konto usunięte

Temat: czy to ja jestem staroswiecka czy ze spoleczenstwem cos...

W szkole u mojej siedmiolatki co roku organizuje sie zbiorke dla dzieci z Afryki-w rozny sposob sie to odbywa. W tym roku czytam zawiadomienie: dzieci maja zbierac pieniazki do buteki plastikowej, pomalowanej by nie bylo widac ile tych pieniedzy jest (????) aby zapobiec niepotrzebnym wyscigom. Te pieniazki dzieci maja brac z: kieszonkowego (!!!!),
od dziadkow, rodzicow, cioc...lub........powinny byc wynagradzane pienieznie za to,ze zrobily cos pomocnego w domu.
Sorry-ale wszystko mi opadlo. Przyklad jaki pani podala: siostrzyczka jest chora np. a braciszek przyniesie jej herbate...zalamka. Tutaj wiele osob uwaza,ze dzieci powinny byc wynagradzane pienieznie np. za sprzatniecie ze stolu...nie mowiac juz o tym skad te pieniadze brac. Co Wy nato? Pytam,bo ja ma calkiem inna wizje zycia w rodzinie, inna wizje wzgledem pieniedzy -ale byc moze to moje jakies skostniale opinie a tu nalezaloby sie przestawic na inne tory....

Temat: czy to ja jestem staroswiecka czy ze spoleczenstwem cos...

Muszę przyznać, że też by mi się nie podobało gdyby pani nauczycielka dysponowała moimi pieniędzmi w ten sposób. Zdaje się, że wielu pedagogów raczej proponuje nagradzanie dzieci w sposób niematerialny, szczególnie za czynności, które dziecko powinno wykonywać normalnie. Być może można się umówić z dzieckiem, ze wykona jakąś konkretną pracę w jego możliwościach np. rąbanie drewna :-) lub koszenie trawy :-) i dostanie pieniądz - na zasadzie wytłumaczenia jak to jest w pracy. Choć też nie jestem pewna czy to ma sens - dzieci muszą wiedzieć, że dzielenie domowych obowiązków z rodzicami jest normalne. Sprzątnięcie po sobie ze stołu powinno być naturalnym obowiązkiem każdego domownika...
Z dzieckiem można porozmawiać, że dostanie od rodziców pieniążki dla biednych murzynków, dlatego, że należy pomagać potrzebującym. Ale czy zamierzasz porozmawiać także z nauczycielką?

konto usunięte

Temat: czy to ja jestem staroswiecka czy ze spoleczenstwem cos...

Mój starszy syn "ma płacone" za posprzątanie i umycie mojego samochodu, za wożenie taczki z ziemią do ogrodu, za inne prace ogrodowe. I są to dość ciężko zarobione pieniądze :-)
Nigdy nie ustalamy stawki przed wykonaniem zadania i nigdy też syn nie pyta ile dostanie - taka furtka, gdyby się rozbestwił i nie chciał już pomagać w ogrodzie (i okolicach) bez wynagrodzenia :->
Nawet przez myśl mi nie przeszło, aby dawać pieniądze za podstawowe obowiązki wykonywane w domu.
Dagmara D.

Dagmara D. Field Research
Poland - Badania
rynku - moja miłość.
Wykł...

Temat: czy to ja jestem staroswiecka czy ze spoleczenstwem cos...

Nie płacę moim dzieciom za wykonywanie normalnych czynności domowych, życiowych, ludzkich.
Ale dostają kieszonkowe, więc to ich sprawa co z nim zrobią. Mogą też przekazać na pomoc dzieciom w Afryce.
Często zbieraliśmy w podstawówce na takie rzeczy jak powodzianie czy dzieci z domów dziecka. Zazwyczaj czyściłam portfel z moniaków, dzieci dorzucały swoje moniaki z kieszonkowego i już.
To chyba nie kwestia zmian społecznych. To raczej kwestia wyznawanego modelu wychowawczego.
To czy wychowujemy dzieci w przekonaniu, że wykonanie jakiegokolwiek zadania, pomoc komuś powinna być nagradzana finansowo. Ale to wybór każdego z nas jak wychowuje dzieci. Ja swoje uczyłam, że pomagać ludziom trzeba, a tym, których nie stać na pomoc - tym bardziej. Że branie pieniędzy za pomoc jest zwykłym kupczeniem własnym honorem. Ale być może źle robiłam. Moje dzieci nie bardzo też umieją robić "interesy" :):):)
Trudno - już są na tyle duże, że same mogą decydować gdzie kończy się pomoc a zaczyna biznes :)Ale do tego musiały dorosnąć.

konto usunięte

Temat: czy to ja jestem staroswiecka czy ze spoleczenstwem cos...

Powiem tak:
1.kieszonkowe w wieku 7-miu lat to dla mnie stanowczo za wczesnie.
2.Mam zamiar porozmawiac z pania i wiem juz nawet jak przebiegnie ta rozmowa....
3.owszem, za umycie samochodu czy prace ogrodowe jesli jest jeszcze dosc mlody-ok
4.nie wiem jeszcze co powinnam zrobic. Zalozmy ,ze nie mam nawet drobniakow. Dlaczego tkwi takie przekonanie,ze drobniaki musza byc. I teraz-moje dziecko poszloby z pusta butelka??? No co zrobilyby rodziny naprawde biedne. Bo dziecko czuje sie jedyne odstajace od grupy-lub-matka nie kupi mu jogurtu by wrzucic "dla biednych dzieci"....w ogole pomysl jest zle wymyslony...to jest podobna sytuacja jak z tymi dodatkowymi podrecznikami ...
Robert Luty

Robert Luty Dziennikarz
sportowy, nauczyciel

Temat: czy to ja jestem staroswiecka czy ze spoleczenstwem cos...

Marta G.:
Powiem tak:
1.kieszonkowe w wieku 7-miu lat to dla mnie stanowczo za wczesnie.

I tu się nie zgodzę. dziecko powinno otrzymywać kieszonkowe aby uczyć się nim dysponować. Nie są to wiekie kwoty ale mimo wszystko. Dziecko powinno powoli nabywać świadomość tego jak się zarabia.
2.Mam zamiar porozmawiac z pania i wiem juz nawet jak przebiegnie ta rozmowa....
3.owszem, za umycie samochodu czy prace ogrodowe jesli jest jeszcze dosc mlody-ok
4.nie wiem jeszcze co powinnam zrobic. Zalozmy ,ze nie mam nawet drobniakow. Dlaczego tkwi takie przekonanie,ze drobniaki musza byc. I teraz-moje dziecko poszloby z pusta butelka??? No co zrobilyby rodziny naprawde biedne. Bo dziecko czuje sie jedyne odstajace od grupy-lub-matka nie kupi mu jogurtu by wrzucic "dla biednych dzieci"....w ogole pomysl jest zle wymyslony...to jest podobna sytuacja jak z tymi dodatkowymi podrecznikami ...
Ta cała sprawa z tą Panią jest dziwaczna. Co to znaczy, że dzieci mają zbieać. Dzieci mogą. U mojego syna na tablicy jest informacja, że uczniowie klas starszych będą zbierać pieniądze na coś tam. I albo ja dziecku daję albo nie. Pani się wyraźnie coś pomyliłoRobert Luty edytował(a) ten post dnia 18.11.10 o godzinie 17:31
Agnieszka S.

Agnieszka S. attachment parenting
www.dzikiedzieci.pl

Temat: czy to ja jestem staroswiecka czy ze spoleczenstwem cos...

nie płacę i nie zamierzam płacić dziecku za nic co robi w domu
natomiast myślę, że ok jest sytuacja taka jak wspólna praca dziecka z rodzicem kiedy rodzic dzieli się z dzieckiem zarobionymi pieniędzmi

albo pomoc w znalezieniu pracy poza domem

syn dostaje pieniądze do skarbonki (ma 6,5 roku)
kieszonkowego na razie nie dostaje i nie widzę, żeby miał potrzebę samodzielnego dysponowania pieniędzmi

jak ją będzie miał to będziemy o tym rozmawiać

a odgórnych akcji zbierania pieniędzy nie cierpię
przecież mogę mieć ochotę wspomóc inny cel niż wymyślony przez panią
Dagmara D.

Dagmara D. Field Research
Poland - Badania
rynku - moja miłość.
Wykł...

Temat: czy to ja jestem staroswiecka czy ze spoleczenstwem cos...

Marta G.:
Powiem tak:
1.kieszonkowe w wieku 7-miu lat to dla mnie stanowczo za wczesnie.
To już wiek szkolny. A to oznacza np. możliwość zakupu picia w sklepiku. Dlatego moje dzieci od pierwszej klasy podstawówki miały swoje pieniądze - niewielkie, ale po grze w piłkę się przydawały.
2.Mam zamiar porozmawiac z pania i wiem juz nawet jak przebiegnie ta rozmowa....
Spokojnie :):) Przebiegnie tak, jak ją przeprowadzisz :)
3.owszem, za umycie samochodu czy prace ogrodowe jesli jest jeszcze dosc mlody-ok
Nie wyobrażam sobie. Mnie nikt nie płaci za pranie, sprzątanie, zrobienie obiadu, umycie tarasu i milion innych rzeczy. Nie widzę też powodu, żeby własnym dzieciom płacić. Chcą sąsiadowi skosić ogródek ? Nie ma sprawy - niech sobie z nim negocjują. Ja im nie płacę.Koszenie trawy czy skręcanie mebli, sprzątanie garażu to ich zas...ny obowiązek - też tu mieszkają. Zresztą same widzą różnicę : starszy zarabia na stronach internetowych, młodszy robi czasem za baby sittera :)
4.nie wiem jeszcze co powinnam zrobic. Zalozmy ,ze nie mam nawet drobniakow. Dlaczego tkwi takie przekonanie,ze drobniaki musza byc.
Marta, bo na ogół są.... centówki chociaż. Mogą być dwie :):)
I teraz-moje dziecko poszloby z pusta butelka??? No co zrobilyby rodziny naprawde biedne. Bo dziecko czuje sie jedyne odstajace od grupy-lub-matka nie kupi mu jogurtu by wrzucic "dla biednych dzieci"....w ogole pomysl jest zle wymyslony...to jest podobna sytuacja jak z tymi dodatkowymi podrecznikami ...

Bo wystarczyłoby zrobić ściepę w klasie - do jednego pojemnika - i wtedy nikt nikomu by nie liczył ile ma monet i ile wrzucił. W tym wieku dla dzieci to jeszcze tylko metalowe krążki. Nie mają wartości - nawet jak jedno nie przyniesie to na pewno się z nim inne podzielą :)
I wtedy ma to o wiele lepsze działanie wychowawcze. Nie zapominajmy, że zbierają na szczytny cel...

I tak mamy co roku w szkołach na Owsiaka - dzieci potrafią zbierać cały rok na ten cel.Dagmara D. edytował(a) ten post dnia 18.11.10 o godzinie 22:05

konto usunięte

Temat: czy to ja jestem staroswiecka czy ze spoleczenstwem cos...

U nas nie istnieja sklepiki szkolne. Prawdopodobnie mialaby jakies pieniazki ale na pewno nie na codzienne kupowanie. Dostaje kanapke i butekle z piciem wiec chodziloby tylko o slodycze.....
Dag-Ty masz wieksze dzici i moze patrzysz z tej perspektywy-ja z kolei mysle,ze 13-stolatkowi moge jeszcze wynagrodzic umycie samochodu ( mojemu ojcu zdarzalo sie to-co prawda kiedy bylam starsza i nie wplynelo to na moj stosunek do uczestniczenia w pracach domowych-ale to trzeba miec juz zakodowane od dziecinstwa)-co nie oznacza,ze zawsze tak bedzie i on o tym wie. Wychodze z tego samego zalozenia,ze mnei nikt nie placi wiec daczego a mam placic dzieciom.
Dokladnie Aga- to samo czuje-rozumiem rozne akcje, sa potrzeben-ale tak jak pisze Dag-jeden pojemnik i basta. Sprawa rozwiazana. Problem w tym ,ze spoleczenstwo jest juz tak chore,ze trzeba im tlumaczyc i organizowac takie akcje bo rodzice wychowuja egoistow i kaleki....Tylko,ze spoleczenstwo to nie jedna masa ale jednostki i one wlasnie musza placic za te skrzywienia wiekszosci....
Dziekujej Wam za wypowiedzi-wazne to dla mnie bo czasem czlowiek gubi sie w tym gaszczu zwlaszcza jesli jest sam w swoich przekonaniach.

konto usunięte

Temat: czy to ja jestem staroswiecka czy ze spoleczenstwem cos...

Marta G.:
W szkole u mojej siedmiolatki co roku organizuje sie zbiorke dla dzieci z Afryki

jest tyle dzieci w Polsce które potrzebują pomocy, że osobiście wkurzają mnie takie akcje, potem dowiadujemy się, że te pieniądze nigdy nie dotarły do dzieci z Afryki tylko do kieszeni cwaniaków.

7 latki powinny myśleć o zabawie a nie o pieniądzach i jak nimi zarządzać.
A płacenie dzieciom za prace w domu to też podejście biznesowe a nie rodzinne.
Dagmara D.

Dagmara D. Field Research
Poland - Badania
rynku - moja miłość.
Wykł...

Temat: czy to ja jestem staroswiecka czy ze spoleczenstwem cos...

Sabina Gatti:
Marta G.:
W szkole u mojej siedmiolatki co roku organizuje sie zbiorke dla dzieci z Afryki

jest tyle dzieci w Polsce które potrzebują pomocy, że osobiście wkurzają mnie takie akcje, potem dowiadujemy się, że te pieniądze nigdy nie dotarły do dzieci z Afryki tylko do kieszeni cwaniaków.

7 latki powinny myśleć o zabawie a nie o pieniądzach i jak nimi zarządzać.
A płacenie dzieciom za prace w domu to też podejście biznesowe a nie rodzinne.
Trudno się nie zgodzić, ale jest też druga strona medalu.
Osobiście wolę nie zbieranie pieniędzy , ale np. przygotowanie fantów na aukcję w szkole. Chodzi mi o kształtowanie nawyku wkładu pracy w pomoc dla innych ludzi. To nawyk - albo się go ma albo nie. Nie zawsze mamy kasę, żeby komuś pomóc - w końcu jak się rozglądamy to jest milion potrzebujących. Ale można komuś pomóc w zupełnie inny sposób. Coś wytworzyć, sprzedać , nauczyć się organizować takie akcje, a nawet przywieźć czy pomóc w noszeniu czegoś ... no jest mnóstwo możliwości.

Co roku biorę udział w aukcji kartek świątecznych robionych przez dzieci specjalnej troski z jednego z ognisk na Żoliborzu. W tym roku to już chyba będzie 4 aukcja.
Aukcja odbywa się pod auspicjami jednego z portali społecznościowych. Dzieci robią przepiękne kartki - piszę serio, one naprawdę są piękne.

Znam dziewczynę , która wystawia na aukcjach piękne przedmioty ręcznie robione techniką decoupage (chyba tak się to pisze) i sprzedaje na Allegro. Ma ciężko upośledzonego syna i potrzebuje na rehabilitację.
Bardziej zasadne wydaje mi się zaangażowanie dzieci w takie działania.

A to czy pieniądze trafiają do odpowiedniego celu to zupełnie inna sprawa i odpowiedzialność za to spada na organizatora.

Dla szkoły po prostu łatwiej jest zebrać tak pieniądze niż uczyć dzieci empatii, organizacji takich spraw, czegoś więcej niż wyciągnięcie drobniaków od mamy. Albo właśnie zbieranie drobniaków przez cały rok (ale nie przez mamę)

P.S. Marti, ja moim dzieciom nigdy nie płaciłam. I nadal nie płacę. Kiedyś wpadły na taki pomysł (właśnie koło 12-13 roku życia) ale postawiłam opór. Więc teraz nie oczekują tego ode mnie (mając o wiele większe wydatki ;):):))Dagmara D. edytował(a) ten post dnia 19.11.10 o godzinie 20:21
Przemysław Lisek

Przemysław Lisek Trener i konsultant
zarządzania
projektami

Temat: czy to ja jestem staroswiecka czy ze spoleczenstwem cos...

Marta G.:
siostrzyczka jest chora np. a braciszek przyniesie jej herbate...zalamka. Tutaj wiele osob uwaza,ze dzieci powinny byc wynagradzane pienieznie np. za sprzatniecie ze stolu...nie mowiac juz o tym skad te pieniadze brac. Co Wy nato? Pytam,bo ja ma calkiem inna wizje zycia w rodzinie, inna wizje wzgledem pieniedzy -ale byc moze to moje jakies skostniale opinie a tu nalezaloby sie przestawic na inne tory....
Taaaa...
Trudno oczekiwać od nauczycielki innego pomysłu, jak uczenie dzieci pracy za pieniądze. To zdecydowanie kiepski pomysł. A co będzie, jak tak edukowane dzieci z czasem założą związek zawodowy? ;)
Przemysław Lisek

Przemysław Lisek Trener i konsultant
zarządzania
projektami

Temat: czy to ja jestem staroswiecka czy ze spoleczenstwem cos...

Sabina Gatti:
7 latki powinny myśleć o zabawie a nie o pieniądzach i jak nimi zarządzać.
Tu się nie zgodzę. Można uczyć zarządzania pieniędzmi przez zabawę. To da tylko dobre efekty. Potem jako dorośli nie będą popełniać durnych błędów finansowych biorąc kaskadowo kredyty
A płacenie dzieciom za prace w domu to też podejście biznesowe a nie rodzinne.
Zdecydowanie płacenie dzieciom za pracę w domo to NIE JEST podejście biznesowe. Ludzie biznesu nie uczą dzieci, jak pracować za pieniądze tylko jak zmuszać pieniądze do pracy ;)Przemysław Lisek edytował(a) ten post dnia 19.11.10 o godzinie 20:32

konto usunięte

Temat: czy to ja jestem staroswiecka czy ze spoleczenstwem cos...

Dziwna sprawa, bo z kolei nauczcielka od plastyki, zorganizowala sie inaczej- potrzebna kasa na przybory to zrobila z dzieciakami kalendarze wlasnie na ten cel-sprzedaz. Ta kobitka od religii (to jej inicjatywa-Afryka) jest dobrym czlowiekiem i bardzo wrazliwym-w srode ide na rozmowe. Prawdopodobnie sam fakt oddania czegos na rzecz biednych dzieci ma byc juz duzym gestem w tym chorym spoleczenstwie ale jak znam rodzicow-dzieci niczego nie beda musialy sie wyrzekac...

Dag- jestes bardziej stanowcza w takim razie :-) co prawda nie ja, ale moj maz zaplacil raz synowi za mycie auta- ale nie jestem do konca przekonana czy to takie zle...
Andrzej Padzinski

Andrzej Padzinski iTaxi Sp. z o.o.
Dyrektor Marketingu
i Rozwoju Biznesu

Temat: czy to ja jestem staroswiecka czy ze spoleczenstwem cos...

Dagmara D.:
Osobiście wolę nie zbieranie pieniędzy , ale np. przygotowanie fantów na aukcję w szkole. Chodzi mi o kształtowanie nawyku wkładu pracy w pomoc dla innych ludzi. To nawyk - albo się go ma albo nie. Nie zawsze mamy kasę, żeby komuś pomóc - w końcu jak się rozglądamy to jest milion potrzebujących. Ale można komuś pomóc w zupełnie inny sposób. Coś wytworzyć, sprzedać , nauczyć się organizować takie akcje, a nawet przywieźć czy pomóc w noszeniu czegoś ... no jest mnóstwo możliwości.

Co roku biorę udział w aukcji kartek świątecznych robionych przez dzieci specjalnej troski z jednego z ognisk na Żoliborzu. W tym roku to już chyba będzie 4 aukcja.
Aukcja odbywa się pod auspicjami jednego z portali społecznościowych. Dzieci robią przepiękne kartki - piszę serio, one naprawdę są piękne.
Podejście Dagmary jest mi całkiem bliskie.

Co do kieszonkowego to mój syn 6 lat i dostaje tygodniówkę 10zł = około 1 gazetka dziecięca.

Wcześniej były sceny w sklepach, kioskach z prasą i ciągłę prośby kup to kup tamto czasami inicjowane reklamami TV. Czasem kupowaliśmy mu gazetki oczywiście wybierał te z badziewnymi zabawkami które po 5 min. były zepsute, zdarzało się nawet że kupował taką samą gazetkę z inna zabawką !@!@!

Ustaliliśmy kieszonkowe i sam decyduje co kupuje - po kilku zepsutych zabawkach z gazetek podpowiedzieliśmy mu że może sobie zbierać i za kilka kieszonkowych kupić lepsza droższą zabawkę np. jakieś LEGO z serii którą się interesuje.

I wiecie co:
1. Sceny w sklepach się skończyły jak coś che spoza rzeczy które są niezbędne i oczywiste i które powinni kupować rodzice (weekendowe słodycze sponsorują rodzice) to mówimy że oczywiście może jak sobie nazbiera z kieszonkowego.
Dziecko w ten sposób zaczyna rozumieć że pieniądze rodziców tak jak jego mają gdzieś swoje dno - rozumie że nie można mieć wszystkiego bo się nie da i kwestia - Tato wypłać z bankomatu - wszystkiego nie załatwia :) a mówienie że Tata nie ma pieniędzy jest okłamywaniem dziecka i ucieczką od odpowiedzi dlaczego nie.
2. Prawie zupełnie nie kupuje badziewnych gazetek (czytanie ma załatwiane mnóstwem książek z biblioteki)
3. Ciągle na coś sobie zbiera i oczywiście jak widzimy że potrafił 3-5 kieszonkowych uzbierać to mu czasem coś dołożymy żeby oczekiwanie nie trwało wieki

Wg mnie to wiele uczy młodego człowieka.

Chciałbym żeby za kilka lat zaczął zarobkowanie jak ktoś opisał koszenie u sąsiada (nawet gdybym ja miał za to płacić :) , roznoszenie ulotek, czy inne prace dorywcze ja tak zaczynałem i wiem że nic tak nie uczy jak własnoręcznie zarobione pieniądze i nawet nie chodzi o to że to pieniądze ale że żeby cos osiągnąć potrzebny jest wysiłek i konsekwencja dodatkowo uczy to odpowiedzialności.

Co do prac domowych i ogrodowych to też raczej jestem przeciw żeby się nie okazało że na starość będę płacił za szklankę herbaty :( obowiązki rodzinne powinny być normalne i oczywiste i cyklicznie przydzielane - nawet jak jakaś pani przychodzi sprzątać żeby wiedział ze każda praca jest wartościowa i że czyjąś tez trzeba cenić nawet jak samemu się inna wykonuje.Andrzej Padzinski edytował(a) ten post dnia 19.11.10 o godzinie 21:31
Przemysław Lisek

Przemysław Lisek Trener i konsultant
zarządzania
projektami

Temat: czy to ja jestem staroswiecka czy ze spoleczenstwem cos...

Marta G.:
ale moj maz zaplacil raz synowi za mycie auta- ale nie jestem do konca przekonana czy to takie zle...
To zależy, czego chcecie go nauczyć.

Polecam książkę "Bank taty"Przemysław Lisek edytował(a) ten post dnia 20.11.10 o godzinie 10:06

konto usunięte

Temat: czy to ja jestem staroswiecka czy ze spoleczenstwem cos...

dzieki za sugestie :-)
Ewa Kłoskowska

Ewa Kłoskowska Kierownik projektow,
specjalizacja:
technologie medyczne
...

Temat: czy to ja jestem staroswiecka czy ze spoleczenstwem cos...

Marta G.:
W szkole u mojej siedmiolatki co roku organizuje sie zbiorke dla dzieci z Afryki-w rozny sposob sie to odbywa. W tym roku czytam zawiadomienie: dzieci maja zbierac pieniazki do buteki plastikowej, pomalowanej by nie bylo widac ile tych pieniedzy jest (????) aby zapobiec niepotrzebnym wyscigom. Te pieniazki dzieci maja brac z: kieszonkowego (!!!!),
od dziadkow, rodzicow, cioc...lub........powinny byc wynagradzane pienieznie za to,ze zrobily cos pomocnego w domu.
Sorry-ale wszystko mi opadlo. Przyklad jaki pani podala: siostrzyczka jest chora np. a braciszek przyniesie jej herbate...zalamka. Tutaj wiele osob uwaza,ze dzieci powinny byc wynagradzane pienieznie np. za sprzatniecie ze stolu...nie mowiac juz o tym skad te pieniadze brac. Co Wy nato? Pytam,bo ja ma calkiem inna wizje zycia w rodzinie, inna wizje wzgledem pieniedzy -ale byc moze to moje jakies skostniale opinie a tu nalezaloby sie przestawic na inne tory....

Szkola mojego syna "adoptowala dziewczynke na odleglosc" (z ktoregos z krajow bliskowschodnich, nie pamietam teraz ktorego) i regularnie wysyla pieniadze na jej szkole i inne potrzeby. Pieniadze te zbierane sa przez uczniow - wlasnie z kieszonkowego lub zarobionych na czyms "ekstra" (szkola zacheca by np. zaproponowac sasiadom wyprowadzenie psa czy skoszenie trawy). Moj syn jest w trzeciej klasie i do tej pory nigdy nie pomyslalam, ze mogloby byc w tym cos niestosownego. Dlaczego nie uczyc dzieci dzielenia sie czyms "wlasnym"? Z tego co zrozumialam to nauczycielka nie namawiala by dziecku regularnie placic za jakies obowiazki rodzinne, chodzilo chyba o to by zrobily cos czego normalnie nie robia? A pieniadzy mialy nie zatrzymac tylko oddac bardziej potrzebujacym? Przy okazji mozna w domu porozmawiac o tym jak wyglada zycie w innych czesciach swiata? Przyklady jakie podala nauczycielka moze nie koniecznie byly najbardziej udane, ale to chyba do rodzicow juz nalezy by ustalic za co i jak mogliby dziecko wynagrodzic?

No i ze butelka ma byc pomalowana to chyba tez dobrze? Jesli jedno dziecko wrzuci 50 zl to inne nie bedzie sie od razu czulo zobowiazane by wrzucic tyle samo?



Wyślij zaproszenie do