Karolina
K.
Business Trainer,
Coach, Public
Speaker,
Youroundtraining
Temat: kary dla trzylatka
Bartek Kozłowski:
no dobra, to case z wczoraj: Podczas obiadu Mati (2 lata 9m.)znalazł się w posiadaniu łyżeczki z porcelany czy czegoś takiego (nieważne). Nie powinien tego mieć w ręku, ale jakoś złapał i już. Zaczął walić nią w stół. Od razu zareagowałem i prosiłem by odłożył. Mateusz wybrał inne rozwiązanie i cisnął nią o ziemię z wiadomym skutkiem. Ponieważ byliśmy w gościach, czułem presję spojrzeń innych - wyobrażacie sobie, nie? Co teraz zrobi?
Powiedziałem, że jest babci teraz przykro. Mati z uśmiechem sugerował odkupienie, ale ja konsekwentnie powtarzałem, że nie chodzi o to, żeby iść do sklepu i odkupić, tylko o to, że sprawił nam przykrość. Na poaczątku obracał to w żart, ale w końcu chyba do niego dotarło.
Nie wiem na ile to pomaga. Mati codziennie sprawdza jak daleko może się posunąć i to głównie odnośnie swojej mamy. Takie mamy oboje spostrzeżenia. Po prostu ja jestem bardziej uparty i ze mną czasami "nie ma żartów" ;)I oczywiście, że sprawdza i będzie sprawdzał. I Waszą rolą jest mu pokazywać jak daleko może się posunąć. To są własnie te granice. Ale nie uważam, ze jeśli mamy do czynienia z trzylatkiem to mamy rezygnować z pokazywania konsekwencji jego zachowania. Właśnie konsekwencje tych zachowań trzeba pokazywać. To nie musi oznaczać karania, bo konsekwencja musi być powiązana z zachowaniem.
Zależy co się rozumie przez stawianie na swoim:). Bo jeżeli dziecko zrobi komuś przykrość a my tłumaczymy i chcemy, żeby przeprosiło to tak, postawienie na swoim i doprowadzenie do sytuacji, że przeprosi jest jak najbardziej słuszne (nie musi przeprosić natychmiast, czasami do tego trzeba "dojrzeć"). Natomiast walczenie z dzieckiem żeby postawić na swoim nie ma sensu, bo jedyne czego wtedy uczymy to, że warto trwać w tym uporze to może się ten drugi sie ugnie, a przecież własnie nie chcemy, żeby dziecko tak robiło.
Ale także wczoraj usłyszeliśmy, że jesteśmy zbyt łagodni w stosunku do dziecka, które jest niegrzeczne. Za dużo dyskutujemy i tłumaczymy zamiast stawiać na swoim i ew. karać.
Natomiast warto być konsekwentnym. Reguły są dzieciom potrzebne, bo porządkują ich świat i czynią go przyjaźniejszym. I jeśli ustalamy regułę, ze jak zjemy to sprzątamy po sobie ze stołu (trzylatek jest w stanie odnieść swój plastykowy talerz do kuchni) to sami odnosimy, czekamy aż dziecko odniesie i nie bawimy się z nim dopóki tego nie zrobi. Nie chce trudno, nie będziemy przecież o to robić afery, ale bawić się tez nie będziemy. To na prawdę szybko zaskakuje. Tylko reguły muszą być zrozumiałe dla trzylatka i obowiązywać wszystkich.
PS: ja z kolei rozpoczynam ćwiczenie nie stawiania zawsze na swoim; czasem jestem niepotrzebnie taki uparty. Chyba po prostu czuję presję, że ktoś w tym domu musi zapanować nad ciągłym "chcę / nie chcę". Będę nad sobą pracował :)