Temat: Czy pracownik socjalny zdecyduje, czy zabrać dziecko...
Agnieszka S.:
jeśli wszyscy są pijani a dziecko pod stołem spija alkohol z kieliszków to tak
Owszem, to naganna sytuacja i można ją zinterpretować jako zagrożenie zdrowia lub życia. Czy oznacza to, że takim nieuważnym i nieodpowiedzialnym rodzicom powinno odebrać się dziecko? Skoro latorośl spija alkohol pod stołem, to znaczy, że ukrywa się przed wzrokiem rodziców, a więc rodzice nie są jeszcze pijani do nieprzytomności. Oczywiście, jest różnica, czy takie sytuacje zdarzają się co drugi dzień, czy przy okazji rodzinnych jubileuszy, ale nawet jednorazowa impreza alkoholowa daje, w świetle nowych przepisów, prawo pracownikom socjalnym do rozwiązań najbardziej radykalnych. W obiektywizm tych ostatnich nie wierzę za bardzo. Kto chciałby zawodowo zajmować się wchodzeniem z butami w czyjeś życie, pouczać innych, jak mają dzieci wychowywać, w ostateczności te dzieci odbierać? Ludzie z poczuciem misji? Naprawiacze świata? Panie (bo to raczej sfeminizowany zawód) szukające zastępczej formy rodzicielskiej samorealizacji? Przepisy będą dawać tym ludziom coraz większą władzę, a więc przyciągać tych, którzy lubią sobie porządzić
czy wolność przekonań wyraża się w tym, że powiesz swojej córce, że ubiera się jak kurwa?
Chodzi o formę wypowiedzi czy o treść? Czy jeśli powiem: "kochanie, czy nie ubierasz się zbyt prowokacyjnie (w domyśle: jak kurwa)?", to też będzie przemoc? Rodzice mogą być prostymi ludźmi i nie umieć ubrać swojej opinii w ładne słowa, ale nie oznacza to przecież, że traktują dziecko jak swoją własność. Uwaga na temat ubioru może być przecież wyrazem troski o dziecko.
albo do żony że ma za gruby tyłek? (kilkanaście razy dziennie?)
No chamstwo i tyle. Powinni temu panu odebrać żonę i oddać ją mężowi zastępczemu ;)
albo, że zdradza cię z każdym sąsiadem (za każdym razem jak wraca do domu)
to są przykłady "krytykowania zachowań seksualnych"
myślę sobie, że to nie chodzi o władzę rodzicielską tylko o święte prawo własności
do dziecka takie samo jak do butów czy do samochodu
Dla despotów pewnie tak, aczkolwiek czasem trudno odróżnić poczucie więzi ("krew z krwi i kość z kości") od poczucia własności. I ja nie miałbym odwagi tego oceniać. Może dlatego tyle mówi się w tej ustawie o "rodzinie zastępczej", że ci "zastępczy" z oczywistych, biologicznych powodów nie będą mieć owego poczucia własności. Wniosek: będą lepszymi rodzicami ;)
a co do zacytowanego przez Piotra artykułu to wybaczcie, ale facet który mówi, że niepełnosprawne dzieci nie powinny chodzić ze zdrowymi do szkoły bo MOGĄ JE ZARAZIĆ nie jest dla mnie autorytetem w żadnej dziedzinie
Pamiętam to. To było obrzydliwe i skandaliczne, ale Korwin Mikke jest przynajmniej szczery, mówi to, co w głębi duszy wyznają wszyscy konserwatyści, neoliberałowie i im podobni. To rasiści. Oficjalnie twierdzą, że równość szans jest niepotrzebna, bo zdolne dziecko i tak się wybije w życiu, nawet jeśli urodzi się pod mostem jako potomek prostytutki i alkoholika. Jest to oczywista bzdura. Tak naprawdę są przekonani, że bieda i społeczne lub mentalne upośledzenie osadzają się w genach i motłoch ma się kisić we własnym sosie z dala od ich dzieci zdobywających wiedzę w elitarnych szkołach.