Temat: Dziecko, które nie chce jeść...
Anno wszystko to ładnie pięknie, ale dzieci tez potrafią manipulować, informacje które tutaj napisałaś przedstawiają rodzica w bardzo złym świetle a dziecko na piedestale, czytając Twoją wypowiedź odniosłam wrażenie, że w rodzinie to tylko dziecko ma prawa a rodzic obowiązki, rodzic musi się zgadzać na dietę którą akceptuje tylko dziecko bo jak rodzic będzie próbował przekonać dziecko do zdrowej żywności to już naruszenie jego dobra, wywieranie presji itp.
Nie mogę się z tym zgodzić, mam trójkę dzieci które to przeszły przez różne fazy żywieniowe że się tak wyrażę, tez były diety monotematyczne, starszy syn mając niespełna trzy latka upierał się na same frytki, nie wiedziałam co robic poszłam po pomoc do pediatry, poradził aby to olać i dawać mu te frytki, otrzymywał więc calutki miesiąc frytki aż mu się one znudziły.
Po tych monotematycznych dietach zaczęło się kapryszenie już po całości, mięsko z sosem które uwielbiał nagle musiało być bez sosu, odmówił także jedzenia zup, warzyw, owoców, kasz, ryżu i wielu innych zdrowych i smacznych produktów, z czasem dając mu przy obiedzie wybór "chcę abyś zjadł przynajmniej łyżkę sałatki albo ogórka" albo "dam Ci odrobinę sosu na ziemniaczki żebyś tylko skosztował" albo jeszcze odnośnie kaszy gryczanej na która nie chciał patrzeć nawet "proszę to jest pyszne z jajkiem i kefirem, nic innego nie ma i nie dostaniesz" mój syn rozszerzył sobie dietę, teraz bez większych obaw kosztuje sałatek, jeśli mówi że coś mu jednak nie smakuje to ok nie nalegam, ale skosztować musi, bo doszło do tego, że syn nie chodził na stołówkę szkolną dlatego, że dostawał odruchów wymiotnych na widok jedzenia szkolnego, w domu również jeśli zrobiłam na dodatek np. buraczki na ciepło. Obiady w takich sytuacjach i dla nas stały się już nieprzyjemne.
Z córka nie mam najmniejszych problemów żywieniowych, je mało ale bardzo zróżnicowanie, uwielbia owoce i warzywa, z chęcią smakuje nowe potrawy, też miała okresy że np. kanapeczki tylko z twarozkiem, albo miodem, ale oprócz tego przyjmowała również pełnowartościowe obiady.
Z najmłodszym synem mam największy kłopot bo tutaj grane są tylko ziemniaki i to tylko i wyłącznie gniecione bez grama choćby masełka albo frytki, z mięs to tylko i wyłącznie kotlety panierowane, sałatek nie tyka w ogóle, z owoców od wielkiego dzwona czasem skubnie banana, z dań śniadaniowo kolacjowych to czasem się zgodzi na jakąs paróweczkę, ale tak to jest nieśmiertelna nutella z bułką lub płatki i to też tylko kulki czekoladowe, lubi też chlebek maczany w jajku i smażony na oleju. Do przedszkola codziennie dostaje ode mnie dwie bułki na wypadek gdyby na obiad nie było kotletów, bułka tez musi być miękka inaczej jej nie ruszy. Jego problemy jednak mogą wynikać z tego, że w chwili obecnej jest diagnozowany w kierunku Aspergera dlatego nei naciskam za mocno co nie oznacza, że nie próbuję go przekonać do próbowania nowych produktów, wolałabym aby jadł kanapkę z serkiem jakimś na śniadanie niż czekolada, żeby zakosztował się w lubianych przez nas kaszach a nie tylko ziemniaki, ale biorę pod uwagę, że ten typ tak może mieć i tyle.
Ważne jest to, jak przekazujemy informacje rodzicom, dając dziecku wybór z dwóch składników jako dodatku do głównego posiłku to nie zmuszanie i nie naruszanie godności dziecka, nikt nie mówi żeby dziecku zaraz łopatami pakować do buzi cos czego nie lubi czy nie chce skosztować, chodzi o danie wyboru żeby dziecko chociaż skosztowało. Mój pierwszy syn bardzo się cieszył jak po przełamaniu początkowej niechęci coś mu zakosztowało, ja tez się wtedy cieszyłam i mu to okazywałam ale jednocześnie mówiłam mu otwarcie, że nie chcąc kosztować tylko dlatego, że coś mu z wyglądu nie odpowiada traci wiele ciekawych smaków.
Mnie także może zmęczyć gotowanie dwóch trzech różnych potraw bo jeśli będę chciała podać to co ja chcę to zmuszanie dziecka, nie zgadzam się na to, jako matka tez mam prawo wymagać by dziecko jednak miało szacunek do mojej pracy, nie chcę też rezygnować z potraw które ja lubię bo moje dziecko tego nawet nie tknie a jak się okazało, teraz kasza to ulubione danie mojego starszego syna.
"NIE" moich dzieci dla mnie wiele znaczy pod warunkiem, że jest uargumentowane, ale moje "NIE" też musi być szanowane.