Anna A.

Anna A. Transport, obsługa
klienta,
administracja. ,

Temat: "Winę za katastrofę ponoszą i Polacy, i Rosjanie"

Przyczyn wypadku prezydenckiego samolotu jest wiele. Te przyczyny prawdopodobnie są rozłożone tak, że część można przypisać stronie polskiej, a część rosyjskiej - powiedział we wtorek szef Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji Jerzy Miller, przedstawiając w senacie informację na temat badania tragedii.

Pytania mediów i ekspertów zaraz po katastrofie dotyczyły zwłaszcza systemu ostrzegającego przed zbliżaniem się samolotu do przeszkód terenowych TAWS. Urządzenie to w Tu-154 nie było bowiem do końca certyfikowane, a to oznacza, że nie było całkowitej pewności co do tego, czy funkcjonuje należycie.

- W wyniku przeprowadzonego badania, które rozpoczęto 4 maja w laboratorium ośrodka badawczego firmy UASC w Redmond (w stanie Waszyngton), stwierdzono, że sprzęt ten podczas lotu 10 kwietnia był sprawny i dostarczał załodze oraz systemom samolotu niezbędnych informacji – zaznaczył Komitet.

System TAWS został zainstalowany na pokładzie Tu-154 w latach 90., kiedy Polskę zaczęły obejmować zachodnie przepisy i procedury np. w lotach transoceanicznych. Ponieważ nie było wschodnich producentów takiego wyposażenia samolotów, zdecydowano, że zostanie ono zakupione w Stanach Zjednoczonych. W rozmowie z "Polską" płk Tomasz Pietrzak, były dowódca 36. specpułku, przyznał, że największym problemem było zgranie nowoczesnej jak na owe czasy elektroniki z radzieckimi układami samolotu, którego konstrukcja pochodzi z połowy lat 60.

Ustalenie kwestii, czy system TAWS działał prawidłowo w chwili zderzenia z ziemią, było kluczowe, ponieważ jakakolwiek wątpliwość w tej sprawie mogłaby wskazywać, iż piloci, zniżając się do niebezpiecznie niskiej wysokości, nie mieli tego świadomości. Wraz z pytaniami o system TAWS spekulowano również co do liczby osób postronnych znajdujących się w kokpicie tupolewa w chwili uderzenia o ziemię i tego, kto siedział za sterami.

Kilka dni temu były dowódca sił lądowych gen. Waldemar Skrzypczak stwierdził, że zna przypadki, kiedy to generałowie lotnictwa, aby wylatać odpowiednią ilość godzin na samolotach, by tym samym otrzymywać specjalny dodatek pieniężny, sami zasiadali za sterami samolotów. Z informacji, do których dotarła Polska Agencja Prasowa, wynika jednak, że gen. Andrzej Błasik w chwili katastrofy prawdopodobnie w kokpicie stał lub siedział na dodatkowym fotelu i nie był zapięty pasami bezpieczeństwa.

Te same źródła moskiewskie mówią, że drugi głos nagrany w kabinie pilotów należał do szefa protokołu dyplomatycznego z ramienia Ministerstwa Spraw Zagranicznych Mariusza Kazany. Jednak, jak powiedział w senacie Jerzy Miller, dwóch polskich ekspertów, którzy przesłuchiwali nagrania rozmów z kokpitu, nie rozpoznało głosu dyrektora protokołu dyplomatycznego.

Polska Agencja Prasowa podała jednak, że to właśnie Kazana miał powiedzieć nie tylko "Na razie nie ma decyzji prezydenta, co robić", ale również słynne "No to mamy problem" i "Wkurzy się, jeśli jeszcze...". Dość istotną sprawą jest ustalenie obecnie, kto miałby być niezadowolony i z jakiego powodu, a także jaką decyzję prezydent miałby podjąć. Jeśli decyzje w sprawie np. tego, na które z lotnisk zapasowych odejść, to i tak by to oznaczało, że wszedł on w kompetencje dowódcy samolotu. - Nie wyobrażam sobie, aby była w ogóle mowa w tym przypadku o tym, by chodziło o decyzję, czy lądować w Smoleńsku, czy też nie - mówi jeden z lotników wojskowych.

Co ciekawe, przed lotem do Smoleńska dowództwo 36. specpułku 31 marca zwracało się z prośbą do Moskwy o przydzielenie polskiej załodze rosyjskiego nawigatora, który nadzorowałby podchodzenie do lądowania, gdyby np. były złe warunki atmosferyczne. Rosjanie jednak nie posłali do Polski takiego specjalisty. Podobnie jak nie przekazali najnowszych informacji o lotnisku, o które także proszono.

- To jakieś kompletne nieporozumienie. Takie procedury były stosowane, ale gdy istniał Związek Radziecki. Teraz było to niepotrzebne. To lotnisko było nam doskonale znane. Poza tym obecność takiej osoby w kabinie prezydenckiego samolotu byłaby zwykłym złamaniem prawa - mówi jeden z byłych pilotów 36. specpułku.

Jak powiedział rzecznik Sił Powietrznych RP ppłk Robert Kupracz, już w 2009 r. pułk zrezygnował praktycznie z pomocy rosyjskich nawigatorów.
http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title,Wine-za-katastr...Anna Antosiewicz edytował(a) ten post dnia 10.06.10 o godzinie 10:05

konto usunięte

Temat: "Winę za katastrofę ponoszą i Polacy, i Rosjanie"

Czyli?

Problem na pewno jest duzo bardziej złozony niz mozna przypuszczac.
Tak sie składa ,zem spod lotnisk i mam znajomych pracujacych w Lotnictwie..
Im bardzo dziwne wydaje sie to ,ze tak długo działał pilot automatyczny.
To sugeruje ,aczkolwiek -jest domysłem -ze za ster przesiadał sie generał Błasik...
Anna A.

Anna A. Transport, obsługa
klienta,
administracja. ,

Temat: "Winę za katastrofę ponoszą i Polacy, i Rosjanie"

który de facto nie miał do tego prawa, nie miał uprawnień do pilotowania TU 154 i po prostu nie umiał na nim latać.
Anna A.

Anna A. Transport, obsługa
klienta,
administracja. ,

Temat: "Winę za katastrofę ponoszą i Polacy, i Rosjanie"

http://wiadomosci.wp.pl/kat,1356,title,Rosjanie-chca-p...

Rosjanie chcą przesłuchania Polaków ws. katastrofy Tu-154

Rosyjscy śledczy chcą, by nasi prokuratorzy przesłuchali polskich świadków katastrofy 10 kwietnia - dowiedziało się RMF FM. Chcą też, by Polacy przesłali pakiet dokumentów dotyczących lotu prezydenckiego tupolewa do Smoleńska.

Jak informuje RMF FM, rosyjski wniosek o pomoc prawną trafił właśnie do wojskowej prokuratury w Warszawie.

Śledczy z Moskwy zwrócili się między innymi o przesłuchanie wszystkich osób, które w Polsce odpowiadały za organizację prezydenckiej wizyty, a także ludzi, którzy przygotowywali samolot do wylotu - czyli między innymi obsługę techniczną lotniska. Przesłuchani mają być też inni piloci rządowych maszyn.

Rosjanie proszą też między innymi o plan lotu - podaje RMF FM.

Rzecznik Naczelnej Prokuratury Wojskowej pułkownik Zbigniew Rzepa podkreśla, że spodziewano się takiego wniosku. Rosjanie nie mogą w prowadzonym przez nich śledztwie samodzielnie zdobyć wszystkich materiałów i muszą zabiegać o nie w ramach pomocy prawnej.

Z podobnym wnioskiem do strony rosyjskiej zwrócili się polscy prokuratorzy, którzy w odrębnym śledztwie badają okoliczności smoleńskiej katastrofy.

konto usunięte

Temat: "Winę za katastrofę ponoszą i Polacy, i Rosjanie"

No jestem ciekawa ,czy dowiemy sie pełna prawde...
Ewka Kira C.

Ewka Kira C. blogerka do
wynajęcia szuka
miłej redakcji
cyber-girl.net

Temat: "Winę za katastrofę ponoszą i Polacy, i Rosjanie"

Ina W.:
No jestem ciekawa ,czy dowiemy sie pełna prawde...

Żartujesz...? ;-)
Cokolwiek tam się stało, być może rozgrzebią to kiedyś historycy - o ile będzie ich to interesować w ogóle. Ale nie nasze pokolenie... :-)

konto usunięte

Temat: "Winę za katastrofę ponoszą i Polacy, i Rosjanie"

Prawda za te iles lat tez bedzie zmanipulowana...
Wszystko bedzie zalezło ,kto bedzie u steru Władzy ...

Ty mamy najlepszy przykład co mozna zrobic z prawda hostoryczna..

Cudowne przypadki z życia Kaczyńskich

1) Pierwszy cudowny przypadek w życiu Jarosława to zawrotna kariera jego ojca Rajmunda. Tuż po wojnie żołnierzy AK, rozstrzeliwano, osadzano w więzieniach, sadzano na nogach od stołka, torturowano, w najlepszym razie wykluczano z życia społecznego.
Tymczasem Rajmund Kaczyński, żołnierz AK, tuż po wojnie, dostaje od stalinowskiej władzy wypasiony apartament na Żoliborzu, jak na tamte czasy rzecz poza zasięgiem zwykłego obywatela, nawet szarego członka PZPR.

2) Cud drugi, żołnierz AK, mąż sanitariuszki AK, dostaje posadę wykładowcy na Politechnice Warszawskiej i oboje żyją sobie z jednej pensji jak pączki w maśle.
W tym czasie gdy w Polsce rządzi Bierut, a właściwie Stalin rządzi Bierutem, posada dla Akowca na uczelni brzmi jak ponury żart, jednak rzecz miała miejsce.

3) Cud trzeci, rodzą się bliźniaki i jako dzieci akowskiego małżeństwa, na początku lat 60, kiedy większość dzieci akowców opłakuje swoich rodziców, albo czeka na ich powrót z więzienia, nasze orły zabawiają się w reżimowej TV.

4) Cud czwarty. Jarosław Kaczyński jako jedyny działacz opozycji, kręgu doradców Lecha Wałęsy nie zostaje internowany.

5) Cud piąty, Jarosław Kaczyński odmawia (tak twierdzi) podpisania lojalkii, jako jedyny opozycjonista odmawiający władzy PRL zostaje zwolniony do domu, co więcej nikt go nie nęka, w okresie 1982-1989.

6) Cud szósty, Jarosław Kaczyński jako jedyny opozycjonista ma sfałszowaną teczkę i jako jedyny opozycjonista domagający się powszechnej lustracji, ujawnia swoja teczkę dopiero po naciskach prasy.

7) Cud siódmy to cud zagadka. Jaki jest związek między ofiarowanym Rajmundowi Kaczyńskiemu przez PRL apartamentem na Żoliborzu, pracą w czasach stalinowskich na Politechnice Warszawskiej, karierą filmową bliźniaków
i brakiem internowania Jarosława Kaczyńskiego w stanie wojennym?

Kto wie? Czym aż tak bardzo mógł zaimponować władzy ludowej żołnierz AK Rajmund Kaczyński, że władza otoczyła jego samego, jego żonę z AK i dzieci szczególna troską.
Opowieściami o wykańczaniu bolszewików?
Kto wie, czym mógł zaimponować oficerowi SB Jarosław Kaczyński, że ten po odmowie podpisania lojalki wypuścił go wolno i nigdy już nie nękał?

konto usunięte

Temat: "Winę za katastrofę ponoszą i Polacy, i Rosjanie"

I jest np taka prwada historyczna ;
Autor A.M
Kim jest Jarosław Kaczyński ??

Ojcem Jarosława i Lecha Kaczyńskich był Rajmund Kaczyński, urodzony w Grajewie z matki Franciszki ze Świątkowskich, zrodzonej w Gronowce koło Odessy, z rodziny Naczelnego Prezesa Sądu Wojskowego z okresu stalinizmu, pułkownika armii czerwonej Wilhelma Świątkowskiego - też urodzonego w tej samej Gronowce. Sami bracia Kaczyńscy podają, że przodkowie Rajmunda Kaczyńskiego po mieczu byli wysokimi oficerami armii carskiej.

Co to oznacza? Jedno! Nie mógł on (Rajmund) być Polakiem, bo ci byli na ogół albo prawie zawsze - wyznania katolickiego.

W imperium Rosyjskim obowiązywał od polowy XIX wieku carski ukaz, który zakazywał piastowania wysokich urzędów przez Polaków wyznania rzymsko-katolickiego oraz Żydów mojżeszowego wyznania. Identyczna sytuacja dotyczyła innych wysokich posad, np. dyrektora stacji kolejowej. Zatem funkcja oraz imiona zarówno Rajmund jak i Wilhelm wskazują na to, że mogli to być Żydzi (przechrzczeni) wyznania ewangelickiego.
Przodkowie po stronie ojca, np. matka ojca Rajmunda, Aleksandra Kaczyńskiego, Zofia z domu GUTOWSKA, wykazuje żydowskie korzenie.

......

W przypadku Rajmunda Kaczyńskiego istnieje jeszcze jedna wątpliwość. Jest nią okres zaraz po II wojne światowej i jego rzekoma akowska działalność. Tu nie ma prawie żadnych informacji, prócz tego, ze studiował on na Politechnice Łódzkiej. Jeżeli chodzi od działalność w Powstaniu Warszawskim, to z analizy monografii oddziału AK "Baszta", nie wynika, aby taka osoba należała do tego oddziału.

Dziwnym jest też to, że ten "akowiec", już w 1945 roku w październiku, załapał się nas studia na Politechnice Łódzkiej. Inni za działalność w AK byli prześladowani, a pan Rajmund studiował zdobywając w ciągu roku z hakiem tytuł magistra.

Dalsza działalność Rajmunda jest znana - beneficjent okresu stalinizmu.

Żona Rajmunda była (nadal żyje) Jadwiga Kaczyńska z domu Jasiewicz, córka Aleksandra Jasiewicza oraz Stefanii Szydlowskej primo voto, Fyuth,.

Jadwiga, jak sama podaje, urodziła się w Starachowicach w 1926, jako córka inżyniera budującego Zakłady Starachowickie. Kiedyś Pani Jadwiga w jednym piśmie chlapnęła, że jej braćmi stryjecznymi byli Adam i Jerzy Szydłowski, urodzeni w 1924 roku w Sosnowcu. Dalsza kwerenda, wykazała, że syn jednego z braci stryjecznych, Adam Szydłowski, będący obecnie zastępca USC w Będzinie, jest przewodniczącym Zagłębiańskiego Centrum Kultury Żydowskiej. Informacja ta jest dostępna na stronie www tego stowarzyszenia.

....

Jerzy Szydłowski przynależał do klubu BBWR

Krótko jeszcze do Aleksandra Jasiewicza. Do 1939 roku mieszkał on przy Al. Jerozolimskich 87. Próba sprawdzenia książki meldunkowej nie przyniosła efektu bowiem akurat dla tego domu się nie zachowała. Obok tak, ale nie dla tego domu.

Aleksander Jasiewicz miał w 1940 roku dotrzeć do Starachowic i zamieszkać wraz z rodzina na czas wojny. W czasie okupacji zamieszkiwał on wraz z rodzina w urzędniczej dzielnicy, tj Orłowie. Sama Kaczyńska twierdzi jednak w wypowiedzi dla Gazety Starachowickiej, ze na koniec wojny zamieszkiwała ona w leśniczówce przy drodze wylotowej na Wierzbicy. Co wiec się stało, ze z Orłowa Jadwiga przeprowadziła się pod miasto, do leśniczówki?

Jest jedno pewne wytłumaczenie. Otóż, AJ był inżynierem budownictwa pracującym w zakładach Starachowickich również w czasie okupacji. Zapewne tam dorabiał! W jednej z żydowskich publikacji wydanych w Starachowicach wynika, ze 20 sierpnia 1943 roku hitlerowcy otoczyli ścisłym kordonem zakłady i zabrali około 1000 osób. Wszystkie osoby wywieziono do Bliżyna filii Majdanka i dalej do Oświęcimia.

Czy był wśród nich ojciec Jadwigi? Jeżeli zatem założyć, iż AJ był wśród internowanych, to zasadnym jest próba tłumaczenia, ze leśniczówka mogła służyć jako miejsce ukrywania się matki i córek.

Dziwny los AJ wydaje się tez potwierdzać fakt, że nie pojawia się on w żadnych publikacjach powojennych dotyczących losów rodziny Jasiewiczów czy tez seniorów Kaczyńskich. Jest Jadwiga, jest Rajmund, jest Stefania Szydłowska ale nie widać nikogo innego. Dlaczego? Czy zginęli w ramach Holokaustu? Czy z tego powodu jest patologiczna niechęć do Niemców?

....

Trzeba tez zadać pytanie - w jakich okolicznościach ewakuował się on z Warszawy w kierunku na Pruszków i Skierniewice. Z dokumentów poniemieckiego zespołu archiwalnego EinwanderungsZentrale Litzmanstadt wynika, ze w tym samym czasie i w tym samym kierunku ewakuowało się około 10 tys. Volksdeutschy. Póki co nie da się nic wyjaśnić, AP w Warszawie odmówiła bowiem wglądu do Volkslisty, przy czym wgląd do takich dokumentów wyraziła naczelna dyrekcja w odniesieniu do łódzkiej volkslisty. Na Volksliście są jednak np Sasinowie...

.....

Najważniejszym powodem prowadzenia tych badań jest fakt wyjątkowej przychylności władz stalinowskiej Polski do rodziny Kaczyńskich. Jeżeli ma się jednak w rodzinie takich stalinowców jak płk. Wilhelm Świątkowski, to trudno było być prześladowanym. Osobne pytanie, to kwestia ministra sprawiedliwości z lat czterdziestych, Henryka Świątkowskiego. Kaczyńscy wspominają, iż maja PPSowskie konotacje.

Ja tylko tę Historie znalazłam w innym watku GL..
Ale to tylko dowodzi ,ze Historia nie jedno ma imię...
Anna A.

Anna A. Transport, obsługa
klienta,
administracja. ,

Temat: "Winę za katastrofę ponoszą i Polacy, i Rosjanie"

Ino, jak to się mawia, punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, każda historia ma dwie twarze, coby daleko nie szukać niejaki Stefan Bandera- dla jednych morderca dla innych bohater, prawda zawsze leży gdzieś po środku, ale fakt jest faktem,ze przeszłość braci Kaczyńskich budzi podejrzenia. Za dużo w niej niejasności. Albo zbyt dużo powodów do wsytdu. A co do do powstania wawskiego - mój wujek będący wtedy kimś w rodzaju "intendenta" (rejestrował żołnierzy w oddziałach i dawał im przydziały do poszczególnych zadań, skreślał z ewidencji jak ktoś zginął)wspominał, że owszem był ktoś o podobnie brzmiącym nazwisku ale napewno nie był to żaden Kaczyński a jak już to prędzej Kaczański -Mundek, go wołali ,ale że to już staruszek to mogło mu się pomylić chcociaż watpię, bo tamto pokolenie to zupełnie inna glina, a wujaszek pamięcią cieszy się nienajgorszą - i co ciekawe, że temu własnie Kaczańskiemu sąd wojenny AK, postawił zarzuty o wspólpracę z wrogim wywiadem i skazał na karę śmierci, ale udało mu się uciec i słuch po nim zaginął.

Rozmawiałąm z nim niedawno i potwierdził to co napisałaś, że albo akowska przeszłośc Kaczyńskiego to wielka ściema(historyjka stworzona na potrzebę partii) albo miał takie powiązania z sowiecką władzą, że bali się go ruszyć, a Lecha internowali tak dla picu. Widać sowiecka władza miała pozytek z Rajmunda skoro jako były Akowiec, zamiast spać na dechach na Białołece wywypiał się w domu u boku żony. Nie sposób juz tego potwierdzić bo żyjących uczestników powstania jest zaledwie garstka, a wiadomo, że wszysycy się tam nie znali,
Andrzej O.

Andrzej O. Haters gonna hate,
ainters gonna aint

Temat: "Winę za katastrofę ponoszą i Polacy, i Rosjanie"

albo ten ktoś wprowadził by w czasy stalinowskie, w których technika to była technika, trzeba się było na niej znać. Więc to był tak naprawdę jeden z niewielu obszarów, gdzie ludzie z podziemia niekomunistycznego mogło się powojnie odnaleźć.

konto usunięte

Temat: "Winę za katastrofę ponoszą i Polacy, i Rosjanie"

Anna Antosiewicz:

Rozmawiałąm z nim niedawno i potwierdził to co napisałaś, że albo akowska przeszłośc Kaczyńskiego to wielka ściema(historyjka stworzona na potrzebę partii) ...\
To własnie dowodzi faktu ,ze prawdy historycznej nie ma...
Inaczej ja wspominam Solidarnosc, w której byłam w 1981 r i widziałam ja w Poznaniu m/innymi w Cegielskim , a inaczej ją beda wspominać Stoczniowcy czy aktorzy...
Każdy ma swoja prawdę.
Oczywiscie skoro wujek rejestrował ludzi , moze jego prawda byc bardziej obiektywna oparta na "pisanym"..

I tu jedno jest prawdą ..
Historia jest jak dziwka daje ... temu kto u władzy...



Wyślij zaproszenie do