Temat: Psychoterapia a coaching
Co do różnicy między coachingiem i terapią - jest dla mnie jedna bardzo istotna - stabilność emocjonalna. W coachingu nie pracuję nad emocjami. One się oczywiście pojawiają - radość, euforia, albo smutek, frustracja, niektórzy pękają, płaczą. Daję przestrzeń na sesji, na przeżywanie tych emocji, natomiast nie poddaję ich takiej obróbce, jak na terapii - np. "Co Pan teraz poczuł? Z jaką sytuacją to się Panu kojarzy? Gdyby mógł Pan wyrazić ten gniew , wobec kogo chciałby go Pan wyrazić?" itp. Coaching, przynajmniej ten który ja prowadzę (ICC) jest bardzo poznawczą metodologią i kiedy Klient przeżywa silne emocje, w dodatku trudne, to nie ma miejsca w jego głowie na procesy poznawcze (dedukcja, uwaga, pamięć, itp.). Miałem Klienta, z którym po 4 sesjach doszliśmy do wniosku, że efektywniejsza będzie terapia. Minął ponad rok, nadal chodzi.
Mam też doświadczenie łączenia terapii z coachingiem - działało bez zarzutu. Wszystko zależy od sytuacji Klienta i tego, co się w nim dzieje.
Myśląc o różnicach między terapią a coachingiem, stworzyłem taką analogię: gdyby człowieka przyrównać do studni, to coaching jest jej zalaniem, a terapia wierceniem. Jeśli dno studni jest z gliny albo skały (stabilność emocjonalna), to efektywniej jest ją zalać. Jeśli dno jest z piasku, efektywniej dowiercić się do źródła.
A najlepiej spytać Klientów - mi z niektórymi udało się (zgodzili się) nakręcić filmy, na których mówią czym jest dla nich coaching. Pozbierałem wszystkie możliwe kwestie dotyczące coachingu (filmy, definicje, rodzaje, różnice z innymi metodologiami, tematy kwalifikujące się na coaching) i umieściłem na jednej stronie o tytule:
Coaching Warszawa. Na początku jest spis treści - wybierz tę treść, która Cię interesuje. Warszawa w nazwie bo Klienci z Warszawy, znajdziesz jeszcze słowo oferta w tytule, bo poza merytorycznym wymiarem strona ma też komercyjny charakter.
A co do dyskusji o psychologu - ja jestem z wykształcenia psychologiem i również bardzo mi się nie podoba fakt, że "zawód: psycholog" został przyporządkowany tylko do psychologii klinicznej, bo żeby mieć prawo do wykonywania tego zawodu, trzeba odbyć bodajże roczny staż kliniczny... A mamy psychologów społecznych, reklamy i wielu innych specjalności. No i cóż? Olewam ustawę, nazywam się psychologiem, bo czuję się psychologiem, faktur nie mogę wystawiać na usługi psychologiczne, choć pod takie coaching najbardziej podchodzi, zatem płacę VAT, a w zasadzie Klienci płacą VAT, podczas gdy u psychologa-klinicznego-z-zawodu nie zapłacą... Prawo miało być dla ludzi, a nie ludzie dla prawa, a tu mam wrażenie, że ktoś o tym zapomniał.