Temat: Odzywki "kochających" rodziców do swoich małych pociech
Gdyby problem samobójstw był tak prosty do rozwiązania....
Dzieci, które nigdy nie zaznały klapsa czyt wrzasku też popełniają samobójstwa.
Pamiętajmy, że dziecko świetnie dostosowuje się do otaczających go warunków - również do wrzasku.
Zawsze zazdrościłam koleżankom, których mamy były "równe" : można było u nich w domu palić i robić imprezy. Mogły wychodzić kiedy chciałay i wracać kiedy chciały. Wydawało się, że to idealna relacja - takie zaufanie, taka wolność, takie otwarcie. Tymczasem - co pokazało już życie- była to zwykła obojętność. I własnie te koleżanki wolałyby czasem dostać po dupie niż nie zaznać zainteresowania ze strony mamy.
Nie demonizujmy- nie rozmawiamy tu o patologicznych rodzinach, gdzie dziecko jest katowane kablem od żelazka. Rozmawiamy o normalnych relacjach.
Ja uważam, że są sytuacje, gdzy wrzask jest niezbędny (szczególnie w sytuacji zagrożenia) i uważam,że jest taki wiek dziecka (np. 2 lata) gdy dziecko jest na poziomie rozwoju małego psa i tylko metoda Pawłowa dociera. I nie chodzi mi o katowanie i waleniem główką o ścianę.
Wiem jedno - teoria teorią a praktyka swoją drogą. W systuacji, gdy zostajemy matką cześto punkt widzenie się drastycznie zmienia - to też stwierdzam z własnych obserwacji.
Po prostu trzeba trochę lubić swoje dziecko i traktować go jak człowieka, który zasługuje na szacunke. A nie jak przedmiot. Reszta to szczegóły- bo budowanie relacji z dzieckiem nie opiera się na klapsach czy wrzasku - i nie to tworzy głównie te relacje.
Dobrze, gdy dziecko chce być z nami w domu - a to nie jest takie oczywiste...
Własne dziecko można doprowadzić do samobójstwa regularnym powtarzaniem cicho i spokojnie jednego zdania : "jesteś moim najgorszym błedem" "Do nieczego sie nie nadajesz" "Jesteś beznadziejna".
Ja osobiście bardziej boję się "cichego zabijania" niż wydarcia się czy przywalenia klapsa.
Dagmara D. edytował(a) ten post dnia 11.11.07 o godzinie 15:04