Natasza
S.
tłumacz przysięgły
języka polskiego w
Niemczech
Temat: Bicie dzieci
Chciałabym się włączyć do dyskusji z perspektywy osoby wychowywanej za pomocą "klapsów". W moim odczuciu nie była to żadna metoda wychowawcza, a wyraz bezradności moich rodziców, których ta funkcja zdecydowanie przerosła intelektualnie. "Klapsy" bolały fizycznie, rodzice dodatkowo próbowali wzbudzać we mnie poczucie winy: "Widzisz, teraz przez ciebie pokłóciłam się z tatą, bo mi się wydawało, że za mocno cię bije". Jednak najgorszym aspektem tej metody jest uczucie poniżenia, krzywdy, własnej bezsilności i wstyd. Moi rodzice w dalszym stopniu są zdania, że była to jedyna możliwa metoda wychowawcza, gdyż inne argumenty do mnie nie przemawiały. Sama z perspektywy uważam, że byłam wręcz przykładnym dzieckiem, bardzo dobrze się uczyłam, pomagałam w domu, wolny czas spędzałam na czytaniu książek, o ósmej chodziłam spać. I moi rodzice nie mieli absolutnie żadnego powodu, żeby mnie bić. A teorie typu "pupa nie szklanka" też słyszałam.Rodzice przestali mnie bić, gdy okazało się, że jestem od nich silniejsza fizycznie. Mama z przerażeniem stwierdziła, że jestem gotowa jej oddać. Kolejna mądrość rodzinna: "nie podnoś ręki na ojca/matkę, bo ci ręka uschnie".
I jeszcze: "zły to ptak, co własne gniazdo kala", "nie powiadaj nikomu, co się dzieje w domu". Chyba jednak bicie nie pomogło, skoro w tej chwili łamię wszystkie wpojone mi zasady ;)
Natychmiastowe efekty tej "metody wychowawczej" są przewidywalne i przez rodziców pożądane. Osoba, której "puszczają nerwy", nie myśli w takiej chwili o długoterminowych efektach, a szkoda.Natasza S. edytował(a) ten post dnia 18.11.11 o godzinie 17:23