwazalam ze dziecko ma rodzicow a nie tylko Matke i powinno miec kontakt z obojgiem.
Odpowiadajac na Twoje pytanie - jesli jedno z rodzicow nie przedstawia zachowan patologicznych, nie ma tam miejsca na krzywde dziecka a po prostu zycie sie tak ulozylo to uwazam ze dziecko powinno miec kontakt z nieobecnym rodzicem. W przeciwnym przypadku traci jakas czesc swojej przeszlosci i w pozniejszym wieku brakuje mu zakotwiczenia i odnalezienia sie w realiach zycia.


Dziekuje za Twoją wypowiedź... też jestem zdania , że dzieci powinny mieć korzenie...korzenie to rodzina...rodzina to dom...czyt.matka , ojciec , dzieci...
wg. mnie nowy wybranek matki ruguje ojca...:))

konto usunięte

Temat: Rodzina ... odbudowana?!

Tomasz T.:
Marina Jurga:
Dodam jeszcze, że rodzic, który mieszka osobno powinien utrzymywać z zdieckiem jak najbliższy kontakt i zapewniać go o swojej miłości. Inaczej dziecko będzie miało wielki żal do obu rodziców, a szcególnie tego nieobecnego.
Brak kontaktu z drugim rodzicem wywołuje u dziecka ogromne poczucie winy, zawód i poczucie odrzucenia, które później będzie się odbijało na całym jego dorosłym życiu.
Teoretycznie się z tobą zgadzam, ale praktycznie niestety , w większości przypadków jest to niewykonalne...
nie ma reguły (Dag, pozdrowienia). U mnie (niestety, nie mam tu czystego sumienia) sam kontakt nie był utrudniany wprost, a różne sztuczki można było olać. Niestety strasznie sie wściekałem (starałem się twego nie okazywać, ale dzieci czują), że moja ex manipuluje, lepiej było zachować stoicki spokój dla dobra sprawy.

Np zaplanowana podróż do babci (Kraków), nagle odwołana, nie teraz to kiedy indziej, spoko, nic na siłę, usmiech, luzik. Cholernie trudne ale NIE NIEMOŻLIWE przecież.

po latach skłaniam się to stwierdzenia, że nasza ex-kobieta nie zawsze świadomie nam przeszkadza. Można by uznać, że dzieje się "samo".
Marina N.

Marina N. radośc tworzenia

Temat: Rodzina ... odbudowana?!

W większości przypadków kontakt drugiego rodzica z dzieckiem jest utrudniony przez zepsute relację rodziców. To oczywiste!
Więc to tylko od rodziców zależy, czy po rozwodzie są w stanie nie utrudniać sobie na wzajem kontaktów z dizeckiem. Tak jak powiedziałeś, rzeczywistoś zwykle bywa dość przykra i dziecko cierpi przez zawziętość rodziców.
Mi akurat w chwili rozwodu udało się ustalić z ex-mężem taką zasadę :" Skoro nie mogliśmy być dobrym małżeństwem, to przynajmniej starajmy się być dobrymi rodzicami".

konto usunięte

Temat: Rodzina ... odbudowana?!

Tomasz T.:
wg. mnie nowy wybranek matki ruguje ojca...:))
Hmm, absolutnie protestuję, sorry!

Może to tak wyglądać, ba, może nawet są takie zamiary (w co wątpię), ale NA PEWNO biologiczny ojciec (poza skrajnymi przypadkami) jest nie do wyrugowania. Od niego samego dużo zależy.
Tomasz T.

Tomasz T. za gorąco...;)

Temat: Rodzina ... odbudowana?!

Marina Jurga:
" Skoro nie mogliśmy być dobrym małżeństwem,
to przynajmniej starajmy się być dobrymi rodzicami".

niestety tej zasady "mój parlament" nie przyjął...;-)
a z drugiej strony, czy to aby na pewno wykonalne, czy tylko oszukiwanie swojego dobrego samopoczucia...?:)))
Marina N.

Marina N. radośc tworzenia

Temat: Rodzina ... odbudowana?!

Tomasz T.:

W tym co napisałaś , dla mnie przynajmniej istnieją dość duże sprzeczności, bo rozwód to nie jest zdrowa relacja...:)))
I nie wiem jak Ty rozumiesz "zastępowanie", bo dla mnie tym zastepującym jest właśnie partner matki... To z jego zdaniem liczy się matka, czyli poniekąd ma 75 % głosów...;)))

Ludzie się rozwodzą własnie dzlatego, że w rodzinie nie ma zgody. To że rodzice są razem, to wcale nie oznacza, że w domu panuje zdrowa atmosfera. Bardzo często zdarza się tak, że to dopiero w drugim związku potrafimy stworzyć dobrze rozumiejącą się i zgodną rodzinę. Właśnie wtedy dziecko ma szanse zaobserwować jak powinni rozmawiać ze sobą mama i tata, nauczyć się pewnych zasad postępowania choć w nowej, ale rodzinie.

NIe mniej dziecko, kóre zna swojego rodzica, który odszedł, nigdy wpełni nie nazwie nowego pana "tatą", choć ten będzie spełniać jego obowiązki.Marina Jurga edytował(a) ten post dnia 29.11.07 o godzinie 00:42
Tomasz T.

Tomasz T. za gorąco...;)

Temat: Rodzina ... odbudowana?!

Przemysław Wiszniewski:
Dagmara D.:
wiesz, to chyba tak, ze my, rodzice nie mozemy 'roscic sobie praw' do milosci naszych dzieci. Tak naprawde dzieci nas beda kochac lub nie , bo tak zdecyduja. Ale musimy im dac szanse na te decyzje. A damy ja tylko wtedy, gdy beda wiedzialy JAK je kochamy. Nie mamy wiec innego wyjscia jak to okazywac. Nawet na odleglosc. Mozna byc bardzo blisko, mieszkac w jednym domu I nie zasluzyc na ich milosc. A mozna byc daleko I pozostac ich azylem, przyjacielem, doradca i oparciem. Dlatego nie wolno sie od nich odsuwac, bo odbieramy im szanse na decyzje. Bardzo wazna nie tylko dla nas, ale za kilka lat rowniez dla nich. I to chyba jest najwazniejsze. Nasze spelnienie, samopoczucie jest tu malo istotne. Trzeba dac im szanse posiadania rodzica. A nie kazdy rodzic to robi nawet mieszkajac z dziecmi. I to nie jest organizowanie sobie rodziny. To bardziej ulatwianie dzieciom oceny, czy warto tracic czas na faceta, ktory siebie nazywa ojcem.

p.s. sorry pisze z palma.
Bardzo piękna wypowiedź Dagmary...
Jestem w związku małżeńskim ponad 20 lat. Mamy jedynaczkę.
Znakomita większość naszych znajomych to rozwodnicy... Takich jak my może znamy ze trzy pary, a mamy baaaaardzo wielu znajomych i kilkanaścioro przyjaciół. Rozwodnicy następnie wiążą się z rozwodnikami i mają w związku z tym dzieci swoje i nie swoje...
Ich dzieci, pozostając w kontakcie z każdym z biologicznych rodziców, jednocześnie wchodzą w relacje wychowawcze z partnerami tych rodziców. Obserwacja tych krzyżowych związków emocjonalnych i rodzinnych ze względu na nasze wykształcenie (jestem pedagogiem, zona psychologiem, oboje mamy prywatną szkołę psychoanalizy) jest fascynująca... Większość naszych znajomych bardzo się stara, aby dzieci miały jak najlepiej... Starają się w miarę możliwości, oczywiście... Częściej ograniczeniem nie są tu bariery finansowe, ale emocjonalne.
Mam też przyjaciela, który wychowuje nastoletnią córkę na odległość. Jedynaczkę. Przyjaciel nie mieszka od lat wraz z biologiczną matką i córką... Wcześniej jednak nawiązał niebywale - jak na obyczaje ojcowskie w naszym kraju - silną relację emocjonalną z córką, kiedy jeszcze razem mieszkali. Można powiedzieć, że pełnił wtedy funkcje zarówno matczyne, jak i ojcowskie, czego byłem świadkiem z racji sąsiedztwa... Teraz, pomimo fizycznej odległości, podtrzymuje tę relację...
Żal mi go, kiedy pomyślę o buncie córki, który pewno nieuchronnie nadejdzie, bo taka jest reguła dojrzewania... Córka stanowi cel jego życia... Moja dla mnie też, i doświadczam tego jej oddalania się systematycznego ode mnie. Rozmawiam o tym z żoną... Wspieramy się wzajemnie. Mamy siebie i uczestniczymy w życiu córki, mimo że w jednym domu, to już na odległość...
A co zrobi przyjaciel, kiedy jego córeczka znajdzie się w wieku mojej, i zacznie odrzucać jego potrzebę bliskości? Zresztą, on jest tego świadom i trochę jest bezradny... Jeszcze niepogodzony, bo to jeszcze nie ten czas...

Gratuluję Ci i ...zazdroszczę...:)))
Marina N.

Marina N. radośc tworzenia

Temat: Rodzina ... odbudowana?!

Tomasz T.:
Marina Jurga:
" Skoro nie mogliśmy być dobrym małżeństwem,
to przynajmniej starajmy się być dobrymi rodzicami".

niestety tej zasady "mój parlament" nie przyjął...;-)
a z drugiej strony, czy to aby na pewno wykonalne, czy tylko oszukiwanie swojego dobrego samopoczucia...?:)))
Nam się udało :)) W tej chwili powiedziałabym ,że rozmawiam z moim EX o wiele spokojniej, jeżeli tylko on ma czas i ochotę zająć się dzieckiem i nie koliduje to z moimi planami - to nigdy nie bronie, utrzymuję świetne relacje z jego rodzicami, którzy bardzo pomagają mi przy wychowaniu dziecka.
Każdemu rozwodnikowi życze, aby potrafili wybaczyć i żyć dalej osobno każdy swoim życiem i nie utrudniali dziecku kontaktów z drugim rodzicem. Diezecko ponad wszystko.
Tomasz T.

Tomasz T. za gorąco...;)

Temat: Rodzina ... odbudowana?!

Marina Jurga:
Tomasz T.:

W tym co napisałaś , dla mnie przynajmniej istnieją dość duże sprzeczności, bo rozwód to nie jest zdrowa relacja...:)))
I nie wiem jak Ty rozumiesz "zastępowanie", bo dla mnie tym zastepującym jest właśnie partner matki... To z jego zdaniem liczy się matka, czyli poniekąd ma 75 % głosów...;)))

Ludzie się rozwodzą własnie dzlatego, że w rodzinie nie ma zgody. To że rodzice są razem, to wcale nie oznacza, że w domu panuje zdrowa atmosfera. Bardzo często zdarza się tak, że to dopiero w drugim związku potrafimy stworzyć dobrze rozumiejącą się i zgodną rodzinę. Włanśnie wtedy dziecko ma szanse zaobserwować ja powinni rozmawiać ze sobą mama i tata, nauczyć się penych zasad postępowania w choć w nowej, ale rodzinie.

NIe mniej dziecko, kóre zna swojego rodzica, który odszedł, nigdy wpełni nie nazwie nowego pana "tatą", choć ten będzie spełnia jego obowiązki.


Właśnie tutaj ujęłaś sedno problemu...
Nie ma , moim zdaniem, instytucji pośredniej, jest albo-albo...
Jeżeli ja mam być ojcem to mam prawo, które mi daje zresztą KR do współuczestniczenia w wychowaniu dzieci...
A w tym momencie nie zyczę sobie , żeby jakiś obcy facet podejmował decyzje dotyczace moich dzieci...
Alternatywa druga- muszę nie żyć(czyt.pozbawic się wszystkich praw i obowiazków)
Marina N.

Marina N. radośc tworzenia

Temat: Rodzina ... odbudowana?!

Tomasz T.:
A w tym momencie nie zyczę sobie , żeby jakiś obcy facet podejmował decyzje dotyczace moich dzieci...
Alternatywa druga- muszę nie żyć(czyt.pozbawic się wszystkich praw i obowiazków)
A tu CIę boli! Teraz rozumiem,że chciałbyć decydować o przyszłości swoich dzieci na bieżąco, ale twoja EX, niestety radzi się ze swoim obecnym partnerem a nie z Tobą?
Jeżeli są to sprawe dotycząco codziennego życia, to trudno żeby za każym razem była żona pytała Cię o zdanie co ma zrobić. Lecz jeżeli ty masz ochotę decydować o ważnych sprawach, dotyczących Twoich dzieci, to musisz mieć z nimi stały kontak i się interesować ich sprawami. Zwykle w aktach rozwodowych sąd ustala,że o ważnych sprawach dziecka decydują oboje rodziców. Więc jeżeli Ci zależy, to nie daj się zepchnąć na margines, poprostu interesuj się dzieckiem jak najwięcej i bądź dla niego , kiedy tego
potrzebuje.
Anna Margasińska

Anna Margasińska Lider w branży MLM;
Partner Vorwerk
Polska

Temat: Rodzina ... odbudowana?!

Tomasz T.:


Właśnie tutaj ujęłaś sedno problemu...
Nie ma , moim zdaniem, instytucji pośredniej, jest albo-albo...
Jeżeli ja mam być ojcem to mam prawo, które mi daje zresztą KR do współuczestniczenia w wychowaniu dzieci...
A w tym momencie nie zyczę sobie , żeby jakiś obcy facet podejmował decyzje dotyczace moich dzieci...

Witam wszystkich,
Nie znam Twojej sytuacji Tomku, więc nie dyskutuję ale nie zawsze taka postawa jest właściwa. Mam w najbliższej rodzinie przykład, gdzie po rozwodzie matka postanowiła PORZUCIĆ dzieci, oddając opiekę ojcu. Myślę, że dla dorastających dziewcząt ograniczone kontakty z mamą sa bardziej bolesne niż z tatą. Dziewczynki są w wieku, w którym właśnie mama jest im najbardziej potrzebna. Ojciec próbuje stworzyc dla córek w miarę możliwości normalny dom. Poznał i zamieszkał z przyjaciółką. Zmierzam do tego, że obserwując jak sobie wspólnie radzą badrzo się cieszę, że jest w ich domu kobieta, która może pomóc dorastającym dziewczętom - bardzo dużo z nimi rozmawia, otacza opieką nie próbując wywierać presji. Chodzą do psychologa, radzą się, wspólnie wspierają. Biologiczna mama niestety nie pomaga w wychowaniu a raczej w chory sposób próbuje kupić miłość córek. Wyjechała za granicę i nie robi nic tak ważnego, żeby nie wrócić do kraju żeby być bliżej dzieci - tak jej wygodniej. Dziewczynki po spotkaniach z mamą są w strasznym stanie, swoją złość wyładowują na domownikach - na szczęście trwa to tylko kilka dni. Tak wiec potwierdzam, że:
Marina Jurga:
Bardzo często zdarza się tak,
że to dopiero w drugim związku potrafimy stworzyć dobrze rozumiejącą się i zgodną rodzinę. Włanśnie wtedy dziecko ma szanse zaobserwować ja powinni rozmawiać ze sobą mama i tata, nauczyć się penych zasad postępowania w choć w nowej, ale rodzinie.
w których dają dzieciom wiekszą stabilizację

Następna dyskusja:

Czy rodzina to instytucja p...




Wyślij zaproszenie do