Temat: Stagnacja psychoterapii
Artur Król:
Błąd :) Jesteś do tyłu z wiedzą. Naukowych podstaw dla NLP jest już całkiem sporo - na angielskiej wiki masz cały dział zbierający badania jej dotyczące, powstaje też kilka innych tego typu baz danych, nie mówiąc już o NLPt, czyli psychoterapii opierającej się o NLP.
Jest też kilka obszarów w którym NLP mocno wyprzedziło współczesną sobie naukę - np. koncepcje submodalności, które były o kilkanaście lat do przodu w stosunku do odkrycia i zamapowania neurlogicznego poszczególnych funkcji mózgu które
razem zebrane tworzą zmysł wzorku.
Nie wspomnę już o tym, że psychoanalityk mówiący o podstawach naukowych stąpa po cieniutkim lodzie :)
Z tym wyprzedzeniem nauki to naprawdę duża, nieuprawniona nadinterpretacja. W taki sam sposób mogę bronić Empedoklesa, filozofa sprzed 2,5 tys. lat, który mówił o atomach i prózni utrzymując, że on 2,5 tys lat temu wpadł na to, co fizycy podchwycili ponad 2 tys. lat później. Albo Platona jako odkrywcę podświadomości. Oni o ponad 2000 lat wyprzedzili wyprzedzili donośne odkrycia, pierwszy nauki, drugi kultury.
Albo pradziadek Stefan, który widząc przygnębioną córkę, zwykł jej mawiać: "pewnie czujesz się jak szmata", jest nieznanym prekursorem terapii prowokatywnej Farellego.
Właśnie w ten mniej więcej sposób NLP wyprzedza naukę:)
Fakt, że szkolę się w nurcie psychoanalitycznym, jednak pracuję psychodynamicznie, do pocjenta podchodząc humanistycznie.
Nie wiem Arturze czemu piszesz o tym cienkim lodzie. Ja cały czas bronie tezy o głębokiej nienaukowości psychoterapii. O tym, że to nie jest taka praca, jak usprawnianie i wymyślanie nowych szybszych wehikułów:)
Bo nlp nie dotyczy hasło "działa" lub "nie działa" na ludzi. Zdanie "NLP działa tylko i wyłącznie na ludzi o niskim progu świadomości" ma mniej więcej tyle sensu jak "Inżynieria budowlana działa tylko i wyłącznie na ludzi o niskim progu samoświadomości" - czyli zero, bo zadaniem NLP nie jest działać lub nie działać na ludzi :) Nlp to system tworzenia modeli zachowania. Tylko tyle i aż tyle.
Oj Artur. Przecież Te modele tworzy się po to, by inni ludzie je wykorzystywali!!! Jak to działa?? Józek jest w stanie wyrwać 90 proc. dziewcząt, Zdzisiek mu zazdrości i patrzy jak Jurek to robi, że jest taki skuteczny, naśladuje więc zachowania Jurka, wierząc, że przyniosą mu taki sam skutek. Oto wielki FENOMEN nlp, bez pseudonaukowego żargonu. Problem jednak w tym, że Zdzisiek naśladując Jurka, może zatracić samego siebie. Będzie sztuczny i nieporadny a jego frustracja będzie rosnąć, bo Zdziskowi do szczęścia potrzebna jest Hania i żadna inna:)
potrzebują mistrza. Changemastera:) Być może stąd Twoje nijak
Wciąż jesteśmy w obszarze cywilizowanej rozmowy i humoru, czy może znów się zagoniłeś za daleko w dyskusji i próbach dokopywania? ;) Sporo w Twoich wypowiedziach agresji, uświadomionej lub nie, sporo gierek statusowych (termin z teatru improwizacyjnego, choć łatwo można odnieść też do gier Berne'a).
Agresja pewnie nieuświadomiona, jak ustaliłeś, przepraszam jak ustalili naukowcy na których się powołujesz, tylko 0,1 procenta naszego funkcjonowania jest świadome. Zatem jakieś pół słowa z całej mojej wypowiedzi:)
Wow fajnie.Teatr improwizacyjny pewnie byłby mi bliski. Choć z psychodramy mam raczej traumatyczne wspomnienia, zdecydowanie najbardziej dramatyczna forma terapii w jakiej uczestniczyłem:)
Gdybym był złosliwy powiedziałby, że to wszystko może jest tylko Twoim przeciwprzeniesieniem:)
niesprawdzalne, wyssane z palca pseudonaukowe twierdzenie, że jakieś 99,9 proc. naszego funkcjonowania to procesy podświadome.
Twierdzenie to jest bardzo sprawdzalne. Jest również nie moje, a całkiem naukowe - odsyłam po raz kolejny do prac takich neurologów jak Ornstein, ciekawe są również np. próby znalezienia świadomości w mózgu wykonywane przez V.S. Ramachandrana.
Cóż mi po rozmowie z Tobą, jak w 99,9 proc. mówi Twoja podświadomość:(
No widzisz, znów mnie równasz z NLP, mimo że wiele razy pisałem Ci o tym, żebyś tego nie robił. Ciekawe czemu? Bo łatwiej Ci w ten sposób dyskutować, przywalając się uparcie do jednej rzeczy która nie ma tak naprawdę znaczenia? Brak innych argumentów doskwiera?
Otóż człowiek nie jest zwykłą maszyną, którą można sterować. Człowiek jest w 99,9% maszyną, z tym 0.1% cudownym procent audytora, który może samemu sterować tą maszyną. Nigdy w czasie rzeczywistym (ponieważ świadomie odbieramy bodźce, jeśli w ogóle, to na 0.5 sekundy po tym, jak odebrały je i zareagowały na nie nasze bardziej prymitywne części mózgu), ale przynajmniej modyfikując cały system na przyszłość.
Wow, weź jednak pod uwagę, że to nie jest prawda tylko pewien model teoretyczny w który wierzysz. Zupełnie nic nie znaczy, że stworzony przez neurologów. Znam też neuropsychoanalityków, którzy dowodzą skuteczności analizy, bo widzą zmiany w funkcjonowaniu mózgu, po jej stosowaniu. Tyle, że te zmiany mogą dowodzić wielu różnych rzeczy.
Muszę Cię więc solidnie przerazić. Całe doświadczenie życiowe możesz zmienić już teraz, w ciągu sekundy. Wystarczy, że pobudzić Ci elektrycznie odpowiedni obszar mózgu, a wpadniesz w ostrą depresję i z miejsca przewartościujesz całe swoje życie i wszystkie swoje doświadczenia. To nie mój wymysł, tylko realne sytuacje które pojawiają się niekiedy przy okazji operowania epileptyków. Są pewne rodzaje epilepsji, które leczy się wszczepiając czip wysyłający impulsy które "blokują" normalne epileptyczne impulsy. Czasami czip bywa nieco przesunięty w stosunku do miejsca gdzie powinien być i przy takich okazjach zaobserwowano już bardzo ciekawe sytuacje, podobne do opisanej powyżej.
Znów, kłania się propozycja lepszego poznania współczesnej neurologii.
Prościej będzie strzelić sobie w łeb, to dopiero będzie przewartościowanie:)
Tak się składa, że mam pewną wiedzę w kwestii współczesnych opinii badaczy na temat funkcjonowania mózgu. Tyle, że naprawdę nie trzeba epatować naukowością, bo każda niewykształcona sprzątaczka wie , że jakby jej wycięli część mózgu, to coś by jej się poprzestawiało. Tylko problem w tym, co z tego wynika w kwestii naszego poglądu nt funkcjonowania człowieka.
Mimo tego, że potrafimy latać na księżyc, mimo tego, że być może kiedyś uda nam się nawet wylecieć poza nasz układ planetarny albo i jeszcze dalej. Mimo tego, że jesteśmy i będziemy coraz bardziej skomputeryzowani. Są pytania, których odpowiedzi jesteśmy równie daleko jak 2000 lat temu. Czy Bóg istnieje? Czym jest dusza, jeśli jest?
Metafizyka, nie ma odniesienia.
W takim razie psychoterapia jest metafizyką, choćby z tego względu że u wielu chorych ten pierwiastek metafizyczny jest nad wyraz rozwinięty...
Jaka jest natura języka?
Jesteśmy dużo bliżej odpowiedzi na to pytanie niż 100 lat temu :)
Moim zdaniem, dużo dalej. Jeśli twierdzisz to co powyżej, znaczy tylko tyle, że głęboko wierzysz w słuszność jednego z wielu paradygmatów nt funkcjonowania i użytkowania języka. Podaj go, to napiszę Ci jakie są wątpliwości co do tego paradygmatu.
Wreszcie jaka jest natura naszego umysłu?
Jesteśmy dużo, dużo bliżej odpowiedzi na to pytanie niż 20 czy 30 lat temu, a psychoterapia jakoś tego nie zauważyła, no i stąd powstał właśnie ten wątek :)
Rozumiem, że przyjmujesz kognitywistyczny punkt widzenia. Z tej perspektywy rzeczywiście jest postęp. Psychoterapia też to widzi, przykład neuropsychoanaliza:) Rozumiem, że spór toczy się o brak nowych paradygmatów. Tak odebrałęm Twój pierwszy post i w tym duchu piszę.
Czym tak naprawdę jest szczęście? Niestety w odpowiedzi na tego rodzaju pytania, nie ma postępu:) Nie ma bryczki i rakiety:)
Kpisz czy żartujesz? Postęp w odpowiedzi na te pytania jest przez minione lata ogromny. To, że Ty nie jesteś w tym postępie zorientowany, to już inna sprawa, ale równanie własnej niewiedzy z brakiem postępu w danej dziedzinie jest, mówiąc delikatnie, przerażające.
Ani nie kpie ani nie, żartuje. Jeśli tak twierdzisz, znaczy że utożsamiasz szczęście ze zwykłą przyjemnością. Patrzę trochę szerzej niż prosty hedonizm.
Proszę Cię nie mów mi, że gdyby mi wszczepiono elektrodę pobudzającą daną część mózgu to byłbym cały czas szczęśliwy.
Byłbym w stanie permanentnej przyjemności.
Dla mnie to nie to samo...
Uuuu to już brzmi jak idea owczego pędu:) Hitler też tak mówił swoim przeciwnikom:)
Wow, awansowałem już na Hitlera :D Nieźle :D
Nigdy nie śmiałbym tak powiedzieć, ani nawet pomyśleć. Przykro mi, że tak siebie oceniasz.
Chciałem pokazać jedynie czym grozi brak jakiegokolwiek krytycyzmu w stosunku do rzeczywistości.
Pozwól, że Changemasterze, że nie dam się tu zmodelować:)
Dość arogancko zakładasz, że jest w Tobie coś, czego model warto by zrobić i czego ktoś inny chciałby się nauczyć.
>
Coś pewnie by się znalazło:) Tyle, że miałem na myśli sytuację odwrotną, , że chcesz Twoje modele przerzucić na mnie:)
Czy lepiej to nie wiem. Bo, podróż bryczką i łódką mogłaby być najwspanialszą przygoda w życiu. Napewno szybciej:)
Może, ale niech będzie podjęta jako świadomy wybór, gdy masz też alternatywę samolotu i SAM WYBIERASZ.
A obecnie jest tak, że Ty jako zwolennik bryczki twierdzisz, że samoloty są niemożliwe, a jeśli byłyby możliwe, to byłyby groźne i przerażające i że bryczka stanowi szczyt ewolucji transportu.
Widzisz, ja nie mam NIC przeciwko np. psychoanalizie. Nawet na swojej stronie otwarcie pisze, w dziale Popularne Pytania, że 5-7 lat psychoterapii może być bardzo przydatnym i rozwojowym doświadczeniem :) Możesz sprawdzić.
Tyle tylko, że wierzę również w możliwość rozwoju każdej metody, oraz w potrzebę dawania wyborów ludziom, zamiast w zamykanie się w jedną działkę i twierdzenie, że bryczki są ok i po co te samoloty...
Fajnie, że nie masz nic przeciw psychoanalizie, ja mam bardzo dużo zastrzeżeń. Bezkrytyczne jej stosowanie, uważam za równie kontrowersyjne jak bezkrytyczne stosowanie NLP. Oczywiście, że daje się wybór ludziom. Jeśli jesteśmy etyczni, mówimy ludziom na pierwszej sesji, jak to będzie wyglądało, ile może potrwać, co klient może wyciągnąć itd. itp. Choć uważam, że tak naprawdę paradygmaty psychoterapeutyczne to pewne poglądy na człowieka. I tak podstawowym pojęciem Twojego paradygmatu jak widzę to co piszesz jest skuteczność. To, że człowiek to coś na kształt komputera, z mniejszą mocą obliczeniową a le nieco większą wolą. Podejrzewam, że w stolicy znajdziesz bardzo wielu ludzi, którzy myślą tak jak Ty. Oni po dwóch sesjach terapii ze mną samiby zrezygnowali, bo wiedzieliby, że im nie odpowiada moje podejście do człowieka, że wystąpuje pomiędzy nami tzw "niewspółmierność dyskursów", czy też bardziej po ludzku "nadajemy na innych częstotliwościach". Tak samo gość który pragnie poznać siebie głębiej wybierze terapeutę niedyrektywnego. Bo po dwóch sesjach u nlpowca czy u behawiorysty powie, sorry Winetou ale to nie dla mnie. Jeśli ktoś chce być maksymalnie skutecznym we wszsytkim co robi, pójdzie do Ciebie. Jeśli chce głębszych zmian, chce w dłuższym okresie poznać siebie, doświadczyć długotrwałego wglądu. Mieć wpływ na swoje życie. Zapraszam do korzystania z terapii NIEDYREKTYWNYCH (podświadomie chyba jednak zachęcam do swojego:)). A część ludzi wybierze wróżbitów, i oni im pomogą, bo myślą w ten sam magiczny sposób.
Stąd mój wniosek ogólny z całej dyskusji, który naszkicowałem już w pierwszej swojej wypowiedzi."PARADYGMATY W PSYCHOTERAPII ODPOWIADAJĄ ZAPOTRZEBOWANIU SPOŁECZNEMU". Stąd ogromna popularność psychoanalizy właśnie w społeczeństwach purytańskich. Stąd wzrost popularności podejścia "mcdonaldowsko skutecznościowego" w społeczeństwie gdzie skuteczność staje się miarą wartości człowieka (znów troszkę wartościję;).
Myślę, też że wiele zależy od osobowości terapeuty. Są tacy uniwersalni, którzy przekonują do siebie i pomagają ludziom przeróżnym. Są terapeuci elastyczni, Ci mają najwięcej klientów i zarabiają najwięcej. To tacy, do których przychodzi i "skutecznościowiec", i "purytanin", i "mag"; i wszyscy przechodzą proces terapeutyczny pomyślnie. Chciałbym się do takich kiedyś zaliczać. Zgadzam się tutaj z Tobą w jednym punkcie, że warto być elastycznym. Najgorsze są klapki na oczy...
Pozdrawiam.