Temat: Oczekiwanie, że dziadkowie zajmą się dzieckiem?
Krystyna Bożenna Borawska:
Oczekiwać - tak.
Pomagać - tak.
W rodzinnym gronie dobrze jeżeli funkcjonuje model wzajemnego sobie pomagania.
Nigdy nie wiemy czego i kiedy będziemy potrzebować w każdym wieku i od kogo...
Powinno to być tak normalne i naturalne,że nie powinno to nikogo dziwić.
Zastanawianie się nad tym świadczy,że z naszymi rodzinami coś jest nie tak.
Wykluczmy tu przypadki, gdzie ewidentnie jest to wykorzystywanie.
(...)
BRAVO!
Nie chce absolutnie nikogo urazic ta generalizacja, ale wydaje mi sie, ze Paniom po 40-tce, ktorym najczesciej 12 czy 15 lat temu wlasnie nikt inny tylko babcie pomagaly wychowywac dzieci teraz latwo "nowomodnie" i "swiatowo" pisac, ze rodzice nie moga i wrecz nie powinny oczekiwac od dziadkow pomocy.
Panie miedzy 20-30 jeszcze czesto nie maja swoich, wiec zarzekaja sie, ze jak miec beda to wychowaja bez babci, bez smoczka, bez klapsa, bez slodyczy, bez TV itd.
A Panie 30-40 marza o tym by miec pod reka taka babcie (tj. mame lub tesciowa) , ktorej mozna bez wiekszych ceregieli i pisania podania z zachowaniem miesiecznego terminu dziecko czasem podrzucic i ktora sie nim z miloscia i ochota zajmie. Tylko to teraz niepoprawne politycznie, wiec malo ktora sie glosno przyzna.
Kiedy bylismy (ja i moje rodzenstwo) dziecmi uwielbialismy przebywac u Dziadkow, a i Rodzice nie stronili od "wywozenia tam nas" mimo, ze Babcia dawala nam slodycze (np. taki wiejski podwieczorek, chleb ze smietana i cukrem - pamieta to ktos jeszcze??? Wiecie ile to musialo miec kalorii?!) i mowila gwara, nie uczac nas poprawnej polszczyzny :-))). Kiedy bylam studentka, w domu moich rodzicow dozywal swych dni Dziadek-wdowiec. Wypytywal i ocenial wszystkich moich "kawalerow" - czyli ewidentnie wtracal sie i szarogesil :-))).
Kiedy zostalam mama, moja Mama pomagala mi tyle... ile bylo trzeba. Oczywiscie czesto "wiedzac lepiej" - jak to Ona (jak ten Tata z nia pol wieku niemal wytrzymal???:-))). W terminie skonczylam studia doktoranckie, dawno temu obronilam doktorat i zadedykowalam jej swoja ksiazke.
Mam dobra pozycje zawodowa i dzieki temu, ze dokonczylam edukacje i szybko wrocilam do pracy nie narzekam na zarobki, a Mamie chetnie kupie perfumy albo torebke. W stylu, "jaki sie dzis nosi" - czyli narzucajac jej swoje zdanie :-))).
Dzieci doskonale sie odnajduja u Dziadkow, gdzie babcia obiera im jabluszko i kroi na cwiartki i u rodzicow, gdzie mama kaze im jesc ze skorka i wyrzucac ogryzki do kosza, a nie na talerzyk :-) Wiedza na co, gdzie moga sobie pozwolic - czyi cwaniakuja i manipuluja :-)))
Reasumujac - zycze wszystkim takiej rodziny. Ludzie bliscy maja prawo roznic sie i czasem scierac, a dzieci stykajac sie z mentalnoscia i estetyka roznych pokolen ucza sie wrazliwosci i tolerancji na odmiennosc. W tym na starosc.
Mnie tam nie wychowywala "bona", tylko w duzej mierze mowiaca gwara Babcia mieszkajaca na wsi, co mi nie przeszkadzilo poznac kilka jezykow i objechac znaczna czesc swiata. I mimo wspomnianego chleba ze smietana i kopytek ze skwarkami nie narzekam na figure, ani na cholesterol :-)Moze powinnam jej zadedykowac ksiazke habilitacyjna? :-)))
Tym, ktorzy moga miec pomocne Babcie radze wyluzowac - nie znam zadnego 18-latka, ktory lubi, jak go babcia karmi lyzeczka.. :-) Zycie jakos sie ulozy, a rodzina i Rodzice sa jedni. Moi - o ile nic zlego nie stanie sie ze mna i rodzenstwem oraz naszymi dziecmi na raz - na pewno nie skoncza zycia w domu spokojnej starosci.
Pozdrawiam juz nad ranem i zycze duzo umiechu.