Temat: Odzywki "kochających" rodziców do swoich małych pociech

wiesz kira no ok
z toba moglo tak byc abstrachujac od tego zastanawia mnie czy to ze dzieci potrafia powiedzec czego sie boja ze w ogole sie boja itp. nie wynika z tego ze rodzice je tego nauczyli? to rodzice ucza dzieci sprawnego komunikowania sie z innymi ludzmi i jakosci tej komunikacji (dlatego warto o to dbac)
bylam kiedys na jakichs tam warsztatach dla rodzicow i udezylo mnie to ze dorosli ludzie/rodzice nie potrafili nazwac uczuc
cwiczenie bylo proste juz nie pamietam o co chodzilo ale trzeba bylo wymienic jak najwiecej uczuc w kontekscie jakiejs tam sytuacji
i byl klops... bylam zaszokowana walasnie tym ze wiekszosc (doroslych!) osob ma tak ubogi slownik uczuc
nie potrafili ponazywac uczuc!
sama sie na tym zlapalam i dalo mi to niezle do myslenia
teraz dalsze wnioski - jak moga sznowac i reagowac na uczucia swoich dzieci skoro nie potrafia ich nazwac?

konto usunięte

Temat: Odzywki "kochających" rodziców do swoich małych pociech

Katarzyna P.:
wiesz kira no ok
z toba moglo tak byc

No ale nie muszę być tu wyjątkowym wyjątkiem i inne dzieciaki też mogą tak mieć, no nie? Tak że zakładam, że rodzic jednak swoje dziecko zna lepiej niż ja i skoro postępuje tak a nie inaczej, to wie mniej więcej co robi.
abstrachujac od tego zastanawia mnie czy to ze dzieci potrafia powiedzec czego sie boja ze w ogole sie boja itp. nie wynika z tego ze rodzice je tego nauczyli? to rodzice ucza dzieci sprawnego komunikowania sie z innymi ludzmi i jakosci tej komunikacji (dlatego warto o to dbac)

I tak, i nie... Jest w sumie jeszcze gorzej, bo stosunków międzyludzkich to dziecko się uczy jeszcze mając 0-3 latka. Później to już ewentualnie korekty tylko są. I jeśli w tym czasie da się ciała i pokaże mu zaburzony obrazek świata, to piekielnie ciężko się to potem prostuje...

Natomiast jeśli chodzi o obserwację świata i wyrażanie go, to dzieci nie funkcjonują tylko w rodzinie. A co jeszcze lepsze, od malucha świetnie potrafią wyrażać emocje, i moim zdaniem wystarczy je tylko nauczyć odpowiedniej formy ich wyrażania, akceptowanej w naszej kulturze.

I tak, wiem że najfajniej to się teoretyzuje :)) tak że się odezwę w tym temacie za parę lat, jak już sprawdzę czy to w praktyce też zadziała... ;)
i byl klops... bylam zaszokowana walasnie tym ze wiekszosc (doroslych!) osob ma tak ubogi slownik uczuc
nie potrafili ponazywac uczuc!
sama sie na tym zlapalam i dalo mi to niezle do myslenia
teraz dalsze wnioski - jak moga sznowac i reagowac na uczucia swoich dzieci skoro nie potrafia ich nazwac?

A wiesz, bez przesady z tym nazywaniem też może... Sama czasami nie jestem w stanie stwierdzić, czy jestem bardziej zmęczona, zniechęcona, wściekła czy coś tam jeszcze. Nieszczególnie czuję potrzebę nazywania tego słowami jakoś, interakcja tego nie wymaga - mówię po prostu "skarbie, podminowana dzisiaj latam, obchodź się jak ze śmierdzącym jajkiem bo się może KABOOM zrobić". I starcza.

To, że czegoś nie potrafię nazwać, nie znaczy że nie mam ogólnego pojęcia jak to funkcjonuje i co z tym zrobić. Słowa to tylko słowa, czasami nie tylko nie są potrzebne, ale wręcz przeszkadzają.

konto usunięte

Temat: Odzywki "kochających" rodziców do swoich małych pociech

Katarzyna P.:
bylam kiedys na jakichs tam warsztatach dla rodzicow i udezylo mnie to ze dorosli ludzie/rodzice nie potrafili nazwac uczuc

to taki analfabetyzm emocjonalny
teraz dalsze wnioski - jak mogą szanowac i reagować na uczucia swoich dzieci skoro nie potrafią ich nazwać?

no właśnie ja też sie nad tym zastanawiam bo przecież, ten kto nie umie czytać czy pisać tez nie jest w stanie nauczyć dziecko pisania lub czytania - musi ono zwrócić sie do kogoś innego ale jak wokół sami analfabeci to co??Sabina Gatti edytował(a) ten post dnia 27.10.07 o godzinie 17:23

konto usunięte

Temat: Odzywki "kochających" rodziców do swoich małych pociech

Sabina G.:

no właśnie ja też sie nad tym zastanawiam bo przecież, ten kto nie umie czytać czy pisać tez nie jest w stanie nauczyć dziecko pisania lub czytania - musi ono zwrócić sie do kogoś innego ale jak wokół sami analfabeci to co??

Emocje to nie temat ścisły ;) Spokojnie można nauczyć kogoś wiązać krawat bez wypowiedzenia choćby jednego słowa - a więc i bez nazwania poszczególnych czynności.

Temat: Odzywki "kochających" rodziców do swoich małych pociech

jednak obstaje za tym ze umiejetnosc komunikacji miedzy ludzmi przeklada sie na zrozumienie tych ludzi

jestem teraz na etapie przerabiania swietnej ksiazki
"jak mowic zeby dzieci nas sluchaly, jak sluchac zeby dzieci do nas mowily"
polecam kazdemu nawet tym ktorzy dzieci nie maja (moze beda potrafili lepiej zrozumiec swoje relacje z rodzicami)
mozna sie z wieloma rzeczami w tej ksiazce zgadzac lub nie ale warto przeczytac bo wiele rzeczy zawartych w niej daje do myslenia
goraco polecam bo sa tam pokazane rozne sytuacje i rozne reakcje rodzicow i dzieci
lopatologicznie (co moze draznic ale za to do kazdego nawet bardzo ograniczonego rodzica powinno dotrzec)

konto usunięte

Temat: Odzywki "kochających" rodziców do swoich małych pociech

Coś Wam powiem bo nie wytrzymam. Sama wychowuję swoją córkę, ciężko pracuję i w tygodniu bywam naprawdę zmęczona. Mniej mam siły nawet się denerwować. Nie stosuję "klapsów" zdarza mi się podnieść głos, nie da się bowiemłagodnym tonem "zmusić" dwulatka do stosownego zachowania. Zdarzył mi się jednak "wypadek" nie wytzrymałam i powiedzmy uderzyłam swoje dziecko. Tak się przestarszyłam własnego zachowania że przepłakałam całą noc, nastęnego dnia poszłam do psychologa i co mi powiedział... Złość i zniechęcenie jest absolutnie normalne, klaps nie zrobi z dziecka frustrata ale rzeczywiście mogą ranić słowa : jesteś głupi, oferma, nic nie umiesz etc Sama jako dziecko wolałam klapsa niż słowa, które na zawsze we mnie zostały a nie mogę przypomniec sobie żadnego klapsa...

Temat: Odzywki "kochających" rodziców do swoich małych pociech

zgadzam sie joanna!
slowa potrafia wyrzadzic naprawde duze szkody
jak sie mowi to warto tez myslec
Dorota G.

Dorota G. coaching, AC/DC,
szkolenia

Temat: Odzywki "kochających" rodziców do swoich małych pociech

też zgadzam się z Joanną - daltego należy unikać także agresji słownej. Widzę, że często mylimy agresję ze stanowczością. Brak wrzasków i bicia nie jest przecież równy bezstresowemu wychowaniu. Podniesiony ton pozwala czasem "wymóc" coś na dziecku - w każdym razie przekazać mu komunikat o naszych emocjach. Ale oczywiście nic nie usprawieliwia wyzwisk i obrażania dziecka.
Moje roczne dziecko rozumie między innymi: nie, nie wolno, nie rusz tego, stop - oczywiście nie zawsze słucha... ale to już inna sprawa:). Nie musiałam stosować klapsów i krzyków, żeby je tego nauczyć.
Barbara Dziobek

Barbara Dziobek Instytut Rozwoju
Rodziców

Temat: Odzywki "kochających" rodziców do swoich małych pociech

Sabina G.:
czasami zbawienny klaps załatwia wszystko.
Dla mnie kiedy dostawałam klapa to nie było żadne upokorzenie psychiczne a jedynie surowa kara.To samo z podniesieniem głosu.
JAK JUZ POWIEDZIALM WCZESNIEJ TYLKO NA CHWILE I TYLKO DLATEGO ZE DZIECKO NIE MA WYBORU, NIE MOZE SPAKOWAC SIE I WYJSC Z DOMU, BO NIE BYLOBY W STANIE SOBIE PORADZIC ALE JESTEM PEWNA, ZE WIELE DZIECI ZROBILOBY TO GDYBY MIALY TAKA MOZLIWOSC. ONE SA KOMPLETNIE UZALEZNIONE OD NAS, MOZEMY ROBIC Z NIMI CO NAM SIE PODOBA NO I ROBIMY MINIESZE WIEKSZE OKRUCIEńSTWA W IMIE MILOSCI RODZICIELSKIEJ TAK JA MOWISZ.

Sabino zgadzam sie z Tobą. Kiedy byłam dzieckiem, a potem nastolatką wiele razy miałam przemożną chęć ucieczki z domu. Powstrzymywało mnie tylko to, że nie miałabym sie gdzie podziać.
I nie wychowywałam sie w rodzinie patologicznej, ale w takiej, gdzie mama stosowała "zbawienne klapsy" .

Dla kogo ten klaps jest zbawienny? Chyba nie ma za zadanie zbawic naszego dziecka? Czy rozwiązuje jakiś problem?

Ucisza i upokarza dziecko, owszem. Ale czego uczy? Że przemocą mozna załatwic problem. Że dominując nad słabszym można/wolno! sobie pomóc. Na kogo wychowujecie swoje dzieci???
Barbara Dziobek

Barbara Dziobek Instytut Rozwoju
Rodziców

Temat: Odzywki "kochających" rodziców do swoich małych pociech

Magda W.:
bo wszystkim się wydaje że dzieci są zawsze słodkie i kochane, zachowują się stosowanie do każdej sytuacji

Nikomu kto ma dzieci tak sie nie wydaje :) Dzieci tak jak dorosli nienawidzą kiedy im się czegoś zabrania albo kiedy im sie rozkazuje. Niekiedy jednak musza się dostosować i sztuką jest tu to, aby umiec im to przekazać we właściwy sposób. Jesli od maleńkości odnosimy sie do potrzeb dziecka z szacunkiem, to i dzieci sznuja nasze potrzeby i bardziej lub mniej chętnie, ale sie do nich stosują.
mama albo publicznie absolutnie nie mogą sobie pozwolić na jakiekolwiek wybuchy złości.

Nie chodzi tylko o to by publicznie tego nie robić. Pomijam fakt, że przynosimy wówczas wstyd swoim dzieciom i sobie takimi wybuchami, zupełnie jak wtedy gdy to dzicei "głupio" czy nieodpowiednio sie zachowuja w miejscach publicznych.

Chodzi o to, żeby w ogóle starać sie nad sobą panować. I nie mam tu na mysli udawania, że nie jest sie złym na dziecko. Kazdy rodzić przezywa złość na dzieci. Mam tu na mysli refleksje dlaczego właściwie jestem zła, zły na moje dziecko?

Zastanówmy sie tez dlaczego jakies zachowanie dziecka nas złości. Może nie ma sensu dziecka karac czy poniżac za cos, co jest bez znaczenia? Co jest zabawą, jak miauczenie lub podskakiwanie na chodniku i naprawdę nie ma w tym nic ZŁEGO.

Kiedy jednak zachowanie dziecka bardzo nam przeszkadza i utrudnia zaspokajanie jakichś potrzeb (np. jestesmy zmęczeni i potrzebujemy ciszy i spokoju) to trzeba o tym POWIEDZIEC dziecku, jak tylko zirytuje nas jego zachowanie, nie czekając az stracimy cierpliwość. Naprawdę mozna nawet trzylatkowi powiedzieć: jestem dzisiaj bardzo zmeczona. Potrzebuje ciszy i spokoju. Baw sie cichutko, a mamusia odpocznie. TO DZIAŁA!

Bo wybuch to odreagowanie, wybuch gniewu sam w sobie jest już karą i nie jest żadną nauką (nauczka to kara) dla dzieci, poza tą jedną: że tak wolno sie zachowywać. Nie zdziwcie sie, jeśli macie zwyczaj wybuchania gniewem że i wasze dziecko jest skłonne do wybuchów złości zamiast do sensownego (konstruktywnego) mówienia (komunikowania)o co mu chodzi.

Matka która krzyczy na dziecko jest od razu tą wyrodną, bo jak można drzeć się na takie słodkie maleństwo.
Oczywiście jestem przeciw używaniu nadmiernej przemocy czy słów obelżywych ale czasami rodzicom nerwy puszczają bo też są ludźmi a dzieci potrafią być niezmiernie upierdliwe.

Niestety dziecko nam nie powie, że ta ilość przemocy to już nadmiar, a ilośc słów obelżywych dawno zniszczyła poczucie własnej wartości...
Trudno w tej kwestii polegać na sobie, bo nawet jeden pan doktor habilitowany mówił, że lekko karci żonę, kiedy jest nieposłuszna. Terapeuta nazwał to dosłownie: więc wpierdolił pan żonie.

Bicie dzieci to przemoc fizyczna i znak, że rodzice nie radzą sobie ... ZE SOBĄ i Z WŁASNYMI EMOCJAMI. Puszczają nerwy? Czas nauczyć sie jak radzić sobie z emocjami, pójść na warsztaty, kurs, terapię...
Dzieci potrafią być upierdliwe jak wszyscy, a jednak z w kontaktach z innymi upierdliwymi osobami (dorosłymi) ludzie cywilizowani nie sięgają do rękoczynów lecz szukają innych argumentów. W przypadku dzieci te argumenty odpowiednio podane tez DZIAŁAJĄ> Nie wiemy jak to zrobić? Czas sie dowiedzieć! :)

Moja córka czasami publicznie zachowuje się po prostu głupio, wydaje dziwne odgłosy albo miauczy jak kot.
Mówię "nie wygłupiaj się dziecko" albo "przestań bo to wygląda głupio".
Oczywiście dla innych obserwatorów moja odzywka jest zupełnie nie na miejscu bo jak mogę zwracać uwagę na słodką dziecinną zabawę.. jakoś nikt sobie nie zdaje z tego sprawy że obserwator ma do czynienia z takim zachowaniem dziecka jedynie przez parę minut a rodzic cały długi dzień.
Każdy ma swoje granice wytrzymałości.

Czasem złościmy sie na dzieci, bo na nas sie złoszczono. Czasem bijemy dzieci, bo nas bito. Czasem nie zastanawiamy sie nad własnym zachowaniem, ani zachowaniem dzieci, bo nasi rodzice tez sobie nie zadawali trudu... Dlaczego ona miauczała przez cały dzień?

W sumie najłatwiej naoglądać się super niani i wierzyć w wychowanie bezstresowe.. niestety tak się nie da.
Program Suprniania pokazuje sytuacje ekstrmalne i srodki tam uzywane do okiełznania dzieci (bo inaczej tego nazwać nie mosna) rózniwz sa ekstremalne. I wielka szkoda, że podczas programu nie jest wyswietlany napis: UWAGA! Sytuacje ekstremalne, za używanie na własną ręke pokazanych metod zespół superniani nie odpowiada".
I nie ma to nic wspólnego z bezstresowym wychowaniem, które nie stawia dziecku zadnych ograniczeń ani wymagań.

niektórych
rzeczy małemu dziecku wytłumaczyć sie po prostu nie da i czasami zbawienny klaps załatwia wszystko.

Niektórych rzeczy nie chce nam sie tłumaczyć. Wiele spraw załatwiamy krzykiem, wybuchami złości, gneiwu, przemocą.
Potem jesteśmy zdziwieni, że dzieci zachowują sie tak samo.
Jak śmią?!
Tego ich nauczyli kochający rodzice, którym potem ręce opadają, bo przecież tłumaczą, że tak nie wolno... Tata i mam może się złościć, Ty dziecko nie możesz. Jak będziesz rodzicem to sobie pofolgujesz, odreagujesz na swoich dzieciach te wszystkie upokorzenia i złe traktowanie ;)
Dla mnie kiedy dostawałam klapa to nie było żadne upokorzenie psychiczne a jedynie surowa kara.To samo z podniesieniem głosu.

Gdyby surowa kara nie była upokarzająca, nie miałaby swojego oddziaływania.
Motywowanie pozytywne daje cudowne rezultaty i stosuję je jak tylko sie da najczęściej..ale dziecko czasami po prostu nie słucha niczego!!
Nie słucha zwłaszcza, gdy samo nie jest słuchane. Gdy nie otrzymuje komunikatu: ja licze się z Twoimi potrzebami a Ty liczysz się z moimi.


Dziecko KOCHA się zawsze, nawet gdy jest niegrzeczne i nie do zniesienia. Kiedy się drę na swoje dziecko kocham je równie mocno kiedy je przytulam. Moja córka o tym wie bo jej to powtarzam.
ZAWSZE.
Równie dobrze mozna przywiązać dziecko za nogi do żyrandola i tłumaczyc, że to kara za złe zachowanie, bo mamusia i tak Cie kocha. Jasne, że kocha, tylko że dziecko tego nie zrozumie,bo co to za miłość?! A jesli tak pojmie miłośc, będzie nią w taki sam sposób raczyc swoje dzieci. Nie chciałabym miec takiej matki. To hipokryzja. Wielu rodziców krzywdzi dzieci w imię ich dobra.
O nic Cię Magdo nie oskarżam, ale stosujesz przemoc i bijesz swoje dzieci, bo jak przyznajesz sama tak byłaś traktowana. Może czas sie od tego uwolnić? Nigdy nie jest za późno...

Oczywiście nie mówię tutaj o patologicznych przypadkach przemocy w rodzinie. to zupełnie inna bajka.
Patologia to inna bajka. A jednak przemoc wobec dziecka jest czymś złym. Nic nie usprawiedliwia bicia dzieci. Naprawdę są inne sposoby wychowawcze. Czas po nie sięgnąć i nie rozkładać bezradnie rąk, że mnie nie nauczono. Czas iść do "szkoły" Mamo i Tato i przygotować się, skoro już jest taka możliwość, do tego jak widać trudnego zadania, by nie okazało sie niewdzięcznym.
Magdalena Szewciów

Magdalena Szewciów Tłumacz przysięgły
języka angielskiego

Temat: Odzywki "kochających" rodziców do swoich małych pociech

>To hipokryzja.
Ja wtrącę od siebie tylko, że hipokryzją dla mnie jest twierdzenie, że jest się idealnym rodzicem i samemu nie robi się błędów.
Trzeba mieć odwagę, że publicznie (np. na tym forum) przyznać się do błędu, a przyznanie się do błędu to pierwszy krok to tego, żeby stać się lepszym.

konto usunięte

Temat: Odzywki "kochających" rodziców do swoich małych pociech

Barbara D.:
Sabina G.:
Na kogo wychowujecie swoje dzieci???

na uległych albo agresywnych dorosłychSabina Gatti edytował(a) ten post dnia 28.10.07 o godzinie 16:43
Barbara Dziobek

Barbara Dziobek Instytut Rozwoju
Rodziców

Temat: Odzywki "kochających" rodziców do swoich małych pociech

Chyba nie ma tu nikogo, kto twierdzi że jest idealnym rodzicem...
Chodzi o to przecież by być wystarczajaco dobrą mamą czy tatą.

Wiem ile kosztuje walka z sobą samą w sytuacjach konfliktowych z dziećmi, kiedy w chwilach wzburzenia otwierają sie przed nami odruchowe zachowania wyniesione z domu.

Przeczytałam w wypowiedzi Magdy, że uważa swoje postępowanie za słuszne i ogromnie mnie to wzburzyło. Gdzie w tej wypowiedzi jest przyznanie sie do błędu?

Od początku mojego macierzyństwa uczę się i pracuje nad sobą, żeby moje kontakty z dziećmi opierały sie na szacunku i miłości, a nie na manipulacji i przemocy. Jest jeszcze trochę pracy i błędów oraz ich naprawiania przede mną, bo dziewczynki maja po naście lat.
To co najgorszego może zrobić rodzic, to uważać się za nieomylnego...

Chciałabym, żeby było więcej takich mam jak Sabina Gatti, Ania Majer, Sylwia Porada, Jolanta Gajda... inne :)
Pozdrawiam

konto usunięte

Temat: Odzywki "kochających" rodziców do swoich małych pociech

Ja nie jestem idealnym rodzicem. Wielokrotnie przed macierzyństwem wyobrażałam sobie , jaka będę wspaniała dla swoich dzieci. Wychowałam się w domu bez czułości, bez zrozumienia dla mojego wewnętrznego świata. Moi rodzice do czasu, kiedu ukończyłam 7 lat bawili się i cieszyli soba a mnie wychowywał dziadek ( do dziś myślę, ze to było i tak najlepsze dla mnie) , który bardzo mnie kochał i uczył szacunku do siebie i innych.
Po jego śmierci stałam się swoistą sierotą. Rodzice mnie nie rozumieli, musieli się mnie nauczyć, drażniłam ich. Byli potwornie wymagający : " nie garb się, dlaczego dostałaś piątke minus, to zadanie nawet głuptak by rozwiązał, dlaczego panu Jankowi nie powiedziałaś dziś dzień dobry, jestes śmieszna, z tym problemem radź sobie sama itd.
W wieku ośmiu lat byłam znerwicowana, podejrzewano wadę serca, źle spałam, zaczęłam zamykać się w sobie i do dziś jestem osobowością introwertyczną. Silna moja osobowość nie pozwoliła mnie złamać, stałam się samodzielna, ale ta samodzielność do teraz mi ciąży - bo ja jestem taka Samosia - nikogo nie poprosze o pomoc ;-)
Wyjazd na upragnione studia był dla mnie zbawieniem - nowe życie.Teraz sama jestem mamą dwójki cudownych szkrabów.Czasem zauważam u siebie ton mojej matki, "ustawiam" moje dzieci, nie znajduję akceptacji dla ich dziecinnej beztroski. Jestem za surowa. Jak sobie poradzić z brzemieniem przeszłosci? Przyznaję się tutaj do błędów, niepotrzebnych klapsów, przykrych słów, które wypalają się dziecku w pamięci, czasem obojętności , która wzbudza we mnie wyrzuty sumienia.
Takie dyskusje sa pomocne, bo po prostu uczą oceniać siebie z pewnej perspektywy

konto usunięte

Temat: Odzywki "kochających" rodziców do swoich małych pociech

Dagmara K.:
Ja nie jestem idealnym rodzicem. Wielokrotnie przed macierzyństwem wyobrażałam sobie , jaka będę wspaniała dla swoich dzieci. Wychowałam się w domu bez czułości, bez zrozumienia dla mojego wewnętrznego świata. Moi rodzice do czasu, kiedu ukończyłam 7 lat bawili się i cieszyli soba a mnie wychowywał dziadek ( do dziś myślę, ze to było i tak najlepsze dla mnie) , który bardzo mnie kochał i uczył szacunku do siebie i innych.
Po jego śmierci stałam się swoistą sierotą. Rodzice mnie nie rozumieli, musieli się mnie nauczyć, drażniłam ich. Byli potwornie wymagający : " nie garb się, dlaczego dostałaś piątke minus, to zadanie nawet głuptak by rozwiązał, dlaczego panu Jankowi nie powiedziałaś dziś dzień dobry, jestes śmieszna, z tym problemem radź sobie sama itd.
W wieku ośmiu lat byłam znerwicowana, podejrzewano wadę serca, źle spałam, zaczęłam zamykać się w sobie i do dziś jestem osobowością introwertyczną. Silna moja osobowość nie pozwoliła mnie złamać, stałam się samodzielna, ale ta samodzielność do teraz mi ciąży - bo ja jestem taka Samosia - nikogo nie poprosze o pomoc ;-)
Wyjazd na upragnione studia był dla mnie zbawieniem - nowe życie.Teraz sama jestem mamą dwójki cudownych szkrabów.Czasem zauważam u siebie ton mojej matki, "ustawiam" moje dzieci, nie znajduję akceptacji dla ich dziecinnej beztroski. Jestem za surowa. Jak sobie poradzić z brzemieniem przeszłosci? Przyznaję się tutaj do błędów, niepotrzebnych klapsów, przykrych słów, które wypalają się dziecku w pamięci, czasem obojętności , która wzbudza we mnie wyrzuty sumienia.
Takie dyskusje sa pomocne, bo po prostu uczą oceniać siebie z pewnej perspektywy

polecam przeczytanie ksiązki "Dramat udanego dziecka" Alice Miller
"Terapia wewnetrzenego dziecka" Paweł Karpowicz dobrze bardzo robia można super popracować samemu nad sobą

konto usunięte

Temat: Odzywki "kochających" rodziców do swoich małych pociech

Katarzyna Prusinowska:
>Rany czyli mam oczekiwac od 3,5 latka ze ma byc grzeczny i cichutki bo mamusia jest zmęczona bo ledwo panuje nad nerwami bo ją klient wpienił...
Co wy wygadujcie DZIECKO TEGO NIE ZROZUMIE

Odnosząc się do tego, uważam, że należy uczyć dziecko współczucia i WŁAŚNIE ZROZUMIENIA dla np. gorszych chwil rodziców.
Ja staram się tłumaczyć synowi (3,5 roku), że też potrzebuję chwili odpoczynku czy spokoju. Naprawdę takie dziecko dużo rozumie, tylko trzeba mu wszystko umiejętnie wytłumaczyć. Oczywiście są to na razie początki i nie spodziewam się, że będzie cicho przez godzinę lub dwie. Czasami skutkuje a czasami i on ma gorszy dzień i nic z tego. Ale mam nadzieję, że dzięki temu nauczy się zauważać potrzeby innych i nie będzie egoistą.

Temat: Odzywki "kochających" rodziców do swoich małych pociech

Dagmara Kokowska-Smok:surowa. Jak sobie poradzić z brzemieniem przeszłosci? Przyznaję się tutaj do błędów, niepotrzebnych klapsów, przykrych słów, które wypalają się dziecku w pamięci, czasem obojętności , która wzbudza we mnie wyrzuty sumienia.
Takie dyskusje sa pomocne, bo po prostu uczą oceniać siebie z pewnej perspektywy

dagmaro to bardzo poruszajace co napisalas!
tez zlapalam sie na tym ze nieswiadomie powielam wzorce rodzicow i to te zachowania od ktorych chcialam najbardziej uciec
trzeba naprawde duzej uwaznosci zeby to zauwazyc i zdrowo kontrolowac

konto usunięte

Temat: Odzywki "kochających" rodziców do swoich małych pociech


dagmaro to bardzo poruszajace co napisalas!
tez zlapalam sie na tym ze nieswiadomie powielam wzorce rodzicow i to te zachowania od ktorych chcialam najbardziej uciec
trzeba naprawde duzej uwaznosci zeby to zauwazyc i zdrowo kontrolowac


największym przekleństwem toksycznego domu i rodziców jest zagnieżdżenie się ich złych zachowań w podświadomości dziecka. Odczytałam to niejednokrotnie na zajęciach kryminologii, gdzie było wykładane, że mnóstwo przestępnych zachowań ma źródło w defektach osobowości nabytych w domu rodzinnym.

Ja kilkakrotnie po wypowiedzianych przeze mnie do córki słowach miałam wrażenie, jakbym z szybkością światła cofnęła się dwadzieścia lata wstecz. Okropne uczucie, rozczarowałam sama siebie. Staram się za pomocą własnego rozumu uciekać od takich sytuacji gdzie pieprz rośnie.
Andrzej Podgóreczny (Ape)

Andrzej Podgóreczny
(Ape)
DTM, skipper, coach,
Master Business
Trainer z pasją,
czy...

Temat: Odzywki "kochających" rodziców do swoich małych pociech

Paulina K.:
Katarzyna Prusinowska:
>Rany czyli mam oczekiwac od 3,5 latka ze ma byc grzeczny i cichutki bo mamusia jest zmęczona bo ledwo panuje nad nerwami bo ją klient wpienił...
Co wy wygadujcie DZIECKO TEGO NIE ZROZUMIE

Odnosząc się do tego, uważam, że należy uczyć dziecko współczucia i WŁAŚNIE ZROZUMIENIA dla np. gorszych chwil rodziców.
Ja staram się tłumaczyć synowi (3,5 roku), że też potrzebuję chwili odpoczynku czy spokoju. Naprawdę takie dziecko dużo rozumie, tylko trzeba mu wszystko umiejętnie wytłumaczyć. Oczywiście są to na razie początki i nie spodziewam się, że będzie cicho przez godzinę lub dwie. Czasami skutkuje a czasami i on ma gorszy dzień i nic z tego. Ale mam nadzieję, że dzięki temu nauczy się zauważać potrzeby innych i nie będzie egoistą.

Myślę, że znalazłaś, Paulino, wytrych do sukcesu wychowawczego.
Malutkimi kroczkami zaszczepiasz od samego początku empatię u swojego synka.
Dodaj do tego tylko pełną szczerość, prawdomówność i konsekwencję, a efekty przerosną Twoje najśmielsze oczekiwania.
Nigdy też nie stosuj zakazów, których nie będziesz mogła prosto i racjonalnie wytłumaczyć, a Twój synek z czasem sam będzie wiedział co nie jest bezpieczne lub nieuzasadnione społecznie czy kulturowo. Savior-vivre podpatrzy sam u Ciebie :)
Piszę te słowa jako praktykujący tata i z miłą chęcią pozwolę Ci na skonsultowanie tego z moim (dziś 10-letnim) synkiem w tej (i każdej innej) kwestii.
serdecznie Cię pozdrawiam :)
Andrzej Podgóreczny (Ape)

Andrzej Podgóreczny
(Ape)
DTM, skipper, coach,
Master Business
Trainer z pasją,
czy...

Temat: Odzywki "kochających" rodziców do swoich małych pociech

Magdalena Szewciów:
>To hipokryzja.
Ja wtrącę od siebie tylko, że hipokryzją dla mnie jest twierdzenie, że jest się idealnym rodzicem i samemu nie robi się błędów.
Trzeba mieć odwagę, że publicznie (np. na tym forum) przyznać się do błędu, a przyznanie się do błędu to pierwszy krok to tego, żeby stać się lepszym.

Jeśli rozwijamy się wraz ze swoimi dziećmi - to przybliżamy się do ideału.
Mniejszych czy większych błędów i tak nie unikniemy, a jedynie powinniśmy się na nich uczyć i wyciągać wnioski, abyśmy ich nie powielali.
W innym przypadku możemy zostać wypunktowani nawet po pół wieku.
... a to bardzo boli i zwykle jest już za późno na wszelkie korekty



Wyślij zaproszenie do