Katarzyna Z.

Katarzyna Z. ....a wariatka
jeszcze tańczy ....

Temat: Mama i tata, a może bocian lub główka kapusty?

Małgorzata K.:

Ja wyrażam swoje zdanie, które jak już wcześniej również Pani napisałam nie musi być właściwe, bo są to moje odczucia.
Mam takie przekonania i w takich wartościach zostałam wychowana.
To są moje przekonania, które Pani ma zupełnie odmienne.
Z racji tego,że zdania mamy tak różne nie widzę sensu dlaszej rozmowy. Tym bardziej, iż odp. Pani na część pyt., pomijając te, które są niewygodne w Pani teorii.
Dziękuję za rozmowę.

Jestem daleka od chęci zmiany Pani poglądów lub odczuć, a jedynie chciała poznać ich konkretne podstawy, dlatego zadawałam bardziej szczegółowe pytania i nie chciałam się zadowolić sloganami i komunałami (to prawdopodobnie wynika z wychowania jakie wyniosłam z domu rodzinnego, w którym kładło się nacisk na uzasadnienie swoich poglądów i opinii) .
Podstawą każdej dyskusji są odmienne poglądy jej uczestników i nie zawsze musi ona prowadzić do konsensu. Pozwala jednak niemal zawsze poznać przesłanki i podstawy takich, a nie innych spojrzeń na świat i życie.

Również dziękuje z rozmowę, szkoda jednak, że opierała się ona nie na konkretnych przykładach, a jedynie na uogólnieniach, sloganach i komunałach.Katharina Katarzyna Z. edytował(a) ten post dnia 04.10.12 o godzinie 11:12
Katarzyna Z.

Katarzyna Z. ....a wariatka
jeszcze tańczy ....

Temat: Mama i tata, a może bocian lub główka kapusty?

Maciej Wojewódka:
Właśnie przeczytałem, że we Francji pracuje się nad zlikwidowaniem określenia mama i tata jednocześnie zamierzając wprowadzić możliwość adopcji dzieci przez pary homoseksualne dzieci
http://dzieci.pl/breedingAid,14962368,cid,1024259,titl...

Podobne rozwiązanie stosuje się w Stanach Zjednoczonych - w oficjalnych dokumentach używając określeń "rodzic nr 1" i "rodzic nr 2".

W niektórych polskich dokumentach też występuje pojęcie rodzica (a nie matki czy ojca). Przykładem może być Oddział 2 Kodeksu Rodzinnego i Opiekuńczego dotyczący rodzicielstwa. Artykuł 93 § 1 mówi, że "Władza rodzicielska przysługuje obojgu rodzicom" a nie mamie i tacie.
W innym artykule jest mowa, że "Jeżeli jedno z rodziców nie żyje albo nie ma pełnej zdolności do czynności
prawnych, władza rodzicielska przysługuje drugiemu z rodziców."
Dodatkowo nikt nie bierze tutaj pod uwagę specyfiki danego języka lub przepisów (np. w niemieckich dokumentach, poza metryką urodzenia, w której figurują biologiczni lub prawni rodzica, nie podaje się danych rodziców.)
Nikt nie jest w stanie prawnie narzuć nikomu jak we własnym domu ma się zwracać do pozostałych członków rodziny.

Zwyczaje na przestrzeni wieków ulegają zmianie i na przykład w czasie dzieciństwa naszych pradziadków było nie do pomyślenia, żeby do rodziców nie zwracać się "pani matko" i "panie ojcze" oraz nie całować ojca w rękę. Każde inne zachowanie było traktowane jako "obrazoburcze" i oznaczające brak szacunku do rodziców. Dzisiaj taka "tradycyjna" forma byłaby uważana za co najmniej śmieszną.

Natomiast jeżeli chodzi o adopcję dzieci przez osoby homoseksualne, polskie prawo tego nie zabrania, tak samo jak nie zabrania adopcji osobom samotnym. W przypadku małżeństw jest wymagana zgoda obojga małżonków. Ponieważ związki homoseksualne nie są za takowe uznane (podobnie jak konkubinat), nic nie stoi na przeszkodzie, aby jedna z osób będących w takim związku ubiegała się o adopcję i jeżeli spełni wszystkie kryteria (nie należy do nich orientacja seksualna), może dziecko adoptować.

P.S. Dzieci powyżej 13 roku życia są w myśl obowiązujących w Polsce przepisów prawnych pytane czy chcą być przez daną osobę przysposobione/adoptowane. Katharina Katarzyna Z. edytował(a) ten post dnia 04.10.12 o godzinie 13:10
Piotr Szczotka

Piotr Szczotka Dyplomowany
masażysta Bodyworker

Temat: Mama i tata, a może bocian lub główka kapusty?

Dorota S.:
W Polsce adopcja herbowa istniała już w XIV w., "z urzędu" adoptowano ludziów, którzy dopiero co otrzymali szlachectwo, przez starych szlachciów - sam herb często odmieniano - adopcja oczywiście kosztowała, kupowanie sobie szlachectwa przyczyniło się do kosmicznego wzrostu stanu szlacheckiego. Tak więc to był po prostu biznes.
Piotrze jeśli można:)
Panie Piotrze bardzo ciekawa jest Pana wypowiedź - najciekawsza wśród tej homofobicznej dyskusji - dlaczego nikt wcześniej nie pomyślał - jaki jest praktyczny cel podejmowania takich decyzji? Przecież na pewno nie chodzi tu o dobro dziecka, proszę Was :/
Tak historia kołem się toczy, fakt:)
Taki mam akurat zawód, iż z czasem mają miejsce różne rozmowy, bardzo prywatne, choć często klienci/pacjenci śpią.:). Ale, ale, czynnik ludzki (tj. kontakt z konkretnymi osobami) sprawia że patrzy się zupełnie inaczej kiedy mowa o konkretnych sytuacjach, zwłaszcza relacjach mama-tata-dzieci. Także daleki jestem od uogólniania, stereotypów. Myślę jednak, że nie trzeba przykładów z zagranicy, wystarczy ot większe polskie miasto i już jest barwnie, zresztą nie tylko w miastach.
Przykłady?
1. Jak porozmawiasz z ginekologiem który np. ma statystyki dotyczące rodzicielstwa, to szybko może się zmienić twoje zdanie na temat świadomego ojcostwa, czytaj: ilu ojców NIE ma świadomości, że nie są ojcami biologicznymi?
2. Jak porozmawiasz z prawnikiem, to opowie ci historie w style: on ma firmę, dom w górach lub nad morzem, ona dla niepoznaki w wynajętej kawalerce. Po co ślub? Ano dla niepoznaki. Nagle coś się z związkiem dzieje i jest płacz i zgrzytanie zębów. + i - przebieranego singla. Żeby było jasne, nie mam nic przeciwko singlom, chodzi raczej o problem co się dzieje gdy ....
3. Dziewczyna na zastępstwie w ramach praktyk w przedszkolu wpadła na pomysł narysowania Domu przez dzieci. Czasem było tak że była: mama, brat, siostra, kiziamizia czyli kotek piesek i gdzieś tam np. w samolocie tata:) lub :( Innym razem tata był ale namalowany poza domem. Bo pytanie było o to jak wygląda Dom, a nie rodzina! Tu warto uważać - także przedszkolanki - o co w końcu pytamy?!?!
Ale w innej grupie dziewczynka powiedziała, że ma mamę, brata i pożyczoną siostrę. Tu trochę zachciało się jej śmiać, więc ostrożnie zapytała: - Ależ Kasieńko, chyba przyrodnią, tak?
Nie plose pani, to pozycona siostla, bo z blatem podsluchiwaliśmy. Mama jest z tym psybranym tatem on ma cójeczkę, ale nie wiemy jak długo będą. To blat powiedział że to pozycona siostra, taka na razie.

No i tu szczęka trochę jej opadła.
Zaraz się nasłuchamy że każdy jest zatroskany o dzieci, tak, tak. Podałem jedynie przykłady. Bez oceny, bez podtekstów. Co do zagranicy, też się naoglądałem.
Co do poprawności politycznej?

Przykładowo Skandynawia, tam jest fajnie: Matka biała, ojciec biały córeczka no powiedzmy kolorowa. Ojciec Skandynawia, żona z Europy środkowej, dziecko z Wietnamu lub Kambodży, Mama białą, partnerka kolorowa, dziecko "trudno określić" itd. Na pewno nie mają i nie będą miały problemu z tożsamością:) Gdzież tam, jak koleżanka zapyta takiego dzieciaka skąd jest, to może mieć wpis do akt z adnotacją - podejrzenie o cechy rasistowskie? To też raczej nie pytają, wszyscy są poprawnie polityczni z urzędu. Wszak idą inne czasy.

Niedawno czytałem obszerny artykuł o dobrowolnych adopcjach dorosłych białych, przez afrykańskie rodziny. Co ciekawe biedne rodziny adoptują na własne życzenie bogatych białych. Jak tłumaczą bo chcą mieć choć namiastkę prawdziwej rodziny.

Dla mnie z przekonania, rasa ludzka jest jedna,
ale z drugiej strony ... się porobiło na tym świecie.
Oj się porobiło, a to wszystko z troski o dzieci.
Jako że określenie "jestem wierzący" może mieć różne znaczenie, tu tak chyba nie napiszę:).Piotr Szczotka edytował(a) ten post dnia 04.10.12 o godzinie 17:51

konto usunięte

Temat: Mama i tata, a może bocian lub główka kapusty?

Katharina Katarzyna Z.:
Małgorzata K.:

Ja wyrażam swoje zdanie, które jak już wcześniej również Pani napisałam nie musi być właściwe, bo są to moje odczucia.
Mam takie przekonania i w takich wartościach zostałam wychowana.
To są moje przekonania, które Pani ma zupełnie odmienne.
Z racji tego,że zdania mamy tak różne nie widzę sensu dlaszej rozmowy. Tym bardziej, iż odp. Pani na część pyt., pomijając te, które są niewygodne w Pani teorii.
Dziękuję za rozmowę.

Jestem daleka od chęci zmiany Pani poglądów lub odczuć, a jedynie chciała poznać ich konkretne podstawy, dlatego zadawałam bardziej szczegółowe pytania i nie chciałam się zadowolić sloganami i komunałami (to prawdopodobnie wynika z wychowania jakie wyniosłam z domu rodzinnego, w którym kładło się nacisk na uzasadnienie swoich poglądów i opinii) .
Podstawą każdej dyskusji są odmienne poglądy jej uczestników i nie zawsze musi ona prowadzić do konsensu. Pozwala jednak niemal zawsze poznać przesłanki i podstawy takich, a nie innych spojrzeń na świat i życie.

Również dziękuje z rozmowę, szkoda jednak, że opierała się ona nie na konkretnych przykładach, a jedynie na uogólnieniach, sloganach i komunałach.

Tak na przyszłość: to,że od swojego rozmówcy nie usłyszy Pani przykładów nie oznacza to, że wypowiedzi są sloganami albo uogólnieniami. Należy szanować czyjeś zdanie, nie używając ironii, gdyż tak jak Pani sama stwierdziła podstawą każdej dyskusji są odmienne poglądy i tu już moja uwaga: nie ma obowiązku podawania przykładów w dyskusji ażeby stwierdzić jej treść...
Przekonania jakie posiadam nie są sloganami a z pewnością nie są już uogólnieniami. To jest Pani subiektywne zdanie, które mija się bardzo z treścią mich wypowiedzi.
Gdyby zależało Pani na dyskusji oraz poznaniu moich jak to Pani określiła "konkretnych podstaw", odnosiłaby się Pani do zdawanych przeze mnie pyt.
Ponadto nie odniosła się Pani do argumentów podawanych przeze mnie odnośnie sytuacji psychologicznej dzieci będących z domu dziecka, które mogłyby być adoptowane przez pary homoseksualne.
Z całej mojej wypowiedzi wynika jasno, iż chodziło mi tylko i wyłącznie o ochronę takich dzieci, nie narażanie ich na dodatkowe niepotrzebne emocje w życiu.
Wiadomo,że dzieci, które trafiają do domów dziecka mają za sobą ciężką przeszłość: bardzo często były świadkami przemocy domowej, stosowano wobec nich przemoc zarówno psychiczną jak i fizyczną, zdarzają się przypadki również przemocy seksualnej.
Dzieci z domów dziecka posiadają niestety bardzo przykre doświadczenia, przez co często wychowywanie takiego dziecka nie jest łatwe. Potrzeba bardzo dużo cierpliwości, wiedzy psychologicznej oraz wytrwałości w tym ażeby pokazać takiej istocie, iż życie nie opiera się tylko na bólu, upokorzeniu (które to bardzo często towarzyszyło w ich życiu z racji patologicznej rodziny).
Z takimi doświadczeniami i taką "przeszłością" nie należy dziecka narażać na dodatkowe emocje oraz naukę odnajdywania się w nowej rzeczywistości jaką byłoby życie z parą orientacji homoseksualnej (należy pamiętaż, że do tej pory model rodziny wyglądał zupełnie inaczej!)
Trzeba naprawdę myśleć tylko i wyłącznie o sobie, aby w takiej sytuacji narażać dziecko na dodatkowy stres i naukę funkcjonowania w nowym modelu życia, ażeby decydować się na adopcję.
Zapewniam Panią,że wiem o czym piszę gdyż swego czasu byłam wolontariuszką i odwiedzałam takie dzieci w domu dziecka.
Wcześniej również wspomniałam, iż sytuacja zupełnie inaczej przedstawia się gdy dziecko posiada rodzica biologicznego żyjącego w związku homoseksualnym. Jest to osoba(rodzic) bezpośrednio spokrewniona z dzieckiem, więc nie widzę powodu dlaczego miałoby być oddzielone od rodzica tylko i wyłącznie z racji swoich preferencji seksualnych.
Mimo wszystko jednak moje zdanie jest takie, iż do prawidłowego rozwoju dziecka potrzebni są obydwoje rodzice.

Na koniec pozwolę sobie podesłać ciekawe artykuły oraz zachęcam również do czytania książek w adekwatnej tematyce :

http://www.zycieiplodnosc.pl/kwartalnik/artykul/137/

http://wiadomosci.onet.pl/kiosk/religia/dzieci-homosek...
Robert Luty

Robert Luty Dziennikarz
sportowy, nauczyciel

Temat: Mama i tata, a może bocian lub główka kapusty?

Katharina Katarzyna Z.:

Od wieków jesteśmy wychowywani w "świecie kobiet" - przez kobiety, w którym mężczyźni pełnią role marginalną (np. "konta bankowego"/"portfela")?"wirtualną", co mnie osobiście wcale się nie podoba. Również w "tradycyjnych rodzinach" głównymi osobami, z którymi dziecko ma kontakt na co dzień jest mama, babcia. Pierwszy okres życia to mama (tata pracuje całe dni aby zapewnić finanse). Później też się niewiele zmienia - dom to niemal wyłącznie mama, żłobek/przedszkole/pierwsze klasy szkoły to opiekunki/przedszkolanki/nauczycielki.
Wystarczy rozejrzeć się dookoła. Place zabaw, przychodnie dla dzieci, zebrania rodziców - tatusiowie to rodzynki w tych miejscach.

Jako facet mogę mieć odmienne zdanie. Przepraszam, że to powiem ale cieknie tu jakąś niechęcią do facetów. Noworodek lgnie do mamy bo jest z nią zwiazany. Tak już jest. Rola taty jest nieco inna i zaczyna się najbardziej w wieku kilku lat
Katarzyna Z.

Katarzyna Z. ....a wariatka
jeszcze tańczy ....

Temat: Mama i tata, a może bocian lub główka kapusty?

Robert Luty:
Katharina Katarzyna Z.:

Od wieków jesteśmy wychowywani w "świecie kobiet" - przez kobiety, w którym mężczyźni pełnią role marginalną (np. "konta bankowego"/"portfela")?"wirtualną", co mnie osobiście wcale się nie podoba. Również w "tradycyjnych rodzinach" głównymi osobami, z którymi dziecko ma kontakt na co dzień jest mama, babcia. Pierwszy okres życia to mama (tata pracuje całe dni aby zapewnić finanse). Później też się niewiele zmienia - dom to niemal wyłącznie mama, żłobek/przedszkole/pierwsze klasy szkoły to opiekunki/przedszkolanki/nauczycielki.
Wystarczy rozejrzeć się dookoła. Place zabaw, przychodnie dla dzieci, zebrania rodziców - tatusiowie to rodzynki w tych miejscach.

Jako facet mogę mieć odmienne zdanie. Przepraszam, że to powiem ale cieknie tu jakąś niechęcią do facetów. Noworodek lgnie do mamy bo jest z nią zwiazany. Tak już jest. Rola taty jest nieco inna i zaczyna się najbardziej w wieku kilku lat

Ależ oczywiście może Pan mieć odmienne zdanie.
Nie wiem gdzie znalazł Pan w mojej wypowiedzi niechęć do mężczyzn. Osobiście nie wyobrażam sobie życia bez mężczyzn (z jednym jestem niezmiennie szczęśliwa już 28 lat).
Niemowlak lgnie do każdego, kto go przytula, karmi i się nim opiekuje, bez względu na płeć danej osoby.

To może mi Pan łaskawie wyjaśni, jaka jest rola taty i na czym ona polega.
Robert Luty

Robert Luty Dziennikarz
sportowy, nauczyciel

Temat: Mama i tata, a może bocian lub główka kapusty?

Katharina Katarzyna Z.:
Robert Luty:
Katharina Katarzyna Z.:

Od wieków jesteśmy wychowywani w "świecie kobiet" - przez kobiety, w którym mężczyźni pełnią role marginalną (np. "konta bankowego"/"portfela")?"wirtualną", co mnie osobiście wcale się nie podoba. Również w "tradycyjnych rodzinach" głównymi osobami, z którymi dziecko ma kontakt na co dzień jest mama, babcia. Pierwszy okres życia to mama (tata pracuje całe dni aby zapewnić finanse). Później też się niewiele zmienia - dom to niemal wyłącznie mama, żłobek/przedszkole/pierwsze klasy szkoły to opiekunki/przedszkolanki/nauczycielki.
Wystarczy rozejrzeć się dookoła. Place zabaw, przychodnie dla dzieci, zebrania rodziców - tatusiowie to rodzynki w tych miejscach.

Jako facet mogę mieć odmienne zdanie. Przepraszam, że to powiem ale cieknie tu jakąś niechęcią do facetów. Noworodek lgnie do mamy bo jest z nią zwiazany. Tak już jest. Rola taty jest nieco inna i zaczyna się najbardziej w wieku kilku lat

Ależ oczywiście może Pan mieć odmienne zdanie.
Nie wiem gdzie znalazł Pan w mojej wypowiedzi niechęć do mężczyzn. Osobiście nie wyobrażam sobie życia bez mężczyzn (z jednym jestem niezmiennie szczęśliwa już 28 lat).
Niemowlak lgnie do każdego, kto go przytula, karmi i się nim opiekuje, bez względu na płeć danej osoby.

To może mi Pan łaskawie wyjaśni, jaka jest rola taty i na czym ona polega.

Rola faceta, który sam zapewnia piniądze rodzinie to przeszłość. Tzw. tato robi to co pani napisała czyli odprowadza do przedszkola, idzie na plac zabaw itd. To dzisiaj norma. Noworodek lgnie do każdego kto go przytula ale nabardziej potrzebna mu jest mama. To norma wynikająca z potrzeb biologicznych. T mama jest dla niego najważniejsza. Rola taty wynika z innych podstawa i jest inna dla dziewczynki i chłopca. Dziecko (najbardziej w przypadku taty dotyczy to chłopca) aby prawidłowo się rozwinąć musi po kolei przejść przez takie etapy:
1.kowboj
2.wojownik
3.kochanek
4.król
5.mędrzec
Wojownik jest formą męskości i to daje mu tato. To tato pomaga dziecku wstać. To tato jest takim wzorcem do naśladowania dla chłopca. Ja mam synów i widzę jak to wygląda. Starszy syn od pewnego czasu lgnie do mnie, chce robić to co ja. To tak jakby wyszedł spod opieki mamy i wszedł pod moją. Jeszcze raz pani napiszę że tato i mama się uzupełniają i każdy wkłada wychowania dziecka coś ważnego. I tego nie da się zmienić. Kobieta nawet najbardziej męska nie da dziecu tego co tato, a facet najbardziej kobiecy nie da dziecku tego co mama.
Tak, jak już napisałem, temat przyznawania opieki nad dzieckiem parom homoseksualnym jest tylko takim plakatem manifestacyjnym. W tym przypadku interes dzieci nie ma znaczenia a liczy się wyłącznie zachcianka manifestantów.
Katarzyna Z.

Katarzyna Z. ....a wariatka
jeszcze tańczy ....

Temat: Mama i tata, a może bocian lub główka kapusty?

Robert Luty:
Rola faceta, który sam zapewnia piniądze rodzinie to przeszłość. Tzw. tato robi to co pani napisała czyli odprowadza do przedszkola, idzie na plac zabaw itd. To dzisiaj norma. Noworodek lgnie do każdego kto go przytula ale nabardziej potrzebna mu jest mama. To norma wynikająca z potrzeb biologicznych. T mama jest dla niego najważniejsza. Rola taty wynika z innych podstawa i jest inna dla dziewczynki i chłopca. Dziecko (najbardziej w przypadku taty dotyczy to chłopca) aby prawidłowo się rozwinąć musi po kolei przejść przez takie etapy:
1.kowboj
2.wojownik
3.kochanek
4.król
5.mędrzec
Wojownik jest formą męskości i to daje mu tato. To tato pomaga dziecku wstać. To tato jest takim wzorcem do naśladowania dla chłopca. Ja mam synów i widzę jak to wygląda. Starszy syn od pewnego czasu lgnie do mnie, chce robić to co ja. To tak jakby wyszedł spod opieki mamy i wszedł pod moją. Jeszcze raz pani napiszę że tato i mama się uzupełniają i każdy wkłada wychowania dziecka coś ważnego. I tego nie da się zmienić. Kobieta nawet najbardziej męska nie da dziecu tego co tato, a facet najbardziej kobiecy nie da dziecku tego co mama.
Tak, jak już napisałem, temat przyznawania opieki nad dzieckiem parom homoseksualnym jest tylko takim plakatem manifestacyjnym. W tym przypadku interes dzieci nie ma znaczenia a liczy się wyłącznie zachcianka manifestantów.

Bardzo ładnie i obrazowo Pan to napisał i jestem więcej niż pewna, że tak to postrzega duża ilość ludzi (kobiet i mężczyzn). Bardzo dobrze, że ludzie reprezentują różne poglądy i postawy.
Osobiście jednak roli mężczyzny/ojca tak nie postrzegam.

Kowboj do mnie nie przemawia, bo nigdy nie fascynował mnie pastuch krów z pistoletem za pasem.

Wojownik to też nie mój świat, bo kojarzy mi się on z walką/wojną z wrogiem. Nie traktuje otoczenia jako wroga, z którym należy walczyć. Jestem zwolenniczką przeciwdziałania w formach pokojowych np. poprzez rozmowy i wymianę doświadczeń.

Kochanek - nie jestem przekonana do roli ojca w wychowaniu dzieci z pozycji kochanka

Jestem zwolenniczką demokracji, również w rodzinie, i nie uznaje monarchii/ królów (nawet jeżeli maja to być "królowie życia").

Uczyłam swoje dzieci (piszę w czasie przeszłym, bo dzisiaj to już dorośli ludzie), że jeżeli upadną, to w pierwszym rzędzie powinni podnieś się sami, a jeżeli im się to nie udaje poprosić bliskich, do których mają zaufanie (i nie ma znaczenia czy jest to mama, tata, babcia czy wujek). Uczyłam, że otaczający świat nie jest pełen wrogów, z którymi należy walczyć, ale ludzi (o różnych poglądach i potrzebach), z którymi należy rozmawiać/dyskutować, szukać płaszczyzny porozumienia i współdziałać/zapobiegać przeciwnościom. Uczyłam, że w rodzinie nie ma "władców" i "poddanych", ale że każdy z jej członków ma takie same prawa i obowiązki, z którymi należy się liczyć, respektować i wywiązywać. Że najważniejsze w rodzinie jest miłość, partnerstwo, rozmowa, współdziałanie, zaufanie.

Już wcześniej napisałam, że jestem zwolenniczką adopcji biologicznego dziecka partnera (bez względu na to, czy dotyczy to związku hetero- czy homoseksualnego). Uważam również, że dom dający poczucie miłości, stabilności i "przynależności" jest lepszy niż placówka opiekuńcza. I nie ma znaczenia czy ten dom z dzieckiem tworzy jedna osoba czy dwie i czy te osoby są hetero- czy homoseksualne.
Robert Luty

Robert Luty Dziennikarz
sportowy, nauczyciel

Temat: Mama i tata, a może bocian lub główka kapusty?

Katharina Katarzyna Z.:
1.kowboj
2.wojownik
3.kochanek
4.król
5.mędrzec
Kowboj do mnie nie przemawia, bo nigdy nie fascynował mnie pastuch krów z pistoletem za pasem.
Miało być to demokratyczne czy też obraźliwe?
Wojownik to też nie mój świat, bo kojarzy mi się on z walką/wojną z wrogiem. Nie traktuje otoczenia jako wroga, z którym należy walczyć. Jestem zwolenniczką przeciwdziałania w formach pokojowych np. poprzez rozmowy i wymianę doświadczeń.

Jeśli dla Pani w tym zestawieniu wojownik kojarzy się z wojną i wrogami to moim zdaniem ma Pani poważne problemy ze zrozumieniem tego co napisałem, zawzięcie i ponad wszystko broni Pani swoich poglądów i niewielki ma to związek z dziwnie pojmowaną demokracją.
Kochanek - nie jestem przekonana do roli ojca w wychowaniu dzieci z pozycji kochanka
Ja jestem
Jestem zwolenniczką demokracji, również w rodzinie, i nie uznaje monarchii/ królów (nawet jeżeli maja to być "królowie życia").

Mogę tylko napisać???

Uczyłam swoje dzieci (piszę w czasie przeszłym, bo dzisiaj to już dorośli ludzie), że jeżeli upadną, to w pierwszym rzędzie powinni podnieś się sami, a jeżeli im się to nie udaje poprosić bliskich, do których mają zaufanie (i nie ma znaczenia czy jest to mama, tata, babcia czy wujek). Uczyłam, że otaczający świat nie jest pełen wrogów, z którymi należy walczyć, ale ludzi (o różnych poglądach i potrzebach), z którymi należy rozmawiać/dyskutować, szukać płaszczyzny porozumienia i współdziałać/zapobiegać przeciwnościom. Uczyłam, że w rodzinie nie ma "władców" i "poddanych", ale że każdy z jej członków ma takie same prawa i obowiązki, z którymi należy się liczyć, respektować i wywiązywać. Że najważniejsze w rodzinie jest miłość, partnerstwo, rozmowa, współdziałanie, zaufanie.

Ok. fajnie że Pani nauczyła tego swoje dzieci. Sądzę że mąż tez miał tu jakieś wpływy. Proszę pamiętać że każdy człowiek (Pani też) jest królem swojego życia ale aby nim się stał, potrzebna jest wielka pomoc TATY I MAMY.
Katarzyna Z.

Katarzyna Z. ....a wariatka
jeszcze tańczy ....

Temat: Mama i tata, a może bocian lub główka kapusty?

Robert Luty:
Katharina Katarzyna Z.:
1.kowboj
2.wojownik
3.kochanek
4.król
5.mędrzec
Kowboj do mnie nie przemawia, bo nigdy nie fascynował mnie pastuch krów z pistoletem za pasem.
Miało być to demokratyczne czy też obraźliwe?

Jeżeli słowo pastuch odbiera Pan jako obraźliwe, to mogę je zastąpić słowem pasterz :-)
Wojownik to też nie mój świat, bo kojarzy mi się on z walką/wojną z wrogiem. Nie traktuje otoczenia jako wroga, z którym należy walczyć. Jestem zwolenniczką przeciwdziałania w formach pokojowych np. poprzez rozmowy i wymianę doświadczeń.

Jeśli dla Pani w tym zestawieniu wojownik kojarzy się z wojną i wrogami to moim zdaniem ma Pani poważne problemy ze zrozumieniem tego co napisałem, zawzięcie i ponad wszystko broni Pani swoich poglądów i niewielki ma to związek z dziwnie pojmowaną demokracją.

Według słownika języka polskiego:
wojownik to:
1. «dzielny, doświadczony żołnierz»
2. «uczestnik walki toczącej się między plemionami pierwotnymi»

Każdy ma prawo być wierny swoim poglądom, wyrażać je, a także uzasadniać . Ma również prawo przy nich pozostawać. W przeciwieństwie to wielu innych osób, nie twierdzę, że są one jedynymi słusznymi poglądami, ani nie zamierzam ich nikomu narzucić. I właśnie to prawo do posiadania różnych poglądów i ich prezentacji uważam za jedną z cech demokracji. :-)

Jak by więc nie patrzeć ma to związek z walką/wojną/wrogiem.
Kochanek - nie jestem przekonana do roli ojca w wychowaniu dzieci z pozycji kochanka
Ja jestem
To już Pana sprawa :-)
Przypuszczam, że chodziło Panu o uświadomienie dzieci w dziedzinie życia seksualnego, ale w tym przypadku użycie słowa "kochanek" jest, moim zdaniem niefortunne. Pozwolę sobie po raz kolejny posłużyć się słownikiem języka polskiego: kochanek - «mężczyzna utrzymujący stosunki seksualne z kobietą bez zawarcia związku małżeńskiego»; lub bardziej popularnie partner seksualny. :-)
Jestem zwolenniczką demokracji, również w rodzinie, i nie uznaje monarchii/ królów (nawet jeżeli maja to być "królowie życia").

Mogę tylko napisać???

Uczyłam swoje dzieci (piszę w czasie przeszłym, bo dzisiaj to już dorośli ludzie), że jeżeli upadną, to w pierwszym rzędzie powinni podnieś się sami, a jeżeli im się to nie udaje poprosić bliskich, do których mają zaufanie (i nie ma znaczenia czy jest to mama, tata, babcia czy wujek). Uczyłam, że otaczający świat nie jest pełen wrogów, z którymi należy walczyć, ale ludzi (o różnych poglądach i potrzebach), z którymi należy rozmawiać/dyskutować, szukać płaszczyzny porozumienia i współdziałać/zapobiegać przeciwnościom. Uczyłam, że w rodzinie nie ma "władców" i "poddanych", ale że każdy z jej członków ma takie same prawa i obowiązki, z którymi należy się liczyć, respektować i wywiązywać. Że najważniejsze w rodzinie jest miłość, partnerstwo, rozmowa, współdziałanie, zaufanie.

Ok. fajnie że Pani nauczyła tego swoje dzieci. Sądzę że mąż tez miał tu jakieś wpływy. Proszę pamiętać że każdy człowiek (Pani też) jest królem swojego życia ale aby nim się stał, potrzebna jest wielka pomoc TATY I MAMY.

Z tą "pomocą" mojego partnera na różnych etapach mojego życia (i moich dzieci) różnie to bywało, ale zawsze była "pomoc" osób moim dzieciom bliskich i je kochających (nawet jeżeli nie zawsze była to mama i tata - mój syn przez 35 lat swojego życia nigdy słowa "tata" nie wypowiedział).
Robert Luty

Robert Luty Dziennikarz
sportowy, nauczyciel

Temat: Mama i tata, a może bocian lub główka kapusty?

Katharina Katarzyna Z.:
Robert Luty:
Katharina Katarzyna Z.:
1.kowboj
2.wojownik
3.kochanek
4.król
5.mędrzec
Kowboj do mnie nie przemawia, bo nigdy nie fascynował mnie pastuch krów z pistoletem za pasem.
Miało być to demokratyczne czy też obraźliwe?

Jeżeli słowo pastuch odbiera Pan jako obraźliwe, to mogę je zastąpić słowem pasterz :-)
Wojownik to też nie mój świat, bo kojarzy mi się on z walką/wojną z wrogiem. Nie traktuje otoczenia jako wroga, z którym należy walczyć. Jestem zwolenniczką przeciwdziałania w formach pokojowych np. poprzez rozmowy i wymianę doświadczeń.

Jeśli dla Pani w tym zestawieniu wojownik kojarzy się z wojną i wrogami to moim zdaniem ma Pani poważne problemy ze zrozumieniem tego co napisałem, zawzięcie i ponad wszystko broni Pani swoich poglądów i niewielki ma to związek z dziwnie pojmowaną demokracją.

Według słownika języka polskiego:
wojownik to:
1. «dzielny, doświadczony żołnierz»
2. «uczestnik walki toczącej się między plemionami pierwotnymi»

Każdy ma prawo być wierny swoim poglądom, wyrażać je, a także uzasadniać . Ma również prawo przy nich pozostawać. W przeciwieństwie to wielu innych osób, nie twierdzę, że są one jedynymi słusznymi poglądami, ani nie zamierzam ich nikomu narzucić. I właśnie to prawo do posiadania różnych poglądów i ich prezentacji uważam za jedną z cech demokracji. :-)

Jak by więc nie patrzeć ma to związek z walką/wojną/wrogiem.
Kochanek - nie jestem przekonana do roli ojca w wychowaniu dzieci z pozycji kochanka
Ja jestem
To już Pana sprawa :-)
Przypuszczam, że chodziło Panu o uświadomienie dzieci w dziedzinie życia seksualnego, ale w tym przypadku użycie słowa "kochanek" jest, moim zdaniem niefortunne. Pozwolę sobie po raz kolejny posłużyć się słownikiem języka polskiego: kochanek - «mężczyzna utrzymujący stosunki seksualne z kobietą bez zawarcia związku małżeńskiego»; lub bardziej popularnie partner seksualny. :-)

Nie. nie tylko o to:)
Jestem zwolenniczką demokracji, również w rodzinie, i nie uznaje monarchii/ królów (nawet jeżeli maja to być "królowie życia").

Mogę tylko napisać???

Uczyłam swoje dzieci (piszę w czasie przeszłym, bo dzisiaj to już dorośli ludzie), że jeżeli upadną, to w pierwszym rzędzie powinni podnieś się sami, a jeżeli im się to nie udaje poprosić bliskich, do których mają zaufanie (i nie ma znaczenia czy jest to mama, tata, babcia czy wujek). Uczyłam, że otaczający świat nie jest pełen wrogów, z którymi należy walczyć, ale ludzi (o różnych poglądach i potrzebach), z którymi należy rozmawiać/dyskutować, szukać płaszczyzny porozumienia i współdziałać/zapobiegać przeciwnościom. Uczyłam, że w rodzinie nie ma "władców" i "poddanych", ale że każdy z jej członków ma takie same prawa i obowiązki, z którymi należy się liczyć, respektować i wywiązywać. Że najważniejsze w rodzinie jest miłość, partnerstwo, rozmowa, współdziałanie, zaufanie.

Ok. fajnie że Pani nauczyła tego swoje dzieci. Sądzę że mąż tez miał tu jakieś wpływy. Proszę pamiętać że każdy człowiek (Pani też) jest królem swojego życia ale aby nim się stał, potrzebna jest wielka pomoc TATY I MAMY.

Z tą "pomocą" mojego partnera na różnych etapach mojego życia (i moich dzieci) różnie to bywało, ale zawsze była "pomoc" osób moim dzieciom bliskich i je kochających (nawet jeżeli nie zawsze była to mama i tata - mój syn przez 35 lat swojego życia nigdy słowa "tata" nie wypowiedział).
No to już wiadomo w czym problem. nie mam syna, który ma 35 lat ale u mnie dzieci zwracają się do mnie per tato, tatuś itd. Co do tych definicji podawanych przez Panią to proszę czasami wyjść ponad ich znaczenie encyklopedyczne bo w innym przypadku wracamy do tego co już Pani powiedziałem (Pani ograniczenia dotyczące zasad rozmowy, zmiany poglądów i demokracji). W innym przypadku mozemy tak klepać i klepać ale tu już zaczyna tracić merytoryczny sens.

Pozdrawiam
Zbigniew Maciej Matyszczak

Zbigniew Maciej Matyszczak konsultant
niezależny,edukacja
nieformalna w ramach
bizne...

Temat: Mama i tata, a może bocian lub główka kapusty?

Katharina Katarzyna Z.:
Robert Luty:
Katharina Katarzyna Z.:

Od wieków jesteśmy wychowywani w "świecie kobiet" - przez kobiety, w którym mężczyźni pełnią role marginalną (np. "konta bankowego"/"portfela")?"wirtualną", co mnie osobiście wcale się nie podoba. Również w "tradycyjnych rodzinach" głównymi osobami, z którymi dziecko ma kontakt na co dzień jest mama, babcia. Pierwszy okres życia to mama (tata pracuje całe dni aby zapewnić finanse). Później też się niewiele zmienia - dom to niemal wyłącznie mama, żłobek/przedszkole/pierwsze klasy szkoły to opiekunki/przedszkolanki/nauczycielki.
Wystarczy rozejrzeć się dookoła. Place zabaw, przychodnie dla dzieci, zebrania rodziców - tatusiowie to rodzynki w tych miejscach.

Jako facet mogę mieć odmienne zdanie. Przepraszam, że to powiem ale cieknie tu jakąś niechęcią do facetów. Noworodek lgnie do mamy bo jest z nią zwiazany. Tak już jest. Rola taty jest nieco inna i zaczyna się najbardziej w wieku kilku lat

Ależ oczywiście może Pan mieć odmienne zdanie.
Nie wiem gdzie znalazł Pan w mojej wypowiedzi niechęć do mężczyzn. Osobiście nie wyobrażam sobie życia bez mężczyzn (z jednym jestem niezmiennie szczęśliwa już 28 lat).
Niemowlak lgnie do każdego, kto go przytula, karmi i się nim opiekuje, bez względu na płeć danej osoby.

To może mi Pan łaskawie wyjaśni, jaka jest rola taty i na czym ona polega.

By zaspokoić Pani ciekawość odsyłam do literatury fachowej ... korzystałem z niej, na tyle na ile pozwoliła mi moja inteligencja, zajmując się córką i synem od piątego dnia ich narodzin i często popadałem w konflikt z matkami, które powielały patologiczne wzorce wychowania dzieci ...
Ubolewam nad tym, że wiele matek samotnie wychowuje dzieci i robią to najlepiej jak potrafią, ale są też matki, które w bezwzględny sposób, z niskich pobudek eliminują ojca z życia dzieci.
Ma Pani rację, to matki, babcie i ciotunie wychowują rozkosznych bobasów, ślicznych chłopców, przystojnych młodzieńców na facetów ... których nazywają pózniej s.....synami ...
Na mężczyzn wychowują ich ojcowie ... a i córki będą wiedziały czym się kierować przy dokonywaniu wyborów ... oczywiście najlepsze efekty są do osiągnięcia w pełnej rodzinie, partnerskiej i heteroseksualnej ...
Pozdrawiam Wszystkich Ciepło ...

Następna dyskusja:

Idealna mama, Idealny tata ?




Wyślij zaproszenie do