Katarzyna Z.

Katarzyna Z. ....a wariatka
jeszcze tańczy ....

Temat: Mama i tata, a może bocian lub główka kapusty?

Małgorzata K.:
Cytat umieszczony przeze mnie odnosił się do określenia dziecka jako podmiot, a nie do tego czy posiadanie dziecka jest zachcianką czy nie... ale skoro już Pani wtrąciła tę uwagę, to pozwolę sobie powiedzieć, że mnie osobiście nie podoba się to,że pary homoseksulane mogą mieć możliwość adopcji. Czym innym jest gdy dziecko rodzi się już w takim związku.
Jeżeli dziecko rodzi się w takim związku, to tylko jedna osoba ma prawa rodzicielskie, a drugiej odmawia Pani adopcji. Jeżeli biologicznemu rodzicowi coś się stanie takie dziecko zostanie odebrane drugiemu z opiekunów i umieszczone w palcówce. Tak więc nie tylko zostanie narażone na stres z powodu utraty jednego z opiekunów, ale również na stres umieszczenia w obcym sobie środowisku.
Czy to też jest, Pani zdaniem, działanie w imię "dobra"(cokolwiek to określenie oznacza) dziecka?
Instynk nie ma tu nic do rzeczy.
Dziecko jest nr.1, a nie nasz instynkt.

To może wyjaśni mi Pani, z jakich pobudek ludzie (heteroseksualni) mają dzieci i co to jest to "dobro" dziecka oraz kto je określa (konkretne dziecko czy inni dorośli).
Katarzyna Z.

Katarzyna Z. ....a wariatka
jeszcze tańczy ....

Temat: Mama i tata, a może bocian lub główka kapusty?

Robert Luty:

No mogę tylko powiedzieć biedne dziecko które albo będzie lesbijką (jeśli to dziewczynka) albo będzie miało ogromne problemy psychologiczne.

Dlaczego więc część dzieci wychowanych w heteroseksualnych małżeństwach albo jest homoseksualne, albo ma ogromne problemy psychologiczne?

konto usunięte

Temat: Mama i tata, a może bocian lub główka kapusty?

Katharina Katarzyna Z.:
Małgorzata K.:
Cytat umieszczony przeze mnie odnosił się do określenia dziecka jako podmiot, a nie do tego czy posiadanie dziecka jest zachcianką czy nie... ale skoro już Pani wtrąciła tę uwagę, to pozwolę sobie powiedzieć, że mnie osobiście nie podoba się to,że pary homoseksulane mogą mieć możliwość adopcji. Czym innym jest gdy dziecko rodzi się już w takim związku.
Jeżeli dziecko rodzi się w takim związku, to tylko jedna osoba ma prawa rodzicielskie, a drugiej odmawia Pani adopcji.

Nie powiedziałam,że odmawiam drugiej osobie adopcji, tylko, że jest to zupełnie inna sytuacja gdy dziecko rodzi się w takim związku, a zupełnie czym innym jest pozwalanie na adopcję parom homoseksualnym. Są to zupełnie obcy ludzie dla dzieci, a więc nie łączy ich relacja emocjonalna.
Jeżeli biologicznemu rodzicowi coś się stanie takie dziecko zostanie odebrane drugiemu z opiekunów i umieszczone w palcówce.

Niekoniecznie, nie wiem jak wygląda w tej kwestii sytuacja prawna. Tak jak wyżej napisałam.
Z drugiej str. przecież jest też rodzina, która może zaopiekować się dzieckiem. Partner, który uczestniczył do tej pory w życiu dziecka, może uzyskać możliwość kontaktu z dzieckiem (tak samo gdy dochodzi do rozwodu), bądź starać się sądownie uzyskać prawo do opieki nad dzieckiem. Domyślam się, że sąd wziąłby pod uwagę w takiej sytuacji również wywiad psychologiczny z dzieckiem, jego stopień zażyłości z partnerem rodzica etc. W przypadku bardzo malutkiego dziecka jednak, gdyby taka tragedia zdarzyła o której wspomniała Pani w swojej wypowiedzi, to nie wiem co by było najlepsze, najwłaściwsze.
Tak więc nie tylko zostanie narażone na stres z powodu utraty jednego z opiekunów, ale również na stres umieszczenia w obcym sobie środowisku.
Czy to też jest, Pani zdaniem, działanie w imię "dobra"(cokolwiek to określenie oznacza) dziecka?

W imię dobra dziecka, to dorośli najpierw powinni zastanowić się co będzie najlepsze dla dziecka, zanim zdecydują się na powołanie dziecka na świat.
To my decydujemy jak wychowamy, jakie wartości przekażemy, jaki wzorzec z domu wyniesie dziecko... i niestety nie jestem do końca przekonana o tym ażeby wychowywanie dziecka w związku homoseksualnym, pozostało bez wpływu na rozwój psychiczny dziecka.

Instynk nie ma tu nic do rzeczy.
Dziecko jest nr.1, a nie nasz instynkt.

To może wyjaśni mi Pani, z jakich pobudek ludzie (heteroseksualni) mają dzieci i co to jest to "dobro" dziecka oraz kto je określa (konkretne dziecko czy inni dorośli).

Gdyby świat był taki prosty, nie byłoby problemów.
Pani Katarzyno, ludzie heteroseksualni z różnych pobudek mają dzieci. Gdyby decydował o tym tylko instynkt, to patologii i biedy byłaby cała masa. Na całe szczęście !!! ludzie nie mnożą się jak króliki i nie lecą z całym tym sexem na huuuuura bo im się zachciało, tylko zabezpieczają się...a dobro jest wtedy, gdy weżmiemy pod uwagę emocje dziecka i jego psychikę, a nie tylko naszą ochotę na posiadanie tegoż dziecka.
Może należy zastanowić się czy warto?
Katarzyna Z.

Katarzyna Z. ....a wariatka
jeszcze tańczy ....

Temat: Mama i tata, a może bocian lub główka kapusty?

Małgorzata K.:

W imię dobra dziecka, to dorośli najpierw powinni zastanowić się co będzie najlepsze dla dziecka, zanim zdecydują się na powołanie dziecka na świat.
Może należy ustalić jakie kryteria należą do dobra dziecka. Czy jest to miłość i dbanie o rozwój fizyczno-psychiczny? A może zapewnienie mu wysokiego standardu materialnego i osobnego, własnego pokoju?
Czy posyłanie 3-latka na lekcje języka obcego ma coś wspólnego z dobrem tego dziecka czy zabieraniem mu dzieciństwa i zaspokajaniem ambicji rodziców?

Jedni dla "dobra" dziecka dają mu "klapsy", inni dla tego samego "dobra" klapsów nie dają. Jedni dla "dobra" dziecka wybierają mu (według swoich kryteriów) rówieśników, z którymi może się bawić; inni pozwalają się bawić z każdym, też w imię "dobra" dziecka, ale rozmawiają z nim, tłumaczą pewne sprawy i uczulają na pewne zachowania.
Czy jest Pani w stanie, w jednoznaczny sposób określić, którzy z tych rodziców działają naprawdę w imię "dobra" dziecka ?
To my decydujemy jak wychowamy, jakie wartości przekażemy, jaki wzorzec z domu wyniesie dziecko... i niestety nie jestem do końca przekonana o tym ażeby wychowywanie dziecka w związku homoseksualnym, pozostało bez wpływu na rozwój psychiczny dziecka.

Każde wychowanie dziecka ma wpływ na jego rozwój psychiczny (może być pozytywne lub negatywne). Czy uważa Pani, że osoby homoseksualne nie potrafią obdarzyć dziecka miłością (czyli tym co dla rozwoju dziecka i jego poczucia bezpieczeństwa jest najważniejsze)?
Problemem nie są homoseksualni rodzice, a heteroseksualne otoczenie, które w imię "dobra" tego dziecka da mu odczuć jego i jego rodziny inność.
Kiedyś często miało to miejsce w stosunku do dzieci "panieńskich". I o dziwo, to nie inne dzieci (rówieśnicy) mieli problem z tym, że takie dziecko było wychowywane (i kochane) tylko przez mamę, ale dorośli, którzy czuli się w obowiązku uświadomić temu dziecku, że jest "biedne", inne, a jego mama to zły człowiek, nie stosujący się do ogólnie przyjętych zasad.

P.S. Kilkadzieści lat temu byłam świadkiem gdy jedno dziecko powiedziało do drugiego (chodzili do tego samego przedszkola): "moja mama powiedziała, że nie mogę się z tobą bawić, bo jesteś bękartem, a twoja mama to dziwka". Czy działanie tej matki (która zabroniła zabawy z rówieśnikiem) było podyktowane dobrem dziecka? I dobrem którego dziecka?Katharina Katarzyna Z. edytował(a) ten post dnia 02.10.12 o godzinie 16:39
Magdalena J.

Magdalena J. Dyrektor
Zarządzający, branża
stomatologiczna

Temat: Mama i tata, a może bocian lub główka kapusty?

Miałam to szczęście, że wychowałam się w kochającej się rodzinie i czasach, kiedy wszelkiego rodzaju patologie nie istniały. Żaden z moich rówieśników nie cierpiał na zaburzenia psychiczne a rodzice wraz ze szkołą zajmowali się wychowywaniem dzieci. Nie promowano wtedy homoseksualizmu, mody na bycie singlem, czy mody na rozwody.

...żeby się nie rozwodzić. O ile nie mam nic przeciwko parom homoseksualnym, o tyle jestem przeciwna ich żądaniem do adopcji dzieci. Jeżeli chcemy dbać o dobro dzieci, to zapytajmy te dzieci, czy chcą być wychowywane w rodzinie homoseksualnej ?.

Konkludując. Jestem zdecydowanie przeciwna pchaniu nieświadomych dzieci w objęcia rodzin homoseksualnych, tłumacząc to pokrętnie ich dobrem. Dzieci te po osiągnięciu wieku dorastania mogą odczuć znacznie gorsze załamania psychiczne, niż z racji rozbitego związku heteroseksualnego.
Robert Luty

Robert Luty Dziennikarz
sportowy, nauczyciel

Temat: Mama i tata, a może bocian lub główka kapusty?

Magdalena J.:
Miałam to szczęście, że wychowałam się w kochającej się rodzinie i czasach, kiedy wszelkiego rodzaju patologie nie istniały. Żaden z moich rówieśników nie cierpiał na zaburzenia psychiczne a rodzice wraz ze szkołą zajmowali się wychowywaniem dzieci. Nie promowano wtedy homoseksualizmu, mody na bycie singlem, czy mody na rozwody.

...żeby się nie rozwodzić. O ile nie mam nic przeciwko parom homoseksualnym, o tyle jestem przeciwna ich żądaniem do adopcji dzieci. Jeżeli chcemy dbać o dobro dzieci, to zapytajmy te dzieci, czy chcą być wychowywane w rodzinie homoseksualnej ?.

Konkludując. Jestem zdecydowanie przeciwna pchaniu nieświadomych dzieci w objęcia rodzin homoseksualnych, tłumacząc to pokrętnie ich dobrem. Dzieci te po osiągnięciu wieku dorastania mogą odczuć znacznie gorsze załamania psychiczne, niż z racji rozbitego związku heteroseksualnego.

Zgadzam się. Dodać do tego można jeszcze to, że losem tych dzieci się pomiata w imię fałszywie pojmowanej tolerancji. Te dzieci są czymś w rodzaju plakatów na manifestacji
Robert Luty

Robert Luty Dziennikarz
sportowy, nauczyciel

Temat: Mama i tata, a może bocian lub główka kapusty?

Katharina Katarzyna Z.:
Dlaczego więc część dzieci wychowanych w heteroseksualnych małżeństwach albo jest homoseksualne, albo ma ogromne problemy psychologiczne?
Tak nie można generalizować bo dzieci mające nieodpowiedzalnych rodziców nie mogą być usprawiedliwieniem dla świadomego skazywania ich na podobne problemy

konto usunięte

Temat: Mama i tata, a może bocian lub główka kapusty?

Katharina Katarzyna Z.:
Małgorzata K.:

W imię dobra dziecka, to dorośli najpierw powinni zastanowić się co będzie najlepsze dla dziecka, zanim zdecydują się na powołanie dziecka na świat.
Może należy ustalić jakie kryteria należą do dobra dziecka.

Nie może tylko na pewno.
Czy jest to miłość i dbanie o rozwój fizyczno-psychiczny?

Tak
może zapewnienie mu wysokiego standardu materialnego i osobnego, własnego pokoju?
Czy posyłanie 3-latka na lekcje języka obcego ma coś wspólnego z dobrem tego dziecka czy zabieraniem mu dzieciństwa i zaspokajaniem ambicji rodziców?

Jeśli jest taka możliwość, to co w tym złego aby dziecko mogło od najmłodszych lat edukować się? Edukacja zaczyna się już w okresie niemowlęcym... każdego dnia uczymy dzieci.
Trochę Pani wyolbrzymia.

Jedni dla "dobra" dziecka dają mu "klapsy", inni dla tego samego "dobra" klapsów nie dają. Jedni dla "dobra" dziecka wybierają mu (według swoich kryteriów) rówieśników, z którymi może się bawić; inni pozwalają się bawić z każdym, też w imię "dobra" dziecka, ale rozmawiają z nim, tłumaczą pewne sprawy i uczulają na pewne zachowania.
Czy jest Pani w stanie, w jednoznaczny sposób określić, którzy z tych rodziców działają naprawdę w imię "dobra" dziecka ?

Ci, którzy nie krzywdzą swoim zachowaniem własnych dzieci, ci którzy ponad własne przekonania szanują potrzeby dziecka.
To my decydujemy jak wychowamy, jakie wartości przekażemy, jaki wzorzec z domu wyniesie dziecko... i niestety nie jestem do końca przekonana o tym ażeby wychowywanie dziecka w związku homoseksualnym, pozostało bez wpływu na rozwój psychiczny dziecka.

Każde wychowanie dziecka ma wpływ na jego rozwój psychiczny (może być pozytywne lub negatywne). Czy uważa Pani, że osoby homoseksualne nie potrafią obdarzyć dziecka miłością (czyli tym co dla rozwoju dziecka i jego poczucia bezpieczeństwa jest najważniejsze)?

Od samego początku Pani wypowiedzi są w formie atakującej oraz mają pretensjonalny ton.
Nie powiedziałam ,iż osoby homoseksualne nie potrafią obdarzyć dziecka miłością.
Powiedziałam jedynie,że jestem przeciwna adopcji dzieci przez pary homoseksualne. Trzymajmy się faktycznej treści, bez nadinterpretacji...
Dlaczego jestem przeciwna?
Uważam, że nie bez powodu zostaliśmy stworzeni jako kobieta i mężczyzna.
Do tego aby narodziło się dziecko jest potrzebna zarówno kobieta jak i mężczyzna.
Problemem nie są homoseksualni rodzice, a heteroseksualne otoczenie, które w imię "dobra" tego dziecka da mu odczuć jego i jego rodziny inność.
Kiedyś często miało to miejsce w stosunku do dzieci "panieńskich". I o dziwo, to nie inne dzieci (rówieśnicy) mieli problem z tym, że takie dziecko było wychowywane (i kochane) tylko przez mamę, ale dorośli, którzy czuli się w obowiązku uświadomić temu dziecku, że jest "biedne", inne, a jego mama to zły człowiek, nie stosujący się do ogólnie przyjętych zasad.

Nie porównywałabym sytuacji dziecka wychowywanego tylko przez mamę , do sytuacji dziecka, które z niezależnych od niego przyczyn traci swoich rodziców i trafia pod opiekę osób homoseksualnych. Naprawdę nie widzi Pani różnicy w tym przykładzie?
No to, proszę mi powiedzieć jak takie dziecko ma odnaleźć się w w/w sytuacji...? Do tej pory mama i tata oraz jasne zasady kto jest kim, a od teraz albo 2 mamy albo 2 tatusiów... faktycznie, emocjonalnie to takie dziecko stoi twardo obiema nogami na ziemi... tylko pozazdrościć.


P.S. Kilkadzieści lat temu byłam świadkiem gdy jedno dziecko powiedziało do drugiego (chodzili do tego samego przedszkola): "moja mama powiedziała, że nie mogę się z tobą bawić, bo jesteś bękartem, a twoja mama to dziwka". Czy działanie tej matki (która zabroniła zabawy z rówieśnikiem) było podyktowane dobrem dziecka? I dobrem którego dziecka?

Bez komentarza. Chyba sama Pani zna odp.
Katarzyna Z.

Katarzyna Z. ....a wariatka
jeszcze tańczy ....

Temat: Mama i tata, a może bocian lub główka kapusty?

Magdalena J.:
Miałam to szczęście, że wychowałam się w kochającej się rodzinie i czasach, kiedy wszelkiego rodzaju patologie nie istniały. Żaden z moich rówieśników nie cierpiał na zaburzenia psychiczne a rodzice wraz ze szkołą zajmowali się wychowywaniem dzieci. Nie promowano wtedy homoseksualizmu, mody na bycie singlem, czy mody na rozwody.

Ciekawe Pani Magdaleno kiedy i gdzie to było?
Kiedy chodziłam do szkoły podstawowej (lata 60 ubiegłego stulecia) w mojej klasie 20% dzieci (6) miało rozwiedzionych rodziców, gdy do szkoły podstawowej chodził mój syn, takich dzieci było już 10 (i też żadne z tych dzieci nie cierpiało na zaburzenia psychiczne). Gdy byłam dzieckiem (a później nastolatką), wśród znajomych moich rodziców były osoby homoseksualne i było ich procentowo tyle samo, co dzisiaj (wśród moich znajomych). :-)
Katarzyna Z.

Katarzyna Z. ....a wariatka
jeszcze tańczy ....

Temat: Mama i tata, a może bocian lub główka kapusty?

Małgorzata K.:

Od samego początku Pani wypowiedzi są w formie atakującej oraz mają pretensjonalny ton.
Jeżeli czuje się Pani przeze mnie atakowana, to przepraszam. Zadaje pytania, bo chętnie poznaję motywy, takiego lub innego poglądu. Poza tym podobno, kto pyta nie błądzi, a wycieczki osobiste są niezbyt ładnym sposobem dyskusji :-)
Nie powiedziałam ,iż osoby homoseksualne nie potrafią obdarzyć dziecka miłością.
Powiedziałam jedynie,że jestem przeciwna adopcji dzieci przez pary homoseksualne. Trzymajmy się faktycznej treści, bez nadinterpretacji...
Dlaczego jestem przeciwna?
Uważam, że nie bez powodu zostaliśmy stworzeni jako kobieta i mężczyzna.
Do tego aby narodziło się dziecko jest potrzebna zarówno kobieta jak i mężczyzna.
Nie ulega wątpliwości, że aby narodziło się dziecko potrzebna jest kobieta i męska komórka rozrodcza. Natomiast do wychowania dziecka już niekoniecznie potrzebni są oboje (przynajmniej na co dzień, czego przykładem mogą być "niedzielni" tatusiowie)


Nie porównywałabym sytuacji dziecka wychowywanego tylko przez mamę , do sytuacji dziecka, które z niezależnych od niego przyczyn traci swoich rodziców i trafia pod opiekę osób homoseksualnych. Naprawdę nie widzi Pani różnicy w tym przykładzie?
No to, proszę mi powiedzieć jak takie dziecko ma odnaleźć się w w/w sytuacji...? Do tej pory mama i tata oraz jasne zasady kto jest kim, a od teraz albo 2 mamy albo 2 tatusiów... faktycznie, emocjonalnie to takie dziecko stoi twardo obiema nogami na ziemi... tylko pozazdrościć.

Większość dzieci w domach dziecka z wyjaśnioną sytuacją prawną umożliwiającą ich adopcję, to sieroty społeczne, które zostały przez własnych rodziców odrzucone. Najczęściej mają one poczucie tego odrzucenia i spędzają w domu dziecka dłuższy czas (szczególnie gdy są to dzieci powyżej 3 roku życia lub chore) i tym czego pragną jest posiadanie osoby, która by je kochała. Dla takiego dziecka orientacja seksualna osoby, która zdecyduje się na jego adopcję nie ma żadnego znaczenia. Ono chce kochać i być kochane.Katharina Katarzyna Z. edytował(a) ten post dnia 03.10.12 o godzinie 04:05
Katarzyna Z.

Katarzyna Z. ....a wariatka
jeszcze tańczy ....

Temat: Mama i tata, a może bocian lub główka kapusty?

Małgorzata K.:
Katharina Katarzyna Z.:
P.S. Kilkadzieści lat temu byłam świadkiem gdy jedno dziecko powiedziało do drugiego (chodzili do tego samego przedszkola): "moja mama powiedziała, że nie mogę się z tobą bawić, bo jesteś bękartem, a twoja mama to dziwka". Czy działanie tej matki (która zabroniła zabawy z rówieśnikiem) było podyktowane dobrem dziecka? I dobrem którego dziecka?

Bez komentarza. Chyba sama Pani zna odp.

Ta mama twierdziła, że kierowała się "dobrem" własnego dziecka; chciała je ochronić przed kontaktem (dzieci odwiedzały się w domach) z rodziną "patologiczną" . :-)

konto usunięte

Temat: Mama i tata, a może bocian lub główka kapusty?

Katharina Katarzyna Z.:
Małgorzata K.:

Od samego początku Pani wypowiedzi są w formie atakującej oraz mają pretensjonalny ton.
Jeżeli czuje się Pani przeze mnie atakowana, to przepraszam. Zadaje pytania, bo chętnie poznaję motywy, takiego lub innego poglądu. Poza tym podobno, kto pyta nie błądzi, a wycieczki osobiste są niezbyt ładnym sposobem dyskusji :-)
Nie powiedziałam ,iż osoby homoseksualne nie potrafią obdarzyć dziecka miłością.
Powiedziałam jedynie,że jestem przeciwna adopcji dzieci przez pary homoseksualne. Trzymajmy się faktycznej treści, bez nadinterpretacji...
Dlaczego jestem przeciwna?
Uważam, że nie bez powodu zostaliśmy stworzeni jako kobieta i mężczyzna.
Do tego aby narodziło się dziecko jest potrzebna zarówno kobieta jak i mężczyzna.
Nie ulega wątpliwości, że aby narodziło się dziecko potrzebna jest kobieta i męska komórka rozrodcza. Natomiast do wychowania dziecka już niekoniecznie potrzebni są oboje (przynajmniej na co dzień, czego przykładem mogą być "niedzielni" tatusiowie)

Oj, nie zgadzam się z Panią. Uważam, że właśnie obydwoje rodzice potrzebni są do wychowania oraz prawidłowego rozwoju dziecka.
Niedzielni tatusiowie( jak i zapewne niedzielne mamy również)..., czasem niezależnie od ojca, dziecko nie może częściej widywać rodzica, chociażby w przypadku rozwodów i przepychanki pomiędzy rodzicami. Nie wierzę aby to, iż dziecko ma utrudniony kontakt z ojcem, nie pozostawiło śladu w jego rozwoju... zresztą to inny temat. Do meritum: wg.mnie do prawidłowego rozwoju dziecka potrzebni są obydwoje rodzice. Tak jak funkcja mamy spełnia swoje społeczne role tak i ojca. Dlatego napisałam wcześniej, że nie bez powodu zostaliśmy tak stworzeni.
Nie porównywałabym sytuacji dziecka wychowywanego tylko przez mamę , do sytuacji dziecka, które z niezależnych od niego przyczyn traci swoich rodziców i trafia pod opiekę osób homoseksualnych. Naprawdę nie widzi Pani różnicy w tym przykładzie?
No to, proszę mi powiedzieć jak takie dziecko ma odnaleźć się w w/w sytuacji...? Do tej pory mama i tata oraz jasne zasady kto jest kim, a od teraz albo 2 mamy albo 2 tatusiów... faktycznie, emocjonalnie to takie dziecko stoi twardo obiema nogami na ziemi... tylko pozazdrościć.

Większość dzieci w domach dziecka z wyjaśnioną sytuacją prawną umożliwiającą ich adopcję, to sieroty społeczne, które zostały przez własnych rodziców odrzucone.

Słowo klucz:Rodzice! Rodzice odrzucili dzieci, bądź nie potrafili spełnić swojej roli i dlatego dzieci zostały przekazane do domu dziecka, albo jeszcze w wyniku nieszczęść losowych dziecko traci rodziców. Dziecko zatem dorastało w modelu: mama, tata. Jak zatem ma odnaleźć się w nowym modelu i jak nawet taki model nazwać?, bo ani to dwie mamusie ani dwóch tatusiów...
Najczęściej mają one poczucie tego odrzucenia i spędzają w domu dziecka dłuższy czas (szczególnie gdy są to dzieci powyżej 3 roku życia lub chore) i tym czego pragną jest posiadanie osoby, która by je kochała. Dla takiego dziecka orientacja seksualna osoby, która zdecyduje się na jego adopcję nie ma żadnego znaczenia. Ono chce kochać i być kochane.

Skąd u Pani taka pewność, że orientacja seksualna opiekunów nie wpłynie na rozwój takich dzieci? Dopiero co przeżyły szok, trafiły do domu dziecka gdzie jest pełno obcych osób, inne zasady i model funkcjonowania...i nagle trafiają do domu gdzie opiekują się nim ludzie homoseksualni. Nie twierdzę, że można wpłynąć na zmianę orientacji seksualnej dziecka. Nie , w to nie wierzę bo uważam, że skłonności seksualnych nie da się zaprogramować. Obawiam się jednak, że można wpłyną w pewien sposób na zaburzenie rozwoju psycho-seksualnego. Szczególnie gdy wcześniej model wychowywania był TOTALNIE inny.

konto usunięte

Temat: Mama i tata, a może bocian lub główka kapusty?

Katharina Katarzyna Z.:
Ta mama twierdziła, że kierowała się "dobrem" własnego dziecka; chciała je ochronić przed kontaktem (dzieci odwiedzały się w domach) z rodziną "patologiczną" . :-)

Takich sytuacji nie unikniemy niestety.
W mojej szkole była klasa dla osób słabiej rozwiniętych. Dzieci w szczególności upatrzyły sobie pewnego chłopca, którego notorycznie zaczepiały i wyśmiewały się z niego, więc jak Pani widzi dzieci potrafią być złośliwe i to bardzo. Rodzice również.

Czy ludzie homoseksualni mogą być rodzicami?
Pewnie mogą, tylko tak jak wcześniej pisałam gdy jedno ze związku jest rodzicem biologicznym sytuacja wygląda zupełnie inaczej.
W sytuacji gdy obydwoje są nie spokrewnieni z dzieckiem, jak dla mnie jest to trudne do zaakceptowania...niestety.
Nie wiem w jakim stopniu taka sytuacja wpłynęłaby na rozwój dziecka, bo jest to zapewne uzależnione od wrażliwości jednostki, nie chciałabym jednak eksperymentować na dzieciach.
Pozdr.

konto usunięte

Temat: Mama i tata, a może bocian lub główka kapusty?

Katharina Katarzyna Z.:
Magdalena J.:
Miałam to szczęście, że wychowałam się w kochającej się rodzinie i czasach, kiedy wszelkiego rodzaju patologie nie istniały. Żaden z moich rówieśników nie cierpiał na zaburzenia psychiczne a rodzice wraz ze szkołą zajmowali się wychowywaniem dzieci. Nie promowano wtedy homoseksualizmu, mody na bycie singlem, czy mody na rozwody.

Ciekawe Pani Magdaleno kiedy i gdzie to było?

To jest możliwe. Zależy w jakim środowisku Panie dorastały.
Kiedy chodziłam do szkoły podstawowej (lata 60 ubiegłego stulecia) w mojej klasie 20% dzieci (6) miało rozwiedzionych rodziców, gdy do szkoły podstawowej chodził mój syn, takich dzieci było już 10 (i też żadne z tych dzieci nie cierpiało na zaburzenia psychiczne).

Czasem konsekwencje rozwodu rodziców wychodzą po czasie w życiu dorosłym osoby, która może mieć problem z "ułożeniem" swojego życia, z komunikacją, z przystosowywaniem się do zmian, w okazywaniu emocji...etc.
Gdy byłam dzieckiem (a później nastolatką), wśród znajomych moich rodziców były osoby homoseksualne i było ich procentowo tyle samo, co dzisiaj (wśród moich znajomych). :-)

W środowisku moich rodziców gdy byłam dzieckiem, par homoseksualnych nie było. Przynajmniej ja o takich nie wiem. W obecnych czasach w otoczeniu moich znajomych również nie ma par homoseksualnych.Małgorzata K. edytował(a) ten post dnia 03.10.12 o godzinie 09:40
Katarzyna Z.

Katarzyna Z. ....a wariatka
jeszcze tańczy ....

Temat: Mama i tata, a może bocian lub główka kapusty?

Małgorzata K.:
Katharina Katarzyna Z.:

Nie ulega wątpliwości, że aby narodziło się dziecko potrzebna jest kobieta i męska komórka rozrodcza. Natomiast do wychowania dziecka już niekoniecznie potrzebni są oboje (przynajmniej na co dzień, czego przykładem mogą być "niedzielni" tatusiowie)

Oj, nie zgadzam się z Panią. Uważam, że właśnie obydwoje rodzice potrzebni są do wychowania oraz prawidłowego rozwoju dziecka.

Ma Pani do tego prawo. Urokiem każdego społeczeństwa jest jego różnorodność (różne poglądy, różne wyznania lub ich brak, różne style życia) :-)
Niedzielni tatusiowie( jak i zapewne niedzielne mamy również)..., czasem niezależnie od ojca, dziecko nie może częściej widywać rodzica, chociażby w przypadku rozwodów i przepychanki pomiędzy rodzicami. Nie wierzę aby to, iż dziecko ma utrudniony kontakt z ojcem, nie pozostawiło śladu w jego rozwoju... zresztą to inny temat. Do meritum: wg.mnie do prawidłowego rozwoju dziecka potrzebni są obydwoje rodzice. Tak jak funkcja mamy spełnia swoje społeczne role tak i ojca. Dlatego napisałam wcześniej, że nie bez powodu zostaliśmy tak stworzeni.

Według mnie do prawidłowego rozwoju dziecka potrzebna jest mu miłość i akceptacja oraz traktowanie go jako autonomicznej jednostki osobowościowej.

Od wieków jesteśmy wychowywani w "świecie kobiet" - przez kobiety, w którym mężczyźni pełnią role marginalną (np. "konta bankowego"/"portfela")?"wirtualną", co mnie osobiście wcale się nie podoba. Również w "tradycyjnych rodzinach" głównymi osobami, z którymi dziecko ma kontakt na co dzień jest mama, babcia. Pierwszy okres życia to mama (tata pracuje całe dni aby zapewnić finanse). Później też się niewiele zmienia - dom to niemal wyłącznie mama, żłobek/przedszkole/pierwsze klasy szkoły to opiekunki/przedszkolanki/nauczycielki.
Wystarczy rozejrzeć się dookoła. Place zabaw, przychodnie dla dzieci, zebrania rodziców - tatusiowie to rodzynki w tych miejscach.

Większość dzieci w domach dziecka z wyjaśnioną sytuacją prawną umożliwiającą ich adopcję, to sieroty społeczne, które zostały przez własnych rodziców odrzucone.

Słowo klucz:Rodzice! Rodzice odrzucili dzieci, bądź nie potrafili spełnić swojej roli i dlatego dzieci zostały przekazane do domu dziecka, albo jeszcze w wyniku nieszczęść losowych dziecko traci rodziców. Dziecko zatem dorastało w modelu: mama, tata. Jak zatem ma odnaleźć się w nowym modelu i jak nawet taki model nazwać?, bo ani to dwie mamusie ani dwóch tatusiów...

A co w sytuacji, gdy dziecko wychowywało się w rodzinie homoseksualnej i biologiczny rodzić umarł, a drugi nie miał prawa do adopcji i co za tym idzie do dalszej opieki nad wychowywanym do tej pory dzieckiem?
Najczęściej mają one poczucie tego odrzucenia i spędzają w domu dziecka dłuższy czas (szczególnie gdy są to dzieci powyżej 3 roku życia lub chore) i tym czego pragną jest posiadanie osoby, która by je kochała. Dla takiego dziecka orientacja seksualna osoby, która zdecyduje się na jego adopcję nie ma żadnego znaczenia. Ono chce kochać i być kochane.

Skąd u Pani taka pewność, że orientacja seksualna opiekunów nie wpłynie na rozwój takich dzieci?

Dokładnie stąd, skąd u osób o przeciwnych poglądach pewność, że orientacja seksualna opiekunów wpłynie na rozwój takich dzieci. :-)

konto usunięte

Temat: Mama i tata, a może bocian lub główka kapusty?

Katharina Katarzyna Z.:
Od wieków jesteśmy wychowywani w "świecie kobiet" - przez kobiety, w którym mężczyźni pełnią role marginalną (np.

Ciekawa teoria:rola marginalna. Nawet jeśli jest tak, że mąż pracuje ,a żona opiekuje się dzieckiem to nie jest to rola marginalna. O ile miłość i poczucie bezpieczeństwa są ważne w wychowywaniu dziecka, o tyle finanse również. Samą miłością Pani dzieci nie nakarmi...
"konta bankowego"/"portfela")?"wirtualną", co mnie osobiście wcale się nie podoba. Również w "tradycyjnych rodzinach" głównymi osobami, z którymi dziecko ma kontakt na co dzień jest mama, babcia. Pierwszy okres życia to mama (tata pracuje całe dni aby zapewnić finanse).

Uprościła Pani bardzo obraz rodziny na potrzeby własnej teorii.
Właśnie obecnie bardzo często jest tak, że obydwoje rodzice pracują, a dziecko zaraz po macierzyńskim posyłane jest do żłobka, bądź jesli jest taka możliwość opiekuje się nim babcia+dziadek. Nie odbierajmy roli dziadka tylko dlatego,że "przyjęło" się mówić, iż babcia opiekuje się wnukiem, a tak naprawdę o ile obydwoje dziadkowie żyją, to obydwoje przebywają z wnukiem gdy rodzice są w pracy.
Później też się niewiele zmienia - dom to niemal wyłącznie mama, żłobek/przedszkole/pierwsze klasy szkoły to opiekunki/przedszkolanki/nauczycielki.

Na całe szczęście w szkołach, żłobkach etc.nie panuje parytet i opiekę nad dziećmi tam posyłanymi sprawują osoby, które do tego się nadają i chcą to robić ,a nie osoby dobierane ze względu na płeć.
Wystarczy rozejrzeć się dookoła. Place zabaw, przychodnie dla dzieci, zebrania rodziców - tatusiowie to rodzynki w tych miejscach.

Większość dzieci w domach dziecka z wyjaśnioną sytuacją prawną umożliwiającą ich adopcję, to sieroty społeczne, które zostały przez własnych rodziców odrzucone.

Słowo klucz:Rodzice! Rodzice odrzucili dzieci, bądź nie potrafili spełnić swojej roli i dlatego dzieci zostały przekazane do domu dziecka, albo jeszcze w wyniku nieszczęść losowych dziecko traci rodziców. Dziecko zatem dorastało w modelu: mama, tata. Jak zatem ma odnaleźć się w nowym modelu i jak nawet taki model nazwać?, bo ani to dwie mamusie ani dwóch tatusiów...

A co w sytuacji, gdy dziecko wychowywało się w rodzinie homoseksualnej i biologiczny rodzić umarł, a drugi nie miał prawa do adopcji i co za tym idzie do dalszej opieki nad wychowywanym do tej pory dzieckiem?

Wcześniej już Pani zadawała to pyt. i ja na nie odpowiedziałam.
Najczęściej mają one poczucie tego odrzucenia i spędzają w domu dziecka dłuższy czas (szczególnie gdy są to dzieci powyżej 3 roku życia lub chore) i tym czego pragną jest posiadanie osoby, która by je kochała. Dla takiego dziecka orientacja seksualna osoby, która zdecyduje się na jego adopcję nie ma żadnego znaczenia. Ono chce kochać i być kochane.

Skąd u Pani taka pewność, że orientacja seksualna opiekunów nie wpłynie na rozwój takich dzieci?

Dokładnie stąd, skąd u osób o przeciwnych poglądach pewność, że orientacja seksualna opiekunów wpłynie na rozwój takich dzieci. :-)

Ja twierdzę,że jest możliwy wpływ na rozwój dziecka poprzez wychowywanie go przez osoby homoseksualne, natomiast nie twierdzę,że jest tak na pewno. To taka deliktana różnica. Pani natomiast twierdzi:
"Dla takiego dziecka orientacja seksualna osoby, która zdecyduje się na jego adopcję nie ma żadnego znaczenia. ", stąd moje pyt. skąd u Pani taka pewność?
Czy dorośli decydując o adopcji, pyt.dzieci czy mogą być wychowywane przez parę orientacji homoseksualnej?, oraz czy ci sami dorośli uświadamiają takie dzieci jaka jest różnica w rodzinie tradycyjnej a wychowywanie przez pary homoseksualne?
Tak bardzo popularne hasła dotyczące równości oraz poszanowania praw osób, czasem są po prostu bardzo poprawne politycznie. Nie mają natomiast nic wspólnego z rzeczywistością.
Katarzyna Z.

Katarzyna Z. ....a wariatka
jeszcze tańczy ....

Temat: Mama i tata, a może bocian lub główka kapusty?

Małgorzata K.:
Katharina Katarzyna Z.:
Od wieków jesteśmy wychowywani w "świecie kobiet" - przez kobiety, w którym mężczyźni pełnią role marginalną (np.

Ciekawa teoria:rola marginalna. Nawet jeśli jest tak, że mąż pracuje ,a żona opiekuje się dzieckiem to nie jest to rola marginalna. O ile miłość i poczucie bezpieczeństwa są ważne w wychowywaniu dziecka, o tyle finanse również. Samą miłością Pani dzieci nie nakarmi...
To nie teoria, ale osobisty wniosek z wieloletnich obserwacji bliższego i dalszego otoczenia. Dziękuje również za uświadomienie mi, że samą miłością ani siebie, ani dziecka nie nakarmię. Sama bym na to nigdy nie wpadła. :-)
"konta bankowego"/"portfela")?"wirtualną", co mnie osobiście wcale się nie podoba. Również w "tradycyjnych rodzinach" głównymi osobami, z którymi dziecko ma kontakt na co dzień jest mama, babcia. Pierwszy okres życia to mama (tata pracuje całe dni aby zapewnić finanse).

Uprościła Pani bardzo obraz rodziny na potrzeby własnej teorii.
Właśnie obecnie bardzo często jest tak, że obydwoje rodzice pracują, a dziecko zaraz po macierzyńskim posyłane jest do żłobka, bądź jesli jest taka możliwość opiekuje się nim babcia+dziadek. Nie odbierajmy roli dziadka tylko dlatego,że "przyjęło" się mówić, iż babcia opiekuje się wnukiem, a tak naprawdę o ile obydwoje dziadkowie żyją, to obydwoje przebywają z wnukiem gdy rodzice są w pracy.
Pomijając fakt, że dziadkowie nie są od wychowywania dziecka (oni już swoje dzieci wychowali), to najczęściej robią to jednak babcie, bo dziadkowie są nadal aktywni zawodowo (różnica wieku pozwalająca przejść na emeryturę). Obecne 60-latki w znacznej ilości są już od kilku lat na emeryturze, a ich mężowie (2-3 lata starsi) nadal pracują zawodowo.
Później też się niewiele zmienia - dom to niemal wyłącznie mama, żłobek/przedszkole/pierwsze klasy szkoły to opiekunki/przedszkolanki/nauczycielki.

Na całe szczęście w szkołach, żłobkach etc.nie panuje parytet i opiekę nad dziećmi tam posyłanymi sprawują osoby, które do tego się nadają i chcą to robić ,a nie osoby dobierane ze względu na płeć.
Czyżby sugerowała Pani, że mężczyźni nie nadają się do opieki nad dziećmi?
Wystarczy rozejrzeć się dookoła. Place zabaw, przychodnie dla dzieci, zebrania rodziców - tatusiowie to rodzynki w tych miejscach.


A co w sytuacji, gdy dziecko wychowywało się w rodzinie homoseksualnej i biologiczny rodzić umarł, a drugi nie miał prawa do adopcji i co za tym idzie do dalszej opieki nad wychowywanym do tej pory dzieckiem?

Wcześniej już Pani zadawała to pyt. i ja na nie odpowiedziałam.
Czyli są przypadki, gdy dopuszcza Pani adopcję dziecka przez osoby homoseksualne. To miłe.
Najczęściej mają one poczucie tego odrzucenia i spędzają w domu dziecka dłuższy czas (szczególnie gdy są to dzieci powyżej 3 roku życia lub chore) i tym czego pragną jest posiadanie osoby, która by je kochała. Dla takiego dziecka orientacja seksualna osoby, która zdecyduje się na jego adopcję nie ma żadnego znaczenia. Ono chce kochać i być kochane.

Skąd u Pani taka pewność, że orientacja seksualna opiekunów nie wpłynie na rozwój takich dzieci?

Dokładnie stąd, skąd u osób o przeciwnych poglądach pewność, że orientacja seksualna opiekunów wpłynie na rozwój takich dzieci. :-)

Ja twierdzę,że jest możliwy wpływ na rozwój dziecka poprzez wychowywanie go przez osoby homoseksualne, natomiast nie twierdzę,że jest tak na pewno. To taka deliktana różnica. Pani natomiast twierdzi:
"Dla takiego dziecka orientacja seksualna osoby, która zdecyduje się na jego adopcję nie ma żadnego znaczenia. ", stąd moje pyt. skąd u Pani taka pewność?
Prawdopodobnie stąd, że dla dziecka jego opiekunowie są po prostu aseksualni i szczególnie małe dzieci nie zajmują się życiem seksualnym swoich opiekunów.
Czy dorośli decydując o adopcji, pyt.dzieci czy mogą być wychowywane przez parę orientacji homoseksualnej?, oraz czy ci sami dorośli uświadamiają takie dzieci jaka jest różnica w rodzinie tradycyjnej a wychowywanie przez pary homoseksualne?
Tak bardzo popularne hasła dotyczące równości oraz poszanowania praw osób, czasem są po prostu bardzo poprawne politycznie. Nie mają natomiast nic wspólnego z rzeczywistością.

To może wyjaśni mi Pani na konkretnych przykładach (najlepiej dotyczącychcodziennego wychowania dziecka), jaka jest różnica w wychowaniu dziecka przez osoby heteroseksualne, a homoseksualna, bo jak do tej pory, to mamy tutaj do czynienia z samymi ogólnikami i sloganami.Katharina Katarzyna Z. edytował(a) ten post dnia 04.10.12 o godzinie 00:04

konto usunięte

Temat: Mama i tata, a może bocian lub główka kapusty?

Katharina Katarzyna Z.:
Małgorzata K.:
Katharina Katarzyna Z.:
Od wieków jesteśmy wychowywani w "świecie kobiet" - przez kobiety, w którym mężczyźni pełnią role marginalną (np.

Ciekawa teoria:rola marginalna. Nawet jeśli jest tak, że mąż pracuje ,a żona opiekuje się dzieckiem to nie jest to rola marginalna. O ile miłość i poczucie bezpieczeństwa są ważne w wychowywaniu dziecka, o tyle finanse również. Samą miłością Pani dzieci nie nakarmi...
To nie teoria, ale osobisty wniosek z wieloletnich obserwacji bliższego i dalszego otoczenia. Dziękuje również za uświadomienie mi, że samą miłością ani siebie, ani dziecka nie nakarmię. Sama bym na to nigdy nie wpadła. :-)

Ironia niepotrzebna...

"konta bankowego"/"portfela")?"wirtualną", co mnie osobiście wcale się nie podoba. Również w "tradycyjnych rodzinach" głównymi osobami, z którymi dziecko ma kontakt na co dzień jest mama, babcia. Pierwszy okres życia to mama (tata pracuje całe dni aby zapewnić finanse).

Uprościła Pani bardzo obraz rodziny na potrzeby własnej teorii.
Właśnie obecnie bardzo często jest tak, że obydwoje rodzice pracują, a dziecko zaraz po macierzyńskim posyłane jest do żłobka, bądź jesli jest taka możliwość opiekuje się nim babcia+dziadek. Nie odbierajmy roli dziadka tylko dlatego,że "przyjęło" się mówić, iż babcia opiekuje się wnukiem, a tak naprawdę o ile obydwoje dziadkowie żyją, to obydwoje przebywają z wnukiem gdy rodzice są w pracy.
Pomijając fakt, że dziadkowie nie są od wychowywania dziecka (oni już swoje dzieci wychowali), to najczęściej robią to jednak babcie, bo dziadkowie są nadal aktywni zawodowo (różnica wieku pozwalająca przejść na emeryturę). Obecne 60-latki w znacznej ilości są już od kilku lat na emeryturze, a ich mężowie (2-3 lata starsi) nadal pracują zawodowo.
Później też się niewiele zmienia - dom to niemal wyłącznie mama, żłobek/przedszkole/pierwsze klasy szkoły to opiekunki/przedszkolanki/nauczycielki.

Na całe szczęście w szkołach, żłobkach etc.nie panuje parytet i opiekę nad dziećmi tam posyłanymi sprawują osoby, które do tego się nadają i chcą to robić ,a nie osoby dobierane ze względu na płeć.
Czyżby sugerowała Pani, że mężczyźni nie nadają się do opieki nad dziećmi?

Klasyczna nadinterpretacja.

Wystarczy rozejrzeć się dookoła. Place zabaw, przychodnie dla dzieci, zebrania rodziców - tatusiowie to rodzynki w tych miejscach.


A co w sytuacji, gdy dziecko wychowywało się w rodzinie homoseksualnej i biologiczny rodzić umarł, a drugi nie miał prawa do adopcji i co za tym idzie do dalszej opieki nad wychowywanym do tej pory dzieckiem?

Wcześniej już Pani zadawała to pyt. i ja na nie odpowiedziałam.
Czyli są przypadki, gdy dopuszcza Pani adopcję dziecka przez osoby homoseksualne. To miłe.

Ręce opadają, brak słów...

Najczęściej mają one poczucie tego odrzucenia i spędzają w domu dziecka dłuższy czas (szczególnie gdy są to dzieci powyżej 3 roku życia lub chore) i tym czego pragną jest posiadanie osoby, która by je kochała. Dla takiego dziecka orientacja seksualna osoby, która zdecyduje się na jego adopcję nie ma żadnego znaczenia. Ono chce kochać i być kochane.

Skąd u Pani taka pewność, że orientacja seksualna opiekunów nie wpłynie na rozwój takich dzieci?

Dokładnie stąd, skąd u osób o przeciwnych poglądach pewność, że orientacja seksualna opiekunów wpłynie na rozwój takich dzieci. :-)

Ja twierdzę,że jest możliwy wpływ na rozwój dziecka poprzez wychowywanie go przez osoby homoseksualne, natomiast nie twierdzę,że jest tak na pewno. To taka deliktana różnica. Pani natomiast twierdzi:
"Dla takiego dziecka orientacja seksualna osoby, która zdecyduje się na jego adopcję nie ma żadnego znaczenia. ", stąd moje pyt. skąd u Pani taka pewność?
Prawdopodobnie stąd, że dla dziecka jego opiekunowie są po prostu aseksualni i szczególnie małe dzieci nie zajmują się życiem seksualnym swoich opiekunów.

Do pewnego momentu w swoim rozwoju...
Czy dorośli decydując o adopcji, pyt.dzieci czy mogą być wychowywane przez parę orientacji homoseksualnej?, oraz czy ci sami dorośli uświadamiają takie dzieci jaka jest różnica w rodzinie tradycyjnej a wychowywanie przez pary homoseksualne?
Tak bardzo popularne hasła dotyczące równości oraz poszanowania praw osób, czasem są po prostu bardzo poprawne politycznie. Nie mają natomiast nic wspólnego z rzeczywistością.

To może wyjaśni mi Pani na konkretnych przykładach (najlepiej dotyczącychcodziennego wychowania dziecka), jaka jest różnica w wychowaniu dziecka przez osoby heteroseksualne, a homoseksualna, bo jak do tej pory, to mamy tutaj do czynienia z samymi ogólnikami i sloganami.

Ja wyrażam swoje zdanie, które jak już wcześniej również Pani napisałam nie musi być właściwe, bo są to moje odczucia.
Mam takie przekonania i w takich wartościach zostałam wychowana.
To są moje przekonania, które Pani ma zupełnie odmienne.
Z racji tego,że zdania mamy tak różne nie widzę sensu dlaszej rozmowy. Tym bardziej, iż odp. Pani na część pyt., pomijając te, które są niewygodne w Pani teorii.
Dziękuję za rozmowę.
Piotr Szczotka

Piotr Szczotka Dyplomowany
masażysta Bodyworker

Temat: Mama i tata, a może bocian lub główka kapusty?

Maciej Wojewódka:
Właśnie przeczytałem, że we Francji pracuje się nad zlikwidowaniem określenia mama i tata jednocześnie zamierzając
To nic innego jak pokłosie późnośredniowiecznych praktyk, tyle że odwrócone. Podstawą było określenie dziecka mianem primo "spadkobierca". De facto z czasów jak rycerstwo, później ziemiaństwo, dopuszczało się często adopcji, min. z różnych powodów spadkowych jak i politycznych, w zależności czy było to rodzicom na rękę czy nie :). Cóż, zaczynało rycerstwo, przeszło na lud.
Taki motyw widzimy min na filmie "Dobry rok". Dostajesz spadek od bliskiego wuja, a tu o dziwo pojawia biologiczna jego córka. Ona nie musi udowadniać że nią jest, to ty musisz udowodnić większe ku temu prawo, Itd.

Francuskie, Amerykańskie wzorce?
Francja jak i wiele krajów U.E. ma dziwnie pojmowaną poprawność polityczną.
USA - ma w prawie precedens! Piotr Szczotka edytował(a) ten post dnia 04.10.12 o godzinie 08:17
Dorota S.

Dorota S. małpa
człekokształtna

Temat: Mama i tata, a może bocian lub główka kapusty?

W Polsce adopcja herbowa istniała już w XIV w., "z urzędu" adoptowano ludziów, którzy dopiero co otrzymali szlachectwo, przez starych szlachciów - sam herb często odmieniano - adopcja oczywiście kosztowała, kupowanie sobie szlachectwa przyczyniło się do kosmicznego wzrostu stanu szlacheckiego. Tak więc to był po prostu biznes.

Panie Piotrze bardzo ciekawa jest Pana wypowiedź - najciekawsza wśród tej homofobicznej dyskusji - dlaczego nikt wcześniej nie pomyślał - jaki jest praktyczny cel podejmowania takich decyzji? Przecież na pewno nie chodzi tu o dobro dziecka, proszę Was :/

mama, tata tudzież rodzic1, rodzic2 - homo czy hetero? - to tylko polityka - bezprecedensowa...

Następna dyskusja:

Idealna mama, Idealny tata ?




Wyślij zaproszenie do